sobota, 25 marca 2017

Wiosenne nasadzenia - kontra przesilenie



        Już od dni kilku nie bacząc na gorsze od idealnego samopoczucie /wiadomo - wiosenne przesilenie/ zaglądam na kwietne stoiska pobliskiego bazarku, wizytuję kwiaciarnię i spoglądam łakomie na zieleń tulipanów śmiało wzbijających się ponad zimną jeszcze glebę. 

- Jeszcze poczekaj, jeszcze nie czas, będą przymrozki, cierpliwości

 Tak tłumaczę sama sobie, aby powstrzymać chęć posiadania wiosennych roślinek. A rączki swędzą, aż się rwą do pracy.

Ufff… Ogłoszono wreszcie astronomicznie i kalendarzowo: Wiosna jest! A na moich plantacjach zaokiennych wciąż królują zaschnięte jesienią wrzosy wespół z zimową choiną i wigilijną jemiołą! Wstyd i hańba! Dłużej tego nie wytrzymam.

To cóż, że termometr wskazuje inaczej niż powinien, a słońce ledwo raczy czasem błysnąć od niechcenia? Nie dam się sterroryzować aurze. Termometr zaklejam plastrem i wyruszam na kwietne zakupy. Na bazarku: Och i ach! To wiosenny raj. Łapią mnie za oczy bielutkie jak śnieg stokrotki, pstre połacie bratków i strzeliste żonkile. Dzielnie walczę z sobą aby obojętnie minąć skrzynki z krokusami i narcyzami. Podobnie ciężko jest ignorować pęki słabiutkich jeszcze, ale jakże wytęsknionych tulipanów… Silna wola i rozsadek zwyciężają więc zakupy skromne, na miarę dostępnego miejsca na parapetach i balkonie. 


Praca wre. Zeschłe wspomnienie jesieni i zimy precz! Młodziutkie sadzonki – do skrzynek! No i mam swój maleńki wiosenny ogródek, w którym roślinki będą rosły w siłę w miarę dostatniego podlewania. 

 
Samopoczucie szybuje w górę! Dziarsko przestawiam wskazówki mechanicznego zegara bo ten biologiczny już mi się sam przestawił:))



poniedziałek, 6 marca 2017

Dzień Kobiet - dzień wspomnień, dzień szyderstw



        Nie mogę się powstrzymać aby milczeć w przededniu obchodów /?/ Dnia Kobiet. Wiem, wiem, temat to ograny, obśmiany i przegadany na wszystkie możliwe sposoby. Już dawno ustaliłam i ogłosiłam chyba też na tym to peerelowskim blogu, że obowiązuje pełna dowolność w tym temacie: można świętować, można ignorować, można wspominać. Jeśli jednak kogoś ten dzień „bardzo boli” to nawet szydzić też może. Byle cichutko… Hi, hi, hi.

        Ja wybieram wspomnienia. 
zdjęcie z bieżącej gazetki "Tele Tydzień"

   * Spółdzielnia Samopomoc Chłopska zatrudniała mnóstwo kobiet obsługujących sieć drobnych sklepików spożywczych i przemysłowych, punktów skupu i usług rozsianych gęsto w rozległym terenie. Często w małych wioskach albo w trudno dostępnych zakamarkach miasta. Firmą zarządzali Panowie Prezesi. W dniu ósmego marca Prezesi wyruszali w teren służbową Nyską. Wystrojeni w reprezentacyjne garnitury przemierzali wioski i błotniste zaułki aby każdej z pań osobiście wręczyć czerwonego goździka albo tulipana w folii. Rajstop nie mieli – był za to cmok w rękę i uścisk dłoni Prezesa oraz rozpromienione, dowartościowaniem  twarze kobiet.

     * W pewnej restauracji w odbywały się dancingi. Bez okazji, w każdy wtorek oraz czwartek od godziny 19. Przypadkowa okoliczność zjedzenia późnego obiadu przypadła mi akurat na dzień ósmego marca. W jednym końcu sali spora gromadka ludzi wesoło ucztowała racząc się kawo-herbatami i ciastkami. Popijano także wina, likiery i zapewne także wódkę sądząc po rosnącym radosnym podnieceniu grupy. Oficjalne przemowy wyelegantowanych panów zdradziły, że właśnie służbowo obchodzono zakładowy Dzień Kobiet. Uroczystość oficjalną zakończono dopijając wystygłą już herbatę lecz gromadka ludzi nie opuściła lokalu. Służbowo zintegrowane towarzystwo wykupiło na prywatny już rachunek  bilety wstępu na rozpoczynający się niebawem dancing. Dzień Kobiet w tym zakładzie pracy zakończono… Nie wiadomo kiedy i jak wyglądała praca nazajutrz. Integracja za to była nadzwyczajna.

             Drodzy Czytelnicy, przynieście  tu swoje wspomnienia. Zabawmy się tym dniem na przekór szydercom i wyśmiewaczom! Niech się święci Międzynarodowy Dzień Kobiet!