sobota, 13 października 2012

Zadowolony obywatel



         Tytułowy zadowolony obywatel to ja. Rzucam ten tekst na pożarcie  wszystkim narzekaczom co krzyczą: w Polsce nic nie działa! 

        A właśnie, że działa. Niekiedy nawet bardzo dobrze.

        Kto pamięta peerelowskie urzędy i wszelkie działy obsługi klienta? Nie, nie, chwileczkę, nie byliśmy klientami, lecz uciążliwymi petentami przyjmowanymi niechętnie, tylko w określonych ściśle godzinach z wyłączeniem jednego dnia w tygodniu, który określano jako „dzień bez przyjmowania  stron”. Często zastanawiałam się: jestem człowiekiem czy kojarzącą się dwuwymiarowo stroną? 

Ciasne, odrapane korytarze. Tłum spoconych obywateli walczących o pierwszeństwo w kolejce do pokoju urzędnika. Wzdłuż brudnych ścian smutno chwiejące się krzesła i gromkie wezwanie zza drzwi opatrzonych napisem Wchodzić Pojedynczo: następny, proszę! Zmęczeni i zdenerwowani oczekiwaniem obywatele grupujący się wokół metalowych popielniczek, spacerujące z czajnikami i szklankami urzędniczki, zamknięte przed petentami pomieszczenia sanitarne „tylko dla personelu”.   Załatwienie urzędowej sprawy to godziny ślęczenia w powyższej scenerii, dzień wykreślony z życiorysu. Szczęśliwy, kto sprawę załatwił, ale iluż udręczonych obywateli odsyłano „do kolegi”?

Dwa dni temu zadzwonił telefon. Miła pani uprzejmie przypomina, że wkrótce wygasa polisa ubezpieczeniowa i zaprasza do wizyty w oddziale firmy. Och, jak miło, chętnie korzystam z zaproszenia. Formalności załatwiam w dziesięć minut, siedząc wygodnie na fotelu, po czym odjeżdżam firmowym autem w celu dokonania zdjęć obiektu ubezpieczenia. Pstryk, pstryk, uścisk dłoni na pożegnanie i gotowe.

Kolejny punkt dnia – wizyta w Urzędzie. Instytucja znana ze skłonności do przepychu, tym razem mieści się w rewitalizowanym budynku  peerelowskiego biurowca. Bezszelestnie otwierające się drzwi i już jestem w Sali Obsługi Klienta. Klik w maszynę i na bileciku otrzymuję informację : czas oczekiwania 6 min , ilość osób oczekujących 2. Siadam wygodnie przed wyświetlaczem kolejności do okienka. Okienka? Urzędników nie chronią już szyby. Petenci nie są zmuszeni do usłużnego pochylania głowy z powodu nisko położonego otworu do mówienia. Urzędujący nie popijają herbaty i nie wychodzą z czajnikiem. Siedzimy twarzą w twarz, wystawieni na widok pozostałych petentów. Jak skorumpować urzędnika w takich okolicznościach? Nawet czekolady nie ma jak podsunąć…

Teraz czas na zakupy. Szast, prast i znajduję potrzebne od dawna żelazko znanej firmy za rozsądną cenę oraz prześliczny podróżny czajniczek. Jeszcze krótka wizyta w firmie telekomunikacyjnej, także komfortowo: bez oczekiwania, na siedząco i z uśmiechem. Po takim dniu nawet awaria telefonu wraz z dostępem do internetu zdawała się drobnostką. Zgłoszenie przyjęto natychmiast, bez kilometrowych  formułek „gadających ludzików” i telefon ożył! Internet już nie. Prawdą jest, że nie można mieć wszystkiego…

Powiecie, że nie ma się czym zachwycać? Że takie traktowanie obywatela jest normą? Jasne, racja. Tylko, że przez połowę naszego życia tak nie było, tłoczyliśmy się w obskurnych korytarzach. Więc może jednak jest teraz lepiej?




77 komentarzy:

  1. Masz szczęście, że jest tak późno bo zdemaskowałbym wszystkie oszukańcze triki które pozwalaja tym PO-wcom na podstepne sprawowanie władzy niby w imieniu społecZeństwa a zgodnie z prawdą w imieniu imperium rusko niemieckiego którym zaprzedali sie sprzedawczykiw rodzaju Komoruskiego /ja tak moge jeszcze długo p..lić. oraz tego czołowego zaprzańca Donalda i nie zwioda nas żadne notki jakiejś tam Bet która w swojej nieświadomości próbuje wpłynąc....................... ok. wystarczy - pozdrawiam.
    ps.
    Powolutku, niespiesznie ale zbliżamy sie do Polski XXI wieku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piotrze, nie próbuję wpływać na nic ani na nikogo. Relacjonuję jeden dzień z życia obywatela. Liczę się z możliwością rozdarcia na strzępy za ten pochwalny tekst, ale cóż ja poradzę skoro rzeczywistość tak ładnie skrzeczy?
      ps jesteśmy już w XXI w! Mam na to argumenty.

