Tak śpiewała w rytmie Big Beat, Karin Stanek, dziewczyna z warkoczami i gitarą…..Jakże radosna to piosenka! Jakże radosne samo słowo AUTOSTOP! Samo w sobie zawiera powiew wakacji i przygody! Od zawsze kojarzyło mi się właśnie z wakacyjnymi podróżami.Co było pierwsze, piosenka czy pomysł podróżowania autostopem? Jedno i drugie wywoływało święte oburzenie naszych rodziców. No bo jak to? Włóczyć się po drogach, zaczepiać kierowców, jechać w nieznane? Tak po prostu, bez celu? Bez opieki?To co oburzało rodziców – zachwycało młodzież. Fascynowało. Bo autostop to była wolność, radość przygody. Pomysł powstał w chudych, powojennych, latach pięćdziesiątych. Podobno takie wojaże zaczęli studenci typu „okularnicy”. Z definicji niezamożni, ale głodni wrażeń i pełni młodzieńczej fantazji. To co praktykowali, zostało usankcjonowane przez Władzę. O dziwo! Zezwolono, a nawet propagowano ten sposób podróżowania. Chociaż taki „bikiniarski”.Co więcej, autostop był dozwolony tylko w Polsce – w pozostałych krajach bloku socjalistycznego surowo zabroniony.Aby legalnie podróżować autostopem należało wykupić za grosze, książeczkę – rodzaj paszportu podróżnego. Przeszukałam net i znalazłam takie
Ja zapamiętałam inny wygląd książeczki autostop:była biało niebieska z dużym czerwonym kołem i napisem AUTOSTOP. Teraz sobie myślę, że grafika książeczek nawiązywała do barw Milicji Obywatelskiej: biało-niebieski. Koło było czerwone, jak w znaku drogowym, a może… barwa nawiązywało do ustroju ? Hi, hi… Kto wie jaki był zamiar ówczesnego wzornictwa?Być może takie były najstarsze egzemplarze, już nieobecne nawet w sieci. A może tylko mi się to śniło jako niespełnione marzenie?Bo grzeczne dziewczynki tak nie podróżowały, o nie!Tak czy inaczej, aby zatrzymać auto należało pomachać ręką z otwartą dłonią, ruchem pionowym, eksponując Książeczkę Autostop.Zastanawiam się co powodowało ówczesnymi, nielicznymi, kierowcami zatrzymującymi swoje pojazdy na znak Autostop? Taki Autostopowicz to przeważnie typ nieciekawy: długowłosy, niedbale odziany, chudy chłopak z gitarą i plecakiem. Czasem obejmujący ramieniem równie długowłosą dziewczynę w krajowych dżinsach marki „Odra”… Niekiedy były to grupy młodzieży. Wtedy stosowano trick: na skraj szosy delegowano najładniejszą dziewczynę, reszta grupy leżała płasko w przydrożnym rowie. Zatrzymane auto było błyskawicznie opanowywane przez grupę tryumfującej młodzieży zanim zaskoczony kierowca zdążył zaprotestować. Co miał biedak robić ? Protesty nie były jeszcze modne...Nikt nie wspominał o zagrożeniach, napadach, kradzieżach… Zabrać autostopowicza to był prawie zaszczyt. Przyjazna młodzieży władza, pokazywała w Dzienniku Telewizyjnym uśmiechniętych kierowców wiozących autostopowiczów. Może pokazywanie w telewizji było motywacją a może była to tylko telewizyjna propaganda? Ja myślę jednak, że przyczyna była natury psychologicznej. Samochodów było wtedy "jak na lekarstwo", ich właściciele czuli się wyróżnieni samym posiadaniem auta. Byli elitą i zabierając pasażerów podnosili swoją rangę jeszcze bardziej. Czy jednak nikt wtedy nie myślał o kosztach paliwa i zużyciu pojazdu? Tacy wspaniałomyślni byli.Autostop żyje nadal! Są entuzjaści takich podróży. Wymyślono nowe zasady Autostopu, jakieś zabezpieczenia i gwarancje, internetowe poszukiwanie towarzyszy i chętnych kierowców... Ale najbardziej zmienił się gest zatrzymywania samochodów - zaciśnięta pięść z kciukiem skierowanym w górę. Gest żywcem skopiowany z amerykańskich filmów. W Polsce Ludowej samochody zatrzymywano otwartą dłonią. Porównanie tych dwóch gestów daje do myślenia.Tylko kto dziś ma odwagę zabrać autostopowicza albo wsiąść do nieznajomego samochodu? No, kto?Wszystkim życzę radosnych i ciekawych podróży wakacyjnych.Niekoniecznie autostopem...
