niedziela, 27 października 2019

Nie odleciałam chociaż chciałam


        Ale nie, prawdę mówiąc to latania całkiem mi się odechciało po wizycie w Muzeum Lotnictwa. A było to tak:

        Piękna, październikowa pogoda zachęcała do spacerów a nawet dalszych wycieczek więc powróciłam na szlak letnich wędrówek w okolice dawnego lotniska w Czyżynach /czytaj tu Nowa Huta już nie młoda lecz miejscami odlotowa/.  Coś mnie tam ciągnęło już od dawna i nie dawało spokoju więc oto ponownie  stanęłam na zabytkowym pasie startowym czyżyńskiego lotniska w otoczeniu ponad dwustu samolotów, samolocików i helikopterów oraz śmigłowców. Kolekcja latających maszyn jest tu prawdziwie imponująca i zawiera wiele unikatowych egzemplarzy pochodzących z różnych okresów historii światowego lotnictwa. Nawet drewniane samoloty budowane na początku dwudziestego wieku też tu są! 




Z rozczuleniem przystanęłam obok zasłużonych w polskim rolnictwie śmigłowców i samolocików rolniczych. Ach, wspomniałam gdy za młodu przyszło mi wzlatać na tym sprzęcie i posypywać nawozami pegeerowskie pola. Ach, ongiś szczyt techniki i nowoczesności – dziś pokornie staje w muzeum. Powinnam stanąć solidarnie obok jako obiekt muzealny towarzyszący lub przynajmniej zrobić wspólne zdjęcie lecz w popłochu uciekłam! Do samolotu dla ViP-ów! 


I tu zrodziła się moja najsmutniejsza tego dnia refleksja: „Jak można z własnej woli wejść do czegoś tak małego i z pozoru kruchego jak skorupka”? Z bliska ten samolot pasażerski robi kiepskie wrażenie. To już solidniej wygląda ten ViP-owski helikopter zaobserwowany zza krat ogrodzenia bo za późno go dostrzegłam.

 
 Brrr… Tak czy siak wszystkie obejrzane eksponaty nie zbudowały u mnie zaufania do latania. W tym sceptycznym nastroju spędziłam chwile południowego pikniku pod wiszącym skrzydłem jakiegoś radzieckiego samolotu bojowego. Myśli o przebytych przez ten eksponat powietrznych bitwach  nieco zaburzały smak kawy z własnego termosu. No cóż, historii nie można upiększać tylko przyjąć z pokorą i podziwem dla dzielności lotników.  

Muzealne samoloty zajmują niewielką część starego lotniska. Aż dziwne, że tyle ich się zmieściło na stosunkowo małym wycinku lotniskowej przestrzeni. Ale tuż za płotem pozostały obszar około 35 hektarów, zaprasza jako Lotniczy Park Kulturowy. No, nie… Na jedną wycieczkę i jeden marny termosik kawy to trochę za dużo. Trzeba tu wrócić jeszcze raz i zbadać kolejną część lotniska. Jest cel – jest motywacja! 

Póki co, sił wystarczyło na spacer po przylegającym do Muzeum drugiego parku zwanego Parkiem Lotników Polskich gdzie pokłoniłam się pięknie przed Pomnikiem Lotników Polskich poległych na wszystkich frontach II wojny światowej autorstwa Bolesława Chromego.


Oraz zrobiłam mały „dyg” w kierunku wbitego w ziemię fragmentu samolotowego skrzydła. O, tak.



https://pogadajmyopeerelu.wordpress.com/2019/10/27/nie-odlecialam-chociaz-chcialam/