      Usuń
    2. No właśnie! Ja tak odebrałam ten tekst. Dokładnie, jako relację z jednego - pogodnego i radosnego dnia, w którym Bet załatwiła pomyślnie i szybko kilka spraw. Zobrazowała to także zdjęciem zadowolonej obywatelki. Żadnego partyjniaka za winklem nie dostrzegam.

      Usuń
    3. Piotr udowodnił stara prawdę, że każdy widzi to co chce widzieć...hi,hi,hi... Ja niewinna, żadnej agitacji nie uprawiam!
      Ale fajnie czasem coś pochwalić, prawda?

      Usuń
    4. Pewnie, że trzeba pochwalić, Bet. Życie składa się przede wszystkim z drobiazgów. Żelazka, Twojego czerwonego podkreślającego harmonijną figurę kabacika, uśmiechu, małego czajniczka, co do którego snujesz już pewnie wyjazdowe plany i przymierzasz go do przegródki walizki... etc....etc... Jeśli tego się nie zauważa i nie docenia, to człowiek staje się smutny. Wielkie rzeczy, w tym wielkie szczęście, zdarzają się rzadko, a żyjemy przecież codziennie, nie od wydarzenia niezwykłego do wydarzenia nadzwyczajnego.

      Usuń
    5. Zauważ, że czajnik występuje w tekście w raczej negatywnym znaczeniu. Tak sie kojarzy z dawnymi urzędnikami pijącymi wiecznie herbaty...
      Tak, trzeba umieć cieszyć się z drobiazgów.

      Usuń
    6. Jestem wdzięczna, że ominął mnie epitet "małpa w czerwonym" :)))))

      Usuń
    7. Zauważyłam. Jeden czajnik w znaczeniu negatywnym, a drugi ze słowem "podróżny"- a to miło się kojarzy.

      Usuń
  2. Klik dobry:)

    Zadowolona Obywatelko,
    wystarczy spojrzeć na zdjęcie i już nawet notki nie trzeba czytać... Ale przeczytałam. Tak, zmieniło się wiele w kwestii obsługi klienta. Często wolę osobiście coś załatwić, niż przez telefon, bo jeszcze nie przyzwyczaiłam się do "gadających ludzików" o wybieraniu kolejnych cyferek w zależności od tego, jaki mam problem.
    A wracając do zdjęcia, to mówi ono o zmianach także w drugą stronę. Czyż obywatel nie zmienił się także? Kto widział przed laty, no kto tak promienną i uśmiechniętą obywatelkę na schodach urzędu?


    z Obywatelskim pozdrowieniem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, to działa w dwie strony! Obywatel szanując nowe warunki staje się grzeczniejszy,łagodniejszy, nie zanieczyszcza urzędniczych korytarzy tytoniowym dymem, karnie wychodzi dymić przed budynek:))))
      Wciąż jednak nurtuje mnie kwestia korupcji w takich warunkach... czyżby zniknęła?

      Usuń
    2. Korupcja przeniosła się na inne poziomy. Czekolada, żeby załatwić telefon niepotrzebna. Teraz jest odwrotnie, to telefonu, żebyś tylko zechciała, dodaje się czekoladę.

      Usuń
    3. Aaaa... tu masz rację. Co więcej, urzędniczka poinformowała mnie co mam robić aby sprawa była korzystna dla mnie-obywatela a niekoniecznie dla Urzędu. To także nowa jakość w obsłudze klienta.

      Usuń
  3. Nie piszę anonimowo, ale mam kłopot z zalogowaniem się. Ja też należę do w miarę zadowolonych osób.Wiele rzeczy się zmieniło i chwała za to. Ale zawsze jeszcze zostaje nam lekki niedosyt dobroci, może niedługo nasze marzenia się spełnią.
    JAGODA

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co doskwiera Jagodo?
      Wiesz, z obserwacji oraz opowiadań znajomych wynika, że nie mamy wcale gorzej niż w pozostałych krajach Unii.Moja koleżanka zamieszkała od 30 lat w Anglii, badania medyczne robi sobie w Polsce bowiem angielska służba zdrowia nie wykona takich badań "na życzenie pacjenta" nawet za opłatą.

      Usuń
    2. służba zdrowia pozostawia jeszcze wiele do życzenia. To nie chodzi o badania ale ich dostęp. Zobacz, że do specjalistów w ramach NFZ czekasz miesiącami, a prywatnie to jest króciótko.

      Usuń
    3. Tak, Jagodo, tu jest jeszcze wiele, wiele, wiele do poprawienia. Ale może i to sie uda naprawić?

      Usuń
    4. pracując w służbie zdrowia nie dostrzegałam pewnym niedomogów, teraz jako emerytka pewnie uważają że mogę czekać w kolejkach, albo też wybulić na wizytę prywatną?????? O losie

      Usuń
    5. Jak to nie zauważałaś niedomogów? Nie było ich czy też może nie potrzebowałaś korzystać z usług?

