Przed nami kilka dni wolnych od pracy z powodu Dnia
Wszystkich Świętych. Niektórzy mówią modnie: „długi weekend” i wiele osób
życzyło sobie dziś na pożegnanie „miłego lub udanego weekendu”. Czy ten
weekend, jakkolwiek długi, może być miły?
Jestem przyzwyczajona do tego, że Dzień Wszystkich Świętych
był traktowany jako święto poważne, skłaniające do zadumy i wspominania
zmarłych. Groby, cmentarz, płomień palących się zniczy… nijak nie kojarzy się z
przyjemnością. Bardziej pasuje tu smutek, tęsknota za nieobecnymi bliskimi,
często żal…
Od nas, dzieci, wymagano zachowania powagi szczególnie gdy
stawaliśmy do honorowej warty przy ważnych cmentarnych pomnikach. Nie było
zlitowania, że zimno, czasem deszcz lub śnieg. Dzielnie prężyły się w pozycji „baczność” dziewczynki w
płóciennych szarych mundurkach. Sine z zimna, ale skupione, dziecięce buzie
oświetlone pochodniami. Wrażenie smutku
i przygnębienia potęgowała listopadowa aura. Dawne listopady były inne: srogie,
często mroźne i śnieżne, poprzedzone okresem słoty. Hmmm… dzieciom Peerelu nie
było śmieszno i miło w tym dniu.
Trochę trudno zmienić myślenie i nastrój
pomimo, że z ambon słychać głos nowej interpretacji Święta Zmarłych. Objaśnia
się wiernym to święto jako radosny dzień imienin nas wszystkich. Może dlatego
dzisiejsze pożegnanie brzmiało „miłego weekendu”? A może po prostu niektórzy myślą o tych
dniach tylko w kontekście wypoczynkowego weekendu? Czy biura podróży już dostrzegły nową szansę?
Prawdą jest, że bardziej niż chryzantemy, popularne są dynie?
Mimo poważnego wieku , akceptuję nowoczesność.
OdpowiedzUsuńSą jednak pewne dziedziny naszego życia które
nie powinny ulegać nowym, szczególnie zachodnim modą.Takim dniem w sposób szczególny "świętowanym"
jest Dzień Wszystkich Świętych.
Zaduszkowo pozdrawiam.
No widzisz Bob, myślę podobnie jak Ty. Zastanawia mnie jednak obecna interpretacja głoszona przez Kościół. Podejrzewam granie pod publiczkę i chęć "ufajnienia" tego święta.
UsuńSerdecznie pozdrawiam.
Mam nadzieję,
OdpowiedzUsuńże dynie nie są aż tak modne i nie będą je przynosić na groby.
Nie lubię Halloween...
Dla mnie to jest czas zadumy a nie zabawy..
Wystarczy zabawy przez cały rok...
Jasna8, też mam dość tego chichotania i rechotania na co dzień. Jakby jeszcze było z czego! Ale chichoty ze wszystkiego irytują mnie bardzo.
UsuńTo dziwne, ale wydaje mi się, że wszystkie święta religijne były obchodzone w PRL ze znacznie większą czcią niż dzisiaj. "Dyniowate bahanalia" dzisiaj już mnie tak nie rażą, bo o wiele bardziej szkodliwe są socjalno-gospodarcze amerykanizmy.
OdpowiedzUsuńAnzai
Wydaje mi się, że dyniowe bahanalia jakby straciły na popularności. Obserwuję teraz rozwijający się trend turystyczny.
UsuńMasz rację, to paradoks, że religijne święta obchodzono w PRL bardziej uroczyście niż teraz...
Bet, może wiesz dlaczego alElla "zamknęła drzwi" na Posiaduszkach? Chciałem pokomentować, a tam nawet klamki nie ma ...
UsuńAnzai
Nie ma klamki bo ostatnie słowa brzmią "niech stanie się cisza".
UsuńNo i cisza zapadła, idę spać. Dobranoc
UsuńAnzai
Tak,tak, wyciszmy się.Dobranoc.
UsuńDla mnie było, jest i będzie powazne świeto w którym możemy pare rzeczy przeanalizować, popatrzeć w światełko palące się na grobach tych których kochamy chociąz sa juz po tamtej stronie.
