czwartek, 23 maja 2019

Bardzo mokre wspomnienia


        Deszcz pada, deszcz leje, deszcz dudni o parapet. Ulicą spływa rzeka, na chodnikach tworzą się kałuże. Telefon ostrzegawczo pika – Alert RCB radzi „jeśli możesz, zostań w domu”. Mogę, więc zostaję i wspominam podobnie mokre dni majowe dziewięć lat temu…

        Oto co się wydarzyło i co zostało „na gorąco” opublikowane w notkach:
1. Wielka woda
2. Dzień trzeci walki z wielką wodą
3. Jak powstała relacja z frontu

        Początkowo nic nie zapowiadało wielkich emocji i poważnego rozwoju wydarzeń. Zwykły poranny email:

– Kliczek! Popatrz jaka woda u nas. Załączam świeżutko wykonaną fotografię z okna budynku gdzie pracuję.


 alElla :  o Matko Jedyna! To białe to wszystko woda? Dokumentuj wszystko i opisuj na blogu! 


  
– och… tak bym chciała, ale robi się gorąco. Poziom wody się podnosi. Gminny Sztab Kryzysowy  śle polecenia, jestem bardzo zajęta… Może wieczorem? O ile będzie jakiś wieczór. 

alElla: jak nie masz czasu? Dawaj wiadomości „na meila”i  fotografie jakie zrobisz, a ja będę obrabiać i publikować! Do roboty Mrówka!

Jak powiedziała – tak się stało.

Pracuję na pełnych obrotach – teraz już wszędzie z aparatem fotograficznym /nawet po zakupy do hurtowni/ piszę krótkie, czasem jednozdaniowe relacje i wiooo! ”meilem” na drugi koniec Polski. alElla  zlepia tekst i zdjęcia w całość, uzgadniamy szczegóły. Klawiatura gorąca z emocji.

I tak dzień po dniu…Gorące relacje, na bieżąco przetwarza i publikuje moja dzielna alElla. Ach! Co to była za współpraca! 

        Mistrzowska i Kliczkowska! O!

Reportaż z okolic Krakowa od strony południowo zachodniej
 dzień pierwszy, 18 maja 2010 r.






Wszystkie ręce na pokład ! Gotowanie bigosu dla strażaków.


Ale wcześniej zakupy w podtopionej hurtowni

 
Właśnie zamknięto jeden most na Wiśle w Krakowie. Nie wiem czy wrócę dziś do domu…

Walka z Wielką Wodą – dzień drugi, 19 maja 2010


Całą noc kwaterujemy grupy żołnierzy przybyłych z pomocą. Rano jest ich 20… Po południu dociera następny oddział – już jest 50 dzielnych i potwornie zmęczonych żołnierzy. Teraz ważne jest zapewnienie im wyżywienia. Kuchnia pracuje na 300%… Dostajemy polecenie przygotowania 300 porcji gorącego bigosu dla ekip pracujących przy wałach… Błyskawicznie zbieramy produkty z okolicznych hurtowni. Nikt nie pyta o zapłatę… Ilości zabieranych produktów notowane są na karteczkach… Nikt nie żałuje energii i ciepłej wody…


Bigos perkocze już w garach, uwijają się wszyscy pracownicy: kucharki, sprzątaczki a nawet konserwatorzy. Nikt nie narzeka na zmęczenie, nikt nie pyta o zapłatę za przepracowane godziny.

Uczniowie myją podłogi, łazienki, rozkładają materace dla strudzonych żołnierzy…

Wieczorem informacja o ewakuacji sąsiedniej wsi. Teraz potrzebny jest każdy skrawek podłogi. Przyjmujemy kobietę z dwoma  psami… Wszak w mieście, mieszkańcy Krakowa, zabierali zwierzęta z zagrożonego schroniska dla Zwierząt do swoich domów własnym transportem… Wszystkie ewakuowano w ten sposób.

         Wieczorem mamy komunikat: Woda opada, ale przemoknięte wiślane wały nie wytrzymują. Pojawiają się przecieki. Co przyniesie jutro?

Walka z wodą – dzień trzeci, 20 maja 2010

      Kliczek! Jestem na froncie. Pełno wojska – fajne chłopaki. Umacniają wały. Sytuacja się normuje. Wszystko mamy pod kontrolą. Dziś gotujemy 110 obiadów i 200 porcji fasolki po bretońsku na  wieczór. Na jutro zamówione 200 obiadów… Zostałam mianowana „porucznikiem” !
Baaaaa-czność !

