niedziela, 27 listopada 2016

Adwentowe wicie wianków



Różne święta oraz obyczaje importuje się zewsząd bardzo chętnie. Mam i ja swój obyczajowy import zza zagranicy, w dodatku zachodniej, albo południowej, albo może nawet północnej też?

        Wieniec adwentowy. Według mojej wiedzy oraz stosowanej w mojej rodzinie obrzędowości element to nieobecny w polskiej, adwentowo - bożonarodzeniowej kulturze i tradycji. No to co? Można importować Halloweeny Walentynki i Czarne Piątki to ja biorę adwentowe świece wmontowane w kręg zieleni ozdobiony kokardami i wstążkami najczęściej w kolorze czerwonym. Mogę? Mogę! Wymienione powyżej kolory to obowiązujący standard, ale kto powiedział, że nie można wprowadzić modyfikacji wedle własnej inwencji i gustu? Można! Zachęcam i polecam! To duża przyjemność dekorowania, a potem… Tak sobie co tydzień zapalać kolejną świecę i w ten sposób odmierzać czas do Świąt. Podarujmy sobie trochę domowej atmosfery radosnego oczekiwania bez nachalnej reklamy i oślepiającego blasku milionów lampek, w przytulnej  ciszy braku kolędowych melodii. Może tylko dodać korzenny zapach  adwentowego piernika, który właśnie skwierczy w piekarniku?

        W sobotni poranek trwają konsultacje w sprawie wicia wianka:

- Dziś trzeba stroić wieniec adwentowy. Mój będzie drewniany
- Ja już mam - z cienkich gałązek, takich, jak ptaki wiją gniazda i z szyszek. Nie mam pomysłu na wmontowanie /postawienie 4 świec. Jedną tylko wkomponowałam i cały czas myślę...
- Postaw świece wewnątrz kręgu. Całość na podstawce jakiejś, świece mogą być np w kieliszkach.
-Nie, bo wewnątrz kręgu nie zmieszczą się 4 świece. Za mały wieniec zrobiłam. A gałązek nie da się rozsunąć, żeby powtykać świeczki bo wianek się rozleci, a poza tym niebezpiecznie pożarowo, jeśli świeca będzie bezpośrednio w łatwopalnej dziurze... Czyli przy gałązkach i szyszeczkach. Ach...
- Ciężka sprawa, ja już kilka dni kombinuję na różne sposoby. Może jeszcze spróbuję z jakimiś cienkimi czymś. Popatrzę, co jest w sklepie.
- A trzy świece na zewnątrz, a jedna wewnątrz kręgu może być?
- Najpierw kupię cienkie cosie i jeszcze pokombinuję.
- Dodałam liście laurowe do wieńca.  Cienkich cosiów na świece nie kupiłam w pobliżu. Nie będę robić poszukiwań po całym mieście. Na razie tak kombinuję, jak na zdjęciu, zanim coś jeszcze wymyślę.

No i wymyśliła, wystroiła, udekorowała czym tam miała i są! Są adwentowe, domowe wianki. Są laurowe liście, cienkie patyczki z szyszkami i drewniane jarzębinki. 

           
 Kto dołączy do naszej galerii domowych wianków adwentowych?
 Chętnie zamieszczę nadesłane zdjęcia. Zapraszam!
           * * * 
Na zaproszenie do prezentacji odpowiedziała alElla.

Oto  dzieło alElli, nie tylko piękne wizualnie, ale zmuszające do myślenia. 
Co ma być w środku: Jabłko czy świeca ?
Po długiej i wyczerpującej dyskusji doszłyśmy do wniosku... Obie wersje są
prawidłowe! 
 
Mam kolejny wianek! Wprost z Holandii od maradag i z płonącą świecą!

Malinka czci Adwent zgodnie z profesją, zamiast wianka uwiła domek

Domek jest z piernika, ale jego podgryzanie surowo zakazane
pod groźbą utraty prawa do prezentu pod choinką! Oj!



sobota, 19 listopada 2016

Na listopadowy, długi i ponury wieczór



Hej, dzieci Peerelu! Ku pokrzepieniu skołatanych nerwów i zbolałych serc, na smuteczek i listopadową szarość przypomnijmy sobie  nasze dziecinne śpiewanki, rymowanki i modę na przezwiska.

Uwaga, zaczepiam Was i wołam buńczucznie:

-  Elka szmermelka! Tadek-niejadek! Jurek- ogórek, kiełbasa i sznurek! Jacek-placek! Wojtek-bez portek! 

Typowana na przywódcę osiedlowej bandy Ela, odkrzykuje:
 
-  Kto się przezywa, ten się tak samo nazywa.
 - Przezwisko się odwraca i do właściciela wraca.

