piątek, 1 września 2017

Krakowie prastary, co Tobie zrobili?



        Uwielbiam moje miasto i podziwiam panującą w nim niewidzialną dla oka aurę minionych wieków oraz atmosferę stworzoną przez żyjących tu ludzi, w tym wielkich władców i artystów. 

        Cieszę się, że do Krakowa przybywają licznie i zewsząd turyści. Tak było i jest odkąd pamiętam. Zazwyczaj troszkę zadzieraliśmy nosa szpanersko narzekając na gromady turystów zwanych „stonką”. Pamiętam też, że za tym narzekaniem kryła się duma i radość z przebywania w obcojęzycznym gwarze turystów z wielkiego świata. Przysłuchując się brzmieniu zachodnich, a czasem nawet egzotycznych języków, czuliśmy powiew wielkiego świata i mieliśmy przez to chwilowe wrażenie w nim uczestnictwa. Zawsze lubiłam wakacyjno-turystyczny ruch w Krakowie. Tym chętniej wybrałam się na sierpniowy spacer po Rynku Głównym. 

        Już sam dojazd sprawiał emocje gdyż… Niebieski tramwaj podążał dostojnie za koniem. 



        Nie byle jaki to koń, prawda? Lecz bynajmniej nie zaczarowany. Udekorowany tak mocno, że wszystkie jego gadżety: pióropusze, dzwonki i pomponiki zakrywają  konia! Przesada? Pewnie, że przesada i do tego kiczowata. Zmartwiłby się Gałczyński co też z jego zaczarowaną dorożką i zaczarowanym koniem zrobiła komercja. Wrrr... 


        Podobnie strapiony jest legendarny Piotr Skrzynecki. W dłoń wetknięto mu kolorowy chabaź w miejsce tradycyjnej róży. Nie obrażając rzeczonego chabazia, ale jednak to upadek obyczajów. Róża! Czerwona lub biała, prawdziwa róża Skrzyneckiemu się należy! 


        Niewiele lepszy los spotkał zasłużoną i już wtopioną w ten krakowsko - rynkowy pejzaż  rzeźbę autorstwa Mitoraja. Otoczona reklamowymi parasolami i banerami wygląda mało dostojnie. Wizerunkowi rzeźby nieco mniej szkodzą baraszkujące w jej wnętrzu dzieci. W końcu to przyszłość narodu i sztukę może poznaje gruntownie bo od wnętrza. 


        Pragnę przysiąść w jednym z licznych kawiarnianych ogródków i wypić kawę patrząc na wiekowe zabytki oraz górującego nad placem Wieszcza Adama. Co ja mówię? Jakie ogródki? To całe połacie zastawione stolikami i szczelnie nakryte wielkimi parasolami reklamującymi wiadome napoje. Zazdroszczę Wieszczowi, że góruje i ma możliwość podziwiać widoki. Ja, z pozycji konsumenta kawy nie widzę nic. Poszukiwania miejsca gdzie można po prostu napić się kawy z jeść lody zmusiły do lustracji prawie całego obszaru pod parasolami. Większość lokali oferuje eleganckie lancze, modne żywieniowo pasty, tortille i pizze oraz bardzo wykwintne dania obiadowe. Na kawosza i lodojada patrzą z ukosa… Ja rozumiem, że turystę z wielkiego świata trzeba nakarmić smacznie i modnie, ale czy musi się to odbywać na chodniku tuż przy wejściu do Bazyliki Mariackiej? Czy brzęk talerzy i sztućców musi towarzyszyć kontemplacji pradawnej architektury? Nie można tej dużej gastronomii cofnąć do wnętrza lokalu, które stoją piękne i puste, gdzie jadła nie zapaskudzi żaden latający gołąb zamiast zastawiać parasolami zacne zabytki? Nie można by tego zrobić z szacunku dla historii i sztuki? 















        Zresztą może niepotrzebnie narzekam bo gromady turystów nie wyglądają na kontemplujących architekturę i naszą cenną krakowską atmosferę koncentrując się raczej na nagrywaniu Hejnału Mariackiego smart- fonami. Nie uczestniczą w przeżywaniu tego osobliwego momentu lecz dokumentują. Czy odsłuchanie unikatowej melodii z telefonu w dalekiej Ameryce lub Japonii ma jakiś sens? Hmmm… 


        Stary Kraków wygląda jak małomiasteczkowy jarmark lub ludowy festyn albo, co gorsza, targi międzynarodowej sztuki kulinarnej. Prawdziwego Krakowa w tym tyle, co kot napłakał.