      Jest godzina trzynasta z minutami. Dotarł nowy transport żołnierzy… 56 umundurowanych młodzieńców. Odbywa się kwaterowanie w salach internatu szkolnego. 

         Młody żołnierz mówi z zachwytem:  to są pokoje 4 osobowe… Fajnie!
         Dowódca odpowiada:  tak ci się tylko zdaje. One są ośmio albo więcej osobowe. Ha, ha, ha…
Bo kwaterują ich, na zasadzie „ile wlezie”. Są cztery łóżka, a reszta na materace na podłogę.  Jak to w wojsku !

         A ja idę suszyć żołnierskie buty…



Zakończenie – 21 maja 2010

        Za moim oknem pokazuje się pogodne, błękitne niebo. Emocje opadają wraz z poziomem wody. Tu, gdzie niedawno stał oddział wojska – świeci słońce. 

        Jak to w życiu…

16 komentarzy:

  1. Klik dobry:)
    Pamiętam tamtą powódź. Była straszna. Czy to nie było przed wyborami prezydenckimi?
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie pamiętam czy to były wybory. Ale gorączkę powodziową pamietam dokładnie.

      Usuń
    2. Pamiętam spór o to, czy ogłaszać stan klęski żywiołowej, ponieważ wprowadzenie takiego stanu opóźniłby o 90 dni wybory.

      Usuń
    3. Nic nie pamiętam z dyskusji politycznych w tym czasie. Byłam skoncentrowana na kiełbasie do bigosu:))

      Usuń
    4. Kiełbasa też ważna. Strudzeni żołnierze i strażacy muszą coś jeść. Najbardziej jednak wzruszyło mnie suszenie żołnierskich butów.

      Usuń
    5. No tak, trzeba było znaleźć i zabezpieczyć odpowiednie pomieszczenie. CO już nie działało i podłączaliśmy jakieś dmuchawy czy coś...
      A panie kucharki dogadzały wojakom i strażakom jak dzieciom, a żołnierze wzruszali się gdy na śniadanie dostali kakao:))

      Usuń
  2. Łoj, a ja, gdzieś tam, na obczyźnie - nie miałam zielonego pojęcia...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. maradag, Ty i tak w ciągłej depresji egzystujesz:))

      Usuń
    2. No fakt... nawet "wytrenowałam się" żyć z depresją w depresji... ;-)

      Usuń
    3. To nie działa tak jak minusy w matematyce? Tam dwa minusy dają w sumie zero minusów. Może Twoje depresje też zniosą się nawzajem? Przynajmniej ta psychiczna powinna zniknąć wszak matematyka rządzi:))

      Usuń
  3. Niesamowicie dramatyczna relacja aż ciarki przechodzą, a te zdjęcia dopełniają resztę. Wyjątkowe to sprawozdanie, gratulacje dla sprawozdawczyń.
    Serdeczności zasyłam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście tegoroczna powódź była łagodniejsza. Ale faktycznie, dziewięć lat temu ciarki nam chodziły po plecach. Zetknięcie z siłami natury uczy pokory.

      Usuń
  4. Relacja z 2010 rzeczywiście pełna dramatyzmu. Oglądając zdjęcia i czytając tekst zastanawiam się, dlaczego przez 9 lat zrobiono tak niewiele, że powodzie nadal zagrażają ludziom, zwierzętom i dorobkowi życia. Uściski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie dlatego, że takie zjawiska pojawiają się stosunkowo rzadko. Minęło 9 spokojnych lat i nic się nie wydarzyło. Zabezpieczenia są, nawet zadbane ale z prawdziwym żywiołem człowiek nie wygra.

      Usuń
  5. Popatrz, prawie w tym samym czasie mamy kłopoty wodne w tym roku. Dobrze, że nie tak poważne jak wtedy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Reportaż z tegorocznej "wielkiej wody" w następnej notce:))

      Usuń

Dla błądzących - pomoc przy komentowaniu:

Jeśli nie masz konta w Google wybierz opcję:

- Anonimowy, ale podpisz się pod treścią komentarza, proszę.

- Nazwa/adres URL w okienku Nazwa wpisz swój nick lub imię, a w okienku adres URL wkopiuj adres swojego bloga

Za wszystkie komentarze bardzo dziękuję.