Tekst o modzie na
plisowanie zainteresował niektórych panów. Hmmm… Czyżby znowu gender się
odezwał? Myślę, że prawdziwą przyczyną
jest wywołanie wspomnień o dawnych dziewczętach w owe plisowania odzianych.
Tak, tak! To spowodowało, że Anzai, zwany przeze mnie żartobliwie Goździkiem,
przeszukał domowe archiwum fotograficzne i wyszukał dla nas takie perełki!
Plisowania wprawdzie mało widoczne, ale te dziewczyny…
Uuuuu…! Tak, to musi być przyczyna
zainteresowania damską modą.
Zaczęło się niewinnie, kokietowaniem kokardami we włosach.
Foto od Anzai |
Potem było już znacznie ciekawiej…
Foto od Anzai |
Domyślam się, że falbanki przy fartuszkach były plisowane.
Zwrócę też uwagę na jeszcze jeden akcent szkolnego stroju dziewcząt – białe
podkolanówki! Bardzo ładnie wyglądały na
zgrabnych i szczupłych nóżkach eksponując krągłe kolanka. Gorzej miały się w
tym stroju pulchniejsze nastolatki, ale kto by się tym przejmował! Ważne, że
białe podkolanówki podobnie jak białe bluzki lub co najmniej kołnierzyki dawały
akcent czystości i świeżości w szkolnym stroju.
Foto od Anzai |
Czarne pantofelki na stopach jednej z dziewcząt to chyba
szmaciane „trumniaki”. Skąd ta nazwa nigdy się nie zastanawiałam, sądząc, że o
fason chodzi. Dziecięca naiwność nie pozwalała kojarzyć tej nazwy ze słabą
jakością materiału i nietrwałością tego obuwia. Ironiczna nazwa wskazywała ich
przeznaczenie. Dziewczętom podobały się te lekkie pantofelki. Cóż nas
obchodziła ich trwałość? Hi, hi, hi…
Współczesne
dziewczęta noszą podobne butki, które nazywają się „baleriny”. Dawniej nazywane
„trumniakami”… Hmmm... Symptomatyczne? Można by się tu dopatrzeć
powiązania z dawniejszym stylem poczucia humoru lub ogólną zmianą stylu życia.To
co dawniej zwyczajne, a nawet poważne, dziś
podaje się w nowym opakowaniu, kolorowe,
błyszczące i wesoło nazwane. Chwalone i lansowane przez współczesnych psychologów karcenie niegrzecznych dzieci przez odsyłanie
na „karnego żółwika” to nic innego niż krytykowane stawianie do kąta, które pamiętamy z
dzieciństwa. Te metody różni nazwa i kolorowy gadżet. Sens ten sam. Tak i
baleriny zastąpiły trumniaki. Ot, co. Tylko podkolanówek nic nie zastąpiło i
ślicznych białych bluzeczek i chłopięcych marynarek i koszul z krawatami…
Ach,
żal tych czyściutko wystrojonych uczniów i uczennic, którzy trzymają narzucony
fason pomimo widocznego u niektórych buntu wyrażonego w zastosowaniu super-mini
długości fartucho-sukienki lub wijącego się ozdobnie łańcuszka.
Foto od Anzai |
Jednak ogólne
wrażenie stroju szkolnego dziewczęta zachowały, podobnie jak towarzyszący im
młodzieńcy z luzacko rozpiętymi marynarkami swobodnie obejmujący swoje sympatie.
Jakoś białe koszule i krawaty nie przeszkadzały w ekspresji młodości? Nawet
groźnie wyglądająca tabliczka „Posterunek ORMO” nie zgasiła uśmiechów i
spontanicznego okazywania radości.
