Hej,
dzieci Peerelu! Ku pokrzepieniu skołatanych nerwów i zbolałych serc, na
smuteczek i listopadową szarość przypomnijmy sobie nasze dziecinne śpiewanki, rymowanki i modę
na przezwiska.
Uwaga, zaczepiam Was i
wołam buńczucznie:
- Elka szmermelka! Tadek-niejadek! Jurek- ogórek,
kiełbasa i sznurek! Jacek-placek! Wojtek-bez portek!
Typowana na przywódcę osiedlowej bandy Ela, odkrzykuje:
- Kto się przezywa, ten się tak samo nazywa.
- Przezwisko się odwraca i do właściciela wraca.
- Przezwisko się odwraca i do właściciela wraca.
A ja na to, ponownie buńczucznie, a nawet jeszcze bardziej
- Właściciel
choruje i przezwisk nie przyjmuje.
Ale już po chwili, dla
poprawy nastroju zauważam ugodowo:
- Właściciel
wyzdrowiał - przezwiska przyjmował.
Ale, ale… Właśnie słychać jakieś grupowe tupanie i szum rowerowych kół. Oto przybiega grupka chłopaków, z rowerzystą na czele, który krzyczy:
- Z drogi śledzie,
bo król jedzie!
Zaczyna się dialog typowy
dla zgrupowań wokół trzepaka:
- Która
godzina?
- Wpół do komina, komin otwarty, jest wpół do czwartej
- Lubisz dropsy? Chodź na boksy!
Bez
paniki, to tylko takie przechwalanki, zaczepki, na które należało odpowiadać
zgodnie z podwórkowym rytuałem czyli odpowiednim powiedzonkiem. Kto nie znał
rytuału – miał „przechlapane” czyli problem z przyłączeniem się do grupy.
Problemy miał także ten co złamał niepisany „kodeks honorowy” czyli poskarżył na
kolegę. Ooooo… Grupa już ma odpowiednią szykanę w postaci obraźliwego okrzyku:
- Skarżypyta, bez kopyta, język lata jak łopata!
Kara to była dotkliwa, słowa smagały jak baty a „skarżypyta”
był napiętnowany. Stąd zapewne powszechnym stało się porzekadło:
„Choćby cię smażono w smole, nie mów co
się działo w szkole”.
Na wypadek kłamstwa, które
było zdecydowanie źle oceniane jako zachowanie niehonorowe, w gronie rówieśników
stosowano represje w formie rymowanki:
-
tere-fere kuku, strzela baba z łuku!
Napięcia
emocjonalne wśród dzieci czasem rozładowywały nieczęste i z tego powodu postrzegane
jako niezwykłe, wydarzenia. Na przykład warkot zbliżającego się samolotu. Spory
ustają, wszystkie głowy jednakowo zadarte w górę, buzie z przejęcia otwarte, a
na koniec obserwacji zbiorowy okrzyk:
-
Panie pilocie, dziura w samolocie!
Kierowcom autobusów lub ciężarówek chórem
śpiewano:
-
panie szofer gazu, panie szofer gazu, tylko wolniej na wirażu…
Jakież to mądre dzieci wtedy
były! Nie studiowały Kodeksu Drogowego, a przepisy znały śpiewająco wprost!
Grzeczne dziewczynki, inicjując zabawę „w chowanego” posługiwały się wyliczanką, która miała wytypować osobę na pozycję „szukającego”. Oto cała ich garść zapamiętana i podpowiedziana nam przez Lilkę:
Ene due like fake,
korba borba esme smate,
deus deus kosmotaeus
i morele baks.
Wpadła bomba do piwnicy
napisała na tablicy
S.O.S. - głupi pies!
Na wysokiej górze
rosło drzewo duże,
nazywało się:
apli - papli - blite - blau.
Entliczek, pętliczek
Czerwony stoliczek
A na tym stoliczku
Czerwony koszyczek
Na kogo wypadnie
Na tego bęc!
Ene, due, like, fake
Torba, borba, kusme, smake
Deus, deus kosmateus
I morele bęc
Chodzi lisek koło drogi
Cichuteńko stawia nogi,
Cichuteńko się zakrada,
Nic nikomu nie powiada.
Ele mele dudki,
gospodarz malutki,
gospodyni garbata,
a ich córka smarkata.
En ten tino
saka raka tino
saka raka i tabaka bęc! :))))
Autor: Lilka , blog:
korba borba esme smate,
deus deus kosmotaeus
i morele baks.
