foto Bet |
Jakże dziwne są losy
niektórych warzyw i owoców. Niezwykła kariera dyni, która z ogrodowego chwastu awansowała na królową
Halloween kontrastuje z wyraźną degradacją pozycji banana. Niegdyś pożądany,
oczekiwany z dziecinną ciekawością egzotyczny owoc dziś staje się często
symbolem rasizmu, obiektem obscenicznych i niewybrednych dowcipów, a w
najlepszym razie poddawany jest przecenom i promocjom, czasem wręcz wyrzucany
na śmietniki…
Banan
w epoce PRL to było marzenie, tęsknota za nieznaną egzotyką oraz symbol
wszystkiego co trudno osiągalne. Jakże one wtedy smakowały! Pomimo braku kalibrowania i mierzenia
krzywizny były wprost boskie… Najgorsze czego można się było po bananach wtedy spodziewać to poślizg na porzuconej niedbale
skórce.
Humor
Zeszytów Szkolnych podaje: ”banany
wykorzystuje się jako narzędzie poślizgowe na schodach i korytarzach” .
Prawda to czy fałsz?
Bananowych
skórek mamy dziś dostatek, zamiłowanie do czystości ulic nie wzrosło
gwałtownie, a jednak statystyki poślizgów brak. Brak nawet ostrzeżeń o tym niebezpieczeństwie.
Czyżby dawna propaganda poślizgowa była działaniem tendencyjnym, złośliwym, a
może nawet o charakterze politycznym?
Hmmm… Podejrzewany o niecne zamiary banan był w PRL synonimem luksusu
zgniłego zachodu, a więc elementem wrogim dla socjalistycznego społeczeństwa. To
dlatego zbuntowanych studentów wywodzących się z rodzin opływających w dostatek
dygnitarzy nazywano pogardliwie Bananową Młodzieżą. Określenie to przylgnęło także
do innych negatywnie ocenianych młodych ludzi demonstrujących bogactwo
rodziców, zasobnych w dżinsy, tranzystory, non-irony oraz ortaliony pochodzące z
wrogiej kapitalistycznej strefy. Całe to zło nazywano bananowym, a fuj!
foto z net |
Przyszły
jednak lepsze dla banana czasy gdy wylansowano spódnice o kroju bananowej
skórki. Bananówki! Jakby na przeprosimy za dotychczasowy czarny pijar
rozszalały się domowe krawcowe zszywając wijące pasy materiału. Zaszumiały i
zawirowały tymi spódnicami radosne dziewczęta z pokolenia dzieci-kwiatów. Honor
banana uratowany! Już niedługo potem więcej tego owocu w sklepach bywało, już
nie reglamentowano jako przydział dla niemowląt, już nie był tak lubiany i nie
tak tęsknie wyczekiwany… Tracił banan na znaczeniu. Z trudnością konkurując z pomarańczą
i rodzimym jabłkiem, szykanowany za
rozmiar i kąt skrzywienia kończy karierę rzucony w ponurym geście na sportowe
boiska.
Ech…
Bananowa dolo…
Pomarańcze - 2,99 zł.
OdpowiedzUsuńJabłka /polskie/ 4,50 zł.
??????????.
Pozdrawiam
O! Banan kształtuje ceny?
Usuń:)))
A banany coś około cztery pięćdziesiąt coś tam. Zważy też ile w tych owocach treści. W pomarańczach tylko sok właściwie bo odrzuciwszy grubą skórę i łykowate osłonki cząstek niewiele zostaje. Jabłka za to mają wiele cennego miąższu, ogryzeczek malutki jeśli konsument się postara, odpadów niewiele bo nawet skórkę zjeść się da.
UsuńWarte jabłka swojej ceny :))))
Piotrze, zwróć uwagę na ładunek ideologii tkwiący w bananach.
alEllu, pozycję cenową banana plasuję w okolicach polskich jabłek oraz powyżej. Zwracam uwagę na procent owocu w owocu. Banan jest bardzo treściwy, sycący, kaloryczny itp odpadów z niego tyle co nic bo i skórka niezbyt gruba jest.
UsuńPomarańcze wypadają słabo na tym tle... Ich siłą jest sok o dużej zawartości witamin ale wartość odżywcza marniutka więc i cena mała. A ideologii w nich żadnej nie znajduję. W przeciwieństwie do banana.
Tak się zapytałam, bo nie zrozumiałam komentarza Piotra i pomyślałam, że jabłka i pomarańcze mają wpływ na banana lub odwrotnie, skoro Piotr podał cenę tych owoców..
UsuńMyślę, że Piotrowi chodziło o relację cen owoców importowanych do krajowych. To jest zastanawiające.
UsuńBanany proste sa droższe a będa jeszcze droższe bo ostatni polski zakład prostowania bananów zbankrutował.
UsuńBet - doskonale odgadujesz moje intencje !.
Taki bana czy pomarańcza. Ilu ludzi sie napracuje w fatalnych warunkach, potem transport tysiacami kilometrów, hurtownie i sklep. Wszyscy na tym zarabiaja a i czesto sa tańsze od naszych, poczciwych jabłek................ten wiesniak-sadownik jeszcze dostaje dopłate z UE. Porabane to wszystko !
Pozdro.
Masz racje Piotrze. największe profity zgarniają pośrednicy. Nie na darmo jest powiedzenie, że lepszy gram handlu niż kilo roboty. Tak się przejęłam, że nie wiem czy zjeść te banany kupione ekstra na użytek tej notki?
UsuńKiedy do Polski przyjechały banany?Ktoś pamięta, który to był rok?
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńWczoraj Monika Olejnik podzieliła się bananem z Aleksandrem Kwaśniewskim i wspólnie jedli banana na wizji, mówiąc: nie dla rasizmu. O co im chodziło? Że... kto nie je bananów jest rasistą?