W
PRL było szaro i ponuro???
kokardy piękne a jakie warkocze !!! zawsze marzyłam a włosięta miałam krótkie . Dopiero na studiach zapuściłam na dłuższe ale i tak wiązałam w ślimaki nad uszami jak grzeczna panienka z dawnych czasów. W końskim ogonie niestety wyglądałam łyso. Bet a pamiętasz białe tenisówki ? smarowało się białą pastą do zębów, żeby były jak nowe. Pamiętam też szał białych kołnierzyków, robionych na szydełku. były wygodne, bo nie przyszywało się do fartuszka, tylko wiązało na ozdobne pomponiki. A tanto białe i granatowe to wcale nie gorsze niż dzisiejsza pstrokacizna i każde z innej parafii. Trochę odbiegam od tematu ale jak patrzę na amerykańskie filmy to tam bohater koniecznie musi być ekscentryczną indywidualnością, znerwicowaną, anty wszystkiemu i wszystkim ale przez to jest piekielnie sztampowy bo wszyscy ich są znerwicowani i ekscentryczni i anty ... a tu człowiek tęskni do normalnego bohatera bo tem właśnie wyróżnia się w morzu tamtych ... tak teraz granatowy mundurek ... chyba zaczynamy tęsknić za tą pogardzaną normalną szkołą ... a jeszcze Bet jak by tak Niewidzialna Ręka ... eeech ...
OdpowiedzUsuńMalinko, smarowałam tenisówki pastą Nivea, jedyna jaka była dostępna, prasowałam wstążki do włosów na gorącym czajniku aby nie tracić czasu na rozkładanie żelazka... Dziergałam koronkowe kołnierzyki i wiązałam je pomponikami.
UsuńTwoje refleksje filozoficzne na temat sztampowości jak najbardziej trafne.
Niewidzialna ręka chodzi mi po głowie od dawna ale jakoś nie doszła jeszcze do mety:))))) Może teraz się zmobilizuję.
Malinko, zauważ ile pracy wymagało przygotowanie ucznia do szkoły: prasowanie białych bluzek, krochmalenie kołnierzyków i ich przyszywanie, zaplatanie warkoczy, prasowanie i wiązanie wstążek w kokardy, pielęgnowanie w czystości białych podkolanówek... A nie było pralek automatycznych i silnych detergentów...
UsuńBet,oj kurcze to były czasy! Bidne,lecz wesołe! Ja na ten przykład kupiłem oryginalne amerykańskie dżinsy. Proszę bardzo! Prywatny import,cena 800zł. A zarabiało się,jako młody szczawik 6zł/godz. Razem z nadgodzinami to dawało ok 1200zł..Ale to cudo miało wąskie nogawki..Czułem się jak w kalesonach. Wobec tego oddałem do z-du krawieckiego i wszyli mi tzw kliny,które rozszerzały nogawki.Łoj! Chyba z 10 lat chodziłem dumny w tym cudeńku!-:)))
OdpowiedzUsuńA ja robiłam ze spodni dżinsowych - spódnice. Było tak: Z obciętych nogawek /najlepiej gdy były rozszerzane u dołu/ wycinało się dwa kliny . Nogawki rozpruwało się w miejscu kroku,i wstawiało tam kliny. Powstawała zgrabna spódniczka w formie trapezu.
UsuńOj,Bet..Te dziewuszki w dżinsowych spódniczkach straszecznie seksowne były! Zamilczę..
UsuńNie milcz tylko wspominaj!
UsuńEeeej taaam,taramtamtam... Wstydzę się...Sowy opowiedzą..Ze zgrozą..Głupie ptaszydła! A same są takie! O!
UsuńKonstatacja: Kiedyś człowiek nie widział tego o czym dzis z przyjemnościa czyta.
OdpowiedzUsuńDzięki Bet !!
Piotrze, wspominajmy i dzielmy się tym czego dawniej nie zauważaliśmy. To jasne, że niektóre sprawy doceniamy po latach. Nie tylko stroje ale także wysiłek nauczycieli, którzy mieli do dyspozycji jedynie tablice i kredę oraz własny głos aby pokazać nam świat.
UsuńTo dopiero była sztuka!
