niedziela, 28 stycznia 2018

Miedzyblogowe podróże zdziwionej mrówki



" Uwaga! Żarty - proszę zachować  poczucie humoru"

Jak już wiadomo w pobliskiej blogosferze, przeprowadzka i budowa nowego mrówczego kopca były bardzo wyczerpujące. Po ustawieniu podstawowych mebelków i zawieszeniu firanek wydawało się, że nastał czas zimowego wypoczynku. Udało się zaliczyć malutką podróż w całkiem realnym zimowym pejzażu, pomóc w budowie wirtualnego pomnika, a zaraz potem zanurzyć w blogowym nieróbstwie. Długo nie trwało…


Sąsiedzkie wizyty wykazały niepokojące zjawisko: w komentarzowym drzewku Goździk oprawiono w czerwone kółko co czyniło go podobnym do drogowego znaku zakazu ruchu… Dla Goździków wstęp wzbroniony? Nie może to być! Na sąsiedniej gałązce pyszniły się śliczne Usteczka bez czerwonej otoczki, a tuż obok szlochał biały Orzeł, któremu pąsowym kółkiem podcięto skrzydła! Temu Orłu?! Skandal i szok spowodował nerwowe konsultacje i międzyblogowe przymiarki na komentatorskich drzewkach. Co to? Jak to? Dlaczego? Usteczka z Orłem  poskakali po okolicznych drzewkach, pomyśleli i wydedukowali, że piksele im uciekły poza ustawową, krągłą ramkę. A Goździk się mocno zadziwił bo tylko u Mrówki nie zmieniano go w znak zakazu.  No, no… To jak? Można podrzemać troszkę w spokoju? Nie długo trwało.

Usteczka dążąc niestrudzenie do blogowej doskonałości wstawiają, ulepszają, upiękniają aleblogowe gospodarstwo. Ot, tak po prostu zakwitły tam łany goździkowe /widget „Blogi obserwowane”/, w sekretnym zakątku /wiem gdzie on jest!/ odkurzono i ponownie posadzono dawno zapomniane goździkowe skarby. Wielki i piękny czerwony goździk /zwany dla niepoznaki pomarańczowym/ niczym ekstra ordynaryjna pieczęć zabezpiecza końcowe obszary bloga.  Mrówka zawstydzona skromnym swym ubiorem wnet przyodziała nowe szatki aby na goździkowej łączce blogów obserwowanych prezentować się godnie. Wszak w tak doborowym towarzystwie nie uchodzi brzydkim być. O, nie!

Spokoju próżno oczekiwać w okolicznościach placu budowy nowych blogów. Oto bowiem pracowite Usteczka szepczą: „Widzę kto do mnie przychodzi, widzę nawet tych, co cichaczem się skradają nie pozostawiając śladu obecności”… Powzięto podejrzenie, że obrazki /awatary/ w widgecie „Społeczność” symbolizujące gości zmieniają swą kolejność za każdym razem gdy ktoś odwiedza stronę bloga.

Nie do wiary! Sprawdzam! Wsiadam na blogowy, wirtualny pojazd nazwany słodko „Blogspotkiem” bowiem z bloga blogspotowego wszystkie  łącza wygodne i kojarzy się ta nazwa z kosmicznym spodkiem jakimś. Hi,hi,hi… Odwiedzam znajome blogi raz za razem. W te i wewte. I nazad! I znów do przodu! Sprawdzam położenie Goździka i… Dziwię się niezmiernie bo Goździk stoi w miejscu jak zaklęty. Pozycji w szeregu nie zmienia.

A tymczasem Usteczka kusząco szepczą do mrówczego ucha: Wstaw widgecik, wstaw widgecik… Będziesz śledzić swoich gości. Wstaw, wstaw.

No, nie mogę! Nie mogę się oprzeć i ustawiam zakładkę „Kto zagląda do kopca”. Wtedy to dopiero narobiło się ambarasu. 


