niedziela, 8 stycznia 2023

Klątwa rodu

         Zacząć trzeba od najstarszych, ukrywających się w moim albumie seniorów.      Pradziadek Antoni (ur. ok. 1830) 

                                    oraz Dziadek Józef ( ur. 1888). 

Oto oni, być może odpowiedzialni są za zagadkową krótkowieczność swoich męskich potomków.

Panowie, niestety nie dożywali nawet pięćdziesiątki! Moi: Dziadek, Ojciec, Stryj oraz Brat  zmarli młodo choć z powodu różnych chorób. Długość życia Pradziadka Antoniego jest nieznana, ale wyobraźnia podpowiada, że również nie była długa.

Kuzynki moje, równie wcześnie osierocone przez swojego ojca, wysnuły teorię o istnieniu Klątwy Rodu S. Ale za co, dlaczego? Co przeskrobali nasi przodkowie bo o jakichś niecnych czynach lub hulaszczym trybie życia legendy rodzinne milczą. No… Chyba, że tylko milczą, a tajemnica jest pogrzebana wraz z prastarymi dziadkami nie mieszczącymi się w moim albumie?

Ja skłaniam się do bardziej naukowej teorii o istnieniu genu letalnego powodującego podatność na choroby różne, śmiertelne w pewnych okresach mniej rozwiniętej medycyny. No bo na zawał serca już nie tak powszechnie się umiera, a i rak to nie od razu wyrok. Może to „klątwa zbyt wczesnego urodzenia się”?

 Kolejni młodzi mężczyźni z rodu mają się na szczęście nie najgorzej - jeden to już nawet przeżył swoich felernych dziadków, ojca i stryja. Geny się rozcieńczyły w kolejnych związkach to i klątwa straciła na impecie. Choć… Stuk, stuk – lepiej odpukać w niemalowane drewno i nie budzić licha.

 


 

23 komentarze:

  1. Prawdy o przodkach już raczej nie poznasz, bo to jest wiedza przekazywana głównie pokoleniowo, np. podczas długich zimowych wieczorów ... Ale tym zdjęciem pradziadka przebiłaś moje pamiątki rodzinne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przebiłam z powodu daty urodzenia Pradziadka? Dopiero teraz odkryłam, że pra pra pra... wnuczka ma na imię Antonina. To się stało raczej bez wyraźnej intencji rodziców dziewczynki, ale jednak. Może jakieś tajemne moce genetyczne podpowiedziały im właśnie to imię dla córki?

      Usuń
    2. Przebiłaś z powodu udokumentowanej (m.in. przez fotografa) daty i osoby na zdjęciu. Ja wprawdzie mam znacznie więcej starszych zdjęć, ale nie ma na nich moich pra pra pra ... dziadków, bo to właśnie oni - jako fotoamatorzy - robili te zdjęcia.

      Usuń
    3. Acha. Udokumentowanie tożsamości pradziadka jest słabe. Więcej się domyślam niż czytam z opisu. Nawet data urodzenia jest wynikiem dedukcji. Trochę mnie niepokoi myśl skąd wzięła się w tych latach możliwość wykonania takiej fotografii.Chyba, że kiepsko oszacowałam datę urodzenia.

      Usuń
  2. Klik dobry:)
    Nie wierzę w klątwy. Bardziej prawdopodobne są geny oraz prymitywna medycyna.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oraz alkohol, o którym w genealogicznym ferworze zbyt często cicho sza :)

      Usuń
    2. alEllo, ja też nie wierzę w klątwy ale... Dla pewności odpukuję w drewniane łyżki bo innego drewna bez lakieru nie mam pod ręką:) Poza tym snując rodzinne legendy można je ubarwiać magią, czyż nie?

      Usuń
  3. Moniko, w tekście wspominam o braku informacji o skłonnościach do "hulaszczego trybu życia" co potwierdzają też moje osobiste obserwacje zachowań kolejnych, znanych mi już, osobników męskich tego rodu. Co więcej, myślę, że felerni panowie żyli w bardziej przyjaznym dla zdrowia środowisku niż ich potomkowie.

