sobota, 3 lutego 2018

Kiedyś to było fajnie...



Aktor w popularnym serialu wzdycha dramatycznie: 

 „kiedyś Dziadkowie mogli bezkarnie rozpieszczać wnuki słodyczami” … Prawdę rzecze,  bo  dziś cukier uznano za wroga ludzkości numer jeden szczególnie w diecie dzieci. Dziadek powinien ukochanemu dzieciątku wetknąć w rączkę co najwyżej kawałek marchewki.

No to pociągnijmy ten nostalgiczny wątek dalej:

- kiedyś można było dziecko wyprawić w samodzielną podróż do szkoły lub na religię do odległego kościoła. Dziś trzeba potomstwo wozić uzbrojone w kask i bezpiecznie zapięte w foteliku lub prowadzać za rękę z obawy przed piratami drogowymi i czyhającymi za drzewami pedofilami

- kiedyś można było ze smakiem zjeść tłustego kotleta i zasmażaną kapustę bez wyrzutów sumienia

- kiedyś  można było zapalić ognisko w swoim ogródku bez obawy przed interwencją Straży Miejskiej, a zimową porą cieszyć się żywym ogniem w kominku bez świadomości bycia trucicielem środowiska

- kiedyś można było zostawić klucz „pod wycieraczką” – no, co? Ukradnie ktoś? Eeee…

- kiedyś elegancko było opisać swoje drzwi wejściowe imieniem i nazwiskiem lokatorów nie pomijając nawet należnych tytułów naukowych lub zawodowych bez presji ochrony danych osobowych

- kiedyś można było cieszyć się słońcem i opalać skórę na brąz bez przerażającego widma raka skóry

- kiedyś  można było tęsknić za chrupiącą białą bułeczką i zajadać się smalcem oraz tłustym boczkiem, które to produkty dziś są zbrodnią w dziele  zdrowego  żywienia.

- kiedyś można było /o zgrozo!/ zapalić papierosa i napić się zwykłej wódki zakąszając galaretką z wieprzowych ratek bez strachu przed zatkaniem żył, a jedynie z pobłażliwą świadomością, że „wszystko co dobre jest zabronione albo niezdrowe” a „wędzone dłużej się trzyma”…

- kiedyś można było po ośmiu godzinach pracy odwiedzić przyjaciół, którzy na pewno byli  popołudniem w domu i mieli czas na rozrywkowe pogaduszki.

Tak fajnie było, ale już nie jest. 

Jesteśmy aż nadto świadomi zagrożeń otaczającego świata i może dlatego bardziej agresywni i nieufni. Bo skoro wszędzie czai się zagrożenie… To czuj duch i broń się! Wyedukowani dzięki postępowi nauki oraz poddani propagandom różnych lobby zgodnie potępiany cukry oraz tłuszcze, uprawiamy sporty, zakładamy kolorowe, wymyślne w kształtach antysmogowe maski na twarz i zgodnie z sugestiami specjalistów wykonujemy badania profilaktyczne swoich ciał super nowoczesnym sprzętem medycznym. Czy jesteśmy zdrowsi i bardziej szczęśliwi? Czy nieuchronny udział w wyścigu szczurów  lub co najmniej presja wciąż rosnącego tempa życia nie szkodzi bardziej niż cukierek z ręki kochającego dziadka i kanapka z domowym smalcem? Czy sączący się zewsząd polityczny jad nie zabija równie skutecznie jak tłusta golonka lub kremówka?

I tylko żal, że nikomu nie udało się wzbudzić pozytywnego strachu przed  brawurową jazdą samochodem pod wpływem alkoholu i doprowadzić do  zaniechania tych niecnych praktyk. Dlaczego?


