Wczoraj byłam w osiedlowej bibliotece. Malutka filia Biblioteki Publicznej na niewielkim osiedlu istnieje odkąd pamiętam. Chodzę tam od kiedy nauczyłam się czytać. Teraz odnowiona, lśniąca czystością, jak zawsze jednak pachnąca książkami. Właśnie ten zapach pozostał nieodmienny. Bo zbiór książek pachnie specyficzną wonią papieru zmieszaną z zapachem kurzu… taka atmosfera intelektu. Dla mnie magiczna, tajemnicza i podniosła.Czy tylko dla mnie ? To niezwykłe wnętrze jest dziś bezludne… Wśród regałów pełnych książek obecne osoby to bibliotekarka oraz ja.Niegdyś było inaczej.Tu królowała Pani Lucynka. Osóbka bardzo marnej urody, malutka, ratująca swoją posturę obuwiem na niebotycznych koturnach oraz wysokim kokiem. Niepozorna, brzydka „stara panna”, a jednak otoczona gromadą osiedlowej młodzieży. Była dla nas prawdziwym ambasadorem kultury. Do „szpanu” należało zaskarbić sobie względy pani Lucynki, która organizowała wspólne czytanie książek. Były recytacje wierszy, żywe teatrzyki inscenizujące bajki… Dzieciaki przychodziły tu absolutnie z własnej woli, bez żadnego przymusu, a nawet zachęty. Najwierniejsi mieli przywilej układania książek na regałach, oprawiania „wyczytanych” tomów w nowy szary papier pakowy, przybijania pieczątek. Pani Lucynka umiała rozmawiać z dziećmi. Nie tylko o książkach. O ich życiu. Była ich przyjacielem i domorosłym psychologiem. I tak, mimo woli, krzewiła w nas zamiłowanie do czytania. Modne było przechwalanie się kto więcej i szybciej przeczytał, jakie są modne tytuły, jacy bohaterowie powieści nas fascynują.Pani Lucynka spędziła tu swoje życie. Umarła cicho, wkrótce po przejściu na emeryturę, z dala od swojej biblioteki. Nikt nie wiedział gdzie mieszka i czy ma kogoś bliskiego. Tylko nekrolog na drzwiach biblioteki oznajmił nam jej śmierć. Pozostała jednak w pamięci tych ówczesnych nastolatków. A jej życiowy sukces to właśnie nasze, do dziś kontynuowane, zamiłowanie do czytania. To my, wychowankowie Pani Lucynki, dziś odwiedzamy naszą Bibliotekę.Przypomniałam historię jakich zapewne wiele wydarzało się w czasach gdy biblioteki były małymi Centrami Kultury. Wszędzie. W miastach i na Wsiach. Wiele Zakładów Pracy, w tym wielkich fabryk, prowadziło biblioteki zakładowe. A w nich Klub Prasy i Książki „Ruch”. Tu lud pracujący gromadził się aby wypić kawę /!/ i przeczytać prasę, a z czasem obejrzeć program TV – bo tu pojawiały się pierwsze telewizory.Wiosną, w całym kraju odbywały się Dni Oświaty Książki i Prasy. Impreza ogólnonarodowa, z konkursami czytelniczymi i kiermaszami książek. Gromadziły tłumy.Dlatego nas przerażają dzisiejsze statystyki mówiące o zanikającym czytelnictwie. Znajoma Pani pyta dramatycznie : „jak to się stało, że na naszych oczach wyrosło takie monstrum jak „przekaz obrazkowy” ? Czy zawinił Papcio Chmiel powołując do życia pierwszy komiks „Tytus Romek i A’Tomek”? A potem już poooooszłooooo…… rozrosła się TV, komputery, Internety itp. I już tylko nasze pokolenie, czasem nostalgicznie pisze :„…na sobotę miałam zaplanowaną wizytę u wnuka bo tęskni i czeka. Idąc tam nigdy nie przegapię księgarni – taki nawyk, który mnie trzyma od lat i tą choroba zaraziłam syna. Młode pokolenie to już inny świat, czyta, kiedy musi. Ja zawsze lubiłam i z synem śmiejemy się, że oboje pracujemy na tą średnią krajową czytelnictwa… Kupiłam książkę o dwudziestoleciu międzywojennym. Choć wiem o tym okresie wiele to autor znowu mnie zaskoczył. Lektura /490 stron/ tak mnie wciągnęła, że nawet wizyta u wnuka, jego bajki i gry, stały się nieciekawe. Myślami błądziłam po kartach książki, niezwykłych czasach moich Rodziców i Dziadków…PS. syn znalazł księgarnię wysyłkową w Rosji. Zamówił u nich wydanie „Mistrza i Małgorzaty” w pięknej kolorowej, twardej oprawie za…50 zł. Radość psuje tylko fatalna jakość papieru – gazetowy jak za naszych peerelowskich czasów”…Postępu i zmiany priorytetów kulturowych nie powstrzymamy. Ja jednak cieszę się, że należę do pokolenia czytelniczych dinozaurów. Tych przeżyć towarzyszących czytaniu nikt mi nie odbierze. Nikt nie zniszczy nabytej wyobraźni. Każde pokolenie ma swoją kulturę i swój sposób na rozrywkę.Ważne, aby kultura była w życiu obecna. Aby ktoś lub coś zastąpiło Panią Lucynkę…
Etykiety
- PRL (283)
- Rozmaitości (104)
- Podróże (65)
- Gawędy druha Mirka (16)
- Galeria ludzi zapamiętanych (15)
niedziela, 13 marca 2011
Biblioteki
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dla błądzących - pomoc przy komentowaniu:
Jeśli nie masz konta w Google wybierz opcję:
- Anonimowy, ale podpisz się pod treścią komentarza, proszę.
- Nazwa/adres URL w okienku Nazwa wpisz swój nick lub imię, a w okienku adres URL wkopiuj adres swojego bloga
Za wszystkie komentarze bardzo dziękuję.