 A ja na to, ponownie buńczucznie, a nawet jeszcze bardziej

-  Właściciel choruje i przezwisk nie przyjmuje.

Ale już po chwili, dla poprawy nastroju zauważam ugodowo:

-  Właściciel wyzdrowiał - przezwiska przyjmował.

         Ale, ale… Właśnie słychać jakieś grupowe tupanie i szum rowerowych kół. Oto przybiega  grupka chłopaków, z rowerzystą na czele, który krzyczy

- Z drogi śledzie, bo król jedzie!
 
Zaczyna się dialog typowy dla zgrupowań wokół trzepaka:

- Która godzina?
- Wpół do komina, komin otwarty, jest wpół do czwartej
- Lubisz dropsy? Chodź na boksy!

Bez paniki, to tylko takie przechwalanki, zaczepki, na które należało odpowiadać zgodnie z podwórkowym rytuałem czyli odpowiednim powiedzonkiem. Kto nie znał rytuału – miał „przechlapane” czyli problem z przyłączeniem się do grupy. Problemy miał także ten co złamał niepisany „kodeks honorowy” czyli poskarżył na kolegę. Ooooo… Grupa już ma odpowiednią szykanę w postaci obraźliwego okrzyku:

- Skarżypyta, bez kopyta, język lata jak łopata!

Kara to była dotkliwa, słowa smagały jak baty a „skarżypyta” był napiętnowany. Stąd zapewne powszechnym stało się porzekadło:

 „Choćby cię smażono w smole, nie mów co się działo w szkole”

Na wypadek kłamstwa, które było zdecydowanie źle oceniane jako zachowanie niehonorowe, w gronie rówieśników stosowano represje w formie rymowanki:

- tere-fere kuku, strzela baba z łuku!

Napięcia emocjonalne wśród dzieci czasem rozładowywały nieczęste i z tego powodu postrzegane jako niezwykłe, wydarzenia. Na przykład warkot zbliżającego się samolotu. Spory ustają, wszystkie głowy jednakowo zadarte w górę, buzie z przejęcia otwarte, a na koniec obserwacji zbiorowy okrzyk:

- Panie pilocie, dziura w samolocie!

        Kierowcom autobusów lub ciężarówek chórem śpiewano:

- panie szofer gazu, panie szofer gazu, tylko wolniej na wirażu…

Jakież to mądre dzieci wtedy były! Nie studiowały Kodeksu Drogowego, a przepisy znały śpiewająco wprost!
 

              Grzeczne dziewczynki, inicjując zabawę „w chowanego” posługiwały się wyliczanką, która miała wytypować osobę na pozycję „szukającego”. Oto cała ich garść  zapamiętana  i podpowiedziana nam przez Lilkę:

Ene due like fake,
korba borba esme smate,
deus deus kosmotaeus
i morele baks.

Wpadła bomba do piwnicy
napisała na tablicy
S.O.S. - głupi pies!

Na wysokiej górze
rosło drzewo duże,
nazywało się:
apli - papli - blite - blau.

Entliczek, pętliczek
Czerwony stoliczek
A na tym stoliczku
Czerwony koszyczek
Na kogo wypadnie
Na tego bęc!

Ene, due, like, fake
Torba, borba, kusme, smake
Deus, deus kosmateus
I morele bęc

Chodzi lisek koło drogi
Cichuteńko stawia nogi,
Cichuteńko się zakrada,
Nic nikomu nie powiada.

Ele mele dudki,
gospodarz malutki,
gospodyni garbata,
a ich córka smarkata.

En ten tino
saka raka tino
saka raka i tabaka bęc! :))))
Autor: Lilka , blog:

Zabawa wre, dziewczynki wybiegają z w kryjówek piszcząc z uciechy, na wiwat fikają trzepakowe koziołki już po odpukaniu w „pac” swojej przewagi nad szukającym. Śmiech i gwar przerywa dojmujące zawołanie czyjejś mamy z pobliskiego okna:

- Zosia, Taaadek, Na ooooobiaaaaad! 

Po chwili otwierają się kolejne okna, nawołujące mamy niecierpliwie wymachują ścierkami, a dzieciaki biegną pędem, na wyścigi, do parujących na stole talerzy. Podwórko pustoszeje w obiadowy czas. Trzepak oczekuje na popołudniowo-wieczorne oblężenie wypuszczonych „na pole” tęskniących do zabawy, najedzonych domowym rosołem dzieciaków. Przybiegają z deserem w postaci pajdy chleba z cukrem w dłoni, wesołe i ruchliwe jak pchełki. I fik! I pac! I fik i siad! Fruuuu… A co było na obiad? Może takie, racuszki z jabłkiem w środku? Mmmmiam…



Trzepaka już nie polecam, ale racuchy? Jak najbardziej!