56 komentarzy:

  1. No własnie - wyścig szczurów !.
    Kiedyś pojęcie nieznane. Łączyła nas miszkańcóq, pracowników i ogólnie ludzi wspólna walka o jak najlepszy los na naszych rodzin. Mielismy niewiele ale i tym umielismy sie podzielić. Wszystkie dzieci były nasze i jak rozrabiał dzieciak sąsiadki to tez wytargało sie go za ucho. Nowy sąsiad po roku był juz "swój" a dzis ja od kilkudziesięciu lat mieszkając w tym samym miejscu znam lokatorów z może 15 mieszkań na 121.
    .............i komu to przeszkadzało ?.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piotrze, dotknąłeś ważnej sprawy "mieliśmy niewiele" i nie tylko umieliśmy się dzielić ale i cieszyć z gdy udało się zdobyć odrobinę cze3gos więcej lub czegoś ładniejszego.
      Kiedy ostatnio ktoś zapukał do drzwi aby pożyczyć szklankę cukru lub skorzystać z telefonu?
      Może teraz wrócą te obyczaje gdy zamknięte będą sklepy w niedziele? Hi,hi,hi... Powrót do przeszłości?

      Usuń
    2. Oj tam, oj tam, do mnie często puka sąsiad po dychę albo dwie ;)
      Powrót do przeszłości? Już się na da wrócić, to poszło za daleko, tak myślę.

      Usuń
    3. Fajnego masz sąsiada:))

      Usuń
  2. Kiedyś można było:
    - w pracy poopowiadać sobie filmy jakie się widziało w TV,
    - w pracy organizować huczne imieniny z alkoholem i wyżerką,
    - w nocy wracać do domu pieszo,
    - zrealizować wszystkie swoje marzenia od samochodu, dyrektorskiego stanowiska, aż po luksusową willę z basenem ... wystarczyło tylko być aktywistą PZPR,
    - zwolnić dyrektora na zebraniu partyjnym, ech ... mógłbym tak strony całe zapisywać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko prawda. Można listę dawnych "fajności" uzupełniać jeszcze długo. Nie masz czasem jednak wrażenia, że obecna presja poprawności, uświadomienia i mody pozbawiła nas wielu zwykłych przyjemności?

      Usuń
    2. Do tamtych czasów już się nie wróci. Zbyt wiele zmian zaszło, i tych dobrych i tych złych.

      Usuń
    3. To oczywiste. Ale powspominać warto.

      Usuń
    4. Chyba już nie umielibyśmy żyć tym dawnym torem. Wyobraź sobie, że sięgasz do kieszeni a tam nie ma smartfona! Szok:))

      Usuń
    5. Kiedyś się złapałem na tym, że miałem smarta wyłączonego przez trzy dni, wtedy była taka upojna cisza. Niestety te ważniejsze telefony odbiera automat, a tam już było załadowane prawie do oporu.
      Bez smarta da się żyć, ale bez lapka i kompa już nie. Ale może tylko ja tak reaguję, bo zawodowo z komputerem musiałem być "na ty" już od ok. 1970 r.

      Usuń
    6. Wczoraj wychodząc z domu zapomniałam zabrać telefon. Leżał sobie spokojnie na stoliku a ja już w pewnej odległości od domu - nie miałam ochoty wracać ale czułam się jakoś niepewnie bez tego telefonu. Aż byłam na siebie zła, że tak reaguję.
      Może już niedługo będę go zabierać ze sobą nawet do łazienki? Dużo jeszcze przede mną:)))

      Usuń
    7. No to Cię zaskoczę! U mnie w domu już w latach 60. ub.w. (czyli prawie 60 lat temu) zdecydowaliśmy, że telefon musi być zainstalowany w ... łazience, bo jest to jedyne miejsce z którego nie można od razu polecieć i odebrać połączenie. :) :)
      Potem zainstalowaliśmy taki kilkunastometrowy przedłużacz i można było spokojnie rozmawiać nawet opalając się na balkonie.

