czwartek, 9 kwietnia 2015

Nie czarownice garnki lepiły



        „Deszczyk pada, słońce świeci, czarownica masło kleci”.  Gdzie? Na Łysej Górze! Wszyscy wiedzą, że ta Świętokrzyska góra to miejsce sabatów Czarownic.  Fruwały tam miotły, klekotały czaszki i piszczele służące do przyrządzania czarodziejskich mikstur i „klecenia masła” w blasku tęczy. Bo gdy słońce i deszcz to tęcza musowo jest. Zwłaszcza dla dekoracji sabatu czarownic. Moja hipoteza zakłada, że bardziej postępowe czarownice używały jednak glinianych garnków lepionych w… małopolskiej wiosce o nazwie Łysa Góra! Że co? Że to nie jest to samo miejsce na ziemi? No, nie jest, ale nazwa zobowiązuje. Frrr… Transport na miotłach działał!

        A teraz już poważnie. Proponuję krótki filmik z 1952 roku

                                 Skarby Łysej Góry 

        Wyroby ceramiki artystycznej z tej małopolskiej Łysej Góry eksportowano już nie na miotłach, ale statkami i samolotami w szeroki świat! To był ważny produkt eksportowy z silnym akcentem propagandowym jako wytwór polskich, chłopskich rąk. Zakłady ceramiczne w Łysej Górze rozkwitały wykorzystując talent ludowych rzemieślników i dając zatrudnienie małorolnym chłopom. Ich babom i córkom też! Powstała szkoła zawodowa w randze szkoły artystycznej kształcąca młodych garncarzy-ceramików. W całej Polsce rozkwitła moda na ceramikę. Modę rozpowszechniała sieć sklepów Cepelia, prasa kobieca i poradniki adresowane do nowoczesnych Pań Domu.
    
 W naszym domu długie lata królował taki siwak.

Duży,pękaty, szaro-srebrzysty.  Legenda rodzinna głosi, że właśnie w Łysej Górze ulepiony, ale pewności nie ma. Służył głównie do prezentowania swojej formy i urody bo jako wazon na kwiaty kiepsko się sprawował. Przeciekał nieborak… Ratowaliśmy jego honor wkładając do wnętrza szklany słoik /no tak, banalne, ale skuteczne/ jako pojemnik utrzymujący wodę. Wtedy siwak stawał się pełnowartościowym wazonem. Kochaliśmy go za to, że był piękny. Nie wiadomo kiedy i dlaczego zniknął… Ktoś go rozbił z chwilowej nieuwagi i  braku troski? Może samowolnie pękł ze starości? 
       
           Był też w naszym domu mniejszy jego kolega, znany z poprzedniej notki, smukły siwaczek. 

Ten też tylko udawał że jest wazonikiem więc do środka wkładaliśmy mu szklankę albo coś innego nieprzemakalnego… Albo wiosenne bazie, które wody nie wymagały

        Obydwa wazoniki zniknęły. Może stało się to w czas popularności Albina Siwaka, tego co to MDM w Warszawie „własnymi ręcami” budował? Słowo „siwak” nabrało innego, groźnego wymiaru. Może dlatego w naszym domu pojawił się inny wazon, też ceramiczny i podobny w formie, też przeciekający, ale już nie siwy… Przypadek to czy celowe działanie? Nie wiadomo.


 „Nie siwy” siwak żyje i cieszy oko do dziś. 
 


        Z upływem czasu Polska Ludowa rosła w siłę, a społeczeństwo żyło dostatniej i nastała moda na kryształy.


    

66 komentarzy:

  1. No tak ... nie święci garnki lepią. W moim regionie siwak to jednak tylko Albin. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To Ty wywołałeś tego ducha i sprowokowałeś wspomnienia o domowych siwakach:)
      Ale przyznam, że mnie też słowo siwak kojarzy się z Albinem. Zapadło w podświadomość i wyrwać się nie daje nawet za pomocą ślicznych wazoników.

      Usuń
    2. Gdy wpiszesz w wyszukiwarkę hasło "Siwak" natychmiast wyskakuje gliniany garnek a zaraz potem Siwak Albin. Nawet Google ma podobne do naszych skojarzenia.