Usteczka krzyczą: „Widzę! Widzę „mrówkojady” /!/ koło kopca. Trzeba zmienić nazwę zakładki! Ktoś serwuje kawę z pianką i wdarły się tam dwa koty! Uważaj na mrówcze jajeczka! Jeden z gości działa na dwa fronty: podgląda przez dziurkę od klucza i zza krzaków…”  

Kolejny Usteczkowy komunikat:” Na peerelku, tuż obok, pojawili się cichociemni… Przychodzą, oglądają i nic nie mówią…”

No to jazda! Kontroluję, sprawdzam, wizytuję i notuję pozycje poszczególnych gości na wszystkich znajomych blogach przy okazji podbijając frekwencję ich autorom. Wirtualny pojazd już na wyczerpaniu, mrówcze łapki i skrzydełka również. Brakło sił. Dobranoc.

A nazajutrz… Od samego ranka Usteczkowe komunikaty:

 – „Goździk na pierwszym miejscu w podglądaczach, za nim podąża Orzeł!”

- „Cała Goździkowa Trójka /Usteczka, Goździk oraz Orzeł /w czołówce peletonu podglądaczy!”

-  Orzeł goni Damę w kapeluszu!”

- „ Jeden z Gości podgląda Mrówkę przez dziurkę od klucza, a Peerelek zza krzaków!”

- „u Orła nie ma Usteczek! Buuu… 

Myślę sobie: a jak mają być skoro orły mają dzioby zamiast ust…

- „ Och, już są Usteczka u Orła znów! Jaka ulga…”

Myślę sobie: jakim cudem?

- „ po zmianie opcji kilka na więcej w Społeczności pojawiają się niezidentyfikowane obiekty!”

No i co z tego wynikło? Wniosek, że obrazki odwiedzających zmieniają się losowo niezależnie od wizyt gości… Tyle biegania i taki wniosek… 

A tak, biegania było aż nadto. Doszło nawet do wędrówek pomiędzy różnymi, elektronicznymi urządzeniami w charakterze Niemrówki celem sprawdzenia działania „z zewnątrz” kolejnego widgetu. Wtedy to dowiedziałam się, że taki sprawdzacz powinien być w odpowiednim stopniu obcy więc się nie nadaję… Ot!

Takie to były Usteczek z Goździkiem wirtualne zabawy. Wesoły sposób na odreagowanie stresu, uczucia zawodu powodowanego wygnaniem z onetowego łona, a także na oswojenie nowego blogowego otoczenia. Przy okazji można chyba sobie przyznać tytuł absolwenta Wirtualnego Uniwersytetu Trzeciego Wieku na wydziale obsługi blogów? Można? No to przyznaję.

Cóż teraz? Pozostaje żyć w tym nowym kopcu, składać jajka i się rozmnażać.

środa, 17 stycznia 2018

Wirtualny pomnik blogerki Halnej

 Odsłonięcie Bloga - Pomnika Halnej
Ku ocaleniu - import bloga „halna - z życia seniorki” z platformy Onet.pl.

Onet zamyka już wkrótce blogowe podwoje. Kto może i chce zachować swe wirtualne życie ucieka precz! A osamotniony wirtualny kącik zmarłej w 2015 roku najstarszej polskiej blogerki, 94 - letniej "Babci Halnej" ma być skazany na kasację? Wymazanie z onetowych serwerów? Taki ewenement na skalę… Aż, nie wiem jaką? 

Nigdy!

Blog został, za aprobatą dotychczasowego administratora, importowany w bezpieczne miejsce. Odrestaurowany, zakonserwowany i wyczyszczony do błysku  z onetowych linków i adresów stoi jako wirtualny obelisk ku wiecznej pamięci  jego niezwykłej autorki. 