        Wrócę tu w listopadzie... Wtedy będzie może zimno, mokro i mglisto ale będzie można poczuć atmosferę Wyspiańskiego Wesela, a kolorowo odziane konie będą bardziej na miejscu. Pomyślałam, że Narodowe Czytanie tego dramatu wtedy i przed Bazyliką Mariacką  też może byłoby bardziej na miejscu?

38 komentarzy:

  1. Skrzynecki i biała róża?! Toż biała róża to symbol nienawiści, tfu ... ;)
    Fajny jest ten Twój Kraków, chociaż jak dla mnie nieco landrynkowaty. Za to czuje się oddech wieków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, nie pomyślałam o tym, że obecnie biała róża jest trefna. Może stąd ten wykpiony przeze mnie chabaź zamiast szlachetnego kwiatu? Może ma to ten właśnie podtekst?
      Cała notka jest raczej o tym, że oddech wieku zakryły parasole i talerze z jedzeniem. Chyba za mało dosadnie się wyrażałam:))
      Nieco landrynkowy? Do bólu przesłodzony i przekiczowany.
      Fajny to będzie jesienią i zimą, warto się o tym przekonać.

      Usuń
    2. Landrynkowatość to nie talerze, parasole, i wyżerka pod nimi, ale wg mnie chaotyczna architektura miasta. Ale to chyba potwierdza znane powiedzenie, że "nie od razu Kraków zbudowano", bo budowano go etapami, długo i namiętnie, tak, że każdy etap jest totalnie inny. To już nawet nie eklektyzm, to zwykły klekotyzm.
      Co innego wnętrza krakowskich budowli, to już arcydzieła.

      Usuń
    3. Acha, landrynkowość została przez nas inaczej użyta. Jak to niewinny cukierek potrafi poróżnić ludzi:))

      Usuń
  2. Klik dobry:)
    Może te konie, to lajkoniki, dlatego tak przystrojone? ;) :)

    Pozdrawiam serdecznie Kraków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Końskie stroje nawiązują do nieco do tradycyjnych, ludowych strojeń stosowanych w tym regionie. Są bardzo przesadzone i przeładowane więc dla mnie wyglądają groteskowo. A lajkoniki mamy na co dzień ale wdrukowane w tkaninę obiciową krzesełek w tramwaju i autobusie. To, akurat oceniam estetycznie i merytorycznie bardzo dobrze.

      Usuń
  3. Tak, tak, wiem o czym mówisz. Byłam tego lata w Krakowie... I teraz wiem, co mi przeszkadzało w podziwianiu Rynku Głównego... Dodam jeszcze nachalność "menagerów" knajpianych, którzy chcą cię zaciagnąć do swojej restauracji. Właściwie to wybrałyśmy się z synową do Mocak (Muzeum Sztuki Współczesnej), które też rozczarowało. Zarówno lokalizacja jak i prezentacje... Dopiero na Kazimierzu poczułam, ze jestem w innym świecie :-). I pomimo, że też są stoliki na zewnątrz, to jakos tak dyskretniej, (jadłam znakomite szyjki gęsie nadziewane wątróbkami i kaszą). A zaraz obok orginalne "geszefty", jak Holcer - STOLARZ, czy Salon MÓD :-). A na drewnianych drzwiach informacja o "live music" z programem, jakby wyjętym z międzywojennej epoki. No ale to był Kazimierz... Jednak tenże najbardziej urzekł mnie W Krakowie... :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, MOCAK rozczarowuje pod każdym względem. Kazimierz, to całkiem inna bajka. Lepiej zachowuje elementy przeszłości chociaż i w tym przypadku preferuję wnętrza i ogródki na zapleczach. Główne zabytki niech zostaną wolne!

      Usuń
  4. Mnie Rynek Krakowski zawsze kojarzył się z krakowskimi kwiaciarkami i obwarzankami na sznurku oraz w szklanych gablotkach na kółkach. Popsułaś mi ten obraz "Heinekenem". Co wspólnego z historią i krakowskimi tradycjami ma jakieś holenderskie przedsiębiorstwo piwowarskie?!!! Po kij jechać gdziekolwiek, by poznawać kulturę i tradycję danego miejsca, skoro ono jest "ogólnoświatowe". Dawna atmosfera takiego miejsca, jak Rynek Krakowski powinna być chroniona, jako dziedzictwo kulturalne. Też mi dziedzictwo: zagramaniczne piwo i tortille. Jeśli gdzieś jadę, to nie tylko chcę zobaczyć kawałek katedry, czy pomnik, ale także poupajać się wszystkim, co dla danego miejsca charakterystyczne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że tak alEllu!. Rynek powinien być strojny swoją tradycją i chroniony jego wizerunek. Całą tę garkuchnię i browarnictwo można wepchnąć do wnętrz, które naprawdę stoją puste teraz. Mam wrażenie, że te wnętrza bez reklamowej tandety mają więcej klimatu niż unikatowy na cały świat Rynek Główny.
      Nie wiem czy ci nasi Radni głowy pogubili? Już kiedyś wydali wojnę reklamom w starym Krakowie i wygrali. Czyżby tylko chwilowo?

