poniedziałek, 31 października 2022

Moje śliczne pracioteczki!

        Tytuł notki wymyśliłam już dawno podczas przeglądania fotograficznego archiwum rodziny. Teraz, w tak sprzyjających okolicznościach kalendarza, ulegając atmosferze wspominania zmarłych, pozwoliłam  Cioteczkom  zejść ze stron starodawnego albumu i pochwalić się współczesnemu światu swoją urodą i szykiem odzienia.

        Przy bliższym rozeznaniu niektóre „Cioteczki” okazały się prawdziwymi Babciami. O, jedna już nie może się doczekać ukazania na świat:)


         Kolejna, autentyczna i prawowita Babcia, legitymuje się dokumentem stwierdzającym tożsamość. To jakiś rodzaj przepustki w świat kolejowych podróży wydrukowany na odwrocie zdjęcia z odciskiem pieczęci. Prawo Jazdy koleją albo rodzaj starodawnego „biletu miesięcznego”?


         Babcia Podróżująca pozwala także podziwiać strojną w haftowane koronki bluzkę. Ach, co za kunszt wykonania i ileż mozołu przy prasowaniu… Szacunek, Babciu!

        Druga babcia prezentuje dużo urody i elegancję kapelusza. Ach, teraz już wiem po kim odziedziczyłam, wprawdzie nie urodę, ale sentyment do kapeluszy na głowach innych pań : )


         Pozostałe Cioteczki to strojnisie i elegantki nie lada. Jasne, że pozowanie do fotografii wymagało szczególnie starannego ubioru, ale i tak podziwiam te stylizacje. Zaznaczam, że Panie pochodziły z dość przeciętnej, mieszczańskiej rodziny. Żadna tam arystokracja czy choćby ziemiaństwo. Czasem żałuję, że mnie przypadło odzienie o wiele mniej wymyślne choć wygodniejsze w noszeniu. Cóż, każdemu według przeznaczonej mu w życiu epoki i związanej z tym aktywności. 

         Wszystkie prezentowane zdjęcia są wykonane na twardych, odpornych na zagięcia, kartonikach. Niestety na większości brak daty powstania wizerunku oraz podpisu kto zacz. Staram się ustalić tożsamość na podstawie podobieństwa rysów oraz zachowanej na odwrocie zdjęć korespondencji. Nie mam jednak pewności która z cioteczek to Aniela, Helena, Stefania, Maria. Muszą mi wybaczyć.

        Pozdrawiam moje Babcie i Cioteczki podziwiając, że na ich chmurce w niebie jest wytwornie i pięknie.

A jakie będą nasze chmurki tamże?

 


 

       

       

       

niedziela, 16 października 2022

Na grzyby!

To hasło zawsze kojarzy mi się z piosenką Kabaretu Starszych Panów. Czym skorupka nasiąkła tym trąci. Trąci i nuci w myślach bo „na głos” się wstydzi : )


         No to idąc za głosem Starszych Panów, pomijając ceremonię wieszania stosownej kartki na drzwiach, zagłębiam się w pobliski las.

        Cóż, jaki las takie grzyby…

 

        Cóż, w takim bajorku trudno łowić ryby, ale może jakąś żabę spotkam? Starsi Panowie docenią chyba chęć wypełnienia słów piosenki. Robię co mogę!


         Niestety, muszę też zrezygnować z wyprawy „na lwy by”. Ale to powiedzonko jest na stałe obecne w moim Słowniczku Wyrażeń Ulubionych i bardzo pasuje do okoliczności gdy trudno jest określić cel jakiegoś działania. Młode pokolenie zupełnie „nie kuma” o co chodzi i to jest powód do kpiarskiego uśmieszku: „Co wy wiecie o urokach życia?”…

        Pewnie wiedzą wiele, ale inaczej. Radosnej jesieni!


 

       

 

niedziela, 9 października 2022

Ale to już było!

        Inspiracje do wspomnień i pisania notek można znaleźć wszędzie! Tym razem dopadło mnie przy sklepowej kasie.

        Pan Kasjer narzekał na nadmiar grubych banknotów i ewidentny brak bilonu oraz drobnych nominałów usprawiedliwiając tym prośbę do mnie: ... tylko drobne bardzo proszę…

Wydłubałam pracowicie monetę po monecie, nawet te miedziaki liczyłam mozolnie, aby ulżyć niedoli kasjera. To  w ramach odliczania końcówki żądanej przez kasę kwoty bo już banknotu 100 złotowego nie darowałam. Dawaj pięćdziesiątkę, nie ma zmiłuj i klient też swoje prawa ma! Ha!

Przy okazji mojego wydłubywania gotówki nawiązaliśmy okolicznościowy dialog na temat spodziewanych co raz wyższych nominałów banknotów. Aż na koniec Pan kasjer stwierdził: Niedługo na wypłatę dostaniemy dwa lub trzy banknoty o wielkim nominale i po sprawie.

A ja na to, mając w głowie aktualnie galopującą inflację, wypaliłam: Młody człowieku! Tak już było, pamiętam czasy gdy byłam milionerem.

Mam na to dowód na piśmie. O! Dokument służbowy z 1990 roku.

A oto drugi dowód na to jak szybko bogaciliśmy się w końcowej fazie epoki PRL. Dokument z 1983 roku wskazuje  przysługujące zarobki w kwotach  6 – 7  tysięcy złotych. A więc od biedaka do milionera w zaledwie siedem lat!