    OdpowiedzUsuń
  4. A jednak geny do mnie najbardziej przemawiają. Jedni dziadkowie żyli długo, jedli tłusto (surowa słonina musiała być zawsze na chlebie i łyżka smalcu w każdej zupie, bo oka musiały pływać) on 81, ona 92. Nie chorowali, przeziębienia i grypy leczyli domowymi sposobami. Drudzy chorowici, by w końcu młodo umrzeć (36, 38) jedno na białaczkę, drugie na zawał. Rodzice zmarli na wylew i raka, a choróbska nękały ich cały czas, a jedli bardzo zdrowo. Nie przewidzisz, co dziedziczysz.
    Zasyłam serdeczności

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie. Skoro natura ma taki plan to pozostaje się z nią pogodzić. Co prawda inżynieria genetyczna wciąż się rozwija, ale w sumie grzebanie w genach pozostaje problematyczne..

      Usuń
    2. Albo ludzie, którzy przeżyli wojnę, obozy koncentracyjne, powstanie, głód i chłód oraz poniewierkę, żyją do dziś i mają się dobrze, a grypa i koronawirusy się ich nie czepiają.

      Usuń
    3. Prawda. W takich przypadkach wszelkie teorie na temat zdrowego stylu życia biorą w łeb.
      Przeznaczenia nie oszukasz.

      Usuń
  5. Mam genealogię trzy wieki wstecz. Jestem dziesięć lat starszy od mojego Ojca. Ale nie mam zamiaru zliczać wieku przodków i na tej podstawie kombinować, ile jeszcze pożyję. Spodziewam się, że dość długo. (Mareczek)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma sensu kombinować. Świetnie brzmi: "jestem 10 lat starszy od mojego ojca":)
      Długiego, miłego życia!

      Usuń
    2. Dzięki! To góra 15-20 lat. Czy będzie miłe? Zobaczymy... (Mareczek)

      Usuń
    3. Bedzie, będzie miłe:))

      Usuń
  6. Mam nadzieję, że mój Ród przetrwa jeszcze trochę, mamy już prawnuczka o "rodowym" nazwisku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawdziwy Następca Tronu! Niech dorasta w zdrowiu do tej funkcji.

      Usuń
  7. Cóż za podobieństwo na tych zdjęciach: układ brwi, podbródka, nosa... tylko inny kształt wąsów :-) . Ja raczej należę do rodu, którego przedstawiciele umierali, z pewnymi wyjątkami, po siedemdziesiątce. Ze strony matki umierano w późniejszym wieku. Moja jakaś pra-ciotka w wieku 80 lat została pochowana, tj. znalazła się w trumnie umieszczonej na stole w domu, po czym w noc poprzedzającą pogrzeb wstała, skarżyła się, że jest jej zimno, a w ogóle miała pretensje w rodzaju: "-Co wy w ogóle ze mną wyprawiacie???" No i... dożyła setki!!! Ot, historia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też widzę wielkie podobieństwo na zdjęciach. Wpatrując się w nie zakochałam się w moich przodkach, których nie miałam szans poznać osobiście. Ale myślę, że sporo genów po nich mam. Zwłaszcza w oczach:)
      Historia z Babcią jest przednia. Ja zawsze mam obawy, że zmarła osoba obudzi się gdy już będzie za późno... Ale liczę na to, że współczesna medycyna wyklucza raczej takie przypadki.

      Usuń
    2. ... a ja z kolei mam coś takiego, że zastanawiam się, czy zdecydować się na spalenie swego ciała po śmierci... a nuż pojawię się w nowym życiu, w nowej postaci? I co wtedy? Jak tu żyć ponownie, skoro będzie się tylko prochem? :-)

      Usuń
    3. Spokojnie, dusza się nie pali. Nowe życie dotyczy owej niepalnej duszy, a powłokę cielesną jakoś się dorabia:)

      Usuń
  8. love the content of this blog and the positive intent you have. Thanks!

    OdpowiedzUsuń

Dla błądzących - pomoc przy komentowaniu:

Jeśli nie masz konta w Google wybierz opcję:

- Anonimowy, ale podpisz się pod treścią komentarza, proszę.

- Nazwa/adres URL w okienku Nazwa wpisz swój nick lub imię, a w okienku adres URL wkopiuj adres swojego bloga

Za wszystkie komentarze bardzo dziękuję.