      Usuń
  3. Z wszystkim się zgodzę ale... kiedyś jak przez wioskę przejechał samochód osobowy raz na godzinę to i tak było często, niebo nie było w pepitkę smug po samolotach, co niestety spada na nas w postaci deszczu, itp. Kiedyś jak wyszłam zimą przed dom mogłam oddychać pełną piersią mimo że sąsiedzi palili węglem. Teraz, szczególnie po zmierzchu, duszę się, czekam na wiosnę z utęsknieniem. W grudniu wystawiłam stare meble do zabrania gabarytów, zanim przyjechali, sąsiad skrzętnie wszystko pozabierał, do spalenia, o czym mnie poinformował, przez kilka dni wdychałam własne meble...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na moim osiedlu .budowanym w latach 50-tych/ do dziś nie ma miejsc parkingowych wcale. Kierowcy dewastują więc trawniki i zajeżdżają wąskie chodniki. W czasach PRL śnieg szarzał w godzinę po opadzie dziś pozostaje biały dni wiele ale wieczorne wietrzenie mieszkania traci sens bo do wnętrza wpada więcej smrodu niż tlenu.
      Niebo w pepitkę? Niezłe określenie...

      Usuń
  4. Oj, zwyczajnie - inne czasy nastały. Dla mnie bolesne jest tylko to dzisiaj, że tak trudno akceptuje się to "inne"... Warunki się zmieniły, ludzie zmienili się pod wpływem warunków, nawet klimat się zmienia... Chciałabym, żeby można "fajne stare" z usmiechem powspominać, ale też z uśmiechem wyłuskać dla siebie "fajne" z dzisiejszych trendów. Możesz zrobić sobie chrupiącą bułeczkę z domowym smalcem - byle nie zagryżć tego za chwilę paczką chipsów i zapić cocacolą... i.t.p. Powrotów nie ma. Ale zawsze masz wybór... ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że folguję dawnym smakom i zjadam białe pieczywo /a, co tam!/ ale eksperyment z domowym smalcem już mi nie wychodzi. Współczesne słoniny nie mają żadnego smaku ani zapachu! Golonki i schaby wieprzowe także! Smakują niczym więc porzuciłam je dla równie bezbarwnych smakowo kurczaków i indyków. Tu przynajmniej nie narażam się na wyrzuty sumienia z powodu błędów żywieniowych.
      Chipsy uwielbiam, ale powstrzymuje mnie strach przed własnym nieumiarkowaniem w jedzeniu:))

      Usuń
    2. No i dobrze, że folgujesz sobie :) Ale i tak uważam, że "jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma". Pozostaje tęsknota za minionym ;-)

      Usuń
    3. Paradoksalnie, teraz czuję się bardziej "zniewolona" przez narzucone obyczaje niż w czasach nazywanych przez niektórych reżimowymi. Dziwny jest ten świat.

      Usuń
    4. To samo mam! Czuję się tak zniewolona, jak nigdy. Wręcz osaczona! A na dodatek wszelkimi ohydnymi sposobami robi się ze mnie ciemną idiotkę.

      Usuń
    5. Fajnie jest mieć towarzyszkę niedoli. Co zrobimy na znak protestu?

      Usuń
  5. W wieku 9-10 lat jeździłem rowerem do odległego o 10 km miasta po zakupy czy do dentysty. Zostawiałem rower gdziekolwiek - jak wychodziłem - stał w tym samym miejscu. Rok czy dwa lata później wyjeżdżałem sam, pociągiem z przesiadkami. Starczy...
    allensteiner

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozostawianie klucza pod wycieraczką znam z własnego doświadczenia! Praktykowaliśmy to bez żadnych kryminalnych skutków jakiś czas. Gdy ktoś w mieszkaniu był nie zawracano sobie głowy zamykaniem drzwi wejściowych - wystarczyło nacisnąć klamkę.
      Sąsiadka moja uprawiała pod blokiem ogródek. Nocami dyżurowała w oknie bo kradli z grządek rozkwitające tulipany. Kilka miesięcy temu posadzono na osiedlu nowe krzewy różane - nocą znikło ich sporo. Są więc rzeczy niezmienne na tym świecie.