      Usuń
    3. Fajne, Siwak jak diabełek, guglujemy go, a on wyskakuj e z przeglądarki. ;)

      Usuń
    4. Chyba był taki dowcip ostrzegający aby nie otwierać konserw bo może Siwak wyskoczyć. Tak pełno go było wszędzie przez pewien czas.

      Usuń
    5. Siwaka wyciągnięto z kapelusza po strajkach w Radomiu (1986), i potem już został. To był taki ówczesny autentyczny głos "ciemnego luda". :)

      Usuń
    6. Postać którą trudno nazwać sympatyczną.

      Usuń
  2. Klik dobry:)
    Na Podlasiu do dziś działają pracownie garncarskie, w których wypala się siwaki. Można też kupić siwaki w sklepach. Ceną dorównują kryształom.

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wikipedia podaje, że siwak to " naczynie gliniane, o kolorze stalowoszarym lub czarnym uzyskanym wskutek zastosowania specjalnego sposobu wypalania".
      Myślę, że ten specjalny sposób wypalania sprawia, że ceny są wysokie.
      Takie "siwe siwaki" widziałaś w sklepie?

      Usuń
    2. Tak, widziałam. Siwy nie szkliwiony kosztował koło 100 zł. A niższe były po 70 zł.

      Usuń
    3. To faktycznie drogo. W mojej okolicy siwaków nie widać.
      Szkoła ceramiki artystycznej w Łysej Górze zmieniła profil i kształci hotelarzy,fryzjerów i w minimalnym zakresie ceramików ale głównie przemysłowych.

      Usuń
    4. Ja nigdy nie słyszałam o siwakach z Łysej Góry. Także o miejscowości Łysa Góra. Jak to człowiek całe życie uczy się. Natomiast siwaki podlaskie są mi znane, a Podlasie słynie z największej ilości pracowni garncarskich. Dziesięć lat temu głośno było o badaniach archeologicznych w Bielsku Podlaskim. Wykopano fragmenty naczyń ceramicznych, z których większość stanowiły siwaki.

      Usuń
    5. Uczy się człowiek, uczy. To naturalne, że najlepiej znamy własny region. W czasach rozkwitu Łysej Góry nie było reklam wrzeszczących na całą Polskę.
      Już widzę taki spot reklamowy: czarownica w locie, na miotle, wymachująca radośnie pękatym siwakiem i napis "czarodziejskie garnki z Łysej Góry".

      Usuń
    6. Toż ja nie z Podlasia. :)))

      Usuń
    7. Ale jesteś bliżej Podlasia niż ja! Więc to Twój rewir.

      Usuń
    8. Hi, hi...
      Ale telewizję mam ogólnopolską i o Twojej Łysej Górze nie wspomniała, a o siwakach z Podlasia nie raz i nie dwa trąbiła, o! ;) :)

      Usuń
    9. Ja nie słyszałam o siwakach z Podlasia:))) Słuch mam wybiórczy albo w te dni miałam wychodne albo telewizor zepsuty:))

      Usuń
    10. I to dodatkowy plus dodatni blogowania, że możemy się uzupełniać wiadomościami.

      Usuń
    11. Oczywiście, że to plus! plus nad plusy!

      Usuń
  3. Zastanawia mnie przeciekanie siwaków. Toż dawno, dawno temu służyły jako naczynia użytkowe. To jak sobie np. w średniowieczu radzono z tym przeciekaniem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tez mnie to zastanawia. A jak radzono sobie z gotowaniem na żywym ogniu w garnkach glinianych? Nie potrafię sobie tego wyobrazić.

      Usuń
    2. Może jakimiś żywicami wenątrz smarowano?

      A żywy ogień co garnkom zrobi, skoro w ogniu wypalane?

      Usuń
    3. Na siwakach się nie znam, ale w "przesączających" naczyniach całkiem nieźle się gotuje. Zresztą to wcale nie muszą być naczynia, np. rybki można ugotować zawijając je w mokry papier i wsadzając do gorącego żaru/popiołu. Jeszcze lepsze są kurczaki okładane mokrą gliną i wkładane do ognia.

      Usuń
    4. O, właśnie! O moczeniu, Anzai, przypomniałeś. Gliniane naczynie należy przed pieczeniem moczyć w wodzie. Dzięki temu potem piecze się w wilgotnym powietrzu i pieczeń jest lepsza. Np. chleb pieczony w moczonej glinianej foremce ma warunki podobne do tych w piecu chlebowym.

