piątek, 25 lutego 2011

Urodzinki


 Pogadajmy…” obchodzi urodziny. Właśnie dostałam prezent! Dwa prezenty! Laurkę oraz pieczęć! 
Zobaczcie sami.    
  

        To już trzy latka obecności w sieci. Z tej okazji przydzielam temu blogowi tytuł: „Blog Niezwykły”.
       Samochwała? No, nie całkiem. Takie miano Blog uzyskał już od koleżanki alElli - współrodzicielki i współtwórczyni tego miejsca. Ten Blog zasługuje na tytuł Niezwykły, nie z powodu wybitnej jakości tekstów ale z powodu niezwykłej zdolności przyciągania wspaniałych, niebanalnych i mądrych ludzi! Blog ma niewiele złotych gwiazdek i wyróżnień.
Nie jest Blogiem Żadnego Roku ale jest miejscem niezwykłym!  I już!
Bo to Wy, drodzy czytelnicy i komentatorzy, tworzycie tu klimat. Z każdego Waszego komentarza aż bije nieudawana życzliwość, szacunek, inteligentny dowcip i łagodna zaduma. Nie ma tu kłótni i wyzwisk, są różnice zdań ale wypowiadane z uszanowaniem. I zapewne dlatego zabłąkani w sieci internauci wpadają tu czasem na jakieś peerelowskie hasło szukając choćby zapomnianych goździków.  I już zostają. I również dlatego dawni znajomi z dyskusyjnego Forum na Interii /tam się to nasze Pogadajmy… zaczęło/ zaglądają i cieszą się widząc dalszy ciąg wspomnień. I są tu razem z nami. Tworzą Ten  Blog oraz więzy autentycznej przyjaźni. Zaprosiłam ich na te Urodzinki! Może się spotkamy znów??? Zaprosiłam też innych gości. Może przyjdą?
Bo -  to była nasza Polska, nasze dzieciństwo i dorastanie. Nasze nadzieje i rozczarowania. Nie pozwalamy opluwać i wyśmiewać swojego życia i Kraju który tworzyliśmy. Kraju świeżo podniesionego z wojennych gruzów rękami naszych Rodziców.
Bardzo niedawny, może nieco kontrowersyjny, cytat - głos z Forum Interii gdzie nasz dawny wątek Pogadajmy o Peerelu nadal żyje…:
Przez całe 20 lat niepodległej, niezależnej, samorządnej RP budżet państwa ratuje dorobek plugawego PRL. Jak dotąd świetlana RP nic nie sprzedała swego, bo swego po prostu nie ma. Jedynym wyjątkiem jest eksport żywego towaru, czyli naszych pięknych kobiet.
/andromedaC/

Drodzy Przyjaciele!
Za wspólne trzy lata pięknie dziękuję i zapraszam na Tort!
   
          Tort również Niezwykły, zrobiony przez Elżbietkę53 pewnego czerwcowego popołudnia on-line, na Forum…
          Tak sobie wtedy gadaliśmy o jakimś bardzo ważnym peerelowskim zagadnieniu, a Elżbietka w tym czasie piekła tort informując nas o kolejnych etapach produkcji.
- „już piszczy w piecu…”
- „teraz robię frędzelki i falbanki… mam na to 20 min…”
- „już gotowy i okazały oczekuje miłych gości…”
           Przełykaliśmy ślinę… ale cóż, tort był dla gości w Realu! Dla nas jednak pozostał w pamięci jako element uroczej pogawędki i teraz przydał się na Urodziny!
          To jest naprawdę TEN TORT troszkę tylko dostosowany  do dzisiejszej okazji!
   

Oto  depesza z ostatniej chwili :
"niech żyje sojusz blogersko-komentatorski pod przewodnictwem kol.Bet i skrzydłami bratniego Blog.Onet !!!
Niech żyjeeeeeeee ! ! ! "
Bet




wtorek, 15 lutego 2011

W EU będą puszczać bąki?

Ministerstwo Spraw Zagranicznych zamawia tysiące drewnianych bączków - z okazji polskiej prezydencji w UE. Zabawki mają symbolizować energię i dynamizm naszego kraju!
 
