Czy
pomimo pełnych politycznego napięcia pierwszych dni wiosny pamiętamy o tym, że
pierwszy kwietnia to dzień dowcipów i dozwolonych obyczajem drobnych kłamstewek? Wiem, wiem, złośliwcy zaraz zakrzykną, że dzisiejsze czasy to jeden wielki Prima
Aprilis. Ale ja nie o tym, ja chcę przypomnieć, że w czasach przed elektronicznych,
gdy zarówno złowrogich informacji jak i rozrywek za wiele nie było Prima Aprilisowe dowcipy były bardzo popularne i lubiane. Wszyscy oszukiwali, śmiali
się i zabawiali nawzajem.
Nie
wiadomo dokładnie kto, kiedy i dlaczego zaczął oszukańczą zabawę znaną w wielu
krajach i pod różnymi nazwami. Wikipedia podaje, że obyczaj ten przeszedł do nas,
jak zawsze wszystko co nowe, z zachodu via Niemcy… Jako przeciwniczka kopiowania
zachodnich uciech powinnam w tym miejscu zawarczeć z oburzenia. Odpuszczam
jednak bo ten transfer odbył się wieki temu, w szesnastym stuleciu, więc
akceptuję i przyjmuję jak nasz.
Przypomnę,
że zabawa polegała na tym, aby drobne oszustwo lub dowcip uczyniony bliźniemu
kończyć okrzykiem: „Prima Aprilis”! Co
zobowiązywało do pobłażliwości i uśmiechu w miejsce oburzenia. Obrażanie
się było zakazane pod warunkiem, że dowcip nie był złośliwy i nie sprawiał
przykrości. Obowiązywały zasady swoistego fair play. Nawet dzieci uczono jakie
dowcipy są dozwolone i jakich granic nie można przekraczać.
Ulubionym
dowcipem młodzieży było alarmowanie kolegi o plamie na plecach, brudnym nosie,
nieplanowej klasówce lub fikcyjnej randce...
Dorośli
powiadamiali się o nieistniejących spotkaniach, wizytach „cioci z Ameryki”,
wygranej w totolotka, przyznaniu talonu na samochód…
Gazety
i telewizja informowały o niezwykłych wydarzeniach. A to, że przypłynął statek
z cytrusami, które będą wkrótce w sprzedaży, a to niespodziewana wizyta
jakiegoś dygnitarza, a to dziwaczny pomnik postawiony nocą na miejskim skwerku
lub bezsensowna zmiana przepisów drogowych lub systemu reglamentacji towarów.
Nazajutrz ukazywało się stosowne, oficjalne sprostowanie błędnych informacji.
Bywało
śmiesznie i raczej rzadko dochodziło do poważniejszych incydentów z powodu
oszukańczego szaleństwa. Prewencyjnie unikano załatwiania poważniejszych spraw
w tym dniu. Cokolwiek się działo zawsze pozostawała obawa, czy to aby „na
poważnie”?
Prima
Aprilisowe żartowanie chyba zanika. Może odświeżymy obrzędowość tego dnia i
wspominając śmieszne sytuacje, które nam się kiedyś w pierwszym dniu kwietnia
wydarzyły?
A może trochę popsocimy jak dawniej? Zapraszam, śmiało!
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńBardzo lubiłam szkolne żarty w tym dniu. Robiliśmy różne psikusy na lekcjach. Jeśli były na poziomie, nauczyciele chętnie się włączali. Np. nauczyciel wchodzący do klasy został posadzony do ławki przez ucznia udającego nauczyciela. Ten "przybrany" nauczyciel musiał być jednak świetnie przygotowany, by sprostać zadaniu prowadzenia lekcji.
Pozdrawiam serdecznie.
No tak alEllu dawniejsze żarty wymagały pewnego wkładu pracy od psotników. To było w nich cenne i czyniło zabawę wartościową. Wtedy "chciało się chcieć"....
UsuńTo prawda, że na żarty prima aprilisowe nie wypadało się obrażać, szczególnie jeśli były to żarty ogłaszane publicznie w mediach. Niecały miesiąc temu zakończył się proces odwoławczy jaki kancelaria premiera Tuska wytoczyła jednemu z tygodników. Proces zapewne trafi do MTS w Strasburgu, bo wiadomo, władza na niczym się nie zna, a już na żartach najmniej ...
OdpowiedzUsuńWiesz, żarty muszą trzymać poziom i nie szkodzić. To jest właśnie sztuka tak żartować aby nie przekroczyć granic przyzwoitości. W żartach skierowanych do ViP-ów trzeba szczególnie uważać.
UsuńWładza może i zna się na żartach, ale tych w ramach dozwolonych granic.
I trzeba w porę przeprosić, tak jak Bet to uczyniła:
Usuńhttp://stefun.pl/newsy/s,MXxCZXR8Mg==
Ale "jaja"! Dopiero teraz otworzyłam ten link! ktoś mnie wkręcił używając mojego nicka, czy to zwykły zbieg okoliczności?
UsuńNo tak! Zostałam wkręcona na całego! Udał się alElli Prima Aprilis:)))))))))))))))))
UsuńW latach sześćdziesiątych, kiedy w Szwecji dostępny był tylko jeden czarno-biały kanał telewizyjny, ogłozono na antenie, że widzowie będą mogli uzyskać kolorowy obraz. Po naciągnięciu na telewizor nylonowej pończochy czarno-biały ekran miał przemienić się w kolorowy. Ludzie masowo naciagali pończochy na telewizory i telefonowali do telewizji zdziwieni, że nie wyświetla się kolorowy obraz.
OdpowiedzUsuńDobre! Dzisiaj jak ktoś założy pończochę na głowę to może sobie zamienić obraz kolorowy na czarno-biały i do tego w kratkę.