      Usuń
    5. A kurczaki najlepsze są pieczone na stojąco, nadziane na butelkę z piwem. Dno butelki w kuprze, a otwór butelki w dziurze po odciętej szyi kurczaka. Z butelki wydobywają się opary piwa i po kurczaku sukcesywnie spływa piwna pianka. Mniammmm!

      Usuń
    6. Anzai, a to co się przesącza czyli ciecz zapewne nie zaleje ognia? Mokry papier nie, ale sos z duszenia to już może zalać...

      Usuń
    7. AlEllu, moczone garnki? Może, może wszak para wodna w pieczeniu potrzebna. Nowoczesne piece konwekcyjne mają w programie funkcję nawilżania gorącego powietrza.

      Usuń
    8. Kurczaki "piekałam" nasadzane na puszkę z piwem. Wydawało się, że szklana butelka może "pęc" i nadziać kurczę szklanymi odłamkami. Ale może to zbytnia ostrozność.

      Usuń
    9. A co z farbami zrobiłaś? Dały się zmyć z puszki? Czy zjadłaś w kurczaku?

      Usuń
    10. Nie pamiętam aby farby z puszki złaziły. Kurczak tez nie był zafarbowany w środku.

      Usuń
    11. O moczeniu glinianych garnków nie wspominałem, bo to "oczywista oczywistość" jak mawiał klasyk.
      A mięso i ryby przed smażeniem zawija się w liście (najlepiej z drzew owocowych, ew. chrzan) i zioła. Woda nie przecieka, bo wcześniej wyparuje.

      Usuń
    12. Nie jest to oczywiste dla takich nieuków jak ja, którzy nie zetknęli się z technologią gotowania i pieczenia w gliniakach... Teraz to już wiem co z garnkiem zrobić:)))

      Usuń
    13. A kurczak nie przeszedł smakiem aluminium i lakieru?

      Usuń
    14. Nie, Puszka nie zareagowała chemicznie z kurczakiem.

      Usuń
    15. Tak, czy siak, po mojemu szkło jest najbardziej obojętne ze wszystkich wynalazków do stykania się z żywnością i nie zmienia smaku. Dodatkowo butelka jest wyższa, a z wystającej szyjki /warto ją jeszcze owinąć skórą kurczakową tak, by piwo nie spływało tylko po butelce wewnątrz kurczaka a piwo posolić by się lepiej pieniło/ pianka z piwa spływa po kurczaku, co jest głównym zadaniem tego sposobu pieczenia.

      Usuń
    16. "Drugą razą" zrobię po Twojemu:)))

      Usuń
    17. Aaaaa, żeby było na temat, a nie jakieś manowce, to podczas pieczenia można pić piwo z siwaka i czytać książkę Albina Siwaka, o!

      Usuń
    18. Siwaki przeciekają. Szkoda piwa na przecieki:))) Lepiej więc Albina czytać:)))

      Usuń
  4. Wydaje mi się, że co innego jest wypalać bo działa tu gorące powietrze a co innego przypiekać żywym płomieniem. Mam wrażenie, że takie przypiekanie powoduje pekanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W naczyniach glinianych gotowano i duszono już 4 tysiące lat temu. Teraz znowu wchodzi w modę, bo podobno podczas gotowania w glinianych eliminuje się zbędny tłuszcz, a duszenie mięs jest lepsze dla zdrowia, niż smażenie i duszenie na metalu i teflonie, z którego dostają się do potraw substancje toksyczne. Nie wiem tylko, ile w tym prawdy a ile propagandy jakiegoś koncernu glinianego. Pamiętam, jak niedawno jeszcze teflon był najzdrowszy na świecie.

      Usuń
    2. A w Turcji nie robili Wam pokazu gotowania w garnkach glinianych z Kapadocji?

      Usuń
    3. Tak, masz rację do niedawna teflon był najlepszy do smażenia. Teraz "najlepsza" jest ceramika czyli... Wracamy do korzeni! Ceramiczne naczynia! Hi, hi, hi...
      Nie, nie zaproszono nas na pokaz gotowania.