Ministerstwo zamieściło na swojej stronie zamówienie na 6,2 tysiąca drewnianych, ręcznie malowanych bączków. Radosław Sikorski nie ma jednak zamiaru się nimi bawić - mają one służyć promocji naszego kraju.
Bączki będą rozdawane gościom na imprezach w czasie polskiej prezydencji w UE. Według MSZ, symbolizują energię i dynamizm Polski - donosi RMF FM. Zabawki będą zróżnicowane, mają być cztery wzory: kujawski, kurpiowski, łowicki i opoczyński. W zamówieniu na stronach MSZ-tu czytamy, że "bączki posłużą jako upominki artystyczne polskiej prezydencji, wręczane na spotkaniach organizowanych zarówno w kraju, jak i zagranicą"
Popatrzcie: 
        O co tu chodzi ?
O podkreślenie i rozpropagowanie naszej niespożytej energii i żywotności???  A kto  otrzymawszy taki upominek skojarzy go z żywiołowym dynamizmem? Raczej z przedszkolem i kręceniem...
Wszelkie absurdy już były, jeszcze tylko bąków nie puszczali hi, hi...
       A może to żart ?
      Pomysł, jak można przypuszczać,  będzie budził różne skojarzenia i śmieszności, od "kręcenia" po "prykanie" – „puszczanie bąka”.
Słyszycie te komentarze dziennikarzy?
- podczas obrad parlamentu europejskiego, w kuluarach puszczano bąki, hi,hi,hi…

- w  UE - kręcą!    
        Już widzę takie tytuły w gazetach.


Zawsze, nawet w zgrzebnym Peerelu, istniały gadżety reprezentujące Polskę. Na różnych szczeblach władzy dawano podarunki mające być symbolem państwa. Prezentowano więc wyroby najlepsze. Markowe.
 Cepelia… laleczki w strojach regionalnych, pasiaki łowickie, ceramika ręcznie malowana i lepiona w Łysej Górze, kryształy...kryształy...wódka polska  oraz Len Polski.
Nie było się czego wstydzić, zapewniam. O! To były prezenty. Tylko, że teraz... to chyba ich nie ma... wszystko chińskie.
Jak to ???
Robimy cudną porcelanę w Chodzieży, koronczarki z Koniakowa robią unikatowe koronki klockowe  i to niekoniecznie damskie stringi…
Dlaczego ? Porcelanę robimy nadal w Chodzieży - piękną. Koronki klockowe z Koniakowa - unikat ! Bursztyny ! Utwory Noblistów pięknie oprawione !
Nie, będziemy rozdawać infantylne bączki w barwach ludowych oraz propagować dalsze kretynienie społeczeństwa. Już nie tylko polskiego. Zdobywamy Europę !

sobota, 12 lutego 2011

Sztuka pisania

           
      Początki pisania to mozolne malowanie brzuszków i ogonków za pomocą ołówka. Następny etap to pióro z wymienną stalówką i atrament. To z tego powstawały takie śliczne kleksy! Paluchy granatowe od atramentu, dziewczęce warkocze maczane w kałamarzu.
        Na lekcjach języka polskiego uczono nas kaligrafii. Do tego musiała być specjalna stalówka, aby pismo było „cieniowane”. Linie wznoszące się ku górze miały być cienkie, a opadające w dół grubsze. Ten efekt uzyskiwało się odpowiednią siłą nacisku stalówki na papier.
       Ukoronowaniem nauki pisania był zaszczyt używania Pióra Wiecznego!
„Długopis wypacza charakter pisma” - tak mawiali wielcy poloniści i literaci. A co robi klawiatura???
„Pismo jest zwierciadłem duszy” - to prawda. Z charakteru pisma można wiele wyczytać nawet nie będąc grafologiem. Co można wyczytać z komputerowej czcionki? Może dlatego dawniej obowiązywał nakaz pisania życiorysu „własnoręcznie”? Nawet w dobie maszyn do pisania?
 
Albo kwestionariusz osobowy? Wprawne oko oraz intuicja kadrowego pozwala na wstępną selekcję kandydatów. Czyż nie?
  
Wszystkie inne dokumenty pisane ręcznie /np Metryka/ pięknym charakterem pisma, a zamiast kserokopii robiono "odpis". Aby był ważny, konieczna jest pieczątka i podpis "za zgodność"...
  