      Usuń
    2. I "tu jest pies pogrzebany"... Te dygresje dotyczą nie tylko Krakowa. Tego lata byłam również w Warszawie i w moim ukochanym Zakopanem... Katastrofa. Wprawdzie prawdziwi Zakopiańczycy twierdzą, że należy wiedzieć gdzie iść by napić się rasowego grzańca bez dodatku cepeli z kiczowatym przytupem, ale przecież nie o to chodzi...

      Usuń
    3. Może radni nie wiedzą, czym jest niematerialne dziedzictwo miasta i
      w jaki sposób wpływa ono na lokalną tożsamość? Trzeba im to może uzmysłowić? Zabytki, zabytkami, ale to właśnie dziedzictwo niematerialne tworzy niepowtarzalną nigdzie na świecie aurę danego miejsca. Jeśli się nie mylę, to szopkarstwo i lajkonik są chronione, ale to za mało.

      Usuń
    4. A co robi w tej kwestii Muzeum Historyczne? Dlaczego uznaje heinekeny za krakowskie?

      Usuń
    5. maradag, jasne, że nie o to chodzi. Ja też wiem w jaki zaułek wejść, aby poczuć stary Kraków, ale żal mi gdy widzę spaskudzony Rynek.

      Usuń
    6. alEllu, tu zwyciężyła, jak zawsze ekonomia i chęć zysku. Może Radni uznali, że przeciętny turysta "ze świata" i tak nie poczuje atmosfery nie znając naszej historii i literatury więc lepiej wycisnąć z niego ile się da "dutków" i dać popatrzeć na to co jeszcze nie zasłonięte.
      Oczywiście, że nie zgadzam się z taką polityką ale kto mnie posłucha?
      Jest spora część społeczeństwa,którym taki stan rzeczy nie wadzi i żłopią piwsko z upodobaniem bez poczucia winy wobec minionych wieków. Turyści piszczą z uciechy na widok pstrokatych koni bo co oni wiedzą o Gałczyńskim?

      Usuń
  5. Zauważyłam, że konsumpcja przeniosła się na zewnątrz lokali w związku z zakazem palenia papierosów. Razem z zakazem zaczęły powstawać ogródki nawet z poduszkami i kocami oraz gazowymi ogrzewaczami. Palacz, który po posiłku nie może zapalić papieroska, natychmiast wyjdzie, a jak zapali, to jeszcze piwko do papierosa zamówi, a potem znowu dwa piwka...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To bardzo słuszna uwaga. Niewątpliwie ma to związek z zakazem palenia w lokalach wewnątrz.

      Usuń
  6. Bet, Warszawa tez zastawiona "ogródkami", zresztą wszędzie tak jest. W Barcelonie, gdzie wiosną 'bywnęłam" - to samo. To wszystko pod turystów, bo pieniądz niestety rządzi. Masz rację, jesień będzie lepszym momentem na kontemplację...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że to ogólnoświatowa parasolowa moda. Ale i tak będę narzekać bo tylko tyle mogę zrobić dla spokoju własnego sumienia:))

      Usuń
  7. Raz w życiu byłam w Krakowie na 2 dniowej wycieczce, której głównym zadaniem było zwiedzenie Biblioteki UJ(na pierwszym roku studiów). Z powodu kalectwa nie byłam w miejscach, które pokazujesz na zdjęciach. W roku 1975 jeszcze Kraków był zabytkowy i piękny. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, tak Iwono, w latach 70-tych Kraków był piękny swoim naturalnym pięknem. Największą ozdobą Rynku były stragany kwiaciarek pełne świeżych kwiatów. Od słońca chroniły je delikatne parasolki nie przesłaniające widoków. Może kwiaty były wtedy bardziej odporne na kaprysy klimatu?

      Usuń
    2. Ludzie byli mądrzejsi, bo wiedzieli że są rzeczy ważniejsze od pieniędzy zdobywanych za wszelką cenę. Ukłony.

      Usuń
  8. CZUWAJ Druhny i Druhowie !
    Pan Mirek , ma kłopoty z wzrokiem. Ja mu służę za wzrok no i równiez za ręce..
    Dopiero 30 października ma mieć zabieg laserowy po za gałką oczną.