ps
notka wznowiona, "odkurzona" po publikacji w 2011 r z powodu przypomnienia tematu Autostop przez Allensteinera
Gdy tylko wyświetlił mi się Twój nowy post, od razu (zanim przeczytałem) pierwsza myśl, to obecny sposób zatrzymywania samochodów. Jestem jakiś chyba staroświecki, bo na takie gesty (nieruchomy palec w górze) nie reaguję. A w zasadzie reaguję, "spadaj". ;) Otwarta przyjaźnie łapka, działa na mnie według zasady, "poproś a dostaniesz". :) Kiedyś, mniejsza ilość aut na drodze, pozwalała jednak dotrzeć gdziekolwiek, dużo sprawniej. Coś się jednak zmieniło. Oprócz autostop, jeździło się też na zwykłą "okazję", nie bojąc się, że się nie uda. Ale wspomnienia, za Twoją sprawą, z młodości wspaniałe. :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńSuper, że zwróciłeś uwagę na ten gest. To znak dla mnie, że nie jestem przewrażliwiona ani czepialska:))) Po prostu staroświecka podobnie jak TY! Jesteśmy Dinozaurami... Nie da się tego ukryć:)))
UsuńAle ja też myślę, że otwarta dłoń jest bardziej przyjazna i zapowiada coś dobrego. Pięść zawsze kojarzy się groźnie a co najmniej niepewnie.
Odpozdrawiam:)))
Od poprzedniego postu zauważyłem, że coś się zmienia w naszych podróżach, głównie w dojazdach do pracy. Mniej osób podróżuje komunikacją miejską, a samochody osobowe zaczęły się wypełniać do ostatniego miejsca. Po prostu nie opłaca się jeżdżenie do pracy na zasadzie "1 osoba w 1 samochodzie", pracownicy się grupują, oczekują w różnych miejscach na trasie dojazdu, i dojeżdżają razem wspólnie rozliczając koszty.
OdpowiedzUsuńA autostop ... miał różne odcienie, ale nie chciałbym się powtarzać.
To dobrze, że kierowcy się grupują. Pochwalam. W Niemczech funkcjonuje coś pod nazwą Mitfahrcentrale - tam się zgłasza ilość wolnych miejsc w samochodzie na trasie podróży. Pasażerowie uczestniczą w kosztach podróży. Podróżują razem całkiem obce sobie i przypadkowe osoby. Nie boją się siebie wzajemnie.
UsuńPowtarzaj się, notka jest też powtórzona:))
Tia.................wspomnień czar !.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Czaruję jak umiem:)))
UsuńKiedyś podróżowanie autostopem było bezpieczne,
OdpowiedzUsuńdzisiaj bałabym się sama wsiąść , jak i pozowolić młodzieży jeździć.
Pamiętam ,że mój Ojciec chętnie brał autostopowiczów...:-)
Właśnie to bezpieczeństwo robi chyba największą różnicę pomiędzy "starymi a nowymi czasy". Co się takiego z ludźmi stało, że są dla siebie zagrożeniem?
UsuńII połowa lat 60 ub.wieku.Zarabie,piękna pogoda.Decyzja.jedziemy nad morze.
OdpowiedzUsuńszybki powrót do Krakowa,pakowanie .Książeczkę załatwiamy na Basztowej,
Wyjazd na drogę wylotową. 1 samochód butle z tlenem i acetylenem.
Lądujemy w Częstochowie.Nocleg pod gwiaździstym niebem.Śniadanie w barze mlecznym.
Okazja ,ale w kierunku północno-wschodnim lądujemy w Olsztynie.
Kierowca z zaopatrzeniowcem,"fundują nam nocleg" w hotelu firmowym.
Kąpiel i do spania,niestety osobno a nie z partnerką.Fundatorzy nas pilnują.
Rano z bazy jedzie samochód do Gdańska i nas zabiera.
Gdańsk,Sopot Jelitkowo.Piasek tak gorący po jakim chodzi alELLA na Saharze.
Namiot,morze,nikt nie kradnie,nikt nie bije,nie ma ochroniarzy,wszyscy się kochamy!
Tak podróżowało się bezpiecznie w mrocznych latach PRL-u.
Niezapomniane wspomnienia.Pozdrawiam wszystkich autostopowiczów,
Dziękuję, Bob, za to wspomnienie prawdziwego autostopowicza. Ja zaliczyłam tylko jedną taką autostopową jazdę na niezwykle krótkim dystansie z Lubnia do Krakowa. Ale za to całkiem sama, jako kilkunastoletnia dziewczyna. Jeżdżenie "okazją" było dość popularne i nikt nie robił z tego problemu.