        Zastanawiam się kiedy ostatni raz napisałam do kogoś list? Taki opowiadający, pytający o zdrowie i „co słychać”? Nie pamiętam… Czy już nigdy nie będzie takich listów? I pomyśleć, że moim dziecięcym marzeniem było zostać listonoszem! Ach… piszmy więc chociaż kartki świąteczne odręcznie, aby sztuka pisania nie zaginęła. Aby adresat naszego pisania miał okazję zastanowić się jaki to człowiek, który tak pisze… Aby było mniej anonimowo, cieplej i po prostu „po ludzku”.

sobota, 5 lutego 2011

Miłosne wspominanki

Kiedy jest dobry czas na wspominanie? Czy obecne pokolenie „Walentynkowe” ma już miłosne wspomnienia? Takie do odkurzania i opowiadania z dreszczykiem emocji? Czy do wspomnień trzeba dorosnąć, troszkę się zestarzeć? Nabrać dystansu i nazbierać doświadczeń? Może dopiero wtedy wspomnienia nabierają wartości?
Noooo - chyba, że chodzi o wspomnienia typu: kiedy i ile razy mnie pocałował oraz kiedy był ten pierwszy raz.

          Ale ludność naszego kraju nie składa się tylko z ludzi młodych, przyzwyczajonych już do halloweenów i walentynek.
        My, pokolenie urodzone i wychowane w Polsce Ludowej nie mieliśmy Walentynek. Mieliśmy zabawy i prywatki, randki w kinie i ukradkowe pocałunki na szkolnym korytarzu… Sekretne liściki podawane przez usłużne koleżanki, w tajemnicy wielkiej pisane miłosne wiersze:

      Miłość "tajna wierszowana". Marek się nigdy o miłości tej nie dowiedział. Zachowana na zawsze tylko w zeszycie do matematyki hi, hi...
         
   
 /udostępnione przez serdeczną koleżankę w tajemnicy..../

          W karnawale zawsze były zabawy szkolne i prywatki. Pamiętacie? Wełniana sukienka z „krawatem”, cienkie, nylonowe pończochy na „pasku z halterami” chociaż mróz i zawierucha. Kolana czerwienieją z zimna, ale brniemy przez śniegi i błota do szkolnej Sali Gimnastycznej. Jaka odmieniona! Cała w bibułkowych wstążkach i papierowych serpentynach przetykanych z rzadka balonikami. Bufet bogato zastawiony butelkami z oranżadą i pączkami z lukrem.
   
          Na parkiecie szał. Gorące rytmy z czarnych winylowych płyt odtwarzanych na gramofonie. Szmery, trzaski nie przeszkadzają, bo najważniejszy jest ON. Jeszcze stoi w grupce kolegów, opowiada coś wymachując rękami i udaje, że nie zwraca na dziewczęta uwagi. Bo my, stajemy w osobnych grupkach. Siedząc na gimnastycznych ławeczkach i udając obojętność wypatrujemy swoich chłopięcych sympatii. Ach…, kiedy wreszcie podejdzie? Kiedy poprosi do tańca? Bo w owym czasie obowiązywały tańce w parach… Dziewczyna bez partnera nie miała szans na taniec! Dopiero za parę lat w „erze przed dyskotekowej” modny staje się taniec „w kółeczku”. Dla niektórych to duża ulga – koniec upokarzającego wyczekiwania pod ścianą /autentyczne!/. Można poszaleć z dowolnym gronie. Ale to także koniec okazji do bliskiego poznawania…
     
          Na razie, jedyna szansa dla odważnych dziewcząt to „biały walc”. Wtedy wypada poprosić upatrzonego chłopca. Ale to tylko jeden taki taniec. Nie spodobasz się. Koniec. Nie dostaniesz Kotyliona! A niektóre dziewczęta mają tych kotylionów tak dużo! Jedna z nich ma udekorowane kotylionami obie nogawki spodni „dzwonów”! Ach… ale jej zazdroszczę!

