Kalendarz jest nieubłagany. Zima nadchodzi i niech nas nie zwiedzie kolejny, ciepły dzień 1 Listopada. Ocieplenie klimatu, a może po prostu łut szczęścia sprawia, że na cmentarne wizyty nie zakładamy już futer i kożuchów. Chryzantemy nie przymarzają do kamiennych płyt grobowców, a zniczy nie zasypuje śnieg.
Pan Listopad jest łaskawy ale jednak otwiera sezon zimowy. Już za moment rusza bożonarodzeniowy przemysł. Mikołaje i choinkowe bombki muszą wykonać swoją normę obecności w supermarketach. Nie ma sensu na to narzekać bo praw handlu nie zmienimy. Można jednak powspominać o dawnych sposobach przygotowań do zimy.
Spiżarnie już zapełnione konfiturami i kompotami. Kapusty zakiszone – tu obowiązuje ścisły termin do 1 listopada. Potem już żadne kiszenie nie ma prawa się udać. Ziemniaki i warzywa zakopcowane. Futrzane czapy i ciepłe botki w gotowości. Swetry i szale przeniesione na front szafy zastąpiły letnie sukienki i sandałki.
Teraz czas na ocieplanie mieszkań. Najważniejsze były okna. Koniecznie trzeba uszczelnić często wypaczone drewniane futryny. Kto miał okna podwójne, układał pomiędzy kwaterami przemyślnie uszyte wałki z gałganków. Czasem bardzo grubaśne, kolorowe. Gospodynie wiejskie utykały szczeliny wałeczkami słomy oraz watą. Ten proces nazywano nieraz „obciszaniem”…
Miejskie okna z podwójnymi szybami skręcanymi na śruby wymagały często uszczelniania za pomocą paseczków z gąbki. Kupowało się krążki takiej gąbki z taśmą samoprzylepną. Ale przylepianie uszczelek poprzedzało dokładne mycie szyb oraz uzupełnianie ubytków kitu. Czy ktoś pamięta jeszcze kit do okien? Plastyczna masa w kolorze cegły, twardniejąca pod wpływem powietrza na kamień i z czasem bardzo podatna na wykruszanie. Szyby mocowane takim zestarzałym kitem dźwięcznie brzęczały… i groziły wypadnięciem. A tu zima za pasem! Kit trzeba uzupełnić, szyby umyć i przykleić uszczelki. W większe szczeliny wypaczonych ram wtykamy grube kawałki gąbki lub szmatek i zaopatrzone okna muszą wytrzymać bez mycia i rozkręcania aż do wiosny.
Przypominam sobie o tych zabiegach gdy poleruję mikrofibrą super szczelne, plastikowe kwatery okienne. Szast, prast, kilka ruchów i gotowe! Ciepło i czysto choć mróz ściska.
A te, tu obok, odesłano do lamusa z powodu braku kitu, buuuu…
A teraz coś w kwestii ocieplenia klimatu
no i który rozmiar obowiązywał w PRL?
Ocieplanie.. dużo pracy, ale warto, bo zimą się to docenia!
OdpowiedzUsuńO tak, Aniu! W tych pracach dostrzegam też inny aspekt, bardziej psychologiczny. Starania o ciepło rodzinne, budowanie więzi poprzez zabezpieczanie bytu i bezpieczeństwa. To takie ważne...
Usuń