środa, 23 listopada 2011

Zabawa z guzikami


          Zimowe paletko obejmując swój sezonowy dyżur w przedpokoju zameldowało brak jednego guzika. Stan ogólny:16 /!/  obecnych: 15.
No i problem. Wszak dama nie wychodzi z domu w stroju niekompletnym. Tak uczyła Mama. Brak guzika jest niedopuszczalny.

          Zaczęło się gorączkowe poszukiwanie magicznego pudełka z guzikami.


          Takie pudełko istniało w domu od zawsze. Odkąd pamiętam zawsze to samo, blaszane, po jakichś tam ciasteczkach lub cukierkach tuż powojennych? A może nawet jeszcze starsze? W każdym razie już teraz zabytkowe. W pudełku gromadzono guziki odzyskane ze zużytych sztuk odzieży lub po wymianie guzików na bardziej modne… Pojedyncze i po kilka jednakowych, guziki z różnych epok. Każdy przypomina  ubrania, którym służyły. 

      Oooo… te różowe kulki były przyszyte do sweterka, który sama wydziergałam na zajęciach z prac ręcznych. Takie guziczki były hitem mody! Te czarne, o dziwnym kształcie, pochodzą od pstrokatego płaszcza mamy. Metalowe w marynarskim stylu to mój żakiecik przysłany przez „ciocię z Ameryki”… och, każdy guzik to inna historia. Ileż to razy dziecięce jeszcze paluszki przebierały zawartość tego pudełka bawiąc się barwami i kształtami, słuchając opowieści o czasach świetności tych odzieżowych zapięć. Och... ile wspomnień! Aż się wzruszyłam.

        Szukając guzikowego skarbczyka zastanawiam się kiedy ostatnio przyszywałam jakiś guzik? Strasznie dawno temu. Czy moje obecne bluzki i żakieciki nie mają guzików? A może te współczesne są przyszyte „na wieki” jakąś kosmiczną techniką? Nie to co dawniej… Każda dziewczynka była wyposażona w umiejętność przyszywania guzika. Na wypadek ratowania swojej garderoby oraz przyszłych mężowskich koszul. Taki panował seksizm. Pracowicie trenowano nawlekanie igły, robienie supełków koniecznie tylko dwoma palcami i umiejętność ręcznego szycia czasem nawet z użyciem naparstka. Obrębianie brzegów spódnicy ściegiem krytym, obrzucanie szwów na okrętkę lub dzierganiem, ręczny „ścieg maszynowy”  /hi, hi…. naprawdę tak się nazywał/ fastrygowanie plisek i zaszewek… wszystkiego  tego uczyły nas mamy, babcie i szkolne „roboty ręczne”. Nie oszczędzono nam nawet sztuki cerowania skarpet! Na plastikowym lub drewnianym grzybku. W ostateczności  na szklance. W każdym domu był pojemnik na igły, nici i naparstki. Koniecznie z poduszeczką do wbijania igieł. 

          Wracam do mojego pudełka. Zapasy historycznych guzików są na wyczerpaniu. Dawno nie uzupełniane. W naszej odzieży za dużo teraz zamków błyskawicznych, napów i rzepów, a zużytą odzież wyrzucamy wraz z guzikami. Ot, takie czasy, więc gdy zaginie jeden guzik – trzeba wymienić cały komplet. 
Niekiedy  inwestycja w nowe guziki przewyższa wartość odzieży. Ale co bardziej pomysłowe Panie znalazły na to sposób! Kupują w „szmateksach” ciuszki po złotówce i wykorzystują same guziki. Niekiedy bardzo piękne i oryginalne. Prawda, że sprytnie? No i nadchodzący Pan Kryzys „guzik nam zrobi” !
       Jeszcze tym razem mi się udało. Znalazłam guzik „prawie” identyczny jak ten zaginiony. Przywołałam w pamięci  dawne, ulubione sweterki i płaszczyki, przez chwilę byłam  znowu dziewczynką bawiącą się guzikami. To pudełko jest naprawdę magiczne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dla błądzących - pomoc przy komentowaniu:

Jeśli nie masz konta w Google wybierz opcję:

- Anonimowy, ale podpisz się pod treścią komentarza, proszę.

- Nazwa/adres URL w okienku Nazwa wpisz swój nick lub imię, a w okienku adres URL wkopiuj adres swojego bloga

Za wszystkie komentarze bardzo dziękuję.