Oto blogowy pomnik zacnej blogerki seniorki - Babci Halnej:

       Pomnik wyklikany przez młodsze koleżanki zafascynowane postacią  tej niezwykłej kobiety, która pokonując ograniczenia swojego  wieku stała się przykładem, jak emanować pogodą ducha, dotrzymać kroku nowoczesności i zachować intelektualną aktywność służąc czytelnikom swoim życiowym doświadczeniem. Halna była dla nas, jak walczące o życiową przestrzeń, po inżyniersku silne drzewo, które w miarę potrzeb skruszy beton a wiosną rozkwitnie najpiękniej, jak potrafi.  To drzewo to Tulipanowiec o ‘myślących’ korzeniach, dzielący się swoim życiowym pokarmem z innymi, potrzebującymi i słabszymi. 

Taka była dla nas Halna. Cześć jej pamięci!

Dziękujemy platformie blogowej Onet za wsparcie w imporcie bloga Halnej. Dzięki temu pozostanie w przestrzeni internetowej.



wtorek, 9 stycznia 2018

Weka - zdegradowane pieczywo



        Warto czasem porzucić zakupy w nowoczesnym supermarkecie  i odwiedzić mały osiedlowy sklepik. Można tam niekiedy odnaleźć produkty przypominające dawne, peerelowskie smaki. Moim najnowszym żywieniowym odkryciem jest tytułowa weka! Podłużna, sporych rozmiarów pszenna bułka  formą przypominająca mały bochenek jasnego chleba.  Pieczywo to występowało w poszczególnych regionach kraju przybierając regionalne nazwy. Weka bywała nazywaną bułką wrocławską, paryską lub wręcz warszawską!

        Mnogość świętowania na przełomie roku stawiała zaopatrzeniowe wyzwania. Pieczywo! Szybka decyzja aby braki w tym asortymencie uzupełnić w osiedlowym sklepiku. Idę więc, biegnę zdążyć przed zamknięciem lokalu. A tam, z małej piekarniczej półki mruga do mnie zalotnie tytułowa weka! Nieomal podskakuje i piszczy: Kup mnie, kup mnie! Ach! Gospodarczy zmysł podpowiada, że to niezły pomysł bo z nadmiaru tego pieczywa można uczynić domową tartą bułkę lub ziołowe grzaneczki, a może nawet nada się ten produkt do produkcji mielonego kotleta vel /znowu regionalizm/ sznycla? Ha? Chodź pszenna panienko do mego wiklinowego koszyka!

       
W ten oto sposób weka zagościła na moim śniadaniowo - kolacyjnym stoliku. Układając ją do prezentowanego zdjęcia przeczytałam etykietę. W składzie surowców nie wymieniono żadnego składnika na E. Prawda to czy fałsz? Przekonał mnie pierwszy testowy kęs oraz próba ręcznego ścisku kromki. Bułka smakuje bułką! Ciasto jest spójne i elastyczne. Po rozkrojeniu nie czuje się charakterystycznego puff… Odgłosu wypuszczania wpompowanego weń powietrza, jak to mają nieomal w zwyczaju obecne „dmuchane” acz chrupiące bułeczki. Ach, te legendarne chrupiące pieczywka, za którymi tak tęskniliśmy niegdyś i których obietnicami mamił nas swego czasu minister Wilczek! Wówczas bułeczki nie nadeszły - teraz mamy ich obfitość. Zachodnią modą nie zachwycają smakiem i zapachem, po zamoczeniu stają się gumiastą papką, ale „chrup”  mają europejski!

        Moja weka nie chrupie. Zachowuje jednak świeżość oraz smak kilka dni. I wywołuje wspomnienia. Niegdyś nieodzowny produkt do sporządzania zwyczajnych oraz eleganckich kanapek i obowiązkowy towarzysz półmisków z rulonikami konserwowej szynki oraz sałatki jarzynowej. Klasyka peerelowskiego wykwintnego menu polecanego na uroczystości i spotkania towarzyskie. Z racji owych funkcji pieczywo dawniej ekskluzywne, nieomal luksusowe - dziś zepchnięte na margines przez nowoczesne bagietki i bułeczki z głębokiego mrożenia.

 Postanowiłam: Wekę kupować częściej dla jej smaku oraz w ramach peerelowskiej solidarności i aby nie było jej tak smutno.