      Usuń
  6. Hmm- widać jestem mało nostalgiczna. Te nowe reguły jedzeniowe i inne (oprócz obowiązującego tutaj prawa) omijam szerokim łukiem i to co mi smakuje ( a goloneczki smakują mi niezmiennie, i parzony boczuś ) zjadam z całkowitą świadomością ,że to już nie ten smak ale równie dobry. Żyje jak chce (wreszcie) i wcale się nie przejmuje, że być może odstaje od środowiska. W Polsce jak i tutaj nie mamm zatagów z sąsiadami - mało tego - czuję tu większą życzliwośc moich staruszek sąsiadek jak i nowych współmieszkańców niż niegdyś w Polsce. Chociaż nie - jeśli chodzi o sąsiadów na całe szczęście nie byłam nigdy blisko ale nie wrogo. Było sympatycznie jak i tu. ..Gdy się zwrócę o pomoć to ja otrzymam - nawet szklankę cukru:)) nie proowałam bo akurat bez cukru mogę żyć.I bez soli..SMog 0 hmmm ...- jak myśłisż ,czemu ja to mam POHp. Nie tylko papieroski ale kopalnia i galwanizeria zrobiły swoje...Wtedy można było sie truć pięknie. Więc - a wiesz -z tymi dziećmi do szkoły zawożonymi czy odprowadzanymi....chyba to dobrze - ja mam traumę z dzieciństwa- nie mam oreintacji ,ciągle nowe miejsca i nikt mnie nie odprowadzał ani nie przyrowadzał...Poza tym wtedy też się inaczej uczyło, inaczej to było wszystko ale uczucia tęsknoty nie mam.. No może smak i zapach chleba pieczonego przez babcie w piecu chlebowym...ale to se ne wrati

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wspólne z koleżankami wędrówki do i ze szkoły to piękne chwile z dzieciństwa. Ile się działo podczas tych rutynowych spacerów. Prawdziwe dramaty /rozstanie z przyjaciółką/ jak i zauroczenia / kolega zabrał worek z kapciami / obserwacje przyrody i dyskusje o literaturze... Osiem lat wspólnych wędrówek owocuje serdecznymi kontaktami do dziś.
      Nic już nie wróci a nawet gdyby to jesteśmy sami przekształceni i dostosowani do nowego na tyle, że w starym żyć by się nie dało.
      Tęsknotę mam za brakiem straszenia i pouczania. Może za dużo telewizji oglądam.

      Usuń
    2. Wędrówki ze szkoły....:) kiedyś, w duży mróz, koledze przymarzł język do poręczy mostu, o jakie to było ciekawe, zamiast bić na alarm, wszyscy mieliśmy oczy jak spodki i wpatrywaliśmy się w ten język, nawet nam nie bardzo przeszkadzała jego histeria, kolegi, nie języka. Przedstawienie skończyło się bardzo szybko, bo ze sklepu wypadła dorosła osoba i polała ten nieszczęsny język wodą...no i się odkleił ;). Nikt nie ucierpiał, język też, choć nie wiem czy tyłek kolegi nie ucierpiał po powrocie do domu, bo jakoś tak dziwnie wtedy bywało, że zanim się wróciło do domu, to tajne służby już doniosły co dziecko narozrabiało ;)

      Usuń
    3. Ale historia! My lizaliśmy ściany w kopalni soli w Wieliczce:)) Na szczęście nie przymarzały.

      Usuń
  7. O matko i córko, aż tyle fajnych rzeczy znikło nadaremnie i na zawsze. I komu to przeszkadzało? Swoją drogą zupełni mi smalec wyleciał z głowy tak dawno go nie robiłam.A pyszny był, z cebulką, czosnkiem i ziarnami słonecznika. Chyba zrobię. Skoro znoszę nijaki smak drobiu to może smalczyk jakieś emocje wzbudzi:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Smalczyki obecne też smakują nijako. Bo i słoninka cienka jak kartonik, w sklepach eksponują ją zwiniętą w rulon. Dawnych słonin nie dało się rolować:))

      Usuń
    2. pamiętam słoninę wędzoną, posypaną papryką ... kroiło się w cieniuteńkie plastry, chrzęściła przy jedzeniu

      Usuń
  8. Faktycznie było inaczej. Za palenie syfami zatłukłabym. Każdego sąsiada oddzielnie i wszystkich razem. Palić drzewem w kominku a palić plastikiem to różnica - bardzo śmierdząca różnica

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety drzewo też uznano za nieekologiczne w spalaniu. Jakieś inne drzewa teraz rosną, czy co?
      Na temat plastiku nie ma dyskusji - też zatłukam takich palaczy.