      Usuń
  4. Kto mówi, że nic się nie zmieniło po prostu łże.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Antoni, słowo "łże, łgać" przeżywa renesans... Pamiętasz kto wydobył to słowo z językowej przechowalni?

      Usuń
  5. Bet,ogromnie cieszę się ,że widzę szczęśliwego obywatela -widać szczęście należy się nieliczym -bo jakoś nie zauważyłam ,żeby lepiej mnie traktowano w urzędach ,choć mało bywam ale mam sprawę do załatwienia ale to pod koniec m-ca -bo narazie mam wnuka a chce wierzyć ,że tak jest - no ale szczęśliwy taki jak TY -robi wrażenie :))).Nie chce się rozpisywać ,żeby nie zniechęcić -jakie to atrakcje Cię czekają -jak się ubezpieczysz -płacisz super ,złowili Cię ale sprubuj odzyskać choć część z tego co gwarantowali ----długo się ubezpieczałam ale po tym jak zalała mnie sąsiadka 3 m-ce po remoncie a mieli mocne wątpliwości --wierzę tylko we własną intuicję-Eliza.F

    OdpowiedzUsuń
  6. Emocje -biorą górę bo obiecałam sobie nie kometować -,,sprubuj,,-pochodne od próba powinno wyglądać inaczej -to tak dla alELLI -coby nie wytknęła mi ,że prof. Bralczyka nie słucham :))) -SERDECZNIE POZDRAWIAM OBIE PANIE i miłej niedzieli ...:)}]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co ja mam wspólnego z tym słowem? Jeszcze ktoś pomyśli, że to mnie upominasz w sprawie ortografii.

      Usuń
  7. ElizoF, w przypadku mojego ubezpieczenia miałam okazje skorzystać z odzyskania sumy ubezpieczenia. Poszło bez problemu i w pełni mnie usatysfakcjonowało. Wiem jednak, że różnie to bywa. Może po prostu dobrze trafiłam. Tobie także tego życzę.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nigdy nie ośmieliłabym się poprawiać alelle w ortografi .! NIGDY !Natomiast po wykładzie na temat---Witam -Witaj -postanowiłam zupełnie coś innego i tego będę sie trzymać ...- Eliza.F

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie, nie napiszę, że to woda na mój młyn ... chociaż koło kręci się coraz żwawiej. Pierw jednak się upewnię. Bet, czy wierzysz w życie równoległe? Pewno nie, ale czy mogłabyś uwierzyć, że bywało zupełnie odwrotnie? Oczywiście, w "Złotej Epoce Gierka" nie było automatów z komputerem, tak jak i dzisiaj zdarzają się jeszcze urzędy ze starym telefonem z tarczą, ale i w PRL bywały urzędy całkiem porządne. Spróbuj dzisiaj zwiedzić jakiś komisariat, albo pomniejszą instytucję zlokalizowaną daleko od centrum dużego miasta. Spróbuj w Warszawie, Łodzi, Gdańsku, a i zapewne w Krakowie, wieczorem pójść na spacer, gdzie nawet policja nie jeździ, jak nie musi. Spróbuj wieczorem w dzielnicach nędzy wyjąć swojego świecącego "Smartfona", nie tego Ci nie życzę. W ogóle niczego nie próbuj, bo dobrze Ci życzę.
    Jak podają statystyki co roku odbiera sobie życie 4-5 tys. obywateli, niektórzy to robią mordując pierw swoje dzieci i rodziny. Wcześniej było samobójstw więcej, średnio można przyjąć, że jest to ok. 6 tys. rocznie. A więc ten nowy lepszy system spowodował śmierć prawie 120-180 tys. osób. Ich rodziny na pewno nie są zadowolone, o ile żyją. Ale ja też jestem zadowolony, do czasu jak wychodzę z domu ...
    Miło jednak widzieć Cię w takim radosnym nastroju, oby tak było zawsze.
    Anzai

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiedziałam, wiedziałam, że rozszarpiesz mnie na strzępy za ten tekst...
      Cóż mam powiedzieć? Że obszary biedy były, są i będą zawsze? Uważam, że to nie jest argument w ocenie poziomu życia. A przykład z mordowaniem dzieci jest z rodzaju tych poniżej pasa.
      ps nie mam świecącego Smartfona: - na mój telefon nikt się nie skusi chyba.

      Usuń
    2. Pogłębiające się rozwarstwienie społeczne nie jest tylko problemem Polski. I nie tylko Europa się komunizuje, próbując się przeciwstawić temu zjawisku, ale w tym kierunku idą też USA. Jeszcze kilka lat temu upatrywał bym tu jakieś celowe działania rządu, teraz jednak myślę, że jest to znieczulica i bezsiła.
      Ten problem zresztą pojawił się już w latach 50/60 ub.w. (Beverly Hills w USA, i Gorkij w ZSRR) - to były zamknięte miasta szczęścia i zadowolenia. W Beverly nawet wydawano gazety z samymi dobrymi wiadomościami, ale to się bardzo źle skończyło. Po 60 latach wracamy w to samo miejsce. Dziwne ...
      Anzai

      Usuń
    3. Aaaa...Anzai, w twojej wypowiedzi można się doszukać zarzutu ludobójstwa. Wybacz, ale uważam, że przesadziłeś używając takich argumentów.