Wpadła bomba do piwnicy
napisała na tablicy
S.O.S. - głupi pies!
Na wysokiej górze
rosło drzewo duże,
nazywało się:
apli - papli - blite - blau.
Entliczek, pętliczek
Czerwony stoliczek
A na tym stoliczku
Czerwony koszyczek
Na kogo wypadnie
Na tego bęc!
Ene, due, like, fake
Torba, borba, kusme, smake
Deus, deus kosmateus
I morele bęc
Chodzi lisek koło drogi
Cichuteńko stawia nogi,
Cichuteńko się zakrada,
Nic nikomu nie powiada.
Ele mele dudki,
gospodarz malutki,
gospodyni garbata,
a ich córka smarkata.
En ten tino
saka raka tino
saka raka i tabaka bęc! :))))
Autor: Lilka , blog:
Zabawa wre, dziewczynki
wybiegają z w kryjówek piszcząc z uciechy, na wiwat fikają trzepakowe koziołki
już po odpukaniu w „pac” swojej przewagi nad szukającym. Śmiech i gwar przerywa
dojmujące zawołanie czyjejś mamy z pobliskiego okna:
- Zosia, Taaadek, Na ooooobiaaaaad!
Po
chwili otwierają się kolejne okna, nawołujące mamy niecierpliwie wymachują
ścierkami, a dzieciaki biegną pędem, na wyścigi, do parujących na stole
talerzy. Podwórko pustoszeje w obiadowy czas. Trzepak oczekuje na
popołudniowo-wieczorne oblężenie wypuszczonych „na pole” tęskniących do zabawy,
najedzonych domowym rosołem dzieciaków. Przybiegają z deserem w postaci pajdy
chleba z cukrem w dłoni, wesołe i ruchliwe jak pchełki. I fik! I pac! I fik i
siad! Fruuuu… A co było na obiad? Może takie, racuszki z jabłkiem w środku?
Mmmmiam…
Trzepaka
już nie polecam, ale racuchy? Jak najbardziej!
Czuj ! Czuj ! CZUWAJ Bety i cała "trzepakowa" bando !
OdpowiedzUsuńChyba słusznie moje pokolenie nazwano "dziećmi wojny". Dziećmi które zdawały sobie sprawę z piekła jakie ludzie zgotowali innym ludziom.
To było przerażające i porażające te Dzieci, które zamiast korzystać z tych dziecięcych (należnych im zabaw) siedziały z noskami przytkniętymi do szyb w oknach czy wszyscy domownicy wrócą z "roboty" do domu.Dla tego też część mego życia poświęciłem pracy z dziećmi i młodzieżą.NIGDY WIĘCEJ NIECH DZIECI I MŁODZIEŻ NIE MUSZĄ PRZEŻYWAĆ TAKIEGO PIEKŁA.
Propagujmy i uczmy Ich patriotyzmu. Nie zarażamy Ich działaniami politycznymi.
Antoine de Saint - Exupery wskazał nam kierunek naszej drogi:
"DLACZEGO MAMY SIĘ NIENAWIDZIĆ ? ZESPALA NAS SOLIDARNOŚĆ,NIESIE TA SAMA PLANETA, JESTEŚMY ZAŁOGĄ JEDNEGO STATKU".
Bety !
Oczywiście racuchy (szczególnie smażone przez nasze Mamy) były wspaniałe.
A kromka chleba posypana cukrem nie była wspaniała ?
Dawniej to śmietana była bardzo gesta. A kromka chleba zakopiańskiego lub nałęczowskiego ze śmietaną to nie była pycha ?
No to cho na podwórko !
Druhu Mirku, miło Cię widzieć:)) Jak zawsze piszesz same mądrości. Jak dobrze mieć Ciebie w gronie przyjaciół.
UsuńCiepło pozdrawiam:))
Druhu Mirku - a kwaśne mleko !!!!
Usuńto był specjał, aż się w głowie kręciło ... pamiętam ten chleb ze smalcem i skwarkami, taki w domu topiony, kto miał wynosił ten chleb dla wszystkich podwórkowych dzieci
Druhu Mirku - dziękuję najpiękniej za twój komentarz na moim politycznym blogu ...