      Usuń
  9. Mój znajomy sąsiad dopowiada do Twojego postu takie coś: Gdyby nie rozwój nauk medyczno-biologiczno-chemicznych-itd nie było by wiadomym, że jest AIDS, ebola, czy ma się np. "raka". Czyż to nie były szczęśliwe czasy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. TZS to naprawdę łepski gość:)) Jestem tego samego zdania!

      Usuń
  10. Tyle "fajnych" rzeczy wymieniłaś, że z tęsknoty za nimi, łza się w oku zakręciła. Obyśmy życzliwi pozostali dla tych, co obok nas. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Racja. Życzliwość powinna być zachowana bo nie traci na smaku ani zapachu a na wartości wręcz zyskuje!

      Usuń
    2. a każdemu ż7czliwemu BRATEK od maliny :)

      Usuń
    3. Tak, tak! Dziękujemy!

      Usuń
  11. Klik dobry:)
    Ech... nowe czasy... inny świat...
    Mnie najbardziej tęskno za prawdziwą chałwą i czekoladą. Ciężko było dostać, ale jak już było, to było prawdziwe.

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nowe czasy mają też wiele zalet jak chociażby elektronika, ale jak zawsze jest i ciemniejsza strona tego postępu technicznego w postaci poczucia zagubienia wśród nowości i ogromu wyboru. Mnie to przytłacza często i tęsknie to prostego telefonu z ebonitu, który zawsze działał bez zarzutu:)) To chyba znak, że jestem z innej epoki...

      Usuń
    2. Skoro wielki postęp, to wszystko powinno działać bez zarzutu przez wiele lat. Tymczasem postęp poszedł w kierunku, jak produkować, by się szybko popsuło. Inżynierowie kształcą się, jak produkować rzeczy złe. Pytam hydraulika, co za idiota projektował i proukował ten kran, co raz w miesiącu się psuje i nie da sie naprawić? On na to: to nie idiota, to wielka nauka, by taki kran wyprodukować. Miał się popsuć dokładnie w tym terminie.

      Usuń
    3. Bo trzeba produkować więcej i więcej, kupować więcej i więcej to i psuć się musi częściej.
      Może to i nakręca koniunkturę ale za to niszczy środowisko. Nie ma nic za darmo.

      Usuń
  12. Rozmarzyłam się na dobre......to były piękne czasy, ale mamy za to co wspominać i tęsknić, aż boję się myśleć co będą wspominać nasze wnuki, świetny blog pozdrawiam Dusia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Dusiu:) Zapraszam częściej na rozmarzanie się. Też mi żal młodzieży, że muszą żyć zrośnięte ze smartfonem i z laptopem u nogi. Jak tak żyć?

      Usuń
  13. Nie ma to jak samodzielne myślenie i zdrowy rozsądek. Bo wytyczne "specjalistów" na każdy temat zmieniają się nader dynamicznie. Domniemywać można, że ważnym argumentem są dla w/w specjalistów również pieniądze, które otrzymują za "lokowanie produktów".
    Marcowy zając

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się w 100%. Dlatego nie za bardzo przejmuję się nowoczesnymi trendami i słucham swojego organizmu - na co ma ochotę to to dostaje:))
      Do marca jeszcze daleko...

      Usuń
  14. Kiedyś można było pójść do sąsiadki na zupę. Sama przez okno wołała dzieci wracające ze szkoły, bo wiedziała, że ich rodzice z pracy przyjdą później.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całkiem niedawno spotkałam dawną koleżankę z dzieciństwa i wiesz, powiedziała mi, że do dziś pamięta kanapkę ze szczypiorkiem, którą była u nas częstowana podczas wspólnej ze mną zabawy. U nich w domu takich kanapek nie jadano bo nie zawsze było "coś do chleba". Wzruszyła mnie tym wspomnieniem.

