piątek, 28 czerwca 2024

Sąsiedzi

         Na wstępie tego tekstu zaznaczam, że sąsiadów mam bardzo dobrych. W żadnym razie nie są „awanturujący się”, zwykle życzliwi, a w chwilach krytycznych wręcz  bardzo pomocni.

        Obserwacje życia na osiedlu, które jest wraz z niektórymi mieszkańcami (np. autorka tego tekstu) wprost reliktem z PRL mieszczą się więc w tematyce bloga. Chociaż… opisane poniżej sytuacje są współczesne:)

        Z młodzieńczych lat pamiętam swoje własne kpiące parsknięcia na myśl o starszych paniach bardzo zainteresowanych życiem sąsiedzkim i wręcz pilnujących, z perspektywy swoich okien, bieżących wydarzeń. Otóż nadeszła chwila gdy ja sama zamieniłam się w taką obserwatorkę i rejestratorkę osiedlowego życia. Nie, żeby z nudów, ale tak „przy okazji” wykonywania domowych czynności spoglądam na blokowe vis a vis. Kto ma kwiaty na parapecie zdobywa u mnie plus. Kto często myje okna dostaje plus podwójny, ale to chyba z powodu tego, że sama pucuję szyby średnio raz w miesiącu bez względu na pogodę. Może dlatego tak dużo widzę i rejestruję :)

        Wyróżniającą się grupą sąsiadek są tak zwane „Praczki” czyli Panie nadzwyczaj często suszące tekstylia na balkonach. suszarkach okiennych lub wręcz na okalających bloki trawnikach. Sama mianowałam się liderką tej grupy gdyż  bezczelnie i notorycznie wykorzystuję w celach pralniczych zewnętrzną przestrzeń wspólną. Na swoje usprawiedliwienie mam wykonywanie prac pielęgnacyjnych na tymże terenie zielonym, w tym nierzadko, inwestycje w sadzonki. Więc chyba mogę rozwiesić pranie na tyłach budynku unikając oczywiście ekspozycji intymnych części garderoby? Grupa „Praczek” idzie moim śladem, a pozostali lokatorzy się nie skarżą. Pozostając  w zgodzie z duchem czasu nie omieszkam sarknąć, że wśród „Praczek” są wyłącznie kobiety. Parytetu nie ma tu za grosz.

        Niektórym sąsiadom nadaję przydomki charakteryzujące ich postacie. Jest, na przykład, pan „Gładki” – młodzieniec o miłej fizjonomii i krótko strzyżonej fryzurce a jego postać ogólnie sprawia wrażenie dobrze oszlifowanego – więc gładki taki! Potrafi jednak być bardzo ekspresyjny wykrzykując nie bacząc na szeroko otwarte okno, miłosne wyznania swej partnerce słowami: ”Ja cię, k…a, tak kocham!”  Och, jak to brzmi:))

        Jest także pan „Cacydupek”, który idąc stawia drobne, niemal taneczne kroczki i wdzięcznie przekrzywia głowę w chwilach kontemplacji paląc papierosa na balkonie. Zaznaczam, że określenie „cacydupek” należy odczytywać w tonie czysto żartobliwym, pozbawionym cienia pogardy i wręcz pieszczotliwym. Jest równie zabytkowe jak ja bowiem pochodzi z repertuaru mojego Taty.

        Przedstawicielką młodego pokolenia jest u nas nastolatka w typie „Zombi” ze wzrokiem na stałe utkwionym w ekranie smartfona. Zastanawia mnie jej technika zamykania drzwi bez użycia oczu…  Kopniaków w drzwi nie słychać wiec jak to robi?

        Pani „Zielona” ma w oknie rolety w tym intensywnym kolorze. Odsłonięte rolety ukazują sporych rozmiarów telewizor tak umieszczony, że swoim sokolim okiem mogę kontrolować jej gust telewizyjny.

        „Pani w Bereciku” zalicza się do miłośniczek kwiatów balkonowo parapetowych oraz pucowania okien. Nie wyprzedza mnie w częstotliwości, ale w sezonie jesienno-zimowo-wiosennym ukazuje się z wiaderkiem oraz szmatką przyodziana w berecik dla ochrony głowy. Niestety, prawie nigdy nie pozostawia okien otwartych w przeciwieństwie do swoje sąsiadki, która uwielbia szeroko otwarte wrota balkonowe. Szkoda tylko, że dostępu do wnętrza chroni firanka i nie mogę podglądać. Wrrr…

        Specyficzną grupę sąsiadów stanowi załoga pracowników firmy Wod-kan-gaz mieszczącą się w lokalu dawnego sklepu spożywczego. Chłopaki zajmują wszystkie miejsca parkingowe na ulicy - Wrr… Ale, wyremontowali chodnik, posadzili krzewy i służą pomocą w przetykaniu zlewu i innych drobnych usterek domowych. No i nie klną głośno! Więc są zaliczeni do sąsiadów pożytecznych:)

        Taka to ze mnie jędza, podglądaczka i komentatorka cudzego życia.