Pozdrawiam serdecznie.
Wczoraj trwała "akcja bananowa" na znak solidarności z ciemnym piłkarzem, w którego rzucono bananem w geście rasistowskim. Piłkarz banana podniósł i demonstracyjnie zjadł na oczach pełnego widzów stadionu. Gratuluję piłkarzowi /nazwiska nie zapamiętałam bo taki ze mnie kibic jak z koziej.... trąbka/ refleksu i świetnej wizualnej riposty. Na znak solidarności z nim oraz dla zaznaczenia potępienia rasizmu powstała ta notka.
UsuńDziękuję za rozjaśnienie.
UsuńA dla osób w telewizji demonstrujących coś bez wyjaśnienia, o co chodzi, nagana!
Te osoby uznały, że fakt jest był na tyle nagłośniony, iż wszyscy wiedzą o co chodzi. Wiele o tym mówiono w mediach a internet ponoć aż huczał ale przecież nie wszyscy wszystko oglądają więc racją jest, że zachowanie opisanych przez Ciebie osób było niestosowne. Tak jakby audycja była przeznaczona tylko dla wtajemniczonych a reszta czyli nieuświadomieni zignorowani. Po prostu nieładnie bo TV jest dla wszystkich.
UsuńTo dość powszechne zjawisko, że autor programu lub artykułu uważa, że każdy widz i czytelnik wszystko wie. Dzisiaj na Onecie jest np. artykuł o tym, że na NASZYM terenie jest czegioś tyle i tyle, a w innych regionach Polski tyle. Czy powinnam wiedzieć, jaki teren Polski jest dla autora "NASZ"?
Usuń"Naszość" nie wynika z treści lub tytułu artykułu?
UsuńNie zauważyłam, więc jeśli jeśli nawet wynika, to nie w sposób oczywisty.
UsuńAle to manowce. Wracajmy do bananów i bananówek.
Miałam spódnicę bananówkę. Przepiękna! Czułam się w niej, jak księżniczka.
Ja szyłam bananówkę własnoręcznie więc wiem jak pracochłonny jest to wzór. Świetnie układał się na sylwetce i był bardzo wygodny w użyciu. Swobodnie można było stawiać szerokie kroki, wygodnie siadać wszędzie, wchodzić do tramwaju unosząc rąbek wdzięcznym ruchem... No tak w tamtym czasie wdzięk się liczył.
UsuńNajbardziej pracowite szycie było z tkanin, które strzępiły się. Kto nie miał maszyny "obrzucajki", musiał obrzucać szwy ręcznie - starannie i bardzo gęściutko. Kto nie wie, ile to roboty, niech spojrzy na zdjęcie. Te wszystkie pasy spódnicy to szwy.
UsuńKażdy szew ma dwie strony do obrzucania czyli liczą się podwójnie. Maszyny obrzucajki były rzadkością a materiały prawie wszystkie się strzępiły! Ja szyłam bananówkę ze starych zasłon okiennych... Nie wiem dlaczego, bo przecież finansowo nie było u nas tak źle aby materiału nie kupić.
UsuńA prasować spónicę trzeba było tak umiejętnie, aby szwy nie odcisnęły się na prawej stronie. Szczególnie jedwab z odciśniętymi szwami nie wyglądał elegancko, bo szwy się święciły.
UsuńErrata. świeciły nie święciły :))))
UsuńNiech się święci dobrze skrojony zszyty i obrzucony ręcznie, odprasowany szew!
UsuńalEllu wiem, wiem, myślisz już o "Niech sie świeci 1 Maja"!
A jakby tak zorganizować defiladę w bananówkach? :)))
UsuńA kto jeszcze ma bananówkę w szafie? Ja nie mam....
UsuńBanan w PRL miał jeszcze kilka innych znaczeń, bo np.: była to pała milicyjna, i można było komuś pokazać (dać) banana. Ja najbardziej lubię, gdy Niesiołowski dezawuując PRL mówi "nie było bananów".
OdpowiedzUsuńFajne są też reklamy informującego czego nie należy jeść, i na pierwszym miejscu jest ... bana!
A "bananówki" to cudo, szczególnie, gdy dziewczyna zrobiła w niej pirueta, lekko zakręciła biodrami, albo po prostu ją ... zdjęła. ;)
No, tak... Dla facetów najładniejsze są spódnice zdjęte... :))))))))))))))))
UsuńNo,no,no... Z tym zdejmowaniem to przesadziłeś:))) Zdjąć można cokolwiek ale bananówkę???
UsuńPorównania pałki policyjnej do banana jakoś nie pamiętam chyba, że dawniejsze owoce miały mniejszą krzywiznę? Pokazać lub dać banana kojarzy mi się raczej z wulgaryzmem niż z żargonem milicyjnym. Na milicji nie znam się zbyt dobrze z powodu braku konfliktów z "panami władzą".
Banany są bardzo kaloryczne a witamin w nich niewiele więc stąd marna ich pozycja w jadłospisie.
... jak się spódnicę zdejmie to i banan staje się ważny. ;) :)
UsuńNo tak, wiedziałam, że na takie manowce zejdzie ten temat :)))))
Usuńbo wszystkie drogi prowadzą do banana. :)
UsuńMyślę, że po wczorajszej akcji bananowej wzrośnie popyt na te owoce. Ja sama kupiłam ich od razu pół kilo:))))
UsuńPolecam smażone w skórce. Pycha! ;)
UsuńSmażę, ale bez skórki... Skórkę smażoną zjadasz?
UsuńTo jest wersja piknikowa (albo grillowa), Banana się smaży zwęglając lekko skórkę, przez co otrzymuje on taki karmelowy smak. Skórka do śmieci, a banan do żołądka, albo do sałatki owocowej.