   
            Jest! Wreszcie mnie zauważył! Tańczymy razem. Udaje się zgrać rytm i wykonywać zgrabne obroty. Je, je, je….! Ach, nieporadne przytulenia i obejmowania, drżące chłopięce ciało i moje naiwne pytanie: ”jest ci zimno”? Rozmowa w tańcu o nowej szkole, planach na studia, nauczycielach… Wspaniale upływa nam razem czas. Jestem zauroczona i już… zakochana! Jeszcze nadzieja na wspólny powrót do domu…
            Rozdzielił nas tłum w szatni. ON zniknął w tłumie innych spoconych chłopaków. Nie było nawet zwykłego "cześć", nie było umówienia na randkę. I choć stałam długo na mrozie czekając "może nadejdzie" - aż kolana posiniały, a "uda odeszły od kości" w tych cieniutkich pończoszkach...
Nie nadszedł...
I tyle było tego mojego, karnawałowego zakochania.

  


Bet

piątek, 4 lutego 2011

Z wizytą w średniowieczu

Oto znany i lubiany Rynek Główny w Krakowie. Ozdobiony nowoczesną fontanną.
 
   
Dziś schodzę pod powierzchnię... około 5 m niżej i przenoszę się w epokę Średniowiecza. Zdziwienie i niedowierzanie budzi wiadomość, że oto znajduję się na powierzchni średniowiecznego Rynku. Przez wieki, poziom miasta podniósł się  ponad 5 m ! Nie do wiary, ale jednak ! Na tym poziomie odkryto średniowieczne brukowane ulice o raz plac targowy.
Teraz wygląda to tak
  
Jakość zdjęć jest zła, ale obowiązuje tu zakaz fotografowania z lampą błyskową. Pomieszczenia są doskonale klimatyzowane, wyłożone elegancką terakotą, ale ściany stanowią autentyczne mury średniowieczne. Pod stopami, w niektórych miejscach, przezroczyste płyty, przez które widać piaszczyste podłoże oraz dalsze fragmenty zabudowań. Chodząc, odnosi się wrażenie zawieszenia w przestrzeni. Zadziwia wrażenie kruchości podłoża i wywołuję lęk przed załamaniem tej szklistej powierzchni. Och...wpadam do lochu....! Ratunkuuuuuu!

Ufff..... udało się nie wpaść. Oglądam teraz zrekonstruowane wnętrze chaty mieszkalnej
 
 
 Wstępuję do  średniowiecznej kuźni, chociaż tu Mrówek nie kują... hi,hi...
  
 


Bet

środa, 2 lutego 2011

Obudzić misia!


Znacie tę bajeczkę?
Zawsze, drugiego lutego niedźwiedź budzi się z zimowego snu i wyłazi z nory. Gdy zaświeci słońce, miś przestraszy się swojego cienia i wraca do nory. Śpi dalej, zima będzie jeszcze trwać sześć tygodni. Jeśli dzień jest pochmurny, Miś nie zobaczy cienia nie boi się i o spaniu nie ma już mowy, zaczyna się wiosenne przebudzenie.
Urocza historyjka, którą karmiono nas w dzieciństwie. Co prawda mówiono o starym, poczciwym Misiu - ale może to teraz niebezpieczne politycznie wyrażonko - stworzonko ? Wiadomo : niedźwiedź kojarzy się dość złowrogo-wschodnio. A przynajmniej dwuznacznie. Może dlatego teraz bezpieczniej politycznie jest mówić o Świstaku ??? To zwierzę wraz z modyfikacją historyjki importowano od naszego Wielkiego Sojusznika zza Oceanu.
Ale…czy ten importowany świstak ma czas zająć się wróżeniem naszej wiosny ? Czy on ma czas na zimowe drzemki ? Wszak zatrudniono go do zawijania sreberek! I tak zawija, zawija, biedaczek, bez względu na porę roku. A nasz zaspany, rodzimy, staropolski Miś nadal bezrobotny! Niech więc służy w prognozach pogody!
Obudźmy Misia. Niech wraca do bajeczek, a świstak...? Niech zawija. Kapitalista jeden!
Tak czy siak mamy dzień pochmurny, a to wróży jak najlepiej zbliżającej się wiośnie. Och, znowu skojarzenie polityczne z Wiosną Ludów! Nie bez znaczenia w kontekście bieżących wydarzeń w Afryce.
 Wiosna będzie !
Oby nie tylko w przyrodzie....

Bet