wtorek, 29 kwietnia 2014

Bananonizm



foto Bet
Jakże dziwne są losy niektórych warzyw i owoców. Niezwykła kariera dyni, która z ogrodowego chwastu awansowała na królową Halloween kontrastuje z wyraźną degradacją pozycji banana. Niegdyś pożądany, oczekiwany z dziecinną ciekawością egzotyczny owoc dziś staje się często symbolem rasizmu, obiektem obscenicznych i niewybrednych dowcipów, a w najlepszym razie poddawany jest przecenom i promocjom, czasem wręcz wyrzucany na śmietniki… 

Banan w epoce PRL to było marzenie, tęsknota za nieznaną egzotyką oraz symbol wszystkiego co trudno osiągalne. Jakże one wtedy smakowały!  Pomimo braku kalibrowania i mierzenia krzywizny były wprost boskie… Najgorsze czego można się było po bananach wtedy  spodziewać to poślizg na porzuconej niedbale skórce. 

Humor Zeszytów Szkolnych podaje: ”banany wykorzystuje się jako narzędzie poślizgowe na schodach i korytarzach” . Prawda to czy fałsz?

Bananowych skórek mamy dziś dostatek, zamiłowanie do czystości ulic nie wzrosło gwałtownie, a jednak statystyki poślizgów brak. Brak nawet ostrzeżeń o tym niebezpieczeństwie. Czyżby dawna propaganda poślizgowa była działaniem tendencyjnym, złośliwym, a może nawet o charakterze politycznym?  Hmmm… Podejrzewany o niecne zamiary banan był w PRL synonimem luksusu zgniłego zachodu, a więc elementem wrogim dla socjalistycznego społeczeństwa. To dlatego zbuntowanych studentów wywodzących się z rodzin opływających w dostatek dygnitarzy nazywano pogardliwie Bananową Młodzieżą. Określenie to przylgnęło także do innych negatywnie ocenianych młodych ludzi demonstrujących bogactwo rodziców, zasobnych w dżinsy, tranzystory, non-irony oraz ortaliony pochodzące z wrogiej kapitalistycznej strefy. Całe to zło nazywano bananowym, a fuj!

foto z net
Przyszły jednak lepsze dla banana czasy gdy wylansowano spódnice o kroju bananowej skórki. Bananówki! Jakby na przeprosimy za dotychczasowy czarny pijar rozszalały się domowe krawcowe zszywając wijące pasy materiału. Zaszumiały i zawirowały tymi spódnicami radosne dziewczęta z pokolenia dzieci-kwiatów. Honor banana uratowany! Już niedługo potem więcej tego owocu w sklepach bywało, już nie reglamentowano jako przydział dla niemowląt, już nie był tak lubiany i nie tak tęsknie wyczekiwany… Tracił banan na znaczeniu. Z trudnością konkurując z pomarańczą i rodzimym jabłkiem,  szykanowany za rozmiar i kąt skrzywienia kończy karierę rzucony w ponurym geście na sportowe boiska. 

Ech… Bananowa dolo…


sobota, 26 kwietnia 2014

Pospolitość skrzeczy



        Jadę sobie spokojnie autostradą, zerkam na rozkwitającą wiosnę, cieszę się z obecności bociana w napotkanym gnieździe, mija mnie niebieski, błyszczący nowością autokar z napisem reklamowym  www.uj.edu.pl

        Co to jest, u licha? Spokój pryska, krew się burzy, serce kłuje. Trzeci człon internetowego adresu wskazuje, że chodzi o słynną w całym świecie  świątynię wiedzy? Ten dostojny, obrosły wielowiekową tradycją,  Uniwersytet  zdobny w gronostaje i złocone herby?  W globalnej sieci internetu jest nazwany po prostu „uj”. Nawet dużej litery poskąpili uczeni informatycy.

        Nie mogę się uwolnić od skojarzenia z zasłyszanym w PRL mało wyrafinowanym dowcipem: 

„ Co to jest? Długie, czerwone i kończy się na „ój"? Związek Radziecki Przyjaciel twój!”

        Jakby nie pisać te dwie literki „uj” lub „ój” kojarzą się mało naukowo delikatnie mówiąc.

        Zaniepokojona pobiegłam w kwietniowo deszczowy dzień sprawdzić czy nadal stoi Uniwersytet Jagielloński na swoim miejscu. Czy nie odarto go z dostojeństwa i godności wieszając na fasadzie baner z nieszczęsnym internetowym adresem? 

foto Bet

foto Bet

Foto Bet
 
        Uff… Jest, niezmieniony, nieświadomy informatycznej niezręczności, nadal dumny i bijący dostojeństwem wiedzy. Wciąż sprawia, że przechodząc obok zwalniam kroku, cichnę z szacunkiem i tłumię odruch przeżegnania się. Tak mam od dzieciństwa i nic na to nie poradzę. Dlatego pasują mi tu słowa Poety / Wesele St. Wyspiański/

…tak by gdzieś het gnało, gnało,
tak by się nam serce śmiało
do ogromnych, wielkich rzeczy;
a tu pospolitość skrzeczy,
a tu pospolitość tłoczy,
włazi w usta, uszy, oczy…