UsuńDajcie mi wyjść z tego "Koszyka", bo mam sprawę do załatwienia na mieście. I banany też chcę kupić na majówkę, a tu ciągle jakiś ciekawy wpis się pojawia i oderwać się nie mogę.
UsuńSkórka dobra tylko na poślizg.
Ja też muszę już wyjść! Anzai, popilnuje bananów w "Koszyku"? Potem będziemy grillować zgodnie z zaleceniem, że majówka MUSI być z grillem.
UsuńJeszcze tylko zwrócę uwagę na "Bananonizm" w tytule notki i wyjdę wreszcie z"Koszyka".
OdpowiedzUsuńTo majstersztyk wpaść na pomyśł, by przez dodanie przyrostka "izm" pokazać abstrakcyjność związku banana ze zjawiskami politycznymi i społecznymi. Brawo za tak wymowne słowotwórstwo! Jedno słowo - a wyraża tak wiele. Całą praktycznie treść.
Też podzielam. Gdy patrzę na Niesiołowskiego (komentarz wyżej) to mi się ciśnie nowa nazwa "bananofobia".
UsuńCałkowicie podzielam Twoje, alEllu, zdanie w sprawie "bananonizmu" :))) Niech żyje słowotwórstwo! Niech żyje!
UsuńWpadłam życzyć miłego i fantastycznego majowego weekendu pozdrawiam -banany też chcę kupić na majówkę ha,ha....
OdpowiedzUsuńRóżo, miło, że wpadłaś z pozdrowieniami. Banany grillujemy według rady Anza'a!
UsuńJest rozkaz grillować to grillujemy! Majówkowo! Smacznej majówki!
Musze Wam, roświetlic sprawę bananów.
OdpowiedzUsuńBył sobie kiedys pilkarz o nazwisku czysto polskim Olisadebe /Afro-Nigeryjczyk/ Grał w któryms klubie i był noszony na rękach. Polski Zwiazek Pilkarski doszedł do wniosku, że może go nosic na rękach cała Polska i wystapil dla niego o polskie obywatelstwo które dostał bardzo szybko /czyli jak mowi malinka - kurcgalopkiem/. Niedługo po zostaniu Afro-Polakiem wypiął sie na Polske o pojechał na saksy. Kibice sie wściekli i nazwali go czarna małpą a jak czarna małpa to małpy żrą banany i jak zjechał Olisadebe na mecz polskiej reprezentacji to na boisko poleciały banany dla czarnej małpy. Zrobiła się draka, PZPN został ukarany a wszystkie media pokazywały zdjęcia z polskiego boiska.
Jestesmy prekursorem swiatowym tylko szkoda, że w tej dziedzinie.
Pozdrawiam
Piotrze, dzięki za objaśnienie. Afro-Polak zachował sie paskudnie, chyba nawet polską żonę posiadł i nie wiadomo co z nią zrobił... Ale to nie usprawiedliwia ataku bananami. To prymitywne i obrzydliwe.
UsuńNo to ja swoje 3 grosze w sprawie bananów.I bananonizmu. Po przewrocie Solidarnościowym , bananów się zrobił dostatek. Na ryneczku sprzedawali w hurtowych ilościach. Ide ja sobie ul. Zwycięstwa w Gliwicach kiedyś latem i patrze a tu co druga osoba w niebieskich spodniach dzierży w reku banana i je... Się porobiło. Nie wsyzstkich jeszcze stać było na dzinsy to weszły w mode jakieś takie niebieskie spodnie i te banany...
OdpowiedzUsuńCo do bananówek rozczuliłam się okrutnie jak w ubiegłym roku w Tychach spotkałam panią w .. bananówce. Przegadałyśmy z pól godziny - ja z rozrzewnieniem wspominając czas szalejących bananówek - dziewczę opowiadając że ściągnęło mamie z szafy...
A jeśli chodzi o banany - banany ułożyć ładnie w żaroodpornym naczyniu, zalać miodem, posypać migdałąmi i zapiec w piekarniku. Następnie zalać to wysokoprocentowym alkoholem , podpalić i podać ,najlepiej wieczorem...mniam
Naprawdę były tu trzy...historyjki o bananach. Super!
UsuńPrzepis na banany zapiekane wygląda zachęcająco. Płonące banany!
Żałuję, że nie mam już swojej bananówki, chętnie bym ją założyła o ile obwód w pasie by na to pozwolił:))) Chyba by nie pozwolił jednak:))))
Witaj Beatko :)
OdpowiedzUsuńJa pamiętam, kiedy pierwszy raz w życiu skosztowalam banana :) Dokładnie pół wieku temu. Byłam uczennicą szkoły podstawowej. Koleżanka Lidka przyniosła na drugie śniadanie banana. Otoczyłyśmy Lidzię wianuszkiem i patrzyłyśmy jak konsumuje swojego banana. Nikomu nie dala ugryżć. Przyszłam do domu i z wypiekami na twarzy opowiedziałam rodzicom, że koleżanka jadła takie coś i ja też bym chciała zobaczyć, jak to smakuje. Jakim cudem moja mama zdobyła banana, nie mam pojęcia. Po kilku dniach od tego szkolnego wydarzenia trzymałam banana w ręku. Pierwszy raz w życiu. Spróbowałam i .... oniemiałam, że to takie nijakie. Udawałam, że nadgryzam banana kolejny raz, ale dokładnie owinęłam go w skórkę i schowałam za firankę. Po kilku dniach mama odkryła moje oszustwo, bo banan prawie zafermentował i o mało nie zaczął wędrówki po parapecie:) Dostałam burę oczywiście, że szkoda, że powinnam oddać jak mi nie smakował, a teraz trzeba z trudem zdobytego banana wyrzucić. Dzisiaj uwielbiam banany, już ich nie chowam za firankę :)
Beatko:) Skoro już jestem przy głosie ;) Jutro kolejna rocznica. Przed siedmioma laty wysłałam na Interię pozdrowienia z Rynku Krakowskiego, Tadeusz założył w kilka godzin później wątek o PRL-u.