UsuńPS. Z tymi kolorami to było śmiesznie nawet poza prima aprilisem. W rodzinie mieliśmy w latach 50' ub.w. telewizor radziecki wyposażony w taką kolorową szybkę zawieszaną przed ekranem. Od góry była niebieska, potem żółto czerwona, i na dole zielona. Szybkę jednak zdejmowaliśmy, bo ściemniał się obraz.
Hi,hi,hi... Super numer z tą pończochą!
UsuńPamiętam takie kolorowe plastikowe zawieszki na ekrany.
UsuńPamiętam też wrażenie zachwytu gdy po raz pierwszy włączyłam kolorowy telewizor... Ach, tego uczucia nie da się powtórzyć.
Sieć restauracji z hamburgerami postanowiła nabrać swoich gości, dodając do oferty specjalny rodzaj hamburgera dla leworęcznych. Nowa kanapka miała posiadać odwrócone składniki o 180 stopni względem hamburgera dla praworęcznych. O nową kanapkę prosiły tysiące osób.
OdpowiedzUsuńalEllu, w szkolnym jadłospisie mam dziś na śniadanie "mamałygę" / tutejsza młodzież nie wie co to jest/, na obiad "flaczki z kaczki" /tylko z nazwy bo normalny obiad będzie/ a na kolację "owoce morza" w postaci wędzonych szprotek i rybek z konserwy / tylko dla dekoracji stołu obok normalnego menu/...
UsuńPomysły na Prima Aprilis:
OdpowiedzUsuńhttp://www.fakt.pl/pomysly-na-prima-aprilis-kawaly-na-prima-aprilis-zarty-na-1-kwietnia,galeria,452661,1.html
A ja popsociłam trochę według własnych pomysłów :)))
UsuńNa fałszywym ogłoszeniu o zebraniu / na godz 16/ dopisałam, że zebranie przesunięto na godzinę 16.32. Niektórzy załapali...
Na mamałygę też się kilkoro nabrało.
Ech znowu zagubiłem sie w tych światach równoległych blogów.
OdpowiedzUsuńJa wim że Kobieta, ja wiem że aktywna, ale zmiłuj sie proszę nad moją sklerozą i prowadź bloga pod jednym adresem, albo choć zablokuj tam konmentarze żeby się nie myliło...
Marku, bardzo przepraszam za niedogodność. Jesteś teraz pod najbardziej właściwym adresem. Jeśli masz ochotę dołączyć do naszego komentatorium to serdecznie zapraszam właśnie TU. Masz rację, że dwa blogi to przesada ale ten "onetowy" zostawiłam z sentymentu... Wybacz i zostań tu z nami!
UsuńKoko ko tam???
UsuńTo kura czy kogut tak gdacze mi tu????
UsuńBet,pewna kobitka wlazła do butiku i NIC NIE KUPIŁA!! Prima-Aprilis!
OdpowiedzUsuńNo tak, to prawie niemożliwe jest :)))
UsuńTo na pewno byłam ja.
UsuńNo nie, ja też... Czasem :)))
UsuńNiestety robienie jaj z powodu wszechobecnych mediów mocno spowszedniało. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńA ja lubię "jaja" :)))
UsuńJaki był by świat bez robienia,,jaj''?):)))) smutny !serdecznie pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOj tak, "jaja" są niezbędne :))) Tym bardziej, że zbliża się Wielkanoc:)))
UsuńOdgrzebałem pismo, urzędowe bo na maszynie, rozsyłane dziesiątki lat temu około 1 kwietnia. Cytuje fragmenty: ... z uwagi na Wasz godny pożałowania wygląd irytujący wszystkich obywateli władze tutejszego Krematorium wzywają... celem sproszkowania smutnych pozostałości ...stawić się 1 kwietnia ... zabierając wiązkę suchego drewna, wiaderko węgla i zużyty karton na prochy ... założyć wieniec żałobny do nabycia w cenie ulgowej...
OdpowiedzUsuńTak się w PRL zabawiali urzędnicy, a raczej urzędniczki, bo panom sztuka maszynopisania była zazwyczaj obca.
allensteiner
Rodzaj humoru też taki jakiś..."niedzisiejszy", Prawda?
UsuńPrzecież to o PRLu, więc wiele rzeczy jest tu niedzisiejszych. Sama to wymyśliłaś.
OdpowiedzUsuńallensteiner
Oczywiście! Tak się tylko zastanowiłam, że ówczesne dowcipy, ich tematyka, takie inne niż dziś. Temat zmarłych - trup, umrzyk, pogrzeb, trumna itp w kontekście żartu dziś budzą niesmak, a kiedyś były to słowa tolerowane. Tak mi się wydaje...
UsuńZ Twojej dyskusji z allensteinerem wnioskuję, że chyba nigdy nie miałaś w ręku takich pism/ulotek? A były to jedne z najlepszych dowcipów, te bardziej podchwytliwie formułowane, powodowały, że ludzie zgłaszali się do urzędów z tym pismem pytając o co chodzi.
OdpowiedzUsuńTeż mam gdzieś w archiwach takie "cudo".
Faktycznie, nie spotkałam się nigdy z takim urzędniczym żartem. Wydobądź to "cudo", niech się inni też ucieszą.
UsuńAllensteiner, Anzai, uśmiałam się z kawału, choć straszny on okrutnie... :)
UsuńNajlepszy dowcip za czasów PRL-u zrobił mi mój syn, bo się urodził 1 kwietnia! Mąż poszedł o tym fakcie zawiadomić swoich rodziców. Nie było ich w domu, więc włożył kartkę z informacją za drzwi. Na drugi dzień się dowiedział, że byli święcie przekonani, że syn im zrobił po prostu kawał!
OdpowiedzUsuń