        Tak, tak, wiem. Też jestem podobnie wnikliwie podglądana o czym przekonałam się podczas krótkiej wymiany zdań z napotkanym sąsiadem. Z rozbrajającą szczerością upomniał mnie:

- Zazwyczaj okno u Pani otwiera się pomiędzy 7.00 a 7.30 a dziś się Pani spóźniła!

        Tak więc „Jak Kuba Bogu tak Bóg Kubie”.

Wszystkim moim sąsiadom z którymi zdarza  mi się zaproszenie „na kawkę”, pomoc sąsiedzka oraz wzajemne częstowanie czymś dobrym co udało się ugotować lub upiec i pogaduszki balkonowo-ogródkowe, dedykuję ten tekst i różę ze wspólnego ogródka! 


 

ps. A już niedługo do mieszkania obok wprowadzi się nowy lokator! Już się nie mogę doczekać okazji do nowych obserwacji.


        


 

13 komentarzy:

  1. Podobają mi się Twoje okienne refleksje, miło jest poczytać o innych tyle życzliwego opisu....Pozdrawiam serdecznie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, zależało mi aby wypadło życzliwie bo tak jest w istocie. Lubie moje sąsiedztwo:)
      Pozdrawiam również i dziękuję za odwiedziny.

      Usuń
  2. Nie mam zwyczaju parkować, gdzie nie trzeba, ale mając do wyładowania małe dzieci i sporo bagażu - naruszyłem zasady. Gdy po kilku minutach wróciłem - przy samochodzie stała straż miejska. Przeprosiłem, wytłumaczyłem. - Musieliśmy przyjechać, bo facet zadzwonił. Udzielamy karę zwrócenia uwagi. To nie mój sąsiad, ale niech szlag trafi tych, co nie ograniczają się do gapienia się przez okno dla osobistej rozrywki. A co do częstotliwości mycia okien - chyba Pani przesadza. (Mareczek)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że przesadzam w kwestii mycia okien, ale jakieś wady trzeba mieć:))
      Jak widać na Twoim przykładzie sąsiedzi bywają różni. Na szczęście w moim otoczeniu tacy nie występują. Ja też nie donoszę choć obserwuję:))

      Usuń
    2. "Musiałem ... bo ..." Ale przecież każdy ma zawsze jakieś wytłumaczenie. Pochwała dla sąsiada ;)

      Usuń
    3. A ja myślę, że lepiej wpierw samemu zwrócić uwagę i przy okazji pomóc w wyładunku:))

      Usuń
    4. Moniko! Pan Bóg stworzył przepisy dla ludzi, a nie ludzi dla przepisów.

      Usuń
  3. Wydaje mi się, że sąsiedzkie stosunki są ścisle uzależnione od charakteru miejsca, gdzie mieszkamy. Urodziłem się i wychowałem w domku jednorodzinnym, stąd znałem, i znali mnie wszyscy mieszkańcy na tej ulicy. Potem nas wywłaszczono, ale w nowym IV piętrowym budownictwie zamieszkała część z wywłaszczonych domków. Nie było więc źle. Teraz mam do wyboru pomiędzy domem pod lasem, gdzie sąsiadem bywają dzikie zwierzęta, albo dużym wieżowcem, gdzie do garażu, przystanku AT, albo nocnego sklepu można zjechać windą. Ze wgl. na wiek częściej korzystam z tej drugiej opcji ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzikie sarenki w charakterze sąsiadów są urocze, ale czy one pożyczą soli albo naprawią zatkany kran?
      Oczywiście, że miejsce zamieszkania ma wpływ na stosunki sąsiedzkie. Na moim osiedlu o stosunkowo niskiej zabudowie panują dość familiarne stosunki zwłaszcza wśród najstarszych mieszkańców. Dinozaury górą:))

      Usuń
  4. Nie widzę w obserwowaniu okolicy nic złego. Sama mam słaby orient w tej materii, ale bardzo doceniam, że sąsiedzi obserwują nasz dom, to najlepszy alarm antywłamaniowy :) W innych sytuacjach też się pewnie przydaje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, najlepsza firma ochroniarska to sąsiedzi. A tak naprawdę to obserwacje pomagają w budowaniu relacji między ludźmi no i są bardzo pouczające:) A pomoc sąsiedzka wprost bezcenna!

      Usuń
  5. Z całą pewnością brak zainteresowania "otoczeniam" jest formą eskapizmu. Przecież życie "za oknem" jest ciekawsze niż w "okienku telewizora".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak! Ciekawsze jest bez wątpienia. A jeszcze bardziej gdy dodać do tego nutkę wyobraźni i tworzyć historie na swój użytek:))

      Usuń

Dla błądzących - pomoc przy komentowaniu:

Jeśli nie masz konta w Google wybierz opcję:

- Anonimowy, ale podpisz się pod treścią komentarza, proszę.

- Nazwa/adres URL w okienku Nazwa wpisz swój nick lub imię, a w okienku adres URL wkopiuj adres swojego bloga

Za wszystkie komentarze bardzo dziękuję.