OdpowiedzUsuńMam gdzieś halloween jak i zreszta parę innych "wynalazków" nie z naszej kultury np. Mac Donaldy i mówię dalej "cholera" albo jeszcze gorzej ale nie "Szit !!!/jak to sie pisze nie jestem zainteresowany/.
@AlEllu - nie spodobało mi się Twoje zamknięcie drzwi - wygląda że nie ufasz swoim komentatorom ?!.
Pozdrawiam
Tak, Piotrze to święto ma być poważne i nawet gdy po nim następuję normalny weekend / och, jak nie lubię tego wyrazu wrr..../ to życzenia "miłego weekendu" jakoś mi tu nie pasują.
OdpowiedzUsuńPiotrze, czasem pragniemy ciszy, prawda? Nie trzeba tego rozumieć wrogo.
Mnie to święto nie nastraja radośnie. Z każdego pobytu na cmentarzu wracam w tzw. dole psychicznym. Stoi człowiek nad grobem bliskiej osoby i trudno nie popaść w refleksję. A ta związana z odejściem kogoś bliskiego jest wyjątkowo trudna.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, mam podobne odczucia. Chyba za mała wiara nasza:)))
UsuńMasz rację, Bet, to, że w święta Bożego Narodzenia wyjeżdżają młodzi jeszcze jakoś tłumaczę, choć smutne to jest, że nie myślą o podzieleniu się opłatkiem z najbliższą rodziną. Może też dlatego wolne dni kojarzą się z prawdziwie wolnymi dniami.
OdpowiedzUsuńRadowania się na myśl o tych co odeszli nie mogę sobie wyobrazić...
Akwamarynko, mało tego, że każą nam się cieszyć nad grobami to dziś będą czytać "wypominki". Tak jakby wypominać im to, że żyli...
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńNiedaleko mogił moich babć znajduje się grób harcerza, który utopił się w Morzu Czarnym. Kiedyś zawsze widziałam tam harcerki na warcie. Nie wiem, dlaczego, ale jako dziewczynka zazdrościłam im tak honorowej misji.
Wspomnienie o tym - dzięki Twojej notce - dodało mi sił do uporządkowania kilku grobów na odległych od siebie cmentarzach. W tym roku tak się ułożyło, że na rodzinnej warcie zostałam sama i obawiałam się, że nie dam rady. Dałam! Jak te harcereczki.
A śmiesznie i wesoło nie było, nie jest i nigdy mi nie będzie. Słyszę, że księża zapraszają na zabawy przebierańców. Może pomylili z karnawałem?
Och, jak miło, że harcerka dodała sił! Wielu naszych rówieśników zazdrościło nam warty przy pomnikach. Czuliśmy się prawdziwie ważni, docenieni i w ogóle zaspokojona była nasza potrzeba akceptacji i podniesiona samoocena na sam szczyt. Na tym polegała mądrość harcerskich metod wychowawczych.
UsuńW drugiej sprawie: alEllu, księżom się wszystko pomieszało. Zachęcają do radości na cmentarzu, czyli nad grobami naszych bliskich. To wtdaje mi się bardziej pogańskie niż dekoracje z dyni.
A pewnie, że dodała! Cały czas, ilekroć mi się zrobiło zimno, albo zamierzało strzyknąć w krzyżu, myślałam o Twojej notce i harcerce.
UsuńW takim razie polecam się na przyszłość w sprawie wyrabiania odporności na przeciwności losu:)))
UsuńTemat harcerski wyczerpałam chyba, to teraz wątek turystyczny. Pewnie, że biura podróży nie śpią. Jak najbardziej pokazały się oferty pod nazwą "weekend listopadowy 01 - 04.11.2012." Dostałam na skrzynkę @ taką ofertę do SPA w Bieszczadach i w Zakopanem.
OdpowiedzUsuńNo proszę, a ja tak wtrąciłam to zdanie dla żartu.
UsuńPisałam o tym na innym blogu, ale chcę, żeby i tu znalazła się taka moja refleksja:
OdpowiedzUsuńW te dni nie ma chyba dla nas spraw ważniejszych od pamięci o zmarłych, od uzewnętrznienia tej pamięci. Przychodzi zaduma nad przemijaniem, starzeniem się, śmiercią. Wspominamy...
