niedziela, 22 stycznia 2017

Papierowe pamiętniki z głębi szuflady



                     Papier, papierowy, z papieru… Te słowa kojarzą się z czymś nietrwałym, podatnym na zniszczenia. Jak w takim razie papierowe kartki mogły służyć przechowywaniu wspomnień i utrwalaniu pamięci? Musiały, bowiem innych nośników pamięci nie znano lub były one niedostępne zwykłym ludziom. Okazuje się, że papier i zapisane na nim słowa całkiem dobrze trwają przez dziesięciolecia. Trwają dodatkowo obdarzone magią pamięci dotyku osób zapisujących te papierowe karty. 

        Wielu z nas przeżywało w swoim życiu etap potrzeby  dokumentowania znajomości, przyjaźni i miłości. Dzisiejsze nastolatki też tak mają i dlatego kolekcjonują „społecznościowych znajomych” oraz fejsbukowe lajki. Czyli, w tej sprawie tak naprawdę niewiele się zmienia oprócz metody działania.

          Przypominam zatem opublikowane w 2010 roku na Onet Blog Pogadajmy... wspomnienia o młodzieńczych pamiętnikach z lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku.

          Hi, hi, hi… Ale to poważnie zabrzmiało! Ojej… Ale niech tam, wspominajmy skoro czas po temu.
 
 
Na górze róże, na dole fiołki
Kochajmy się razem
Jak dwa aniołki

Letnie porządki w piwnicy odsłaniają kolejne tajemnice schowane w zakurzonych kartonowych pudełkach. Tym razem natrafiłam na moje dziewczęce Pamiętniki.  

Pamiętniki – co to takiego? Ozdobne zeszyty, oprawiane w „eleganckie” oprawki z plastiku, dermy, a nawet tkaniny… Różnych rozmiarów i kształtów. Kolejne kartki kryją dziewczęce wspomnienia. Dawne przyjaciółki, koledzy, ciocie, wujkowie i nauczyciele... Wpisy „ku pamięci”! Jakaż tu inwencja i różnorodność! Napuszone w formie  życiowe mądrości pisane dziecinnym pismem teraz śmieszą - dawniej traktowane były z powagą i pokazywane z dumą.
 
 

Były też żartobliwe: ”kupa mięci, mięci kupa, wpisał ci się Wojtek Krupa”. Pod spodem ujawnia się autor wpisu na przykład Zosia.  Czasem Dowcipna Zosia zaginała rożek kartki i umieszczała na zagięciu intrygującą informację: „Sekret”!
Wszyscy oczywiście zaglądali w ten „sekret” i dowiadywali się  że: ”kto ciekawy niech wsadzi nos do kawy”.
Czy to nie było urocze?
 
 

Sentencje i zapewnienia wiecznej pamięci ozdabiane były rysuneczkami. Własnoręcznymi! Kto był słabszy plastycznie posiłkował się kopiowaniem obrazeczków za pomocą kalki technicznej. W skrajnych przypadkach niedoboru materiałów biurowych używano papieru śniadaniowego zamiast kalki. Ładny rysunek obok wpisu to kolejny powód do dumy dla właściciela pamiętnika. Wierszyki oraz rysuneczki /lub ich brak/ wiele mówiły o usposobieniu autora wpisu. To takie małe studium psychologiczne charakteryzujące dzieci z tego okresu. Kto wie, powstała lub powstanie jakaś praca naukowa na ten temat? Może temat wart zachodu?




 Śmiech, śmiechem, ale przeglądając te stare pamiętniki budzą się wspomnienia. Widzę ówczesne buzie moich koleżanek i kolegów, słyszę ich dziecięce głosy, przypominam sobie w jakich chodziły sukienkach i sweterkach, co razem przeżywaliśmy. Ten zapisany i zabazgrany dziecięcymi rączkami papier działa! Bez elektroniki i zasilania prądem. Bez klikania i pstrykania otwiera kolejne zakładki pamięci i wywołuje obrazki jak żywe ! Ot, cud ludzkiej pamięci i wyobraźni!

        Pamiętnikowe sentencje miały jakąś magiczną moc zalegania w pamięci. Przeglądając przedwojenny pamiętnik mojej mamy na całe życie zapamiętałam pewien wpis, którego autorką była jedna z ówczesnych nauczycielek. Cytuję: „Szczęściem jest nie szukać wzajemności”. Hmmm… Czy przedwojenna nauczycielka miała rację lansując taką życiową postawę? Często się nad tym zastanawiałam przy okazji przeżywania wielu osobistych doświadczeń i do dziś nie wiem czy należy się taką dewizą kierować.

Tak czy siak - kochajmy stare papierowe pamiętniki !

ps Dziękuję alElli za udostępnienie zawartości swojej szuflady i osobistych pamiętnikowych wpisów