Nooo, Bet. Wyciągnęłaś z tych zdjęć to o czym nawet ja wtedy nie wiedziałem. Ale przyznaję Ci rację. Te białe podkolanówki faktycznie były częścią "umundurowania".
OdpowiedzUsuńNatomiast nie przyjęła się nazwa "trumniaki", u nas funkcjonowały "cichobiegi". A dziewczyny chętnie je nosiły, bo faktycznie wyglądały jak balerinki, ale przede wszystkim można było w nich przyjść do szkoły i wyjść, omijając szatnię.
Co to szatnia to nie muszę chyba przypominać, to było pole bitwy, najczęściej na worki z kapciami (zdarzały się w nich buty z łyżwami - zimą!).
No i na dodatek, te "dziewczyny" przed szkołą to właściwie dorosłe panie w wieku 17-21 lat, słusznej budowy i wzrostu. I to je - wdziękiem i ubiorem - wyróżniało z tłumu innych, jakie paradowały na ulicach.
P.S Falbanki przy fartuchach były plisowane, a bluzki proste, ale tylko w naszej klasie. W innej klasie było odwrotnie: bluzki falbaniaste, a fartuchy proste. U chłopaków krawaty (i te wypustki w kolorze krawata) pojawiły się w starszych klasach, ale nie były obowiązkowe.
UsuńAnzai, te zdjęcia to kopalnia wspomnień... Intryguje mnie Posterunek ORMO w budynku szkolnym. Nigdy się z tym nie spotkałam.
UsuńCichobiegi to chyba nazwa dla obuwia na miękkiej podeszwie coś jak tenisówki lub trampki. Trumniaki miały podeszwy z twardej masy z płaskim /bardzo płaskim/ obcasem. Ciche były tylko gdy stąpało się ostrożnie i "na paluszkach".
Szatnia była bardzo ciekawym miejscem, najwięcej sie tam działo choć aktów przemocy nie pamiętam wcale. Co najwyżej żarty z chowaniem butów, kurtek, całowanie wśród wiszących płaszczy...hi,hi,hi...
Mówisz o wyróżnianiu się uczennic na tle ulicy. Tak, było to pożądane wyróżnianie. Być uczniem szkoły średniej to był rodzaj szpanu. Pamiętam, jak z dumą nosiłam czerwoną tarczę LO oraz pęk podręczników pod pachą. Tak, aby wszyscy widzieli!
Mundurki i fartuszki bywały różne. nam pozostawiano dowolność fasonu. Warunkiem był kolor granatowy i biały element zdobniczy. Nasze mamy mogły się wykazać inwencją w szyciu szkolnych strojów. Nie pamiętam aby ktoś narzekał,że drogo albo "mnie nie stać". Faktem jest, że ubranka były w równym standardzie z materiałów ogólnie dostępnych w handlu. Dopiero w maturalnej klasie pozwolono nam ubierać się bardziej swobodnie ale zawsze z zachowaniem kanonu biało-granatowego. Dziewczętom zezwalano na spodnie /granatowe!/ a chłopakom na dłuższe fryzury.
UsuńChłopcy zawsze mieli marynarki i koszule /niekoniecznie białe lecz jasne/ z krawatami.
Posterunek ORMO był chyba fikcyjny, bo przez cztery lata pobytu w liceum nikt nie wiedział, że coś takiego jest. Dzielnica nie należała do najspokojniejszych, więc może to wynikało z potrzeb lokalnych (szkoła była siedzibą Komisji Wyborczej).
UsuńTe trumniako/balerinki były zwykłymi łapciami ze wzmocnioną podeszwą tak, aby nauczyciele nie zorientowali się, że uczeń chodzi w nich także na zewnątrz.
Szatnie faktycznie służyły do wszystkiego - i do tego o czym piszesz - dlatego w jakimś czasie można było tam wejść tylko z nauczycielem albo z woźną.