    Za dawnych czasów kiedy bywał w Pani mieście zdarzył się taki incydent.
    Pewien starszy mężczyzna mieszkający w nowej i nowoczesnej dzielnicy miał psa.
    No i któregoś razu nie wrócił do domu. po prostu miał zawał i marł. Pies całe dni i noce wyczekiwał na przystanku autobusowym. Mieszkańcy tej dzielnicy dokarmiali go a nawet postawili mu budę. Po jakimś czasie udało sie również starszej kobiety zabrać go do swego mieszkania. . Było im razem dobrze razem . Panią zabrano do szpitala a pis wrócił pod ten przystanek. .. Zaczeła się dla niego nastepna powtórka. Oczywiście mieszkańcy go dokarmiali . Po jakiś czasie pies znikł. . Okazało się, że rojechał go pociąg. Wśród mieszkańców krążyła opinia, rze rzuił się pod pociąg. Jak pan miek pamięta to mieszkańcy dostali zezwolenie i postawili przy tym przystanku pomnik tego psa.

    Wyrazy sympatii i szacunku dla wszystkich no i harcerskie CZUWAJ Mirek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czuwaj, druhu Mirku! Z przykrością słyszę o niedomaganiach wzroku i pozostaję w nadziei, że zapowiadany zabieg poprawi kondycję i sprawność. Panią "Zastępcze oczy i ręce" pozdrawiam serdecznie i dziękuję za wiadomości.
      Opisana historia psiej wierności jest prawdziwa i stała się już jedną z prawdziwych legend Krakowa. Jako, że jest już legendą obrosła też w wiele wersji i wątków pobocznych jednak sedno historii jest niezmienne. Psie serce i wrażliwa psia dusza,które tak boleśnie odczuły stratę ukochanej osoby, że nie pozwoliły dalej żyć.
      Wierny jak pies. To najprawdziwsza prawda.
      Wyrazy otuchy i wsparcia posyłam dla dzielnego druha Mirka:)
      Trzymaj się!

      Usuń
  9. Dobry wieczór i CZUWAJ !
    Pan Mirek bardzo, bardo dziękuje za pozdrowienia i wyrazy wsparcia. Mam Państwu napisać co to jet i dla czego.
    Dzwa latatemu był w Klinice niemieckiej w Pasewalku.. Wykonano mu tam zabieg usunięcia zaćmy. Efekt tego zabiegu był wspaniały. Do tego stopnia, że nie musiał nosić okularów.
    Dwa miesiące temu przewrócił się w nocy i rozciął sobie rozbił sobie głowę tuż nad lewym łukiem brwiowym. Koleżanki opiekunka i pielęgniarka wezwały pogotowie. To się zdarzyło około 23 W szpitalu natychmiast wykonano wszystkie badania głowy i nie tylko bo ®ównież wykonano EKG…. Nastepnie z szyto Mu to rozcięcie. Wykonano nastepne badania i odwieziono Go do domu. Było wszystko fajnie
    Tymczasem dwa i pól tygodnia temu z dnia na dzień tracił wzrok. W tej chwili widzi tylko wszystko jakby za mgłąJak sobie zaretuje bardzo lubi ten teatr cieni.
    Nie samowity gość. Zawsze elegancki, zawsze super grzeczny,posiada nie samowitą wiedzę Dla nas zaskakujące jest to, że nie przejmuje się stanem swego zdrowia. Ma takie powiedzonko, że „chce umrzeć na stojąco”.

    No to będę już kończyła bo o 19 tej kończę swój dyżur. My opiekunki i pielęgniarki pracujemy w systemie dwunasto godzinnym i kończymy swój dyżur o 19.
    Pan Mirek prosił bym się dowiedziała co słychać u pani Maliny

    Pan Mirek serdecznie Państwa pozdrawia i dziękuje za wsparcie
    Ja również pryłaczam się do Jego pozdrowieN Tymczasowe Jego oczy i ręce !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Druh Mirek prezentuje niezwykłą dzielność i wzorową postawę. Podziwiamy wszyscy jego pogodę ducha, wiedzę i czar osobisty.
      Nie mam wiadomości od Maliny - na jej blogu brak wpisów.
      Miłego wieczornego odpoczynku życzę Pani oraz druhowi Mirkowi.
      Dobranoc:)

      Usuń
    2. Na swoim blogu politycznym Malina działa.

