wtorek, 23 sierpnia 2011

Krakowskie lanie wody


   Wędrując  europejskimi ścieżkami Francji, Niemiec i Szwajcarii zaglądałam nad wielkie i sławne europejskie rzeki. Zachwycało mnie, jak inne Narody traktują swoje wodne bogactwo. Z podziwem i niedowierzaniem patrzyłam na miejskie kąpieliska  Renu i Mozeli, tradycje żeglugi rzecznej i wykorzystywanie nurtów do transportu i rekreacji. Pikniki rodzinne na bulwarach Renu, podziwianie  Paryża z pokładu stateczku na Sekwanie czy spływ czymkolwiek /nawet gumową łódką/ poprzez samoobsługowe śluzy poskręcanej Mozeli, weekendowe rajdy jachtów i motorówek to popularne atrakcje dla turystów i mieszkańców wielkich nadrzecznych miast .

       Mamy cudną i kochaną Wisłę. Kochaną, ale traktowaną  dotychczas bardzo źle. Pamiętam z dzieciństwa wycieczkę wiślanym stateczkiem. Do dziś mam przed oczami tą umęczoną wodę barwy czarnej smoły, aż gęstą i lepką, układającą się w grube fałdy fal. Okropność, czarny, cuchnący ściek…
To już przeszłość! Zabieram Was dziś na przejażdżkę Krakowskim Tramwajem Wodnym. Linia nr 1 kursuje w dni powszednie co godzinę, w weekendy co 0,5 godz. Trasa biegnie od Kościoła Sióstr Norbertanek na Salwatorze do Galerii Kazimierz w okolicach starego Podgórza.
        Ooooo… jeden pasażer już oczekuje. Całkiem niezłe towarzystwo dla Mrówki…
 


Ruszamy… już za chwilę zbliżymy się do malowniczego Zakola Wisły. Tu jest najpiękniejszy widok na Wzgórze Wawelskie.


Mijamy Most Grunwaldzki i już można podziwiać zabudowania Kościoła na Skałce.


W powietrzu unosi się wielki Balon widokowy. Zachwyca mnie hasło na balonowym brzuchu. Z drugiej strony jest napis: Kocham Kraków – niestety nieosiągalny dla obiektywu od strony rzeki.

Gustownie zasłonięty nieczynny i nieremontowany, wielki  krakowski „kłopot budowlany”- Hotel Forum. Ale tuż obok, niespodzianka! Piaszczysta plaża z leżakami, boiskiem do siatkówki i dostępem do kąpieliska na rzecznej barce. Na szczęście brak ozdób w stylu plastikowych palm – jest złocisty wiślany piasek, identyczny jak  podwawelska piaszczysta łacha na której dawno, w przedwojennych latach była prawdziwa miejska plaża.

 

Proszę Państwa, podziwiajmy chwilkę  majstersztyk Graffiti – kto odczyta napis i zgadnie jakie to jest zwierzę?


 Bardzo sprawnie i szybko jesteśmy już w Podgórzu. Mijamy kolejne mosty i słynną kładkę dla pieszych im o.Laetusa Bernatka, która już podobno jest miejscem ulubionym przez zakochanych. Na znak miłości zakłada się tu kłódki wrzucając kluczyki do Wisły… Nie sprawdzałam osobiście więc nie biorę odpowiedzialności za tą plotkę.  Z całą pewnością jednak kładka ta łączy dwie dzielnice: Podgórze i Kazimierz.

 
Podziwiamy teraz bardziej przemysłowy lub post przemysłowy krajobraz. Tu znalazł siedzibę legendarny teatr Cricoteka…


Ojej... nie zdawałam sobie sprawy, że mamy tu tyle mostów! Wszędzie przycumowane pływające bary i restauracje. Bulwarem biegną trasy rowerowe. Na trawnikach plażujący krakowianie i turyści. Znikły złowrogie tabliczki „nie deptać trawników”. Można nawet leżeć.

 
Wisła ożyła. Woda ma kolor wody, jest lekka i błyszcząca. Fale rozpryskują  się na przezroczysto. Towarzyszą nam mewy, które mają tu dość rybnego pożywienia. Miejscami wyłania się czysty, żółty piasek. Mnóstwo tu pływających łodzi, łódek i kajaków. Odzyskaliśmy naszą Wisłę i powoli odzyskujemy dotąd zapomniane i zapuszczone brzegi Wiślane.

 






Statek z dziecięcej wiślanej wycieczki nadal żyje i pływa ! Też jakby weselszy jakiś?









skomentuj notkę u Wędrownej Mrówki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dla błądzących - pomoc przy komentowaniu:

Jeśli nie masz konta w Google wybierz opcję:

- Anonimowy, ale podpisz się pod treścią komentarza, proszę.

- Nazwa/adres URL w okienku Nazwa wpisz swój nick lub imię, a w okienku adres URL wkopiuj adres swojego bloga

Za wszystkie komentarze bardzo dziękuję.