Tarcze zdejmowano NATYCHMIAST po wyjściu ze szkoły i nikt nie był z nich dumny. Sądząc po numerach, takich szkół średnich mogło być w Łodzi ok. 200-250, więc można było się wtopić w tłumie. W ogóle jakoś tłoczniej było wtedy, moja klasa liczyła od 41 do 43 uczniów.
Wzory mundurków opracowywano oddzielnie w każdej klasie licząc się wyłącznie ze zdaniem uczniów.
Tarcze odpinaliśmy "dla szpanu" dopiero w starszych klasach. Na początku szkoły średniej tarcza była nobilitacją, przynajmniej u nas tak było.
UsuńA jeszcze w sprawie obuwia - był taki czas gdy lansowano Juniorki. Rodzaj obuwia zdrowotnego zalecanego dla młodzieży szkolnej. Może i były zdrowe ale paskudne także.
W środowisku ówczesnej młodzieży (dzieci kwiaty, Beatlesi) uczenie się było stratą czasu. Jeszcze w latach 70' i 80' ub.w. wykształcenie nie było równoznaczne z dużymi zarobkami (wiedział o tym premier Tusk, po studiach czyszcząc kominy), a więc i nie było się czym chwalić.
UsuńTe juniorki to faktycznie dramat, nadawały się tylko do spacerów w górach, gorsze były tylko trampki, mimo tego marzenie dla ćwiczących.
No widzisz jak to różnie bywało. W moim środowisku uczenie się było szpanem. Nie wiedzieć czegoś lub nie umieć odpowiedzieć na lekcji było obciachem... W takie towarzystwo popadłam. Nie przeszkadzało to nam słuchać beatlesów i zachwycać się "dziećmi kwiatami".
UsuńJuniorki to był dramat estetyczny. Czy po górach w nich można spacerować? Wątpię, tu potrzebne były "pionierki". A trampki były pogardzane jako obuwie dla dzieciaków jednak bardzo wygodne i higieniczne dzięki "wywietrznikom" w postaci kapslowanych dziurek z boku.
Myślę, że chyba za bardzo subiektywnie oceniamy tamte czasy. Jako dzieci dość łatwo skupialiśmy się we własnych grupach zainteresowań. Stąd i w mojej, i w Twojej szkole mogły być podobne sytuacje nie dostrzegane przez nas. Ale przyznasz chyba, że i wtedy i teraz pojawiają się paradoksy, gdy profesor zarabia mniej od hydraulika (PRL), albo od pomywacza garów w Anglii (RP)?
UsuńMasz rację, że chyba pomyliłem juniorki z pionierkami, ale dlatego, że nie chodziłem w nich. A trampki dobre były do zabawy w chowanego, w prawdziwym sporcie rozlatywały się, guma oddzielała się od materiału, no i ten upajający zapaszek ... ;)
Juniorki były obowiązkowe jako obuwie zamienne do chodzenia po szkole. Miały też dobrze kształtować nasz stopy. Na szczęście obowiązek ten trwał krótko.
UsuńJasne, że opisujemy rzeczywistość z perspektywy dzieci i bardzo młodych ludzi. Takimi wtedy byliśmy. Ze zdjęć bije radość i świeżość choć nie są to zdjęcia pozowane.
Co do zarobków? Cóż, taka jest chyba prawidłowość na tym świecie, że prawdziwa cnota uboga jest:)))
Nie było chyba wtedy prawdziwych butów do prawdziwego sportu. A trampki? Rozwalały się podobnie jak trumniaki i tenisówki.
Plisowane spódniczki, biała bluzka… szalenie przyjemny widok. Ten strój był lubiany przez dziewczęta…
OdpowiedzUsuńA’propos podkolanówek… przypominam sobie, że zazwyczaj te pierwsze, po zimie, zakładałam na Wielkanoc… słońce, młodość, ach jaki miły to czas :))
Tak, na Wielkanoc podkolanówki! czasem nawet pomimo płaszczyka na grzbiecie. Nogi były hartowane, czy jak?
UsuńW moim przypadku musiało być ciepło, hmm... mama, by nie pozwoliła.