      Usuń
  10. Życząc zdrowia druhowi Mirkowi ,powiem ,że ten wierny pies to DŻEK i ma swój pomnik przy moście Grunwaldzkim na skwerku . Pozdrawiam Bet i Jej przyjaciół - Eliza F.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest dokładnie tak. Pomnik stoi w okolicy miejsca gdzie wierny pies oczekiwał na zmarłego pana. Prawdą też jest, że historia ta opowiadana przez różne osoby różni się szczegółami. Na przykład imię psa brzmi niekiedy DŻOK a niekiedy DŻEK.
      Pozdrawiam ciepło w chłodny przedjesienny poranek

      Usuń
  11. Jak to dobrze,że już ponad 20 lat tam nie byłem.
    - Nie przenoście nam stolicy do Kiczowaaaa...

    - Kiczowaty dorożkarz...
    - Kiczowata dorożka...
    - Kiczowaty ...słoń! A co?- wielkość zobowiązuje ...

    Zapraszam do PiS-dołka [i nie tylko]:

    https://plus.google.com/u/0/108864187587885072799

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam nowego Gościa:) A może... Lepszy kicz niż nic?
      Dziękuję za zaproszenie, skorzystam jak najbardziej.

      Usuń
  12. Święta racja ,kicz który nie przysparza naszemu miastu chwały.
    Teraz nie liczy się atmosfera,sentymenty a jedynie KASA.
    A konie,jeszcze trochę a będą tak kolorowe jak Laj-konik
    jak sugeruje nasza przyjaciółka alElla.
    Starodawnym,powitaniem i pożegnaniem "całuję rączki szanownej Pani"
    serdecznie pozdrawiam Ciebie i Kraków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kłaniam się szanownemu panu:))
      Niestety liczy się kasa i dobry gust staje się niemodny. Trudno, taki przywilej starszej pani aby trochę ponarzekać.
      Pozdrawiam Ciebie i bratni Wiedeń:))

      Usuń
  13. Witaj Bet!
    Kiedyś,dawno,dawno temu byłem w Krakowie na wycieczce szkolnej(przejazdem)..
    Autokar stanął gdzieś w pobliżu rynku i nagle..Wpadł do środka jakiś facet i wrzeszczał:"makagigi,makagigi! komu makagigi?"
    Dla niezorietowanych wyjaśniam,że to taka sprasowana kostka maku z miodem,cukrem i czymś tam jeszcze.Kilku frajerów dało się nabrać,wszak frajerów nigdy i nigdzie nie brak..To mi tak,o dziwo utkwiło w pamięci,bo innych zdarzeń nie za mocno pamiętam..Ale chyba na pewno i tak wogóle było ho,ho!
    Bet,goń tych skurczybyków z Rynku Krakowskiego!
    Potrzebujesz pomocy?
    No to bierę dzidę i idę!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Często jest tak, że w pamięć zapadają mało znaczące zdarzenia. Ja pamiętam z pierwszej wycieczki szkolnej do Warszawy dziewczynkę spotkaną na jednym z podwórek. Dziewczynka miała włosy związane w kucyk za pomocą gumki z plastikowymi kuleczkami w kolorze biało- granatowym. Tę ozdobną gumkę widzę jakby to było wczoraj.

      Usuń
  14. Witaj ,przyszłam tu z bloga Iwony Zmyślonej i chyba zostanę.W Krakowie mieszkam od urodzenia ,a to już bez mała poł wieku.Doskonale wiem o czym piszesz.Rynek to targowisko próżności.Dodałabym jeszcze tych wszystkich mimów ,lirników ,tancerzy i grajków z bożej łaski ,piszczałek ,kogucików itp.
    Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pięknie witam, liviio. Proszę rozgość się i zostań na dłużej.
      Niestety, od komercji nie ma ucieczki ubolewam jednak, że jest ona w tak złym guście.
      Stary Kraków najbardziej lubię późną jesienią i zimą.

      Usuń
  15. Coś w tym jest, ponieważ omijam Rynek ze względu na ten piwny jarmark przypominający dawne budki z piwem. Wprawdzie nawrót do jarmarczności w całej Polsce, niemniej jednak do Krakowa ściągają turyści, a lokalnych przysmaków jak na lekarstwo. Na Plantach nachalni alkoholicy wprawdzie nakarmieni, ale pić się chce (przy czym ich dzieci nikt nie nakarmi), więc najczęściej bywam na spokojnych uliczkach obok, np. Jagiellońska, Poselska, Św. Krzyża, Kanonicza.
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Dla błądzących - pomoc przy komentowaniu:

Jeśli nie masz konta w Google wybierz opcję:

- Anonimowy, ale podpisz się pod treścią komentarza, proszę.

- Nazwa/adres URL w okienku Nazwa wpisz swój nick lub imię, a w okienku adres URL wkopiuj adres swojego bloga

Za wszystkie komentarze bardzo dziękuję.