Usuńpozdrawiamy obie z Mamcią
CZUWAJ
Kurcze blade.... wymieniłaś wszystkie znane mi z "dziecięctwa" czepakowe wierszyki i wyliczanki.....chyba , że dodam, takie zwykłe:
OdpowiedzUsuń- raz, dwa, trzy, wychodż ty,
albo:
- z kamyka na kamyk przeskakuje świnka, mówili mi chłopcy żeś/żem (?) ładna dziewczynka :)
A Jacek-placek był "na oleju - mama woła: ty złodzieju"....
- Był też Marek-skwarek i .... Michał 4 baby skichał, jedną mi zostawił, zebym się pobawił..., (ale oczywiście, właściwe znaczenie tegoż było mi poznane dopiero w dobie zabaw w doktora w podwórkowej komórce....). Żartowałam oczywiście :-)
Dziękuję za ten powrót do beztroski :)
Dla dopełnienia radości proponuję poskakać trochę na skakance albo narysować "klasy" na parkiecie i tez poskakać:)))
Usuńaniołek, fiołek, róża, bez
Usuńkonwalia, wściekły pies
Niestety podwórkowe życie mnie ominęło. W okolicy takie typowe podwórka właściwie nie istniały, może jedno na kilka ulic. Była to dzielnica domków jednorodzinnych poprzetykana nielicznymi kamienicami i połaciami niezabudowanych terenów - tutaj od rana do nocy kopało się piłkę nożną, paliło ogniska, i grało w podchody. Dziewczynki najczęściej pod okiem starszych grały w klasy, lub zabawiały się skakanką, hulla hoopem, itp. Im bliżej śródmieścia tym więcej było kamienic i mniej domków jednorodzinnych i tam faktycznie było tak jak opisujesz. W sumie ci "podwórkowi" zazdrościli nam "ogródkowym", a my z kolei zazdrościliśmy im. Z dzieciństwa jednak się wyrasta, chociaż nie zapomina.
OdpowiedzUsuńOooo, podział na podwórkowych i ogródkowych to rzecz dla mnie nieznana. Jestem z tych "ulicznych" z blokowiska:))) Podwórek nie było, bawiliśmy się na ulicach pomiędzy blokami lub na pobliskich łąkach i terenach młodego lasu. To jak taką grupę nazwać? Może "polową"? Bo przecież, z krakowska mówiąc, bawiliśmy się po prostu "na polu":)))
UsuńTo, że był taki podział dopiero teraz do mnie dociera. Tych "ogródkowych" widywało się dopiero na polach, gdzie toczono dziecięce wojny na piłkę nożną, a czasem i na kamienie, gdy "ulica szła na ulicę". "Podwórkowi" byli bardziej zżyci ze sobą, bo faktycznie po wyjściu z domu bawili się razem. "Ogródkowi" nie mieli aż takiej potrzeby, bo przed ich domem z reguły była piaskownica, pozostawione zabawki, często rowery, na których można było jeździć po ogrodzie.
UsuńNo widzisz, wspólnie dochodzimy do nowych wniosków. Ja tez nie myślałam nigdy o podziale na ogródkowych i podwórkowych. Chyba z braku ogródków wokół. Był natomiast wyraźny podział na "miastowych" i "wsiowych"... Mieszkańcy wiosek podmiejskich, nawet tych bardzo blisko miasta położonych nazywani byli pogardliwie "wsiokami" lub "wieśniakami". Bardzo brzydki to był zwyczaj tym bardziej, że nasze osiedle było na obrzeżach miasta i wprost z terenem wiejskim graniczyło. Na zakupy i do szkół jeździliśmy "do miasta". Takie to cwaniaczki z nas były.
Usuńto ja z podwórkowych "jezdem"
UsuńA ja "ulicznica":)))
UsuńChyba jednak nie wszystkie dzieci zbyt dokładnie studiowały Kodeks Drogowy...
OdpowiedzUsuńwersji:
- panie szofer gazu, panie szofer gazu, tylko wolniej na wirażu…
nie znam, za to kojarzę co śpiewaliśmy szoferom jadąc na prace społeczne czyli 2 czy 3 dni kiedy dzieciaki z dużego miasta wieziono do pomocy na np. jesienne wykopki do PGR. Jechało się ciężarówką z plandeką i prostymi ławkami z desek (patent wojskowy) a teksty były takie:
- panie szofer gazu, panie szofer gazu, bo pół litra jest w garażu...
- panie szofer wolno, panie szofer wolno, bo za kółkiem pić nie wolno...