Ale ten czas leci :) Pozdrawiam :)
Elżbietka53
Elżbietko, ja mam odwrotnie: banany smakowały mi gdy ich nie było. Teraz je ignoruję i zjadam bardzo rzadko bez większych emocji:)))
UsuńZgadza się, to już 7 lat naszego wspominania o dawnych czasach. Wciąż jest o czym gadać, sama się temu dziwię.
Niech się święci pierwszy maja!
Ponieważ tu nie tylko o bananach - polecam zdjęcie z najnowszego numeru "Polityki" przedstawiające pochód, zapewne piewszomajowy. Młodzi ludzie w czerwonych krawatach niosą transparent z napisem "Proletariusze, napijcie się".
OdpowiedzUsuńallensteiner
Widziałam. U mnie budzi niesmak bo to demonstracja ignorancji dla historii, tradycji i wartości, o które ludzie walczyli naprawdę. Transparent niosą młodzi, dobrze odżywieni mężczyźni preferujący majówkowe grillowanie zamiast refleksji nad treścią dnia 1 Maja.
UsuńTo nic nowego i we mnie niesmaku nie budzi..
UsuńBył któregoś roku słynny na Pomorzu "Bal Czerwonego Kapturka" zorganizowany z inicjatywy SLD. Hasło balu: proletariusze wszystkich krajów napijcie się. Salę udekorowano oryginalnymi gadżetami z lat sześćdziesiatych, w menu wódka, zupa szczawiowa z jajkiem, kompot z rabarbaru i kisiel, oraz kotlet schabowy z kością. Zabawiał wodzirej w stylu lat 60 - 70. Odsłuchiwano przemówienie towarzysza Gomułki o stanie dróg.
No, nie wiem. Mam mieszane uczucia.
UsuńA jest jakiś artykuł czy wywiad przy tym zdjęciu? Ciekawe,co sami niosący mówią i kim są?
UsuńJest artykuł ale jeszcze nie czytałam. Zaraz to zrobię.
UsuńPrzeczytałam i konstatuję, że mój niesmak jest tylko częściowo właściwy. Artykuł dowodzi, że święto 1 Maja straciło sens z powodu zaniku proletariatu oraz zmian w stosunkach własnościowych w gospodarce, małego zaangażowania pracowników w działanie związków zawodowych itp. Tak, że nie należy się zbytnio dziwić tym młodym ludziom i transparent należy rozumieć jako ironię z dawnych haseł i wyraz bezradności współczesnych pracowników.
UsuńJa odebrałam to źle ze względu na szacunek dla tradycji. Cóż, czas powoli modyfikować poglądy.
Ciekawe. Dziękuję bardzo.
UsuńDzisiejszym niektórym pracownikom bliżej raczej do niewolików niż proletariatu. Nie mają zupełnie nic do gadania, a żądać czegokolwiek się boją, bo na ich miejsce zatrudni się innych - mniej wymagających.
Chociaż...niezupełnie! Niewolnik przecież miał zapewniony dach nad głową i strawę dla całej rodziny.
UsuńPracownicy dzisiejsi nie mają dachu nad głową i są głodni? Myslę, że to dotyczy raczej bezrobotnych.
UsuńDzisiejsi pracownicy mają trudniej bo właścicielami przedsiębiorstw są często wielkie koncerny, z którymi nie ma jak gadać i faktycznie nie przejmują się żądaniami pracowników bo mają ich pod dostatkiem. Choć z tym dostatkiem też różnie bywa podobnie jak z chęcią do pracy.
Nie, nie miałam na myśli, że nie mają, tylko, że płaca w wielu przypadkach nie wystarcza na dach nad głową. Czy z każdej pracy, mając dzieci, możesz kupić dach i zawsze zapewnić banany?
UsuńOczywiście, że przypadki biedy istnieją i zawsze będą istnieć. Rzecz w proporcjach.
UsuńAllensteiner słusznie zwraca uwagę na artykuł "Polityki", bo zmiany na rynku pracy są już trwałe. Inaczej trzeba zorganizować ruch związkowy, i inaczej muszą wyglądać protesty pracowników i reakcja rządu. U nas wszyscy udają, że nie wiedzą o co chodzi. Ten ruch może właśnie przyspieszy zmiany.
UsuńTo prawda. Autor artykułu nazywa Święto Pracy "wyblakłym świętem".
UsuńOj dziewczyny - śmiem twierdzić, że banany zawsze można kupić tym bardziej,że są one pono na tyle kaloryczne,ze jeden wystarczy za śniadanie np.
OdpowiedzUsuńZ t a chęcią do pracy bywa tak różnie przecież.
Kiedyś w Polsce z zasady nie chodziłam na masowe spędy 1-majowe. Zwyczajnie mnie to nie bawiło. Raczej starałam się wykorzystać wolny dzień dla siebie...
W Holandii nie ma tego święta.Są za to relacje z innych krajów. W zamian mamy Koningdag - czyli Dzień Króla już teraz. Król świętuje, folk jego również. Nie wiem jak teraz ale kiedyś Królowa sponsorowała kieliszek likieru królewskiego.Jak w mojej wsi było dziewięć knajp ,zawitał człek do każdej (bo w każdej się świętowało) to można się było nieżle zaprawić... ))
Reniu, Król musi być hojny dla ludu. Taki mus! Zresztą to dla niego nic trudnego bo coś Holandia musi robić z nadwyżką budżetową:))) U nas ciągle deficyt, niestety i drinkować trzeba na własny koszt.