UsuńBóg zapłać za uwzględnienie postulatu. Nie wiedziałem, że to już było, muszę kiedyś przejrzeć archiwum. Jednak parę wyjaśnień.
OdpowiedzUsuń"Koło" i jego kolor nie nawiązywały do ustroju, tylko - po prostu - do milicyjnego "lizaka", co było oczywistą prośbą o zatrzymanie się (gdyby lizakiem machał mundurowy - mogłaby to być groźba, nie prośba).
Co motywowało kierowców? Między innymi nagrody. Do autostopowej książeczki dołączony był zestaw kuponów o nominałach 10, 20, 50 i chyba 100 km, w sumie tysiąc. Odpowiednią ilość kuponów autostopowicz wręczał kierowcy po zakończeniu podróży. Zebrane kupony należało wysłać do jakiegoś tam głównego zarządu Autostopu. Była główna nagroda dla kierowcy, który uzbierał najwięcej kilometrów, początkowo był to samochód "Mikrus" wart mniej więcej dwuletnią średnią pensję, Resztę nagród losowano.
Druga kwestia - niewiele było w tych czasach samochodów prywatnych a w państwowym nie trzeba było brać pod uwagę zużycia paliwa i samochodu. Zresztą większość autostopowych przewozów odbywało się na skrzyniach ciężarówek, nawet nie osłoniętych plandeką, a nawet na dodatkowych przyczepach, co dziś jest niedopuszczalne. Ciężarowy miał większe szanse walki o pierwszą nagrodę. Kiedyś milicja zatrzymała ciężarówkę z przyczepą, uzbierało się nas pewnie około 50-60 osób, kazali wszystkim wysiadać. Kierowca zdążył szepnąć komuś, że zatrzyma się dwa kilometry dalej i tak też było, zabrał wszystkich.
Machanie książeczką wyjaśniało też istotną kwestię - od "przyjaźnie otwartej dłoni" kierowca liczył na natychmiastową gratyfikacjięfinansową, bez czekania na wątpliwe nagrody.
Może jeszcze to i owo wyjaśnię, bo jestem praktykiem, nie teoretykiem, w pierwsze studenckie wakacje postanowiłem odwiedzić wszystkie miasta wojewódzkie i zamiar zrealizowałem.
allensteiner
Wszelkie postulaty peerelowiczów staram się uwzględniać.Ba, wręcz oczekuję postulatów!
UsuńDawaj, dawaj, autostopowiczu-praktyku, chętnie posłuchamy wspomnień ze szlaku.
Wszystkie Twoje wyjaśnienia są cenne. Faktycznie, przypominam sobie o kuponach gratyfikujących kierowców, ale czy wygranie nagrody było na tyle realne, że aż motywowało?
No to ja już tylko dodam, że na książeczkę "Autostopu" można było jeździć po całęj Europie, oczywiście po załatwieniu wszelkich dokumentów. Od kolegów wiem, że takie eskapady "na Zachód" były prawdziwą przyjemnością, bo studenci z Polski byli tam mile widziani.
UsuńNa polską książeczkę w Europie? Aż nie wierzę... Aktywność i wiedza Panów w tym temacie potwierdza moja tezę, że "grzeczne dziewczynki" autostopem na wakacje nie jeździły więc niewiele wiedzą :)))) Ale chętnie słuchają innych.
UsuńTo "polskie okno na świat", które nam otworzył Gierek objęło pierw właśnie studentów. Ta biało-niebieska, którą zapamiętałaś, dotyczyła nas studentów. Też taką miałem, ale ... niestety Polacy szybko nauczyli się odsprzedawać swoje książeczki, więc i moja książka poszła "pod strzechę".
UsuńAaa, czyli dobrze zapamiętałam wygląd książeczki. Dzięki za potwierdzenie. Komu odsprzedałeś książeczkę? Polskim niestudentom czy obcokrajowcom?
UsuńTo nie była "pierwsza ręka" tylko jakiś spekulant. Książeczka i na "lewo podbita" legitymacja studenta dawała możliwość ulgowego nocowania i stołowania się we wszystkich akademikach na trasie. To był dość powszechny proceder, bo tak naprawdę nigdy nie było wiadomo, czy student skreślony z listy to już nie student.
UsuńPowoli dowiadujemy się dlaczego PRL upadł :))) Szacher-macher kwitł!