      Usuń
    4. Nie rozumiem dlaczego mówisz, że wracamy do problemu rozwarstwienia społeczeństwa. Sądzę, że zawsze było ono obecne, jak zmierzono jego pogłębianie się? Społeczeństwo absolutnej równości i powszechnej szczęśliwości to chyba tylko biblijny raj. Na ziemi nieosiągalny.

      Usuń
    5. Anzai, maaaaaaaaaatko kochana, wyskoczyłeś z argumentami, jak nie wiem co/kto? Sprawia to wrażenie, jakby nie można się było cieszyć na weselu, bo w tym samym czasie ktoś umarł i trzeba z tego powodu zatruć młodej parze uroczystość weselną. Albo nie pozwolić cieszyć się dziecku z nowej grzechotki, bo inne niemowlę zamordowano. Przesadziłeś z argumentacją, tym bardziej, że to notka o małych dzisiejszych radościach z drobnych rzeczy, których brakowało w PRL, a nie o polityce globalnej. Ja przynajmniej tak tę notkę odbieram.
      Może w ogóle nie jedzmy, bo głód jest na świecie i wstawmy Twój tekst na blogach, gdzie podają przepisy i cieszą się smaczną kuchnią...

      Usuń
    6. A mogłabyś wskazać mi takie obszary życia w PRL, gdzie był zakaz: "biednym wstęp wzbroniony"? w 1980 r. Dyrektor jeździł Polnezem, ale i robotnik (np. ten hydraulik, co do którego niedawno sie sprzeczaliśmy), jak odstawił gorzałę też mógł sobie fundnąć gablotę. W teatrze obok ówczesnego VIPa mógł usiąść ówczesny bezrobotny. Dzisiaj taki wypad, z żoną, drinkiem w antrakcie, i TAXI w obie strony to 500-800 zł. Za to rodzina biednych żyje cały rok. W PRL Gierek urlopował na Lazurowym Wybrzeżu, ale i tam docierał jakiś bogatszy robol. Dyrektorem, lekarzem, profesorem także mógł być ktoś z patologicznej, może tylko biednej rodziny, z sierocińca. Dzisiaj ktoś taki może tylko dostać kopa od ciecia zatrudnianego przez rzecznika takiego VIPa. Itd.
      Anzai

      Usuń
    7. alEllu, prawie połowa tekstu to: "... peerelowskie urzędy i działy obsługi klienta ... Ciasne, odrapane korytarze ... pomieszczenia sanitarne 'tylko dla personelu' ..." To to chyba nie jest o jednym szczęśliwym dniu, ale jednak jakieś porównanie? Może nie potrafię czytać między wierszami ... ?
      Anzai

      Usuń
    8. A sklepy za żółtymi firankami? Samochody kupował ten kto miał "dojście" do talonów itd,itd... Nikt nikomu nigdy nie zabraniał chodzenia do teatru nawiasem mówiąc można tramwajem i bez drinka w antrakcie, wyjdzie taniej.
      Jak wytłumaczysz tłumy młodzieży na studiach przeważnie płatnych? Wszyscy są bogaczami? Skoro tak to wychodzi na moje czyli "jest ludziom lepiej" bo ich stać na płatne studia.

      Usuń
    9. Bet, strzelasz sobie w stopę. Dolary i talony można było kupić za złotówki. Kiedyś na studia się zdwało egzamin wstępny, teraz się go kupuje. Pamiętasz może jak urzędnicy z producenta komputerów spod Nowego Sącza zrobili pasterza owiec? A film nagrany z ukrycia, gdy kierownik Wydziału Skarbowego mówi do petenta, ja was (rodzinę) jak będę chciał to zlikwiduję wam zakład, i za pół roku jesteście w grobie? Miał pecha, bo gdyby nie to nagranie to by jeszcze pracował w tym Twoim wspaniałym urzędzie. Tak masz rację tramwajem i bez drinka będzie ze 100 zł taniej. Ale tam i tak bezdomny i bezrobotny nie pójdzie, bo to jest prawie jego cały zasiłek.
      Anzai

      Usuń
    10. A sklepy dostępne tylko dla partyjnych oraz dla milicjantów?
      Tak, wstęp na studia kupuje się a to świadczy o bogaceniu społeczeństwa. Więc kto tu strzela sobie w stopy?
      Nie twierdzę, że każdy Urzędnik jest kryształowy, nie ma tego w tekście. W każdej grupie zawodowej, zawsze znajdują się kanalie.
      Bezdomny i bezrobotny nawet na darmowy spektakl nie pójdzie zbyt chętnie, przykład to niezbyt szczęśliwy. Większości bezdomnych nawet na noclegownię trudno namówić z wiadomych względów.