      Usuń
  5. Nie wiem, jak sobie drzewiej radzono z gotowaniem w siwakach, ale ja - przez upodobanie do siwaków - zniszczyłam sobie nowiutkie biurko, które udało mi się z ogromnym trudem nabyć. Po tym zdarzeniu używałam siwaki już tylko do suchych bukietów.
    Jeśli idzie o wspomnianego Albina S., to raczej nie wznosił on Nowej Huty, tylko jako murarz był budowniczym MDM w Warszawie i pewnie tam wykształcił się na zbrojarza-betoniarza. W latach 80. ubiegłego wieku (ciągle nie mogę się nadziwić, że to piszę) zrobił wielką karierę partyjną - został członkiem KC PZPR, a nawet członkiem Biura Politycznego, w końcu został radcą ambasady PRL w Libii!
    W czasie stanu wojennego w Warszawie ludność układała krzyż z kwiatów (początkowo na Pl. Zwycięstwa, a potem przy kościele Św. Anny na Krakowskim Przedmieściu), który ubecja ciągle niszczyła. Przy tym krzyżu zawsze stała grupa ludzi i śpiewała różne pieśni, a jedna z nich była poświęcona Albinowi S., po latach pamiętam już tylko krótki jej fragment: "Komenda była taka - równaj do Siwaka, równaj do Siwaka!".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Evo70! Dziękuję za wytknięcie błędu. Oczywiście masz rację: Siwak budował MDM w Warszawie. Wiedziałam o tym ale odruchowo wpisałam Nową Hutę bo to automatycznie kojarzy mi się z murarzami-przodownikami. Zaraz poprawię błąd w tekście.
      Wiedziałam przecież, czytałam o tym! Wrrrr....

      Usuń
    2. A o co chodziło z tym groźnym wymiarem słowa "siwak"?

      Usuń
    3. Albina zapamiętałam jako bardzo groźnego, wciąż zagniewanego i krzyczącego na wiecach. Dlatego był dla mnie groźny.

      Usuń
  6. Na rzut beretem-i trochę dalej-od Łysicy do dziś ,,siwaki'' znajdują powszechne zastosowanie. Jako statki kuchenne najczęściej. Na zakwas barszczu białego, zsiadłe mleko, kapustę i ogórki kiszone. Zapewniam, że nie jest to cepeliada. Po prostu zdrowsze. Skąd ludziska biorą ową ceramikę, w dobie teflonu i plastiku, pozostaje dla mnie tajemnicą.
    Myślę, że za 100-200 lat ,,siwaki'' osiągną rangę starożytnych naczyń. Może wówczas przyznawanie się do znajomości Łysej Góry nie będzie obciachem.
    Scyzoryk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oooo, Scyzoryku! Dzięki za włączenie się do dyskusji. Potrzebowałam uwiarygodnienia glinianych naczyń z Łysej Góry:))) Byłam tu terroryzowana siwakami z Podlasia:)))))
      Potrzeba jeszcze wyjaśnić, że "scyzorykami" nazywa się mieszkańców kielecczyzny i Gór Świętokrzyskich. Nigdy nie wiedziałam dlaczego.
      Ja także używam naczyń ceramicznych do kiszonek oraz do przechowywania wędlin. Tak, tak, wędliny kupowane w małych ilościach i plasterkowane lub nie lepiej przechowują się w lodówce gdy siedzą w kamionkowym rondelku lub beczułce.
      No właśnie, już się wygadałam, że te współczesne ceramiczne naczynia to kamionka. Można kupić nawet w supermarketach. A gliniane naczynia na miejskich bazarach też się pojawiają.
      Pozdrawiam wszystkie Scyzoryki!

      Usuń
    2. Czarna wersja genezy tego określenia jest związana z Kubą. Rozpruwaczem. Brrr. Złośliwi wywodzą ją z faktu zajęcia określenia ,,Kosynierzy''. Jednakże tożsamość scyzorykową mieszkańcy regionu świętokrzyskiego zawdzięczają swej pasji rzeźbienia i strugania drzewa. Dla wydobycia perełek rękodzielnictwa ale i zabawek dziecięcych bądź sprzętu codziennego użytku tj.; kołyski, cebry, warząchwie.
      Również z wielkim zapałem (po części z potrzeby) zajmowali się garncarstwem. Jeszcze w latach 50-60 ubiegłego wieku w gospodarstwach ,,scyzoryków'' używano wielu statków glinianych. Wśród nich ,,siwaki'' i ich odmiany; kanki, skopki, gliniaki. Użyteczne, jednakże niezbyt trwałe zwłaszcza w spektaklach fruwających naczyń urządzanych przez wracających z oberży gospodarzy.
      Pozostały po ,,siwakach'' imiona własne. Siwak, Siwicki, Kociołek uosabiające wszystkie wady gliny nie zahartowanej ogniem. Może dlatego towarzystwo komentujących przerzuca się wzgardzanymi ,,siwakami''. Bo, nie sadzę żeby wracało z oberż.
      Scyzoryk.