Skrzeczy i włazi w moje oczy i uszy:  www.uj.edu.pl

sobota, 19 kwietnia 2014

Świątecznie rozbite jajka


Foto Bet

      Jeden feralny ruch wprawnej przecież w zakupach ręki i… Trrrach! Plum! Prask!  Pięć z dziesięciu jaj, niedbale zapakowanych w firmową wytłaczarkę z dumną nazwą „Bio… coś tam” rozmazuje się i rozpływa na sklepowej posadzce u podnóża jajecznego regału. Ach,  płonąc wstydem niezdarnie drepczę obok jajecznej kałuży chroniąc innych kupujących przed poślizgiem. Przybiega prędko Pani - „servis sprzątający” i z uśmiechem zapewnia, że to drobiazg, normalka i zaraz śladu nie będzie… Ale za jaja trzeba zapłacić. Hmmm… Myślę o podobnej przygodzie, która zdarzyła mi się kiedyś w innym S-markecie gdzie stłuczoną doniczkę po prostu wymieniono na inną nie żądając dopłaty, staję karnie przy kasie pogodzona ze stratą. Co tam kilka złotych, ważne czy jaj do ciast wystarczy! Liczę nerwowo i wychodzi mi, że nie wystarczy. Te feralne pięć stłuczonych jaj robi manko. Trzeba dokupić, ale już nie tu. Oooo… Nie! Wyjść stąd jak najszybciej to moje pragnienie i cel. Niedoczekanie. Kasjerka ogarnięta ludzkim współczuciem zwołuje konsylium w sprawie mojej w połowie pustej wytłaczanki. Płacić czy nie płacić? Oto jest pytanie. Wyrok zapada na zapleczu. Trzeba płacić za rozbite jaja. Zapłaciłam, ale resztę zakupów zrobiłam w innym już sklepie.

        Na pocieszenie, niedługo po wyjściu z feralnego sklepu usłyszałam sympatyczne życzenia: „ dobrego jajka w koszyczku”! Prawda, że dość oryginalne? Zamiast sztampowego „smacznego jajka” lub udziwnionego „wesołego jajka” i tradycyjnego, niby- śmiesznego „mokrego dyngusa”.

        Życząc Wszystkim Blogowiczom Dobrego Jajka w Koszyczku proponuję uzupełnienie zbioru niebanalnych tekstów wielkanocnych życzeń. Może uda nam się razem skomponować oryginalny Koszyk Wielkanocnych Życzeń Niebanalnych?




sobota, 5 kwietnia 2014

Plisowanie na bis czyli moda szkolna i coś jeszcze…



       Tekst o modzie na plisowanie zainteresował niektórych panów. Hmmm… Czyżby znowu gender się odezwał?  Myślę, że prawdziwą przyczyną jest wywołanie wspomnień o dawnych dziewczętach w owe plisowania odzianych. Tak, tak! To spowodowało, że Anzai, zwany przeze mnie żartobliwie Goździkiem, przeszukał domowe archiwum fotograficzne i wyszukał dla nas takie perełki!

        Plisowania wprawdzie mało widoczne, ale te dziewczyny… Uuuuu…!  Tak, to musi być przyczyna zainteresowania damską modą.

        Zaczęło się niewinnie, kokietowaniem kokardami we włosach.

Foto od Anzai
 
        Potem było już znacznie ciekawiej…

Foto od Anzai
 
        Domyślam się, że falbanki przy fartuszkach były plisowane. Zwrócę też uwagę na jeszcze jeden akcent szkolnego stroju dziewcząt – białe podkolanówki!  Bardzo ładnie wyglądały na zgrabnych i szczupłych nóżkach eksponując krągłe kolanka. Gorzej miały się w tym stroju pulchniejsze nastolatki, ale kto by się tym przejmował! Ważne, że białe podkolanówki podobnie jak białe bluzki lub co najmniej kołnierzyki dawały akcent czystości i świeżości w szkolnym stroju.

Foto od Anzai


        Czarne pantofelki na stopach jednej z dziewcząt to chyba szmaciane „trumniaki”. Skąd ta nazwa nigdy się nie zastanawiałam, sądząc, że o fason chodzi. Dziecięca naiwność nie pozwalała kojarzyć tej nazwy ze słabą jakością materiału i nietrwałością tego obuwia. Ironiczna nazwa wskazywała ich przeznaczenie. Dziewczętom podobały się te lekkie pantofelki. Cóż nas obchodziła ich trwałość? Hi, hi, hi… 

Współczesne dziewczęta noszą podobne butki, które nazywają się „baleriny”. Dawniej nazywane „trumniakami”… Hmmm... Symptomatyczne? Można by się tu dopatrzeć powiązania z dawniejszym stylem poczucia humoru lub ogólną zmianą stylu życia.To co dawniej  zwyczajne, a nawet poważne, dziś podaje się w nowym opakowaniu, kolorowe, błyszczące i wesoło nazwane. Chwalone i lansowane przez współczesnych psychologów  karcenie niegrzecznych dzieci przez odsyłanie na „karnego żółwika” to nic innego niż krytykowane  stawianie do kąta, które pamiętamy z dzieciństwa. Te metody różni nazwa i kolorowy gadżet. Sens ten sam. Tak i baleriny zastąpiły trumniaki. Ot, co. Tylko podkolanówek nic nie zastąpiło i ślicznych białych bluzeczek i chłopięcych marynarek i koszul z krawatami… 

Foto od Anzai

Ach, żal tych czyściutko wystrojonych uczniów i uczennic, którzy trzymają narzucony fason pomimo widocznego u niektórych buntu wyrażonego w zastosowaniu super-mini długości fartucho-sukienki lub wijącego się ozdobnie łańcuszka. 

Foto od Anzai
 Jednak ogólne wrażenie stroju szkolnego dziewczęta zachowały, podobnie jak towarzyszący im młodzieńcy z luzacko rozpiętymi marynarkami swobodnie obejmujący swoje sympatie. Jakoś białe koszule i krawaty nie przeszkadzały w ekspresji młodości? Nawet groźnie wyglądająca tabliczka „Posterunek ORMO” nie zgasiła uśmiechów i spontanicznego okazywania radości. 

W PRL było szaro i ponuro???