UsuńW tamtych czasach to ja biedna jeżdziłam na łebka na trasie Pyskowice - Gliwice.Kiedys jechałam Skoda ,z kolezanka. Ona wysiadła - po drodze dowiedziałyśmy się ,że właścicielem Skody jest wdowiec. Zosieńka wysiadła zanosi się od śmiechu bo trzyma w ręku klamkę od Skody. I do dzis mamy powiedzenie - śkoda wdowca...Autostop to była bardzo fajna sprawa - dziś kierowcy się boją ,albo nie chcą - nie wiem - dziś nie jeżdże autostopem...
OdpowiedzUsuńZatrzymywanie pojazdów i korzystanie z "okazji" było traktowane jako jeden ze środków lokomocji. Normalka. Dziś wszyscy boja się wszystkich: kierowcy-pasażerów a pasażerowie-kierowców. Świat zrobił się mało przyjazny no i wszyscy liczą grosz do grosza. Nikt nikomu nie ufa. Szkoda.
UsuńCo do bezpieczeństwa, to wydaje się, że ogólnie w PRL było bezpieczniej, niż obecnie, nie tylko na autostopie.
OdpowiedzUsuńA z tym jeżdżeniem "na polską książeczkę" za granicą to chyba lekka przesada - tamtejsi kierowcy pewnie widzieli że ktoś macha, nie patrzyli czym. Jeździłem później po Bułgarii, gdy po paru dniach znudziła mi się ciepła morska woda. Nie widziałem problemu, samochodów było mnóstwo. Bez trudu jechałem wzdłuż wybrzeża, potem jeszcze 20-30 km. I koniec. Samochody mieli tylko zagraniczni turyści, którzy w głąb kraju się nie zapuszczali. Bywało, jechała jedna marna ciężarowa na godzinę czy dwie, jak się nie zatrzymała - to od nowa. Ale jakoś kawał kraju objechałem. Węgry też objechałem dokoła.
A u nas Czesi na zasadzie tzw. konwencji turystycznej (obowiązującej bodaj kilkanaście kilometrów do granicy) jeździli autostopem do Sopotu, zobaczyć jak wygląda morze...
allensteiner
Było zdecydowanie bezpieczniej. Zastanawiam się ile w tym udziału ma sprawa ustroju a ile postęp techniczny, zmiana obyczajów i wszystkie inne zmiany w ludziach. Dawniej bywało, że w domach nie zamykano drzwi na klucz. A teraz stawia się strażnika przy ogrodzeniu.
UsuńCzłowiek człowiekowi wilkiem się stał...
Też jechałam autostopem w Bułgarii ale czy to była ta Europa wtedy?
Wiesz, pomyślałam, że współczesną odmianą autostopu jest polowanie na tanie loty. Hmmm... Jakie czasy takie podróżowanie...
Jeszcze jedno pytanie: czy książeczki Autostop były za darmo? Jakieś opłaty, rejestracja autostopowiczów?
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy dobrze pamiętam, ale chyba istniał "Poradnik autostopowicza".
Pozdrawiam serdecznie.
Coś mi się przypomina o takim Poradniku... Może w gazetkach młodzieżowych był publikowany? Albo w formie broszury dołączony do książeczki Autostop?
UsuńKsiążeczki Autostopu były sprzedawane w oddziałach PTTK, cena wynosiła 20 a może 25 złotych, trzeba było wypełnić formularz z danymi osobowymi.
OdpowiedzUsuńMimo, że nie wszyscy kierowcy zbierali kupony, kończyły się one prędzej niż wakacje, więc kupowałem drugą albo i trzecią.
Wracając jeszcze do przyczyn niechęci kierowców do autostopowiczów - korporacje zabroniły ich zabierać do służbowych samochodów po jednym czy drugim wypadku, gdy okazało się, że standardowe ubezpieczenie nie obejmuje autostopowicza i firma musiała płacić rentę.
allensteiner
Dzięki. Tak mi się coś przypominało o kwocie 20 zł więc szukałam potwierdzenia.
UsuńNo tak, argument o braku ubezpieczenia jest dość logiczny. Tyle, że wypadków wtedy było znacznie mniej, prawda?
Tak samo, jak najmniej przestępstw jest w miastach, w których jest najmniej policjantów.
OdpowiedzUsuńTaka jest statystyka?
UsuńZnajomy kierowca opowiadał mi kiedyś o mrocznej stronie autostopu.