UsuńPotem to już tylko spodnie, aż ponownie dorosłam do spódniczki... a z podkolanówek wyrosłam:)
Podkolanówki wyszły z użycia. Nie widuję ich nawet u dziewczynek. Zdecydowanie uważam, że nasze dawniejsze nóżki były bardziej odporne na zimno. Może dlatego, że o rajstopy było trudno?
UsuńTo żeś mnie Bet zadziwiła tym szpanowaniem licealnością. Ja miałem do czynienia raczej z ukrywaniem tego smutnego faktu. Mimo przeprowadzanych przez ciało pedagogiczne kontroli, tarczę często nosiło się przypiętą agrafką, by ją zdjąć zaraz po opuszczeniu szkoły. Może u nas na wsi licealista nie był takim rarytasem...
OdpowiedzUsuńallensteiner
No widzisz, najwidoczniej bywało różnie w różnych środowiskach. Odpinanie tarczy stosowaliśmy ale to raczej był wyraz buntu przeciwko nakazowi ich noszenia. Wielu z nas robiło to aby "nie dać się belfrom" ale w gruncie rzeczy wcale nam ta tarcza wstydu nie przynosiła.
UsuńPomijając te słuszne rozważania, czy bycie licealistą było powodem do dumy, czy wstydu, nie można nie zauważać, że głównym powodem noszenia tarcz, byłą możliwość IDENTYFIKACJI ucznia poza szkołą. Wiadomo przecież, że nie zawsze droga ze szkoły do domu była najkrótsza i pozbawiona wrażeń. Te same powody kierowały wprowadzaniem mundurków. Trudno przecież odróżnić na przerwie prawie 800 uczniów biegających po różnych piętrach szkoły, boisku, czy nawet otoczeniu szkoły.
UsuńNo i wreszcie co miał zrobić 18 letni licealista z dowodem osobistym w kieszeni i ... tarczą szkolną na rękawie? Nie dało się, ze szkodą na wizerunku szkoły, wypić piwka, zapalić papieroska, czy poderwać jakąś laskę.
Oczywiście, że mundurki i tarcze były sposobem na dyscyplinowanie młodzieży dlatego też tarcze odpinali ci co mieli "niecne" zamiary a "grzeczne dziewczynki" robiły to dla zachowania fasonu :))))
UsuńTo już tylko powtórzę za klasykiem, że: "grzeczne dziewczynki idą do nieba, a niegrzeczne, gdzie chcą". My, chłopcy, jacy tacy, szliśmy tam gdzie chciały iść dziewczynki.
UsuńAle na serio, masz Bet rację, szkoła to głównie fasonu, bez zastanawiania się nad skutkami, takie są prawa młodości, czasami durnej i chmurnej.
Jasne, że młodość ma swoje prawa w tym głównie prawo do błędów i wypaczeń:)))
UsuńDo liceum przyznawaliśmy się dopiero, wchodząc na filmu dozwolone od 18 lat. Wprawdzie dowodów osobistych nie mieliśmy, ale załatwiała sprawę nieco przerobiona legitymacja szkolna.
OdpowiedzUsuńallensteiner
To jest właśnie cecha młodości "durnej i chmurnej" /wg słów Anza'a/ - wykorzystywanie dorosłości dla ściśle określonych, najczęściej rozrywkowych, celów. Cóż, na prawdziwą odpowiedzialność przychodzi czas w prawdziwie dorosłym życiu.
UsuńPrzyszłam i od razu się zachwyciłam!
OdpowiedzUsuńI też mam takie zdjęcia - tylko musiałabym sie do nich dokopać.
Młodośc zawsze jest piękna i już.!
A tu ten czas pędzi jak oszalały.
Fajnie tu u Ciebie - wesoło i kolorowo!
Z pewnością jeszcze nie raz Ci głowę zawrócę.
Pozdrawiam :-)
Witaj Stokrotko! Rozgość się i zawracaj tu częściej. Zapraszam!