Kupujemy kwiaty, znicze i jedziemy na cmentarz. W żadnym innym dniu w roku nie ma takiego ruchu na drogach, nigdy nie są tak przepełnione autobusy i pociągi. Zatrzymujemy się nad mogiłą, zapalamy świeczki i myślimy. O czym? Może o tym, kto kiedyś przyjdzie na nasz grób? Czy będzie nas wspominał? Wreszcie, jak będzie nas wspominał? Może takie myślenie uczyni nas lepszymi?
Skoro więc taki tłok na cmentarzach... chyba do zabawy ludzie są nieskorzy. Ja przynajmniej nie widziałam tańczących przebierańców, a jedynie pochylone nad grobami sylwetki. To co? Nie słuchają księdza?
Tak mi się wydaje, że Księża przesadzili z tym lansem w kierunku wesołości. Ludzie mają we krwi smutek tego dnia. Ja nie wiem skąd im /księżom/ wzięło się na wesołość nagle?
UsuńKolejna sprawa to zmiana nazwy tego święta. Dawniej używano określenia Święto Zmarłych. To było sprawiedliwe bo przecież Świętymi nie wszyscy zostają. Zresztą skąd możemy wiedzieć kto jest w niebie a kto smaży się w smole? Nawet nasi bliscy mieli tajemnice...
Droga Harcerko:)
OdpowiedzUsuńSpieszę donieść, że na cmentarzu pod lasem Borek jest i dzisiaj dużo ludzi. Spacerują, uprzątają wypalone znicze, zachodzą do lasu do znanych Ci Wyzwolicieli i na Patelnię. Tak więc zabawy i zaduszkowy weekend w SPA jednak nie zwyciężyły nad czymś, co mamy we krwi. Do walczących w I wojnie światowej nie doszłam, ale widziałam sporo idących w tamtym kierunku.
Czuwaj!
Meldunek przyjęty, czuwaj! Super, cieszę się, że zwyciężyła mądrość ludu.
UsuńMam nadzieję, że moi ulubieni Wyzwoliciele też się cieszą. Straszny mam do nich sentyment. Niech maszerują nadal w spokoju.
Spocznij!
A mnie się marzy że tak w połowie lipca, albo późnym wrześniem ktoś pojawi się na takim zapomnianym grobie zapali jedną świeczkę i pomyśli ciepło o tym który tam leży. Wtedy to jest potrzeba serca. Manifestacja w dniu Wszystkich Świętych bardziej kojarzy mi się z jakimś udanym marketingiem niż zadumą i refleksją.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Przepraszam, że wyrywam się przed Panią Gospodynią, ale wytrzymać nie mogę, czytając o takim marzeniu, wszak może je mieć tylko ktoś, kto nigdy nie czynił tego o czym marzy, bo gdyby bywał w lipcu i wrześniu, to widziałby, że jednak ktoś się pojawia, świeczkę zapala i zadumuje... Osobiście mogę zaświadczyć, bo widuję!
UsuńBardzo słuszna uwaga Antoniego oraz alElli. Są tacy, co dźwigają donice i kilogramy zniczy w tym dniu a przez resztę roku już nie pamiętają o zmarłych. Są też tacy co palą znicze każdego tygodnia, na niedzielę, bo tak jakoś świątecznie tego dnia to niech i zmarli mają uroczyście. Sądzę nawet, że tych drugich jest więcej.
UsuńCzy jest coś niestosownego w niedzielnym spacerze po cmentarzu?
Dobrze, Bet, aby każdy smutek, choćby odrobinę odczarować, tak samo jak z historią naszą współczesną - nie może tam dominować jedynie martyrologia. Osobiście, Bet, mam naturę dość pogodną, choć w doły też wpadam, lecz intymnie, nie przy oficjalnych okazjach. Za halloween'em nie przepadam, ale go nie potępiam w tzw.czambuł, a zwrot "kulturowo obce" kojarzy mi się z "klasowo obcym"! Coś nam to przypomina, nieprawdaż?!
OdpowiedzUsuńserdeczności
Andrzeju, bardzo dobrze ci się kojarzy:)) Jesteśmy skażeni takim myśleniem, ale to nic, są gorsze wady.
UsuńGrunt to pogoda ducha.