OdpowiedzUsuńNie wszystko wyglądało tak jak w Wiadomościach dziennika TV
No właśnie, ta mroczna strona by się nam tu przydała aby była jasność / nomen omen/ tematu. Tak podejrzewam, że mroczne strony ukrywano i kto wie czy nie były one bardziej mroczne od obecnych porwań, gwałtów oraz morderstw.
UsuńZdradź cokolwiek z tych opowieści.
Teraz istnieje autostop internetowy. Ja bym jednak nie wzięła w podróż kogoś nieznajomego z ogłoszenia.
UsuńA ja bym nie pojechała z kimś nieznajomym z ogłoszenia.
UsuńTo był przyjazny świat... jeżdziliśmy stopem, gawędziliśmy. Ten post znowu mówi o urokach PRL-u :)) Podobnie jak dwa poprzednie. Wakacje były takie radosne, każdy prawie mógł jechać na kolonie, na wczasy, a dzisiaj to tylko elyty :(( Farbowałyśmy, pastowałyśmy, ale była satysfakcja, no to już mogłabym ewent. sobie darować ;)) No a podręczniki... prosta i tania sprawa. Pozdróweczki wakacyjne Bet :)) kreska
OdpowiedzUsuńech Bet - świat jakiś taki trochę obrzydliwy się robi ... może nie świat tylko coraz więcej dziwnych ludzi ... kiedyś wieczorem można było spokojnie sobie iść a dzisiaj w biały dzień strach ... nie wiem, czy ludzie potrzebują za twarz i na smycz? czy jak wolni to małpiego rozumu dostają ? ...
OdpowiedzUsuńech, trochę mi się optymizm zawiesił , przyznam się nawet że jestem przerażona ... okradli nas. Ja mam mieszkanie obok mieszkania mojej Mamusi, nawet są połączone wię mieszkamy razem. Wyszłam z domu , po powrocie to mnie zamurowało jak zobaczyłam w jakim stanie jest moja Mamcia, osiemdziesięciolatka po dwóch zawałach ... no jak bym gadów dorwała to nie ręczę za siebie. Wiesz , ona nie otwira ale przedstawili się że ze spółdzielni, nasz blok był 2 lata temu docieplany, powiedzieli, że sprawdzają usterki i będą silikonem szczeliny wypełniać. Otworzyła drzwi noto się wepchnęli , potem poprosili o ostatni odcinek emerytury bo niby dla emerytów ma być za darmo, mamcia powiedziała, że nie będzie nic dawała bo nie wie gdzie jest no to namolny facet zaczął z nią szukać w szufladzie a drugi "mierzył" w innym pokoju. Nooo - w końcu stwierdzili, żeby sobie poszukała, oni idą do sąsiadki i po drodze jeszcze tu wstąpią. Poszli a ja akurat się zjawiłam, zdenerwowałam się okropnie,oczywiście zaraz powiedziałam, że żadnych danych ani odcinków ani niczego nie dostaną i nie mają co tu robić ... za moment krzyk z pokoju wpadam a mamcia roztrzęsiona - wszystkie pieniądze zaniknęły. Za to jak wtedy wyglądała to bym drani gołymi rękamI.Pomijam, że wiszą mi inwestorzy za 3 projekty a w dusznikach to za darmo nie było i w tej szafie to nasze ostatnie, pomijam to bo w duchu podziękowałam Bogu, że te pieniądze na wierzchu leżały, że je znalazł od razu, bo jak nie ??? wtedy jak nic mamcia by oberwała . Jezu - osiemdziesięcioletnia kobieta padając może sobie wszystko złamać , może trzeciego zawału dostać. Nie wiem, jak można widzą małą drobną starszą kobietę zrobić jej coś takiego ? jak można być takim zwierzakiem ? Żerują na emerytach, na starszych ludziach, którzy przeżyli wojnę i piekło i są ufni ... eech Bet trochę się obrzydliwie robi ... Całe szczęście jakoś to przetrwała, serce poszalało ale doszło do siebie . nAPISAŁAŚ O AUTOSTOPACH I OD RAZU POMYŚLAŁAM SOBIE O, NIE DZISIAJ NIE WIADOMO KTO JEST KTO
Malinko, bardzo mi przykro za to co Was spotkało. Miałam podobny przypadek u mojej sąsiadki.Takie bydlaki grasują w całej Polsce.Okropne to jest.Racja, świat zribił sie mało przyjazny.O zaufaniu do drugiego czlowieka trzeba zapomniec niestety.Trudno tak żyć. Twoja mama długo będzie leczyć się z tej traumy.Ty zresztą też.Życzę Wam powrtotu do równowagi! Pozdrawiam pocieszycielsko.