      Usuń
    2. a jak mama zrzucała przez okno chleb z cukrem, to w torebce były kromki dla wszystkich dzieci, żeby nikt nie patrzył ze smutkiem

      Usuń
    3. Rzucanie pożywienia przez okno było powszechnym zwyczajem:)) Podobnie jak wołanie dzieci: "do domu!" albo "Obiaaaad!" Dziś nikt nie woła dzieci z okien. Posługują się komórkami?

      Usuń
  15. Nie, nie ma dzieci na podwórku, jakżeby, tak bez mamy, mogły być same na placu zabaw:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaki plac zabaw? Ulica to była i kawałki trawników wokół bloków oraz wielką połać piasku na terenie jeszcze nie zagospodarowanym:-) Mamy nadzorowały dzieciaki z okien jednocześnie mieszając w garnkach.

      Usuń
  16. Starsza siostra (już wtedy licealistka) wychodziła z domu na zajęcia wcześniej niż ja zdążyłam wrócić po lekcjach - ot, mijałyśmy się czasem.
    Często w drzwiach zostawiała zatkniętą kartkę: klucz pod wycieraczką (ze stosowną strzałką w dół) :) )
    Nierzadko był dopisek na tej kartce: kup chleb, bo nie dowieźli - forsa w filiżance, na stole!

    A pod oknami? Na "podwórku" dzieciaki bawiły się w "gumę", wywoływanie państw, pajacyka (klasy), wyścigi "kapslowych" kolarzy, pstrykanie koralików (guzików, szklanych kulek ...) do wykopanych dołków, przeskakiwanie przez piłkę odbitą od ściany. Było głośno i wesoło.
    Tylko bloki były szaro - bure (ale kto to wtedy zauważał?)

    ...dzisiaj cisza, jak makiem zasiał, na murach domu pojawiły się tablice "zakaz gry w piłkę", a osiedlowy plac zabaw i boisko do gier zespołowych zieją pustką.
    Osiedlowe bloki za to - piękne, kolorowe.
    Wszędzie szlabany, ogrodzenia, nakazy, zakazy - to dzieło "wspólnot".
    Brrrr...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale kontrast! Świetnie to odmalowałaś tak jaskrawo, że aż bije po oczach.
      No i kto miał lepsze dzieciństwo: my czy nasze wnuki obecnie?

      Usuń
  17. Bet! To są dwa różne światy. To jakby nawet dwie inne planety.
    Ja i moi kumple z tamtego podwórka nie mają NIC wspólnego z rówieśnikami mojego syna i nim samym.
    Urodził się w 1989 r.(żeby było śmiesznie - 4 czerwca, w dzień ZAKOŃCZENIA KOMUNIZMU, jak ogłosiła to jedna z aktorek :) )
    Wkurza mnie dzisiaj zadając pytania: "jak można było żyć bez komórki, bez Internetu?".
    Telegram, telefaks uważa za przeżytek, nie wie co to adapter Bambino...
    Ale... ale chętnie słucha "naszych" ówczesnych przebojów - ABBA, Deep Purple, Smokie, Rolling Stones...
    He he he!
    A jednak my, dinozaury, mamy coś, czego wyjałowieni mileniści nam zazdroszczą!
    I pewnie znalazłoby się jeszcze wiele rzeczy, które my przeżyliśmy, a im nie było dane!
    He he he!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może każde pokolenie tak ma? Nasi rodzice wspominali czasy "przed wojną"... Też przeżyli szok cywilizacyjny.

      Usuń

Dla błądzących - pomoc przy komentowaniu:

Jeśli nie masz konta w Google wybierz opcję:

- Anonimowy, ale podpisz się pod treścią komentarza, proszę.

- Nazwa/adres URL w okienku Nazwa wpisz swój nick lub imię, a w okienku adres URL wkopiuj adres swojego bloga

Za wszystkie komentarze bardzo dziękuję.