      Usuń
    11. Każdy miał dodatek do płacy w postaci ekwiwalentu, gł. tego co wytwarzał. I tak górnik węgiel, rybak ropę, szwaczki majtki, priorytetowe budowy talony, nauczyciele 2 miesiące urlopu i zniżki, lekarze bezpłatne leki, kolejarze bezpłatne przejazdy itd. Nie było jednak pokoleniowych wykluczonych, czyli bezdomnych, bezrobotnych, i trwale usuniętych na margines.
      Może to Cię zaskoczy, ale jednym z powodów unikania noclegowni przez bezdomnych jest konieczność spania w godz. 21oo-5oo, a jest to czas kiedy bezdomny nie śpi, bo by zamarzł, on wtedy pije, albo chodzi po śmietnikach w poszukiwaniu jedzenia. Śpi w dzień na ławkach, schodach, itp.- bo jest cieplej. Dziwne, prawda? Ale prawdziwe!
      Anzai

      Usuń
    12. Dziwne bo wydawało mi się, że noclegownie organizuje się właśnie po to aby ludziom było ciepło, nie musieli pić i grzebać w śmietnikach bo dostają tam jedzenie oraz aby mogli spać.
      No ale skoro potencjalni pensjonariusze nie mają na to czasu to...już nie wiem co wymyślić. Poddaję się.
      Chwalisz system ekwiwalentów???
      Chyba mnie wkręcasz...

      Usuń
    13. Pisałem skrótami, więc uzupełniam. Bezdomni na zewnątrz śpią w dzień, a w nocy piją, albo szukają jedzenia, nie śpią, bo jest za zimno. Jeżeli kogoś takiego przeniesiemy do noclegowni to pierw musimy go wyleczyć z alkoholizmu i dostosować do innego trybu dnia, bo kiedy on chce spać to go wywalają, a jak chce pić to go nie przyjmują. To jest margines, a nie Wersal. Oczywiście ostra zima to załatwia, bo zawsze tych kilkuset opornych padnie, a reszta się przeniesie do noclegowni.
      A ekwiwalenty (teraz żartuję) u nas też powoli stają się modne, bo jak pracodawca nie płaci wynagrodzenia ...
      Anzai

      Usuń
    14. Ależ ja doskonale zrozumiałam o co chodziło z bezdomnymi ale co w takim razie należy zrobić? Dostosować noclegownie do trybu życia tych ludzi? Czy zrezygnować z noclegowni?
      W każdym przypadku będziesz niezadowolony i nadal krytykował.

      Jak pracodawca nie płaci wynagrodzenia to ekwiwalentu też nie da.

      Usuń
    15. Dopóki w interesie zarządzających noclegowniami będzie utrzymywanie PUSTYCH noclegowni to niczego nie zmienimy. Płaćmy za faktycznie wykonane zadania, a nie za fikcję.
      A szczegóły? Będę bezlitosny. To są Bet ci znajomi "króliczka" w których też nie wierzysz. Szefem noclegowni powinien być psychosocjolog o posturze Budziana, albo autorytecie "Kotana", Owsiaka lub tp. Nie może to być 18-letnia panienka, albo zakonnik z jakiegoś klasztoru, bo wtedy są jaja, chociażby takie jak ostatnio zamordowana rodzina, plus pracownica opieki społecznej.
      Anzai

      PS. Te ekwiwalenty to PRL-owskie, o to chodziło?

      Usuń
    16. Nigdy nie byłam w noclegowni, sprawy znam tylko z relacji TV więc nie będę się spierać w tym temacie. A kwestię ekwiwalentów sam wywołałeś jak zrozumiałam w kontekście wspomnień z PRL. Więc dlaczego pytasz mnie o jakie ekwiwalenty chodzi?

      Usuń
    17. Ja też nigdy nie byłem w noclegowni - jeżeli to ma jakieś znaczenie w naszym sporze.
      Co do ekwiwalentów, to Ty zaczęłaś temat "żółtymi firankami" dla milicjantów z PRL. Mogę jeszcze dodać, że milicjanci nie musieli wszystkiego kupować za "żółtymi firankami", bo niektóre "kartkowe dobra", jak papierosy, rajstopy, rozdzielano w komendach. To były ekwiwalenty, i teraz ja nie rozumiem po co wywołałaś ten temat?
      Anzai

      Usuń
    18. Kopiuję fragment twojej wypowiedzi aby udowodnić kto wywołał temat ekwiwalentów:
      Anonimowy14.10.2012 20:49

      Każdy miał dodatek do płacy w postaci ekwiwalentu, gł. tego co wytwarzał. I tak górnik węgiel, rybak ropę, szwaczki majtki, priorytetowe budowy talony, nauczyciele 2 miesiące urlopu i zniżki, lekarze bezpłatne leki, kolejarze bezpłatne przejazdy itd.