Usuńdziękuję Bet :-)))
Usuńja też jeżdżę autostopem i bardzo podoba mi się taki sposób podróżowania. ostatnio napisałem mały poradnik, w którym sporą część poświęcam autostopowi. można go pobrać tu: http://artoftraveling.pl/tanie-podrozowanie-sztuka-podrozowania/
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za pochwałę autostopu oraz adres poradnika. Posyłam podróżnicze pozdrowienie:"komu w drogę temu sznurowadło!"
UsuńPamiętam śliczną piosenkę Karin Stanek mamy co wspominać musimy przyznać nasze pokolenie jest bardzo bogate historycznie oraz kulturowo jak wszyscy mamy wspomnienia i wracamy bardzo czesto ....serdecznie pozdrawiam dziękuje za odwiedziny u mnie na blogach miłego weekendu
OdpowiedzUsuńPrzystanio, miło,že wspominasz z nami dawne czasy. Ja także dziękuję za obecność na tym blogu. Jestem teraz mało aktywna bo, razumiesz, wakacje, słońce, natura...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam jednak serdecznie.
ACH WAKACJE TO DOBRA SPRAWA SERDECZNIE POZDRAWIAM
UsuńOdpozdrawiam i życzę słonecznych wakacji!
UsuńPrzepraszam,Bet,żem taki póżniawy..Aleć różne perypetie mnie spowalniały w upartym marszu do Ciebie..W tych czasach,o których mówisz,to mi się tylko rower śnił,nie mówiąc o samomomochodach jakimś tam..Ale obecnie autostrady budowane są..Noo..przynajmniej hipotetycznie. No to weźmy sobie wyobraźmy taką hipotetyczną sytuację..Ja jadę walcem,a Ty autodpowiczka,prawda..No to ja gadam:"Czy można Panią prosić do walca?"-Co Ty na to???Czy byś protestowała? Czy byś coś przeciw miała???Do tańca nie ruszała???
OdpowiedzUsuńWaszku, z Tobą w tany ruszam natychmiast:-) A zwłaszcza do walca!
UsuńPardon,Bet,nie gniewaj się,ale mój komp to waryjot. Co za dupek!
OdpowiedzUsuńHi,hi,hi....Komputerek szwankuje czy jego właściciel? Oj, Waszku, Waszku...
UsuńTerminologia już prawie polityczne, m_16 na ministra?
OdpowiedzUsuńallensteiner
Czy masz na myśli słowo "waryjot" oraz "dupek" ? Jak na ministra to chyba zbyt łagodne te słowa, nie uważasz:-)
UsuńPrawda. Ale może choć na wice by się załapał
OdpowiedzUsuńAle na ueroposła kompletnie się nie nadaje:-) Nie bije!
UsuńBet - uwielbiam takie celne riposty :-)
UsuńMalinko, ja też :))))))))))
UsuńMoże tylko przez internet...
OdpowiedzUsuńAhoj ! Załogo tego szkunera i jego Kapitana Mrówki wędrownej Bet
OdpowiedzUsuńWczoraj wróciłem z Kliniki a dziś nadrabiam zaległości, oczywiście rozpocząłem od Księgi okrętowej , czyli treści tego Blogu. \
Wiesz Bet wspaniałość tego Blogu polega na tym, że zarówno wpisy Kapitana i załogi, oraz pasażerów (np takich jak ja) wywołują "....wspomnień czar...." niektórych wywołujących "łezkę w oku" i mimo tego z uśmiechem.
Jeżeli Kapitan pozwoli to jutro lub pojutrze przypomnę trzecią ogólnopolską imprezę młodzieżową jakim był Zlot Grunwaldzki 01 -17 lipca 1960 foku. Coś w rodzaju Gawędy rozpoczynającej nasz harcerskie ogniska.
No i pożegnam Was, naszym harcerskim CZUWAJ !
Ahoj Mirgal! Jak miło Cię widzieć! Na tym statku wszystkie wpisy są mile widziane. Pozwolę sobie jednak nieśmiało zaznaczyć, że atostop nie był zwiazany z harcerstwem:-)
UsuńJednak odskoki od tematu notki sa jak najbardziej dozwolone i nazywamy to "schodzeniem na manowce". Urocze, prawda?
Do poklikania!
Hallo, czy moge sie do Was przylaczyc?
OdpowiedzUsuńHania
Oczywiście, Haniu! Witaj i rozgość się.