UsuńA dobry chociaż ten likier królewski?
UsuńA to prawda, że w Dniu Króla można handlować bez zezwolenia i konieczności płacenia podatków?
UsuńNo proszę mamy przykład wyższości monarchii nad banalną demokracją. Król częstuje likierem a my dostajemy kiełbasę wyborczą i ewentualnie piwo...
UsuńLikier dobry. Nie wiem jeśli chodzi o podatki. Jest zwyczaj ,ze stragany są i sprzedają wszyscy co mogą Pewnie masz racje alEllu ale nie wiem czy za nowego króla też obowiązuje bo jakoś troszkę inaczej było w tym roku. A zwykle się nie interesowałam takimi sprawami jak cudze podatki.Wiem,ze rodzina królewska takowych nie płaci:))To co widziałam w tv i w mieście było bardziej tradycyjne ...
OdpowiedzUsuńPoza tym zwykle 30 kwietnia było wolne od pracy a w tym roku król urodził się 26 i święto było w tym dniu.Sklepy były otwarte ku mojemu zdziwieniu.Hmm wszystko się zmienia - po knajpach nie chodziłam to nawet nie wiem czy likierem częstowali...Piwko królewskie było...Pewnie płatne :))
Eeeee...Trzeba Królowi podatki odpuścić skoro poi poddanych likierem.
UsuńA co to dla króla postawić likier, jak ma 850 tys. euro pensji rocznie. Chyba jednak nie smakował likier, bo Holendrzy chcą o 80% obciąć pensję królewską. Nie wiem tylko, czy zebrali już odpowiednią liczbę podpisów i czy parlament rozpatrywał.
UsuńPróbują, ale czy to im wyjdzie? Młody Król jak do tej pory specjalnie się żadną aferą nie splamił opró. cz willi w Mozambiku.Jak się zaczęli ciepać dziennikarze i druga izba to odstąpił od projektu i kupił sobie skromniejszą w Grecji:)Król teraz dba o swój image bardzo. A Maksima jest bardzo popularna. Hmm wiesz - z europejskich monarchii to akurat holenderska jest najbogatsza - wcale nie angielska.
OdpowiedzUsuńCo król to król i swoje prawa ma. Do rezydencji też. Skoro społeczeństwo godzi się na monarchię to i na koszt z tym związany. Zresztą każda władza i wszędzie jest na utrzymaniu społeczeństwa. No, ale Holendrzy znani są z oszczędności graniczącej ze skąpstwem, prawda to czy fałsz?
UsuńPrawda,są bardzo oszczedni i bardzo racjonalni. Najpierw licza a potem uczucia itp bardzo chlodne zreszta.
OdpowiedzUsuńTe uczucia'
Witam !
OdpowiedzUsuńMimo, że nie pisuje to jestem stałym (wiernym )czytelnikiem postów Bet no i komentarz do nich.
Jak zwykle odbiegnę od zasadniczego tematu, czyli bananów. Napisanie tego komentarza spowodowały ostatnie wpisy dotyczące dotyczące obchodów obchodów międzynarodowego dnia klasy robotniczej, klasy robotniczej,, klasy która sama się , zlikwidowała, doprowadzając j do likwidacji klasę inteligencji pracującej i chłopskiej , oddając swoje miejsca pracy kapitalistom.
moje rodzinne miasto zostało wyzwolone 20 stycznia 1945 roku przez Armię czerwoną.
Już w kwietniu 45 roku jako 12-latek zacząłem swoją edukację. W kwietniu 46 roku uczestniczyłem wraz z drużyną harcerską w Zlocie Młodzieży ""TRZYMAMY STRAŻ NAD ODRĄ I BAŁTYKIEM".
Byłem więc nie tylko świadkiem ale i i uczestnikie wydarzeń . Brałem udział w odbudowie, przebudowie i rozbudowie Kraju
droga na ten ten Zlot,, szczególnie przez Wał Pomorski, drogami wśród okaleczonych kikutów drzew, przez wioski i miasta , patrzące na nas oczodołami czarnych wypalonych okien. I te groby przy drogach, na placach a nawet w ogródkach przy domach..
Groby żołnierzy radzieckich, polskich i niemieckic. Pochowanych tuż obok siebie , których dopiero śmierć pogodziła. I ich wiek od 16 do 30 la. I wjazd do Szczecina , obok portu z pokręconymi jakby w bólu dźwigami a następnie wąwozami gruzów...
To było przyczyną , że część z zaraz po maturze wróciła na Ziemie Odzyskane by prystąpić do pracy
Nie dziwcie się więc, że wstąpiliśmy do PZPR i bylismy jej członkami aż do "wyprowadzenia sztandaru".
Nie dziwie sie również temu,, że część z nas 80 -cio latków ma sentymentalny stosunek do PRL
Przepraszam, że znowu odbiegłem od ematu
Mirgal, nie dziwię się i wręcz podziwiam. Twoje uwagi są niezwykle cenne i jak nikt masz prawo do oceny tamtych czasów bo byłeś ich uczestnikiem. Ja też mam sentymentalny stosunek do PRL choć znam tylko jej część, tę lepszą część. Cały ten blog jest odkłamywaniem stereotypów o złym czasie PRL.
UsuńOdbiegaj od tematów kiedy tylko jest okazja.
Mirgal, Twoją wypowiedź zauważyła i skomentowała Renata Klosowska na swoim blogu
Usuńhttp://renatak484.blogspot.com/2014/05/banany1-maj-i-mirgal.html
Może zaglądniesz?