UsuńTwarze jakieś takie zamazane.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
A jakie mają być po tylu latach? :)))
UsuńAntoni, te zamazane twarze to niestety moja robota. Nie mam kontaktu z moimi koleżankami szkolnymi, a więc i nie ma ich zgody. Żałuję, bo dziewczyny piękne.
UsuńPozdrawiam
No ... kurcze - w szkołach ,które zwiedziłam,akurat nie wymagano od nas takich fartuszków ślicznych.Za to niestety jakieś chałaty z podszewki. Białe kołnierzyki też były przypinane na guziczki - mama wymyśliła no i te szydełkowane to już było coś. Mundurki też były i białe podkolanówki - takie szydełkowane to był hit. A co do tarcz - hmm - po szkole chałat lądował w teczce razem z tarczą. Wszystko zależało od zamiarów po lekcjach. W końcu do domu szło się piechotą nie koniecznie drogą najkrótszą :))
OdpowiedzUsuńJa też nie miałam takiego ślicznego fartuszka. Białych bluzek wymagano tylko w stroju galowym na uroczystości. Ale kołnierzyki musiały być zapinane na guziczki albo przyszywane. Sama przyszywałam swój kołnierzyk a te szydełkowe robiliśmy lekcjach prac ręcznych. Bardzo nas ekscytowało to dzierganie i szukanie ciekawych wzorów na te koronki.
UsuńJasne, że droga ze szkoły do domu bywała długa...Choć ja byłam trzymana bardzo krótko i "zawsze ze szkoły prosto do domu" tak jak kazała mama:))))
Jeszcze jedno,Mróweczko Bet..Otóż zaczynałem edukację w szkole przyzakładowej Zakładu Energetycznego..A tam obowiązywała twarda dyscyplina. Należało łazić w granatowych mundurkach,logo zakładu na wszelakich częściach garniturku..Łoj,od tego czasu mam awers do garniturów i krawatów! Ale mile się wspomina.. W Zakładzie przepracowałem całe 44 lata,obecnie jestem na tzw wcześniejszej emeryturze. To z powodu tzw "szczególnych warunków pracy". Kilka lat w brygadach stacyjnych,potem sieciowych(praca na wysokości),a ostatnio,prawie 20 lat,jako dyspozytor ruchu sieci(pogotowie energetyczne).Dostałem czadu,że ho ho,a nawet hohohohoooo!
OdpowiedzUsuńOch, jak dobrze mieć tu specjalistę "elektrykarza"! Prąd zawsze wzbudzał we mnie refleks i szczerze mówiąc do dziś nie rozumiem skąd się bierze:))) Te wszystkie pędzące elektrony i cząsteczki jakoś do mnie nie przemawiają:)))
UsuńGratuluję takiego stażu pracy - emeryturka jak najbardziej zasłużona. Tylko tej awersji do krawatów trzeba by się pozbyć. Mężczyzna w krawacie to jest to!
Precz z krawatami! Precz z mundurkami!!! Precz,precz,.precz!!!
UsuńEeeeeeee....Krawaty włóż, włóż,włóż!
UsuńŁoj Bet! A weźże się i zmiłuj! Ja w garniturze i krawacie??? Katuj mnie,a ja tym bardziej będę dyszał jak koń przed Gonitwą Pardubicką i uprzęż zrzucam! Obowiązkująco!!!
UsuńElektryka prąd nie tyka, ale chyba nie pamięta czasów, gdy jedynym dostępnym w handlu uspołecznionym męskim, a także chłopięcym strojem był garnitur właśnie, dwurzędowy zwłaszcza. No, jeszcze harcerskie mundurki...
OdpowiedzUsuńallensteiner
No tak, chłopcy nie mieli większego wyboru. Nie było bluz dresowych, dżinsowych kurtek, tiszertów ani gatków w kwiatki. W co ubierali się chłopcy wtedy?