      Ja tylko odpowiadam na twoje komentarze.

      Usuń
    19. Może nie zrozumiałaś, ale wyżej pierwsza piszesz o "żółtych firankach" dla milicjantów. A to są przecież WŁAŚNIE te ekwiwalenty, które w PRL miała każda branża. Dlatego niżej odbijam ten argument, pisząc już konkretnie jakie ekwiwalenty, gdzie rozdawano.
      Teraz z ciekawości idę wyżej, i naprawdę nie rozumiem co te "żółte firanki" miały wspólnego z PRL-owskimi urzędami? Może tutaj się nie zrozumieliśmy?
      Anzai

      Usuń
    20. Teraz to już jest takie zamieszanie, że doprawdy trudno dojść która odpowiedź dotyczy którego komentarza. Myślę, że nie ma sensu dalej się w to wikłać. dajmy spokój firankom i ekwiwalentom. Chyba już każde z nas powiedziało wszystko w tym temacie.
      Nie będziemy chyba analizować całej tej rozmowy od początku...dajmy już spokój.

      Usuń
  10. Dzięki za wsparcie. Podałaś argumenty jakich ja nie umiałam sformułować. Tak mnie te zamordowane dzieci zbiły z tropu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. anzai, tekst jest o sprawnie załatwionych urzędowych sprawach w ciągu jednego dnia. To był pretekst do wspomnień i porównania z czasem w PRL.
      Z porównania jasno wynika, że są wielkie zmiany na korzyść. Co w tym złego? Nigdy nie twierdziłam, że okres PRL to był okres powszechnej szczęśliwości bez skazy ale też nigdy nie pozwoliłam go całkowicie potępiać.
      Podobnie obecny czas: nie wszystko nadaje się do krytyki, są jasne i dobre strony, które w tej notce z radością podkreśliłam.


      Usuń
    2. Bet, i to Ci się wspaniale udało. Jednak urzędy są miłe i przyjemne, gdy idziesz np. po odbiór dowodu osobistego. Ale spróbuj odzyskać pieniądze, gdy Cie oszukano pisząc umowę drobnym drukiem, albo tak jak ja walcząc o zwrot kamienicy, to wtedy otwierają się noże.
      Ja jednak się cieszę, że Ty się cieszysz, ale to nie znaczy, że zawsze tak jest przyjemnie.
      No i wreszcie argument KORONNY: W PRL mecenas ( i tp. instytucje) były dla ludzi i pracowników, zgadnij dla kogo jest teraz?
      Co jeszcze trzeba, aby udowodnić, że w PRL państwo było nie tylko opiekńcze, ale i nadopiekuńcze, a teraz ... Sama sobie odpowiedz.
      Anzai

      Usuń
    3. Anzai, w tekście nie ma hymnu pochwalnego nad obecnym ustrojem. Jest zadowolenie z lepszego traktowania obywatela. Sprawy były drobne, racja, ale dlaczego nie pochwalić sprawności działania nawet w drobnych sprawach? Nie wiem dlaczego tak cię to rozdrażniło, że wytoczyłeś najcięższe działa z morderstwami na czele?

      Usuń
    4. Bet nie wmawiaj mi ciąży w brzuch. Mordowano dzieci w akcie rozpaczy i przekonaniu, że jest to dla nich lepszy los (ci ludzie lepiej od nas znają życie).
      Ja w ogóle jestem pesymistą tylko zawodowo, tak jak w tym dowcipie:
      "Optymista mówi: Gorzej już być nie może! A na to pesymista z radością: Ależ może, może ...".
      Nadal się cieszę, że wreszcie jesteś zadowolona, a nie pognębiona i skanalizowana do cna (to może ten problem rozwiązałaś w urzędzie?).
      Anzai

      Usuń
    5. Nie, Anzai...na temat mordowania dzieci nie będę dyskutować bo to argument zamykający wymianę zdań. Może właśnie o to ci chodzi.
      Nie rozumiem też co insynuujesz w ostatnim zdaniu.

      Usuń
    6. Dopiero teraz się doszukałem, gdzie pisałem o tym mordowaniu dzieci, nie wiem dlaczego to wychwyciłaś, skoro ja sam piszę, że "niektórzy". Ja też nie zamierzam o tym rozprawiać, bo to jest niepojęte. Niepojęte, ale prawdziwe.
      Co do tego "ostatniego zdania", to już wyjaśniam, parę dni temu pisałaś, (chyba) że masz kłopoty z kanalizacją w domu. Teraz zażartowałem, ale nie wiem czy nie otwieramy jakiegoś kolejnego dziwnego pola sporu?
      Tak a propos, mi też się podobają te nowoczesne urzędy, uśmiechnięte twarze urzędników, ale gdyby to nawet miało przybrać trwalsze rozmiary, to sposób załatwiania i tak ma się nijak do końcowego efektu. Co mi po tym, że urzędnik mnie zabije w "białych rękawiczkach" ... Tylko znów nie pisz, że mordują ...
      Anzai

      Usuń
    7. Och, skojarzyłeś moje uwagi na temat remontu z kłopotami z kanalizacją:))) Nie, nie, nie to nie ma nic wspólnego z moim zadowoleniem. Urzędnik mnie nie "zabił" nawet na biało... Nie rozumiem dlaczego wszędzie węszysz podstęp i niebezpieczeństwo. Aż takie traumatyczne przeżycia?
      Ja jestem ufna jak owieczka i jakoś jeszcze żyję.