Bet, to nie jest kwestia szczególnie sentymentalnego stosunku do PRL. Nikt nie wybiera sobie czasów, w których żyje, a znakomita część ludzi także kraju. Dla dziennikarzy good news is no news. Ale zwykli ludzie wolą pamiętać rzeczy dobre.
Usuńallensteiner
Zdecydowanie tak. Powiem więcej, nawet niezbyt dobre rzeczy z upływem lat zmieniają oblicze. Znacznie łagodnieją.
UsuńMyślę, że to zależy od kalibru przeżyć w przeszłości i tego, kto w jakim miejscu się znalazł w danym czasie. Niektórzy wspominają, co dobre i radosne, inni mają inne wspomnienia. Np. moja znajoma mówiła, że z okupacji zapamiętała wspaniałe prywatki u cioci oraz to, jacy Niemcy byli eleganccy i kulturalni, i dawali dzieciom cukierki . Inni natomiast zachowali w pamięci tragiczne obrazy i nic nie złagodniało z upływem czasu. Ci mówią, że, że złe rzeczy się bardzo długo pamięta, bo dobre przemijają. Nic u nich nie łagodnieje, a wręcz przeciwnie, z pogłębiającą się traumą pozostają dokońca zycia.
UsuńSą też tak skonstruowani ludzie, którzy wszystko, co niedobre odpychają od siebie, nie przyjmują do wiadomości czy też nie zauważają. Może więc także w grę wchodzi konstrukcja danego człowieka?
Myślę, że wszyscy mamy rację. Obraz wspomnień z przeszłości zależy od wielu czynników, w tym najważniejszy jest chyba stan uczuciowo-psychiczny osoby w czasie który wspominamy. Tak więc wspomnienia chyba zawsze są subiektywne. Co dla mnie przyjemne dla drugiego może być wspomnieniową traumą.
UsuńWydaje się jednak, że psychika człowieka ma tendencję do zacierania przeżyć traumatycznych. Tragedie przeszłe są bardziej znośne od tych co dzieją się w teraźniejszości. To nazywam "łagodnieniem".
Tak! Nawet funkcjonuje powiedzenie "czas leczy rany".
UsuńTo naturalny mechanizm obronny - bez tego nie można by funkcjonować po trudnych przeżyciach.
UsuńMirgal, pewna część klasy politycznej dla osiągnięcia swych politycznych celów mierząc decyzje z przed 50 czy 70 lat dzisiejszą miarką, do tego trochę pogiętą, narobiła sieczki z mózgów wielu ludziom, nawet nie całkiem młodym.
OdpowiedzUsuńallensteiner
Otóż to! "Mierząc decyzje dzisiejszą miarką" - bardzo cenna uwaga i często o tym zapominamy.
UsuńCzytając b. interesujący komentarz Mirgala zastanawiam się co się stało z nami Polakami? Mój ojciec mimo, że był "zaplutym karłem reakcji" zaraz po wojnie pojechał odbudowywać Warszawę (uruchamiał energetykę), i robił to razem ze zdeklarowanymi komunistami, oraz przeciwnikami powstającej PRL. W 1980 r. w ciągu kilku miesięcy w "Solidarności" znaleźli się UB-cy, AKowcy, sekretarze PZPR, robotnicy, studenci, inteligenci, itp, którzy potrafili wspólnie działać p/ko sowietom. Niestety zaraz potem powstało PONAD 300 (!!!) zupełnie odmiennych partii politycznych. Ciekawe, kto się bał, i boi nadal, jedności narodu?
OdpowiedzUsuńMoże ktoś, kto wie, że w jedności siła i boi się, że taka siła zaszkodzi jego interesom?
UsuńCzy we wszystkim należy dopatrywać się jakiegoś spisku? Gdzie może być ten "Ktoś" co wszystkim steruje w sobie znajomym celu?
UsuńMoże to po prostu "byt, który kształtuje świadomość"? Powojenna jedność była spowodowana warunkami życia. Ktoś te ruiny musiał posprzątać bo wszystkim przeszkadzały. No i narodziła się jedność...
W każdej społeczności są różne grupy spłeczne. Każda z nich spełnia jakieś funkcje dla całości systemu. Ale największą wartością oprócz stabilności powinna być harmonia i spokój społeczny. Teraz nie ma, więc rodzi się pytanie - dlaczego? Że... to spisek, to Twoje Bet słowa.
UsuńMyślę, że okres harmonii i spokoju społecznego to cel nieosiągalny. Zawsze będą się ścierać jakieś grupy interesów.
UsuńSłowa "spisek" użyłam pod wpływem tajemniczych pytań, że "ktoś" lub "coś" powoduje jakiś rodzaj działań.
Ale rząd, jeśli jest niezalżny od ścierających się interesów, ma narzędzia, by budować społeczeństwo harmonijne, gdyby zechciał.
UsuńKażdy rząd rządząc realizuje jakieś swoje interesy bo przecież wywodzi się z partii politycznych i realizuje jej wartości. To, jakie wartości będzie realizował zależy przecież od wyborców.
UsuńPodobno ostatni rząd realizuje te wartości jakie wynikają z zaciągniętej pożyczki u Niemców, a to może być coś zupełnie innego od naszych wyobrażeń. ;)
UsuńCzyli jednak "ukryta opcja niemiecka"?
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńKonstytucja jest jedna i zakłada działanie dla dobra kraju i społeczeństwa a, że różne partie inaczej widzą takie działanie i inaczej do niego dążą to już inna sprawa.
UsuńPrzecież każdy rząd wywodzi się z partii i kto wygrywa wybory to realizuje swój program. Każdy program zakłada działanie dla dobra kraju. Od nas zależy komu zaufamy i czyja droga będzie nam odpowiadać.
Nie zdążyłam poprawić komentarza, jak już odpowiedziałaś. Ciągle zapominam o odświeżaniu strony.