UsuńHarcerskie mundurki były "od święta" i na zbiórki harcerskie. Na co dzień, do szkoły raczej nie stosowane choć nie było to zabronione.
UsuńW naszych czasach, czyli gdzieś do końca lat 60' ub.w., to faktycznie była posucha na chłopięce kreacje. Ale już za Gierka pojawiły się takie wydłużane marynarki z bistoru, a zaraz potem całe Demoludy opanowały mundurki z khaki (albo ze sztruksu) z pagonami na ramionach i rękawach. Ten styl militarny szczątkowo przetrwał do dzisiaj.
UsuńSztruks był hitem w pewnym okresie jakby trochę walczącym z dżinsem, tym wytartym w stosownych miejscach. Jednak dżins zwyciężył i jest aktualny nadal. Dżins okazał się hitem wszech czasów.
UsuńBrrr..wrrr..Co Wy tam rozumicie..Wicie? Krawat na gumce,logo emblematy na szpilkach.. To wszysttko szło w pi..no w pierony tuż po wyjściu z tej katowni..No przecież u dziewczyn to to coś takiego to zawał serca,albo atak śmiechu ze złamaniem szczęki włącznie..Oj,doloż moja,dolo..Wytrwałem.
UsuńAnonimowy-Aleisteiner." Elektryka prąd nie tyka?powiadasz?". Amator żeś jest. Zawodowców tyka,i to jeszcze jak! Tak teraz na ten przykład to cała elektrownia wiatrowa traci energię,jak tyknie frajera! Ot co!
UsuńSam tego nie wymyśliłem. Od zawodowców słyszałem.
Usuńallensteiner
PIĘKNE WSPOMNIENIA SERDECZNOSCI
OdpowiedzUsuńODWIEDZAM BLOG JUŻ ŚWIATECZNIE ŻYCZĘ CUDOWNYCH ŚWIĄT WIELKANOCNYCH ZDRÓWKA POMYŚLNOŚCI -BĘDĘ PO ŚWIĘTACH
SZCZŚLIWYCH ŚWIAT WANDA CIEPEŁKO I SŁONECZKO POSYLAM
U nas tarcza musiała być, to był ten element, którego nie mogło zabraknąć. A pamięta ktoś jak tetrę się farbowało i super kiecki szyło? A te bistory i elastiki najlepiej z PEWEXU! Chłopcy płaszcze z ortylionu, albo koszule nonaironu (nie wiem, czy dobrze to piszę, ale to był szpan!), wiem bo byłam najmłodsza, ale przy starszej siostrze napatrzyłam, co wyrabiały z koleżankami.. A jeszcze adapter bambino, po prostu hit i muzyczka z Beatlesami i prywatki. Mówię wam nie ma to jak mieć dużo starszą siostrę, później żałowałam, że mnie już nie było to pisane tego przeżyć!
OdpowiedzUsuńWitaj Calluno, miło, że odwiedziłaś nas, zapraszam, rozgość się.
UsuńDobrze, że przypomniałaś sukienki z tetry! Postaram się napisać tekst o tekstyliach, które wspominasz. Tak, to były hity!
Zawsze marzyłam o starszej siostrze. Los obdarzył mnie starszym bratem i to też jest fajne. Siostra jednak by sie przydała pomimo to.
Teksty o prywatkach są w archiwum i Bambino też jest.
Calluno, tekst o prywatkach jest tu
Usuńhttp://koszyk-bet.blogspot.com/2013/01/domowka.html
Bet,co tam u Ciebie? Kiedy kopiec mrówczy opuszczasz i udajesz się na urlop? Właśnie..gdzie??? Powiedz,bo nie wiem,do jakiego gatunku Mróweczek należysz. A możeś Ty z tych agresywnych,brazylijskich?No to ratuj się,kto może! Chodu!!!
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt!!!
OdpowiedzUsuńallensteiner
Zdrowych pogodnych Świąt, słonecznych, ciepłych zdrowych. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńA co mi tu testujesz:)))
OdpowiedzUsuń