      Usuń
    8. Mnie też urzędnicy nie zabili ani na biało, ani na czarno, chociaż próbowali. Kilka razy się sparzyłem na tych aneksach do umowy pisanych maczkiem, i chociaż się wybroniłem to do urzędników mam stosunek jak do stosunku bez gumki. Przez kilka lat prowadziłem Biuro Porad Prawnych, ale uznałem, że to nie dla mnie, bo mój zysk to strata kogoś innego. Tak skutkują zmiany systemowe. Juz chciałem zakończyć jak ten góral "Oj, żebyś Ty jeszcze gotować umiała", ale nie zakończę, bo wiem, że doskonale gotujesz. Uwaga: Teraz Cię wkręcam /to za to mordowanie dzieci/ :)))
      Miłych snów o miłych urzędach w III RP.
      Anzai

      Usuń
    9. Nadal uważam, że urzędnicy byli OK oraz że mam prawo być zadowolona i napisać o tym pozytywny tekst pomimo, że nie jest to mile widziane. Co widać w dzisiejszych komentarzach.
      Dobranoc, sny będą miłe!

      Usuń
    10. A ja nadal uważam, że jeżeli chcesz coś porównywać to nie dokonuj tego w sposób jednostronny ( to chyba miał na myśli Stary-Bob). Ten jeden dzień wyglądał pięknie i przyjemnie, ale może dlatego, że do każdego z tych urzędów (instytucji, sklepów) ZANIOSŁAŚ PIENIĄDZE i uśmiech. Spróbuj to powtórzyć w odwrotną stronę - np. chcąc odzyskać pieniądze za zapsuty czajnik, albo źle napisaną umowę - to być może zrozumiesz nas, którzy już tę drogę przeszli.
      Anzai

      Usuń
    11. Anzai, nie traktuj mnie jak niczego nieświadome dziecko. Udało mi się przeżyć ponad pół wieku w zgodzie z wszelkimi urzędami - czy to takie dziwne? Dlaczego mam pisać o drugiej stronie medalu skoro nie mam takich przykrych przypadków?
      Nie rozumiem dlaczego moje zadowolenie i radość tak cię rozwścieczyła, że wprost rozrywasz mnie na kawałki z tego powodu? Co takiego złego napisałam? Nawet kłamstwa mi nie można zarzucić bo opisałam swoje własne doświadczenia i moje własne zadowolenie. Notka kończy się znakiem zapytania co oznacza, że pozostawiam czytelnikom prawo do innego osądu.

      Usuń
    12. Jak tak sobie czytam komentarze Anzai'a, to przypomina mi się, jak pewna gazeta polonijna krzyczała na mnie, że moje zdjęcia z dzieciństwa są spreparowane, a wspomnienia nieprawdziwe. Tak nie było! No, jak nie było, pytam się, skoro wysłałam swoje własne zdjęcia i wspomnienia. W końcu ich "przeprosiłam" za to, że moich rodziców nie zgładzono, a mnie w domu dziecka nie umieszczono. Pamiętasz, Bet, tę moją notkę? Tytuł "„Nieprawdziwe” wspomnienia".

      Usuń
    13. Tak, pamiętam tą sprawę i pamiętam Twoje wtedy wzburzenie.
      Myślę, że na tym zakończymy bo w końcu nie chodzi o to, aby kogoś przekonać, ale aby mieć prawo napisać swoje własne zdanie.

      Usuń
    14. Wydawało mi się, że w mediach jest dość dużo zaprezentowanych przykładów, gdzie urząd odwraca się od obywatela oszukanego przez wydrwigroszów, złodziei, a nawet inne urzędy państwowe. Pokazywanie tylko dobrej strony urzędów nie oddaje prawdy, i zaciemnia obraz PRL.
      Poza tym ja wolę czasy, gdzie były kolejki w urzędach, ale za to zakłady pracy pełne pracowników. W PRL mniej więcej na 1000 osób przypadało 2 urzędników, a teraz mamy ich ok. 300 !!!
      Poza tym nie wiem skąd te pretensje, przecież ja nie zarzucam Ci kłamstwa, tylko pokazuję, że są jeszcze inne strony, i inne punkty widzenia.
      Anzai

      Usuń
    15. Oczywiście masz prawo preferować dawne urzędy.