UsuńBo ja jestem czujna:)))
UsuńTrzeba mieć naprawdę dużo silnej woli, aby uwierzyć, że rządzą ci co wygrywają wybory ... ;)
UsuńRaczej dużo dobrej woli aby o tym pamiętać. Czy to nie PO wygrało wybory ostatnio?
UsuńBet, najpotężniejszy człowiek świata chciał porządzić po swojemu i w 1963 r. w Dallas jego marzenia zostały zresetowane. To nie ma znaczenia kto u nas wygra wybory, najwyżej Polska będzie szła innym tempem w od dawna określonym kierunku ...
Usuń...oczywiście ku zagładzie?
Usuń... oczywiście ku lepszej świetlanej przyszłości. :)
UsuńNo! To mi się podoba! Kierunek dobry!
UsuńMój Ojciec po maturze uciekł z zaboru rosyjskiego do zaboru austryjackiego do Krakowa by podjąć naukę na UJ.
OdpowiedzUsuńZamiast studiów wstąpił do Legionów. Był uczestnikiem I wojny światowej, wojny polsko -radzieckiej, no i oczywiście II wojny światowej. Został ranny w bitwie nad Bzurą no i oczywiście w ZWZ a następnie w AK
Oczywiście po wojnie, w pierwszych latach władza ludowa go nie głaskała. Z sześciorga rodzeństwa , ja najmłodszy z nich zostałem agnostykiem i a następnie członkiem PZPR.
Mimo nie zbyt "dobrego" pochodzenia wszyscy (cała szóstka) ) ukończyliśmy wyższe studia i wszyscy byliśmy awansowani
Jak już wspominałem w maju 1952 roku zdałem maturę a 01 października tego roku rozpocząłem pracę w Urzędzie Wojewódzkim w Szczecinie.
Moje Szefostwo namówiło mnie na podjęcie studiów w Warszawie na wydziale ekonomicznym i w dodatku jako stypendysta władz wojewódzkich.
Wiecie że wykładowcami byli przedwojenni profesorowie którzy nie "kochali" systemu a ówczesna władza nie "kochała'" ich , na przykład:
V-ce premier prof. Eugeniusz Kwiatkowski,. Pamiętacie Plany 5 - cio Letnie ? Były to plany opracowane j przed drugą wojną przez zespół pod Jego kierownictwem . COP i Gdynia zostały wybudowane w efekcie tych planów.
Wrócę jednak do mego Ojca.
Wiecie w latach osiemdziesiątych był taki krótki okres w którym członkowie Partii manifestacyjnie oddawali legitymację partyjne
W tym okresie akurat byłem służbowo w Warszawie i oczywiście zatrzymałem sie u Rodziców.
Kiedy przyjechałem pierwsze pytanie Ojca było:
>Czy wystąpiłeś z Partii ?
>Odpowiedziałem: Nie nie wystąpiłem i nie mam zamiaru występować !
>Na to Ojciec stwierdził: To dobrze !
>Z Zaskoczony spytałem: Dla czego Tatuś to pochwala ?
> Na to Ojciec: Ponieważ musiałbym uznać, że byłeś koniunkturalistą
Wiecie ? Było wtedy popularne hasło: "A na drzewach zamiast liści będą wisieć komuniści".
W trakcie którejś bytności u Rodziców spotkałem się z siostrą Ojca, - nauczycielka z zawodu, która stwierdziła : "Takich jak ty należy wieszać".. Ojciec zbladł i wyrzutem powiedział "Jak Ty możesz". Ja z uśmiechem, spokojnie stwierdziłem: "No to rzeczywiście ciocia , osoba z wyższym wykształceniem i w dodatku osoba wierząca znajdzie się z krzyżem w ręku wśród motłochu, który będzie wieszał jej bratanka".
Bardzo ciekawy i piękny życiorys. Szacunek dla Ciebie! Skoro jest Ci bliski Uniwersytet Jagielloński to spójrz, proszę, na poprzednią notkę pt. "Pospolitość skrzeczy"
UsuńNie wiedziałam, że plany 5-cio letnie były opracowane przed wojną... No i, że władza socjalistyczna zechciała z nich skorzystać? To znamienne.
Mirgal, podaję ponownie link do notki u Renaty, tym razem aktywny
Usuńbanany 1maj i mirgal
Mirgal, podałam ponownie ten link aby pochwalić się, że potrafię wstawić link aktywny w komentarz:))) Wiem, że czasem trudno nadążyć z odpowiedziami i na bieżąco komentować. Nie przejmuj się, wszyscy to rozumiemy!
UsuńNa szczęście (albo nieszczęście) nie należałem, i nie należę do żadnej partii, nie byłem też w SB, ani w "Solidarności", i nie byłem TW (nie wykluczam, że może mnie nim zrobią jak awansuję), ale takie rozmowy rodzinne o jakich pisze Mirgal też zaliczałem. Światopoglądowo byłem jednak blisko rewolucyjnych przemian jakie głosiły PZPR i Solidarność. Po 1989 r. zastanawiałem się czy, tak jak Urban, demonstracyjnie poprzeć PZPR członkostwem, ale mi przeszło.
OdpowiedzUsuńRodzina moja była skrajnie podzielona, od księży, hrabiów, aż do komuchów i UB-eków, wieszać jednak nie zamierzali, ale broń służbową mieli i często do siebie wymierzali. :)
No cóż takie to były czasy, i fajnie je powspominać.
Sporo powyżej, allensteiner, bardzo słusznie powiedział, że nikt nie wybiera sobie czasów w jakich żyje. Ja dodam os siebie zapamiętany z lekcji polskiego cytat: " gdziekolwiek się jest, byle się było człowiekiem, dźwiga się ze wszystkimi losy świata". Cytat może niezbyt dokładny ale sens zachowany.