UsuńKlik dobry:)
UsuńA jakieś "wpisowe" będzie? :)
OdpowiedzUsuńPonieważ przez całe żucie (od wczesnego dzieciństwa ,czyli 79 lat) starałem się „nie schodzić na manowce” więc postaram się uzupełnić go..
Ja co prawda nie brałem w tym bezpośredniego udziału ponieważ byłem „sercem i duszą’ zaangażowany w reaktywowaniu struktur Związku Harcerstwa Polskiego.
Akcja „Auto Stopu” działała i rozwijała się w Europie Zachodniej a przywędrowała ze Stanów Zjednoczonych. Przypomnę, że po „październiku 1956” reaktywowano nie tylko ZHP ale również inne organizacje młodzieżowe. Wiem , że na przełomie 1956/1957 kierownictwa organizacji młodzieżowych jak również przedstawicieli instytucji i organizacji turystycznych przygotowały program jak i dokumenty dotyczącej tej akcji.. Zaskakująca była szybkość załatwiania problemów z tym związanych zarówno przez centralne władze administracji państwowej jak również władze polityczne.
W marcu 1957 roku została akcja ta została zalegalizowana, sformalizowana i z instytucjonalizowano te działania. Wiecie, że w kwietniu i maju 1957 roku przeprowadzono akcję reklamową i przygotowano Książeczki Autostopowicza a już w czerwcu rozpoczęto rozprowadzanie tych Książeczek.. Wiec ie w tym okresie popularne było skandowane przez młodzież i nie tylko: NIECH NAM ŻYJE NASZA WŁADZA, JEŚLI WŁADZA NIE PRZESZKADZA
Książeczki zawierały dane personalne uczestnika , oraz kupony z liczbą kilometrów dla kierowców. To czerwone to znany Wam znak drogowy STOP.. Ta Książeczka była również dowodem, że uczestnik jest ubezpieczony
Uczestnik musiał posiadać przy sobie: dokument tożsamości, małolaty pisemną zgodę Rodziców, książeczkę oszczędnościową z określoną sumą.
Akcja ta trwała do końca lat siedemdziesiątych, powodem jej zawieszenia były tak zwane „niepokoje społeczne” związane z „walką o wolność’.
KARIN STANEK. Jest lamnie pewnego rodzaju wzorcem walki o swoje miejsce w społeczeństwie. Bardzo trudno jest ustalić datę jej urodzenia . Prawdopodobnie dodała sobie kilka lat
Urodziła się w wielodzietnej rodzinie górniczej 1946 roku. Domowe obowiązki, opieka nad młodszym rodzeństwem spowodowały, że ukończyła tylko szkołę podstawową. Po ukończeniu jej przystąpiła do pracy jako goniec w jakimś przedsiębiorstwie. Brała udział jako wokalistka w młodzieżowych zespołach artystycznych. Jej startem do sławy był udział w imprezie SZUKAMY MŁODYCH TALENTÓW w Szczecinie w 1962 roku piosenka „Jmmy Joe” W trakcie swej kariery artystycznej zdobyła maturę w szkole wieczorowej. W 1976 roku wyjechała do Niemiec. Zmarła i została pochowana w Niemczech w 2011 roku.
Zdolna, ambitna i uparta DZIEWCZYNA ŚLĄZKA.
Przepraszam za dość długi tekst
Jak zawsze, bardzo cenne uzupełnienie tematu. Brawo, Mirgal! Jesteś "kopalnia wiedzy" z tamtych lat.
UsuńJestem po prosu dla tego, że przez siedemdziesiąt lat byłem Świadkiem i uczestnikiem wszystkich tych wydarzeń.
OdpowiedzUsuńJuż jako sześcioletnie dziecko we wrześniu 1939 roku widziałem jak hitlerowskie 'orły przestworzy " polowały na ludzi i na zwierzęta na polskich drogach
Widziałem ranne zwierzęta . Widziałem ranne konie i krowy.
Czy wiecie, że ranna konie i krowy płakały łzami wielkości grochu i j i jęczały.
Przez cały okres okupacji przesiedziałem przy oknie wyglądając czy wracają do domu: Dziadek, Rodzice i pięcioro mojego rodzeństwa , którzy musieli pracować..............................................
.......................................................................................................................................................................................................................................................................................
No tak, Mirgal, przeżyłeś traumę wojny i to tkwi w świadomości. Ja miałam szczęście urodzić się już po tych okropnościach i podziwiam wszystkich, którzy przeżyli wojenny koszmar.
UsuńWiem, że zwierzęta płaczą i to musi być widok nie do zniesienia.