      Usuń
    16. To nie ja preferuję. Jeżeli w PRL Urząd Pocztowy się pomylił i naliczył klientowi wyższy rachunek za telefon, to anulowano ten rachunek, i w skrajnych przypadkach naganę dostawał urzędnik. Dzisiaj klient musi PIERW zapłacić fikcyjny rachunek (rekord to ok. 170 tys. zł. musiała zapłacić rencistka, której ktoś się podłączył do telefonu) a potem może sobie dochodzić racji w sądach. Chyba naprawdę nie rozumiesz pojęcia "państwa nadopiekuńczego" jakim była PRL?
      W PRL ludziom okradzionym przez "Amber Gold" oddano by pieniądze, dzisiaj robi się z nich idiotów nie znających prawa. No i żeby było jasne, ja też nie popieram akurat takiej nadopiekuńczości - bo do tego systemu to nie pasuje - ale ona była, i najgorsze co można zrobić, to niezauważać tego, a pisać o PRL-owskich brudnych korytarzach, i tłumie ludzi. To nie te proporcje.
      Anzai

      Usuń
    17. Niech będzie, że nie rozumiem. W końcu jestem blondynką...chociaż nie do końca prawdziwą.

      Usuń
  11. Nie mogę tego skomentować ponieważ pokazałaś jedną stronę medalu.
    A druga ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak druga strona medalu? Nie ma tu żadnego podtekstu.

      Usuń
    2. A ja miałam napisać o tym, jaka jestem szczęśliwa, że przez telefon kupiłam zmywarkę. To dla mnie ogromna radość i wygoda, zważywszy na to, że zmywać ręcznie nie mogę, a i po sklepach pochodzić nie mogłam. Teraz widzę, że lepiej o tym nie pisać, bo zostanę "napadnięta" za biedę tych, co w ogóle naczyń do zmywania nie mają, albo za brak drugiej strony medalu, hi, hi...

      Nie wolno niczym się cieszyć i basta! To niepoprawne zachowanie, O! A we wszystkim, nawet w moim radosnym zmywaniu zmywarkowym jest drugie dno - polityczne, o!

      Usuń
    3. alEllu, chyba jesteśmy nienormalne...

      Usuń
    4. Lecę do apteki po różowe tabletki na wszelki wypadek :))), a potem spać.

      Można życzyć dobrej i cieplutkiej nocy?

      Usuń
    5. Oczywiście, ja założę różową koszulkę. Uff...

      Usuń
  12. Puk, puk ... ja tylko tak przez dziurkę od klucza zaglądam ... czy już mogę wejść? Jak tak, to bym zabrał ze sobą wczorajszą kłótnię :(((
    Anzai

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anzai, możesz wejść ale kłótnię zabierz stąd precz! Na razie nie ma mnie w domu:)))

      Usuń
  13. Bet, piękne zdjęcie zadowolonej osoby. Powiem Ci, że załatwianie spraw w urzędach nawet mnie tak nie męczy, tylko to czekanie, ale biorę ze sobą ciekawą książkę i jakoś to idzie.
    Telefonicznie dużo spraw można załatwić, ale dobrze jest wiedzieć czego się tak naprawdę chce, bo z drugiej strony słuchawki wszystko jest super i godne polecenia.
    Ściskam Cię Bet i przesyłam spóźnione życzenia z okazji Dnia Nauczyciela:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akwamarynko, dziękuję za życzenia - wcale nie sa tak bardzo spóźnione, dobre słowo zawsze aktualne i cenne.

      Usuń
  14. Masz racje Bet - sposob obslugi petenta zmienil sie na cywilizowany .Nie mozna narzekac.Za to korupcja i kombinatorstwo przenioslo sie na wyzsze polki i wyzsza szkole jazdy.A to juz jest problem.Nie wiem czy jednak nie wolalabym dac komus czekolady czy flaszke whiskey,niz miec swiadomosc ,ze zwyczajnie ten ktos,kto do mnie szczerzy zeby w danym chwili udajac szeroki usmiech i kompetentna pomoc w danej sprawie po cichutku okrada mnie,siebie,unie...wiesz z ostatniego mojego tekstu.Masz racje - sposob obslugi klienta sie zmienil na korzysc.Sposob oszukiwania klienta przybral bardzo niepokojaca maske

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Reno, twój komentarz nie dziwi - doświadczyłaś ostatnio wszystkiego co najgorsze. Przykro mi, że tak się stało. Ja jednak wierzę, że nie wszędzie i nie zawsze tak jest.

      Usuń

Dla błądzących - pomoc przy komentowaniu:

Jeśli nie masz konta w Google wybierz opcję:

- Anonimowy, ale podpisz się pod treścią komentarza, proszę.

- Nazwa/adres URL w okienku Nazwa wpisz swój nick lub imię, a w okienku adres URL wkopiuj adres swojego bloga

Za wszystkie komentarze bardzo dziękuję.