- panie szofer setką, panie szofer setką, a do bazy już karetką...
trafiłem tu zupełnym przypadkiem, miło poczytać, pozdrawiam,
Tomek
Witaj Tomku, zostań na dłużej niż przypadkiem:)) Zapraszam.
UsuńPrzytaczasz śpiewanki stosowane chyba przez nieco wyrośnięte dzieci? Słyszałam, słyszałam, ale jako "grzeczna dziewczynka" nie stosowałam.
Miło poznać "łobuziaka":))
Dobrze pamiętam podwórkowe spotkania. Nawet jak padało to bawiliśmy się pod dachem"na klatce" jak to się mówiło. Albo wręcz na korytarzu. I słowo daję nikomu to nie przeszkadzało. Do dzisiaj pamiętam imiona i nazwiska kolegów i koleżanek, pod którym numerem mieszkali, kim byli ich rodzice. A dziś? czy dzieci pod okiem mam na placu zabaw jakieś bliższe relacje nawiązują? Ech, szkoda gadać. A z wyliczanek to jeszcze było: pałka zapałka dwa kije, kto się nie schowa ten kryje. Pałka zapałka dwa barany, kto się nie schowa ten zaklepany. Raz dwa, trzy - baba jaga patrzy!
OdpowiedzUsuńOch, przypomniałaś wyliczankę, której zapamiętałam tylko drugą część. Od wczoraj poszukuję zaginionej frazy "pałka, zapałka, dwa kije" - bo w pamięci utkwiła druga część czyli"kto się nie schowa ten kryje". Ufff... Wreszcie mam spokój:)))
UsuńZabawy "na klatce" też stosowałam, czasem schodziliśmy wręcz do piwnic gdzie trenowaliśmy odwagę.
Witaj Beatko :)
UsuńMój wczorajszy wpis ukazał się, ale pewnie wpadł do spamu :)
A wyliczankę, do której poszukiwałaś zaginionej frazy, ja znałam w tej formie -
"pałka zapałka, dwa kije, kto się nie schował ten kryje. za pacem nie wolno stać! Raz ,dwa, trzy, patrzę na oczy, szukam !
Elżbietka53
Pewnie, że wpadł do spamu. Właśnie go wydobyłam!
UsuńO, w naszej dzielnicy nie było takiej wyliczanki z pacem:))
na moim podwórku się wrzeszczało:
Usuńpałka, zapałka, dwa kije, kto się nie schował ten kryje
trzy kotlety, odchodzę od mety - juuuuuż
O! O kotletach nie znam!
UsuńWitaj Beatko :)
OdpowiedzUsuńPrzypomniałam sobie, że kolonistki wracające późnym wieczorem z Turbacza albo Lubonia śpiewały głośno -
"kuchnia, kuchnia jeść nam się chce
żołądek piszczy, człowiek się niszczy
kuchnia, kuchnia, jeść nam się chce".
Pan kierowca uśmiechał się gdy słyszał -
"panie kierowco gazu, bo pół litra jest w garażu" ;)
Pozdrawiam:)
Elżbietka53
Tak, tak! O kuchni śpiewaliśmy też na obozach harcerskich domagając się obiadu. Akompaniament stanowiło pobrzękiwanie menażkami z aluminium!
Usuńkucharki mają, same zjadają
Usuńkuchnia, kuchnia, nam się chce jeść
"Kucharki beczki, dzieci niteczki
UsuńKuchnia, kuchnia jeść nam się chce"
Elżbietka53
Chyba Was muszę nakarmić:)))
Usuńja chcę, ja chcę, ja chcę.
Usuńja chcę chałwĘ
O, co, to nie! Na chałwę do Posiaduszek proszę. W peerelu częstuję koglem-moglem co najwyżej:)))
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńA czy są jakieś nowe - dzisiejsze wyliczanki?
PS. W moim regionie dzieci bawiły się na dworze.
Pozdrawiam serdecznie.
Nie wiem czy są nowe wyliczanki - nie widzę bawiących się gromadnie dzieci.
UsuńSkoro bawiłaś się na dworze to należysz do "dworskich"!
Powyżej podzieliliśmy /w rozmowie z Anzai/ dzieci na grupy według miejsc zabawowych.
ja się bawiłam na dworze a należałam do podwórkowych
Usuńi co mi zrobisz, jak mnie złapiesz ?
... ale maniery przecież dworskie masz, nie podwórkowe,o!