OdpowiedzUsuń-Bet,Mróweczko Wędrowna. Jestem zauroczony,a równocześnie głodny i nie wiem,jak pogodzić te dwie sprzeczności.
--Mrówkojad
Proponuję przejść na wegetarianizm :))))))
UsuńBet,od kiedy mam samochód,nie zdarzyło się,abym nie zabrał na pokład jakiegoś autostopowicza/czki. Wiem,że to ryzyko,bo cholera wie,kto zacz. Czytało się różne historie..Ale w końcu trzeba wierzyć w ludzi,bo jeśli się tą wiarę straci,to lepiej się położyć i udawać trupa..
OdpowiedzUsuńTo fakt, bez wiary w ludzi nie warto żyć. Fajnie, że tak postępujesz.
UsuńZauroczony i głodny? - Wypij i zakąś. Nie pomoże? Powtarzaj do skutku.
OdpowiedzUsuńallensteiner
POZDRAWIAM ... A PRZY OKAZJI WSPOMNĘ COSTATNIEGO AUTOSTOPOWICZA, KTÓREGO WIĘLIŚMY DO SAMOCHODU - TO BYŁ MŁODZIUTKI CHŁOPAK, ŻOŁNIERZ, JECHAŁ DO DOMU NA PRZEPUSTKĘ ... dawno to było ...
OdpowiedzUsuńDawno, powiadasz... Ale jednak pamiętasz:)
UsuńO jejku. Jak się rozgadało towarzystwo. :))) Myślałem, że od kilku tygodni tu już cisza, a tu masz ci los. Ruch jak na Marszałkowskiej. :) Nie zabieram niestety nikogo, bo jak się wybieramy w dalszą podróż, to raczej tylko na Mazury (często), ale wtedy mam samochód trochę zapakowany także...psem. Przyjazne bydlę i dlatego trochę obawiam się, że zalizałby ze szczęścia podróżnika. A rasowy, że hej góralu. Jamnik azorski. Mama jamniczka, a tata Azor.:) Zauważyłem jednak, że takie podróże autostopowo - łebkowe, istnieją nadal. Może nie tak często, ale zauważa się młodych ludzi z kartkami w rękach z nazwą miejscowości, do której zmierzają. Obiecuje jednak, że jak trafi mi się ktoś w kierunku Rucianego, to następnym razem "zaryzykuję". To sprawił Twój post i komentujący go. Pozdrawiam wszystkich letnio, czyli gorąco. :)
OdpowiedzUsuńA ja nie pomyślałam, że blogowe wpisy i grono komentatorów ma taki wpływ na ludzi:))) Skoro zmieniasz nastawienie do autostopowiczów to znak, że można wiele jeszcze zmienić na tym świecie! To jak, zmieniamy?
UsuńPozdrawiam "burzliwie" - od burzy, która miała nadejść i nie doszła :)))
Bet. Nie wiem jaki ma wpływ na ludzi.:) Ja lubię taką atmosferę. Lubię takich ludzi, nawet jak są ... autostopowiczami. :) No pewnie, że warto i nawet trzeba wiele zmienić. Ja jestem za cienki. To o czym ludzie tu wspominają, czyli jakaś życzliwość, "ludzkość", których chyba brak teraz w nadmiarze, to nie tylko wspomnienia młodości, która bywa ślepa i głupia, to są fakty. Ktoś tu wspomniał, że niegdysiejsze ogrody, zamieniają się często w ogrodzenia. Zbyt często. A byłem kiedyś optymistą. Lubię tu zaglądać, bo ... lubię i już. :) Spoglądam na południe i też tej "Twojej" burzy nie widzę, a lubię burze. :) A niech idzie gdzie chce i robi co chce, w końcu mamy wolność. :) Pozdrawiam ponownie
UsuńBardzo znamienne jest to stwierdzenie o ogrodach. Dodam jeszcze słynny cytat: "pamiętajcie o ogrodach..."
UsuńPamiętajmy więc.
Miło, że znalazłeś tu swoje miejsce i dodajesz wiele do tej atmosfery. Motto bloga /w ramce po prawej na samej górze/ sprawdza się zawsze:)))
Też lubię burze i trochę mi żal, że dzisiejsza gdzieś zabłądziła.
Nic nie napiszę na temat autostopu, bo nie korzystałam. Nie pakowałam plecaka żeby wyruszyć w drogę korzystając z tego co chwila przyniesie. Może i jest czego żałować, na pociechę więc czytam wypowiedzi poprzedników:))
OdpowiedzUsuńJak to "nic nie napiszę"? Właśnie napisałaś! Hi,hi,hi,hi....
Usuń