piątek, 11 listopada 2011

Gdzie są kwiaty?

        Mamy późną jesień i Mikołaje w czerwonych czapach już stoją w sklepowych witrynach, a ja myślę o kwiatach. Tych żywych, ciętych, tak cudnie układanych w bukiety przez  Kwiaciarki zwane teraz Florystkami. Spod ich zręcznych rączek wychodzą prawdziwe „dziełka sztuki” pełne ozdobników: falbanek, kokardek, ptaszków na drucikach, kolorowych piórek i innych różności. Właściwie to w takich bukietach już coraz mniej kwiatów, a coraz więcej sztucznych gadżecików . 


Mam wrażenie, że żywe kwiaty odchodzą powoli w zapomnienie. Przestają już być symbolem uczuć, zachwytu oraz wyrazem szacunku.
Miłość wyznaje się za pomocą pluszowych serduszek z obowiązkowym napisem „Love”. Bilecik z miłosnym wyznaniem zastępuje sms wg szablonu zapisanego fabrycznie w ustawieniach telefonu. Pierścionek zaręczynowy modnie jest wręczać w plastikowym etui o kształcie róży. Prawdziwy kwiat już nie jest konieczny.
Artystom, w podzięce za wrażenia artystyczne, rzuca się pod nogi tekstylne zwierzątka i miękkie cudaczki-przytulanki.
Nowożeńcy, w ślubnych zaproszeniach proszą, aby w miejsce kwiatów składać przybory szkolne, zabawki darowane potem dzieciom z Domów Dziecka lub pieniążki na leczenie kogoś potrzebującego. Bardzo to szlachetne ale… gdzie Panna Młoda obsypana kwiatami?  Gdzie ten czar najważniejszego dnia ? Zdarza się, że życzeniem „Młodych” jest butelka wina zamiast bukietów…
Na cmentarzach powszechne są sztuczne wiązanki. Wierne kopie roślin,  trwałe jak wieczna pamięć o zmarłych. Wystarczy czasem umyć w płynie "Ludwik", strzepnąć...i gotowe! Bez fatygi podlewania, bez potrzeby wymiany bukietu. Jedna wizyta na cmentarzu czyści nam sumienie dbania o nagrobek. Do tego znicz na baterie lub kliknięcie w wirtualną świeczkę.


Dokąd zmierzamy? Co jeszcze zastąpimy komercyjnym plastikowym ersatzem? Kwiaciarstwo umiera!
Kwiaciarstwo – ta ostoja prywatnego biznesu w okropnych czasach socjalistycznej gospodarki. Tolerowana przez socjalistyczne państwo pomimo niezgodności z ustrojem. Z ogromnego popytu na kwiaty, w PRL wyrastały prawdziwe fortuny. Badylarze produkujący goździki pod folią z trudem zaspakajali ósmo marcowy popyt na „kwiatek dla Ewy”. Obyczaj obchodzenia  Imienin powodował  rozrost szklarni pełnych gerber, róż  i anturium. W dniach popularnych imienin Józefów, Zofii, Marii przed kwiaciarniami ustawiały się ogromne kolejki imieninowych imprezowiczów. W listopadzie – żniwa chryzantemowe. Uroczystości szkolne to prawdziwy run na kwiaty. Wszystkie. Rynek kwiatowy kręcił się cały rok dając zysk i zatrudnienie, a „ludziom żyło się dostatniej”.
 Komu to przeszkadzało? Lobby chińskie oraz amerykańskie za pomocą swych „szpiegów gospodarczych” pozmieniało nam upodobania? Pozbawiło romantyzmu i dobrego smaku?


 To co, że prawdziwy kwiat szybko więdnie i ma z niego żadnego wymiernego pożytku? Jest za to piękny i jest symbolem! Cieszy oko ale także leczy duszę. A może na tym właśnie polega jego czar? Piękno jest ulotne. 




Najładniejsze motyle też żyją bardzo krótko…


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dla błądzących - pomoc przy komentowaniu:

Jeśli nie masz konta w Google wybierz opcję:

- Anonimowy, ale podpisz się pod treścią komentarza, proszę.

- Nazwa/adres URL w okienku Nazwa wpisz swój nick lub imię, a w okienku adres URL wkopiuj adres swojego bloga

Za wszystkie komentarze bardzo dziękuję.