Usuń:-) o nie, nie, na strychu urodzona to ja nie jestem ... zwyczajnie, w szpitalu
UsuńA gdzieżeście, koleżanki, tu strych wynalazły? Hę???
UsuńGrupy "strychowych" nie przewidziano:))
strych zawsze trzeba mieć na podorędziu :-)
Usuńku pamięci, mięci kupa
OdpowiedzUsuńpisał tu Alojzy D...
sorry - nie moja wina, tylko Alojzego, po co pisał ? chę ?
Błąd! ;) Poprawnie pisze się "kupa mięci". :)))
UsuńOczywiście, że kupa!
Usuńnooo - co dwie kupy, to nie jedna :-))))
UsuńDodam wyliczankę: Siedzi baba na cmentarzy, trzyma nogi w kałamarzu. Przeszedł duch, babę w brzuch, baba fik, a duch znikł.
OdpowiedzUsuńDodatkiem kończącym, gdy trafił koniec "wyliczanki" na nie tą osobę, dodać można było: Raz, dwa trzy wychodź ty, jak nie ty to dwa (lub więcej) psy.
Wspominasz dobre czasy, dobre dni i dobrze się one kojarzą.
Super wyliczanka z gatunku czarnej magii albo horroru. Tak, takie horrory mieliśmy do dyspozycji. Dziś zapewne ten duch rozpruł by babie brzuch a krew sikała na wszystkich wyliczających.
UsuńCel został osiągnięty - wszyscy się uśmiechnęli do tych wspomnień:)))
Niby film, Bet, przewinęło się moje dzieciństwo z przełomu lat 59 i 60. Fragment takiej właśnie wyliczanki skłonił mnie do napisania całkiem współczesnej fraszki:
UsuńNa władzę absolutną
Ele – mele – dudki,
Prezesek malutki,
Główka państwa licha
I mieści się w slipach.
Takie życie sielskie
Na ulicy Wiejskiej.
Tak władza popłaca,
Że wart pacan pałaca.
ściskam niemożebnie
Niemożebnie śliczny wierszyk! Dziękuję:)))
UsuńNiemożebnie śliczny i politycznie liryczny :-)
UsuńPalec pod budkę, bo za minutkę
OdpowiedzUsuńzamykam budkę!
poniedziałek, wtorek, środa, czwartek, piątek, sobota, niedziela
budka się otwieraaaa …
- Dzień dobry ci, królu Lulu!
- Dzień dobry wam, dzieci śmieci! Gdzieście były i coście robiły?
- Byłyśmy w (...) i robiłyśmy to!(król zgaduje)
Gąski,gąski do domu!
-Boimy się !
-Czego ?
-Wilka złego !
-A gdzie on jest ?
-Za płotem.
-A co robi ?
-Gąski skubie!
-A co pije ?
-Pomyje.
-Gąski,gąski do domuuuuu!
Piękne, kiczowate, naiwne, dziecięce, naszeee!!! :)))
Później, po odpoczynku siadało się, przy biurku i robiło się wpisy do pamiętników. Ku pamięci.
Pamiętacie tę radosną twórczość (te "poważne" mądrości życiowe: "Ócz się Ócz, bo naóka to potęgi klócz - mój ulubiony wpis!)
Pozdrawiam :)
Mój pamiętnik ma ponad pół wieku :) Każdy pewnie pamięta wpis -
Usuń"fiku miku i już jestem w pamiętniku".
"Kto zagląda, tak wygląda".
Utkwił mi w pamięci taki wpis -
"Chociaż brylanty zdobią człowieka
Chociaż świat cały na nie oczy zwraca
Pamiętaj, że ubiór nie zdobi człowieka
Lecz mądrość, nauka i praca".
Elżbietka53
Mam w historii bloga notkę o pamiętnikach. Odświeżyć?
UsuńWidzę zainteresowanie tym tematem:)))
Lilko! Czekałam na Ciebie jako autora pomysłu tej notki i nadawcy zawartego w tekście wierszyka.
UsuńJesteś skarbnicą w tym temacie. No, tak "budka" to chyba najstarsza i najbardziej popularna wyliczanka. Towarzyszył temu gest dłoni: wyprostowany palec wskazujący skryty w drugiej dłoni zgiętej tak tworzył się "daszek".
Gąski,gąski do domu!
Usuń-Boimy się !
-Czego ?
-Wilka złego !
-A gdzie on jest ?
-Za górami, za lasami
-A co robi ?
-Nóż ostrzy!
-na kogo ?
