poniedziałek, 22 lipca 2024

Kupowanie ogórków po "krakosku"

         Sezon ogórkowy przeszedł jakoś mimo. Może z powodu mojego mocno spóźnionego okresu buntu, którego nie wykorzystałam należycie jako nastolatka, więc nadrabiam bojkotem robienia przetworów owocowo-warzywnych.

        „Pan Ogórkowy” z pobliskiego bazaru narzekał, że kiepski ma urodzaj więc troszkę uspokoił mi sumienie. On sam także stracił ogórkowy zapał gdyż pewnego razu wprost porzucił swe malutkie stoisko udając się w nieznanym kierunku. Na stoliczku waga, pudełeczko z „utargiem”, w skrzynce kilkanaście ładnych ogórków – sprzedawcy nie ma! Stoję grzecznie z wybranymi ogórkami w dłoni i czekam niczym samozwańczy strażnik-ochotnik ogórkowego dobra.. Nadeszły kolejne klientki, ogórki pobrały, czekamy wespół, a Ogórkowego nie ma wciąż. Rada w radę uzgodniłyśmy samoobsługę. Zważone, zanotowane na karteczce i pieniążki zostawione obok pudełeczka :) Ogórkowy nadal nie przybył… Dwa dni potem zanotowałam obecność Ogórkowego na stanowisku, a więc naszą samoobsługę przeżył.

        Na stoisku obok powodzeniem cieszą się ogórki małosolne. Amator bardzo lekkiego kiszenia prosi o ogórki ukiszone ciut, ciut…

- Acha, dzisiejsze?  Podchwytuje sprzedawczyni.

 Kolejny klient zamawia ogórki „bardziej”… Hmmm… Znaczy się bardziej ukiszone, ale posługiwanie się skrótami weszło w krew więc od tego momentu handluje się tu ogórkami Bardziej.

        Taki to bazarowy folklor mamy i ogórki, które wprawdzie nie śpiewają ale dostarczają humoru :) co pozwala odhaczyć temat ogórkowy tego lata choć  słoiki w piwnicy puste…

Tematy ogórkowe wcześniej publikowane, polecane dla miłośników tego warzywka:

Nietypowy sezon ogórkowy 

Sezon ogórkowy 

Ogórkowo mi !  


 



 

 

 

 

         

 

16 komentarzy:

  1. Nigdy nie udało mi się wyhodować własnych ogórków z ogródka. Zawsze coś mi je zżerało (zwierzątka, klimat, choroby) w ostatniej fazie dojrzewania. Mimo tego najlepsze ogórki małosolne i lekko podkiszone, to te z własnego parapetowego słoika. Niestety, te pożeramy natychmiast taśmowo metodą: słoik - otwór gębowy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokarmianie zwierzątek ogórkami uważam za wielce przyjazny gest w stronę natury:) Oczywiście, że domowe ogórki są zawsze najlepsze i trzeba je zjadać na zdrowie dopóki są młode. Ogórków kiszonych przemysłowo jeść się za bardzo nie da więc własne zakiszanie nawet na zapasy zimowe ma sens. Oczywiście pod warunkiem że są konsumenci z chętnymi do działania otworami gębowymi:))

      Usuń
  2. Moja matka zawsze sama kisiła ogórki. Te na zimowe czasy w słoikach, te do bieżącego zjadania w kamiennym brązowym naczyniu przykrywanym talerzykiem właściwej wielkości, na którym był dla obciążenia słoik z wodą. Ogórki za każdym razem wychodziły znakomite , to i szybko znikały. Niestety nie nauczyła mnie kiszenia ogórków, chociaż jestem ich wielką amatorką, ale tych "bardziej". Małosolne nie zyskały moje aprobaty po dzień dzisiejszy. Już niedługo sezon ogórkowy zamienimy na olimpijski, życzę wielu wspaniałych wrażeń i pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, tak! Teraz czas na Olimpiadę. Szkoda, że na ten czas nie ustały straszne wojny jak każe antyczna tradycja.
      Kiszenie ogórków, wbrew pozorom jest dość pracochłonne przy czym najwięcej czasu i wysiłku wymaga zgromadzenie produktów oraz przygotowanie słoików. No i należy pamiętać aby kiszenia unikać podczas burzy co jest w tym roku dość trudne.
      Kibicujmy sportowcom!

      Usuń
  3. A ja kiszę ogóry na bieżąco, nie robię piwnicznych zapasów.
    Mam w kuchni jeden duży słój, który zachęca spragnionego. Jak ubywa tych "bardziej", dokładam świeże; i tak można kilka razy powtórzyć z tą samą wodą.
    Tym sposobem w jednym słoju mam i te "bardziej" i te "ciut ciut".
    (tylko nie wrzucaj mi, że to z powodu poznańskiego skąpstwa! 🤣🤣😁)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy skąpstwo poznańskie jest gorsze od krakowskiego? Chyba tak bo nigdy nie kisiłam ogórków w tej samej wodzie:)) Ale pomysł kupuję! Świetny i ekologiczny:))

      Usuń
    2. A wiesz, jak podobno powstają druty?

      – kiedy poznaniak i krakowianin ciągną za jedną złotówkę 😉!

      Usuń
    3. hmm... 🤔❓tylko po co nam drut?! 😯
      L.

      Usuń
    4. Właściwie po nic, ale może w ramach solidarności w skąpstwie?

      Usuń
    5. 😘😘😘 😁

      Usuń
  4. Też kisiłem ogóry metodą Lilki. Faktycznie wtedy jest większy wybór, i szybciej to trwa. Jednak nigdy nie udało mi się na jednej wodzie zakisić 2-3 wsady. Podobno łódzki smog tego nie wytrzymuje i broni się pleśnią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Że też ja nigdy na ten sposób nie wpadłam, aż się dziwię. Może przyszłe ogórki dostąpią takiego mieszanego towarzystwa w beczułce.

      Usuń
  5. Ogórki zakisiłam, teraz czas na jabłka, pomidory, rzodkiewkę, paprykę. I to w jednym słoju. Platerki kiszonego jabłka świetne do kanapek z wędliną, serem, pastą, burgerów...
    Zasyłam serdeczności

    OdpowiedzUsuń

Dla błądzących - pomoc przy komentowaniu:

Jeśli nie masz konta w Google wybierz opcję:

- Anonimowy, ale podpisz się pod treścią komentarza, proszę.

- Nazwa/adres URL w okienku Nazwa wpisz swój nick lub imię, a w okienku adres URL wkopiuj adres swojego bloga

Za wszystkie komentarze bardzo dziękuję.