OdpowiedzUsuńTo prawda, ale to dźwiganie losów świata każdy "uj" rozumie na swój strój. Jedni (np. szabrownicy) biorą co się da, a inni (jak Mirgal, czy mój ojciec) starają się zmieniać świat wokół siebie.
OdpowiedzUsuńWłaśnie miałam napisać, że niektórzy dźwigają tylko dla siebie, a niektórzy dla innych.
UsuńNo, nie, "dźwiganie losów świata" rozumiem jako współudział w jego tworzeniu dla ogółu. Działalność "pod siebie" uważam za ignorancję dźwigania losów świata.
UsuńDlatego pisarka zaznacza ..."byle się było człowiekiem"... w moim domyśle ..."a nie świnią lub ....ujem".
Być może rozumiem to źle.
Dobra! A co z bananami? Ugrillowane?
OdpowiedzUsuńJak tu grillować skoro kapie i ciapie znieba i zimno...brrr.... Banana zjadłam na surowo! A jutro pójdzie na patelnię.
UsuńTen zjedzony? :))))))))))))))))))))))))))))))))
UsuńNo nie:)))))))))))))) Mam jeszcze kilka oczekujących. Popatrz na zdjęcie co mam w koszyku.
UsuńA ja się tak urządziłam na dzisiaj, że nie ma w domu zapałek, ani sprawnej zapalniczki. Może masz pomysł, jako harcerka, na wykrzesanie ognia.
UsuńTak mam:))) Elektryczny iskrownik w kuchence gazowej oraz wiecznie palącą się świeczkę w gazowym piecyku łazienkowym:))) Brak ognia mi nie grozi!
UsuńW Twoim przypadku polecam wizytę u sąsiada, jak za dawnych lat! No, można jeszcze poszukiwaniu zapałek iść na stację benzynową bo chyba tylko to dziś działa.
A tak w ogóle to kuriozum! Straż pożarna pyta mnie o ogień!!!!!!!
UsuńPostępuj dokładnie odwrotnie do przepisów p-poż a ogień powinien sie pojawić...
OdpowiedzUsuńChichot historii
Manipulowanie faktami historycznymi, unikanie ujawniania znaczenia czynnika ludzkiego w powstawania tych faktów nie powinno istnieć. Oceniając te fakty powinno brać pod uwagę istniejące w tym okresie warunki społeczne, ekonomiczne, militarne……………
Podobne fakty będziemy inaczej oceniać dla czasów starożytnych lub średniowiecznych lub współczesnych .
Takim podstawowym wstępem możliwości realizacyjnych była budowa miasta – portu Gdyni , oraz centralnego Okręgu Przemysłowego i podstaw przemysłu zbrojeniowego.
Zakładano, że ten program zostanie zrealizowany w ciągu czterech lat a okazało się , że zrealizowano go w okresie krótszym a mianowicie w ciągu trzech lat
W okresie realizacji w/w programu Profesor wraz ze swym zespołem opracowali długoletni program przebudowy naszego Kraju:
Pierwsze założenia Planu Piętnastoletniego zostały opracowane , po zakończeniu Planu Czteroletniego. Plan Piętnastoletni zakładano przeprowadzić w latach 1939-1954 w pięciu fazach:
• Faza I: 1939-1942 - rozbudowa sektora zbrojeniowego
• Faza II: 1942-1945 - rozwój transportu: sieci drogowej i kolejowej, sieci mostów, przemysłu samochodowego, kolejowego i lotniczego.
• Faza III: 1945-1948 - rozwój rolnictwa: melioracja, rozwój edukacji w rejonach wiejskich.
• Fazy IV i V: 1948-1954 - wyrównywanie różnic w poziomie życia w różnych regionach kraju (zatarcie różnic pomiędzy Polską "A" i "B").
To właśnie pan Profesor przekonał nas do tworzenia informacji statystycznych a na ich podstawie do planowania.
Przepraszam znowu wyszedł mi za długi ten uzupełniający komentarz. Jak widać nie potrafię inaczej.
Bardzo ważne jest to co piszesz, Mirgal. Nie da się takich wiadomości podać w skrócie. Podziwiam, że tak dokładnie analizujesz temat i dziękuję za to. Takie komentarze czynią z bloga kopalnię wiedzy.
UsuńNiejedno dobre rozwiązania wywalono na śmietnik historii wraz z tzw. komuną. Był taki wierszyk "Bez planu sobie nie poradzisz", który sprawił, że planowanie uważałem za szczególną cechę socjalizmu i zdziwiłem się będąc w czasach PRL na Zachodzie, dowiedziawszy się, że tam TEŻ planują. Kiedyś miasta budowano z sensem, według planów - obecnie każdy kto kupi działkę - buduje co mu tam do łba strzeli i powstaje architektoniczny zamęt, czego - odniosłem wrażenie - na zachodzie nie widać.
OdpowiedzUsuńNa spotkaniu z Duńczykiem dowiedziałem się ze zgrozą, że w Danii około połowy produkcji rolnej wytwarzają spółdzielnie (kołchozy?).
Wczoraj przeczytałem w internecie informację, że uchował się w Polsce jeden PGR i ma sie dobrze.
allensteiner
Planowanie jest niezbędne zawsze. W kierowaniu państwem jak również w organizacji życia rodziny. Nie wyobrażam sobie innego postępowania.
UsuńTeraz też planuje się ale tak jakby wstydząc się do tego przyznać. Teraz mówi się na to "mapa drogowa" jakichś przedsięwzięć lub działań, choć nie tylko o drogi chodzi. Taki neologizm aby nie kojarzył się z planowa gospodarka socjalistyczną.
Gdzie ten PGR się uchował? To aż niewiarygodne!