      Usuń
    3. Scyzoryku! Niezwykle piękny komentarz wpisałeś. Dowcip przeplatasz z ludową gawędą i historycznym przekazem a na koniec zauważasz wesołą zabawę siwakami:))) Super!
      Najbardziej podoba mi się wersja Kosynierów. Chociaż rzeźbiarstwo w drewnie też nie do pogardzenia...
      My nie gardzimy siwakami! My je podziwiamy i wspominamy z nostalgią!
      Wady gliny zaklęte w nazwiskach? Ciekawe jaką wadę zawiera Siwak? Czyżby o "przecieki" chodziło?:))))

      Usuń
  7. Bet, ten krzepki mężczyzna budowałby i Nową Hutę, gdyby partia go tam posłała :).

    OdpowiedzUsuń
  8. Albin i Albin..... Przychodzi Albin do lekarza.
    - Panie doktorze, mam migrenę.
    - Co wy mi tu pie.... towarzyszu siwak. Migrenę może mieć jakaś ku.... hrabina, a wam może co najwyżej łeb napie.....
    allensteiner

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja dzisiaj do południa jak hrabina... na szczęście przeszło...

      Usuń
    2. Migrenę miałaś, to przykre.

      Usuń
    3. Czasami lubi mnie zamęczać i to przez trzy dni. Kwietniowa zmienność aury za oknem ma na pewno na to wpływ.
      Dziękuję, pozdrawiam serdecznie już w maju:)

      Usuń
    4. Majowo i majówkowo pozdrawiam również:-)

      Usuń
  9. Taka kolekcja z czasów, kiedy Polska rosła w siłę stoi u mojej mamy na regale... hmm stoi sobie...
    Siwak jest mi jakoś znajomy, tylko gdzie ja go widziałam?;)
    Słoikowy pomysł i ja wykorzystywałam, w końcu wazon niech nie będzie tylko ozdobą:)
    Fajne wspominki:) Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Mój siwy siwak znajomy? Widocznie miał wielu braciszków w Polsce Ludowej:))))

    OdpowiedzUsuń
  11. Na Łysej Górze paso sie krooowy,choć ni mo troowy!

    OdpowiedzUsuń
  12. @m_16Waszek.
    Krooowy są, troowy takoż pod dostatkiem. Brak pastuszków. Mnie już zwerbowali.
    Wpisać Cię na listę? Tak po znajomości. Warto. Mleko darmowe prosto z cycków. Placki po węgiersku na zawołanie. Tylko kochanie odpłatne; nie każda krowa jest sentymentalna.
    Scyzoryk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Panowie! Co to? Szykuje się okupacja pastwiska?

      Usuń
  13. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja na garnkach aż tak dobrze się znam, ale potrafię rozróżnić dobrej jakości garnek od tego gorszego. Dlatego u mnie w kuchni dominują garnki od https://duka.com/pl/gotowanie-i-pieczenie/garnki-i-rondle i jestem zdania, że jeśli używamy właśnie tych lepszych to całe nasze gotowanie jest także fajniejsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdarza się, że największą przyjemność daje gotowanie w garnkach, które lubimy, znamy, "przyjaźnimy się" i to bez względu na ich rzeczywistą jakość. Lekko obtłuczony lub skrzywiony rondel bywa najlepszy na świecie:))

      Usuń

Dla błądzących - pomoc przy komentowaniu:

Jeśli nie masz konta w Google wybierz opcję:

- Anonimowy, ale podpisz się pod treścią komentarza, proszę.

- Nazwa/adres URL w okienku Nazwa wpisz swój nick lub imię, a w okienku adres URL wkopiuj adres swojego bloga

Za wszystkie komentarze bardzo dziękuję.