-na nas
-Gąski,gąski do domuuuuu!
Och, Twój wilk krwiożerczy! Wilk Lilki z podobnego wierszyka łagodny,przedsiębiorczy bo wykorzystuje puch z gęsi. Hmmm... Ciekawe...
UsuńJa - autorem pomysłu?!
OdpowiedzUsuńDziękuję, dziękuję...! (tak mnie duma rozparła, jak - nie przymierzając - indyka, ułaskawionego przez prezydenta Obamę!)
:)))))
Ale zwróć uwagę, Bet, z jaką radochą i błyskiem w oku wszyscy wspominamy te dziecinne wyliczanki!
U mnie nawet dołki w policzkach zrobiły się głębsze przy uśmiechaniu!
Ech! Jakby tak można było, choć na jeden dzień, wrócić na tamto podwórko i mieć fajnie podrapane kolana! Mniam...
Dlaczego się dziwisz? Zapomniałaś jak mi posunęłaś wyliczankę? Zaksięgowana czekała sobie w "kiełkowniku" aż wykiełkowała! Tak się uprawia bloga:)))
UsuńBardzo mi miło, że pobudzam mięśnie twarzowe do uśmiechu. Dołkami się nie przejmuj, to najfajniejsze dołki na świecie!
Mam! Bet, errata!
UsuńNie darmo się dziwiłam, że niby coś Ci niecnie podsunęłam!(choć przyjemne i dumne to było odczucie!)
Znalazłam prawdziwą sprawczynię pomysłu wpisu o wyliczankach!
To ona!
alElla!
15.08.2014, 10:56 pisała: Czy nie warto tego problemu* szerzej przedyskutować? Może to dla Ciebie, Bet, temat na nową notkę?
*)chodzi o przezwiska, rymowanki, śpiewanki
Niezły ze mnie det. Rutkowski, co?
Pozdrawiam alEllę! :))))
I Ciebie! ;)
Ale jaja! Mój błąd? A dlaczego mam zaksięgowaną wyliczankę podpisaną jako Lilka? Jest w oryginale w tekście notki, nawet podpis "na szaro" się zachował. Uznałam więc, z automatu, że pomysł Twój. A alElla siedzi cichutko i nie protestuje ani nawet nie piśnie słówkiem.
UsuńBrawo Detektywie Lilko!
alElli należy się zwrot tytułu "pomysłodawczyni" i przeprosiny. Biję czołem przed obu Paniami. Buch, buch, bach...
:))) Oddaję więc tytuł alElli!
UsuńBuch, buch, bach... :)))))
Mimo swoich 30-tu lat uważałam się za osobę młodą;) Jednak po przeczytaniu powyższego wpisu poczułam się dzieckiem...peerelu;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWitaj "dziecinko":)))) Faktycznie młodziutka jesteś i tym bardziej mi miło, że do nas dołączyłaś. Baw się razem z nami:))
UsuńMa się te pamięć !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ma się! Pamięć zbiorowa ujawniła się tu:)))
Usuńciekawe, ile grozi za ujawnienie ?
UsuńNooo...Nie wiadomo co obecny Główny Policmajster wymyśli. Lepiej nie śmiejmy się zbyt głośno. Ciiii....
UsuńA co? Śmiech także musi być zgodny z linią partii, ha! :)))
UsuńNie na darmo każdy tekst notki zatwierdza Egzekutywa i przybija pieczęć z lakiem.
UsuńNaprzód pierś podaj nagą,
Usuńniech flaga na niebo zawiewa!
Kto tam znów rusza lewą?
Prawa!
Prawa!
Prawa! (...czy jakoś tak...?)
(W.Majakowski)
;)
PS. ...i tak jakoś mi się skojarzyło ...
UsuńPodczas marszrut różnymi szlakami, kiedy już sił nie starczało,dodawaliśmy sobie wigoru wykrzykując (wtedy jeszcze bez żadnych podtekstów!):
Lewa noga naprzód!
Lewa noga naprzód!
Dla Ojczyzny
Trzeba zrobić krok.
Najpierw palce, potem pięty
Głowa do góry,
Brzuch wciągnięty i... (da capo al fine)
Majakowski to to nie był, ale pomagało! :))
Majakowski jest tu jak najbardziej na miejscu.
UsuńCiąg dalszy pseudoMajakowskiej piosenki:
"Ita, ita, siołem-machołem, laj, laj, laj ta-lili, laj..."