Sierpień – zawiera słowo „sierp”. Kto pamięta, że to nie tylko symboliczny towarzysz młota, ale zacne narzędzie rolnicze? Pomocne przy żniwach. Dawno, dawno temu.
Kto pamięta czym zajmowały się media zwykle o tym czasie? Dziarskie nawoływania: „kto żyw do żniw” bo przecież „każdy kłos na wagę złota”! Liczenie ton złocistych ziaren, uśmiechy zakurzonych żniwiarek i dramatyczne doniesienia o braku sznurka do snopowiązałek. Zanim nastała era kombajnów BIZON - miastowi ruszali na pomoc żniwiarzom. W ramach sojuszu robotniczo-chłopskiego. Nikt nie liczył rolniczych zysków, nie wyceniał pracy miastowych pomocników, ważna była wydajność z hektara i pełne spichrze.
Żniwa w PRL to była narodowa sprawa no i zboże było nasze, wspólne. Wspólne też było po żniwach świętowanie na Ogólnopolskich Dożynkach. Cóż to było za widowisko! Na ogromnym stadionie, z bochnem chleba wielkości koła od wozu i przepięknymi wieńcami dożynkowymi. Pokaz sztuki i tradycji ludowej zaprawiony socjalistyczną ideologią. Sekretarz KC w roli dobrodusznego gospodarza rozdzielającego pochwały i podziękowania za chłopski trud w służbie Narodu. Rolnicze „pięć minut” chwały. Obowiązkiem szkolnym było oglądanie Dożynek Centralnych w TV i pisanie sprawozdań z uroczystości.
Och, brzmi to jak sielanka w porównaniu do dzisiejszych zmagań, wszystkorobięabyprzeciwnikomdokopać, polityków.
U mnie też dziś żniwa. Kwiatowe.
Kilka dni temu zachwycił mnie rozświetlony słońcem rząd floksów w ogródku sąsiadki. To chyba ostatni już taki ogródek… Bo floksy prawie zniknęły. Wraz z nimi w zapomnienie poszły inne rabatowe piękności: astry, begonie, cynie…
Co tam floksy! Gdzie podziały się malwy? Sztandarowy, kwiatowy symbol polski ludowej? Przeszukałam wszystkie miejskie i około miejskie ogródki w ich poszukiwaniu. Bezskutecznie. Gdzieś tam, przy drodze, jakby przypadkiem stoją mizerne, rachityczne wspomnienia tych kwiatów. Takich, jak te, w nagłówku nie stwierdzono.
Aby przed domem było ładnie – musiał być klomb, rabata. Klomb w kształcie koła, rombu lub prostokąta. Najczęściej kombinacja tych figur oddzielonych wąziutkimi, pracowicie wydeptanymi ścieżkami.
Na klombie rosły kwiaty i rośliny ozdobne. Ziemia wzruszana pazurkami, plewiona / to słowo to już archaizm?/ i podlewana konewką.
Wieczorami, Panie Ogródkowe, pilnie śledziły klombową sytuację. Niech no tylko jakieś źdźbło perzu przebiło się przez obowiązkowo czarną ziemię, natychmiast: Cap! Do kompostownika precz! Siłą i zręcznością dłoni. Bez chemicznych „dopalaczy”. Ekolożki??? Hi, hi…
Dziś na posesji mamy pedantycznie strzyżoną mieszankę specjalnie wyhodowanych traw. Uwaga dla wrażliwych: zapewne genetycznie modyfikowanych! Mamy fantazyjne iglaki, tuje i szczepione egzotyczne krzewy. Już nawet rowy odwadniające, za kutymi w żeliwie ogrodzeniami, są gładko wygolone. Bardzo schludnie to wygląda.
Ale nie ma owocodajnych „malinowych chruśniaków”, porzeczek i agrestów. Nie ma wisienek, śliwek… bo brudzą trawnik owocami. Nie ma wymagających plewienia klombów. Moda czy wygodnictwo?
Kto ocali polskie malwy, od zapomnienia ? A może mam tajemną siłę sprawczą, która kiedyś pomogła już odnaleźć zapomniane goździki? Goździki wróciły więc może i malwy zyskają drugą szansę?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dla błądzących - pomoc przy komentowaniu:
Jeśli nie masz konta w Google wybierz opcję:
- Anonimowy, ale podpisz się pod treścią komentarza, proszę.
- Nazwa/adres URL w okienku Nazwa wpisz swój nick lub imię, a w okienku adres URL wkopiuj adres swojego bloga
Za wszystkie komentarze bardzo dziękuję.