Jak dobrze, że są stałe
elementy w naszym życiu. Wystarczy otworzyć zakurzone /oj, bardzo zakurzone!/
pudełko ze zdjęciami, aby to stwierdzić. Tak samo, ale jednak… Popatrzmy i
porównajmy.
Oto dawny zachwyt nad pierwszym zwiastunem wiosny i nieodzownym
motywem towarzyszącym Wielkanocy – bazie w charakterystycznym dla epoki
PRL wazonie. W tle widok z okna w socjalistycznym blokowisku. No, cóż,
tu nic się nie zmieniło oprócz okien, które teraz wszystkie bialutkie,
plastikowe… Wazonu już nie ma. Kotki bazi nadal maluję migdałami oraz lukrem na
mazurku. Ludowa tradycja zaleca połknięcie roślinnego kotka bazi dla
zapewnienia zdrowia i pomyślności. Jedzmy bazie!
Jaka piękna linia tego smukłego wazonu zwanego "siwakiem". Och i ach!
Dziewczynka z koszyczkiem w wersji dresowo - sportowej odpowiedniej
dla dziecka. Białe podkolanówki do płaszczyka to już szyk młodszych nastolatek.
Nie zimno w nóżki? Obecność płaszczyka wskazuje na dość niską temperaturę.
Dziecko chyba jednak dobrze zahartowane, nieźle odżywione i zdrowe jak rzepka
co widać na zdjęciach poniżej. Oto rodzinna kontemplacja wielkanocnych
wypieków. Radość i szczęście kobiety-matki kontrastuje z zadumą i dociekliwością
latorośli. Co oni tam majstrują? Badają skład cukrowego baranka i jego
przydatność do spożycia. Każda dawka słodyczy była cenna!
Socjalistyczne państwo ludowe choć ateistyczne, nie przeszkadzało
obywatelom w celebrowaniu religijnych świąt. Ba, ułatwiało świętowanie!
Zwiększano zaopatrzenie sklepów, uzupełniano asortyment o artykuły świąteczne:
bakalie, owoce cytrusowe i kakao. Uruchamiano sprzedaż w ostatnią przed Świętami
niedzielę. Kościelna Niedziela Palmowa była równocześnie państwową niedzielą
handlową. Niedzielne zakupy były czymś wyjątkowym i przez to wzmacniały w nas siłę
przeżywania świąt. Myślę, że działania władz miały zgoła inny cel, propagandowy.
Ale cóż to szkodzi skoro na stołach dostatnio było? Wilk syty i owca cała.
Przypominam, już
z pamięci bo dokumentacji fotograficznej brak, że obowiązuje nadal tradycja
śmigus-dyngus. W wersji miejskiej może być ograniczona do symbolicznego
kropienia. Peerelowscy eleganci używali w tym celu wody kwiatowej lub wręcz
perfum na przykład „Być może…” Peerelowscy chuligani zrzucali z okien wieżowców
napełnione wodą foliowe torebki i chlustali wodą do wnętrza tramwaju… Wrrr… To
już na szczęście przeszłość. Teraz psikamy się wodą z plastikowych jajeczek
dostępnych w supermarketach. Pamiętajmy, że oblanie wodą wróży powodzenie i
szczęście w miłości! A więc do pomp! Lejmy wodę!
Panie i Panowie /uwaga, gender czuwa!/ do dzieła! Zapełniajmy
zakupowe kosze produktami, z których przygotujemy /razem, bo gender nadal czuwa/
zawartość tych koszyczków malutkich i zastawimy stoły.
Życzę Owocnych przygotowań oraz radosnych świątecznych dni
skrapianych wodą w Poniedziałek!
PRL ateistycznym państwem? Sami księża mówią, że nigdy tak dobrze nie mieli jak w czasach PRL. :) )-D
OdpowiedzUsuńCukrowego baranka ukradliśmy z siostrą ze stołu, bo wydawało się, że nikt tego nie zauważy. Nie zauważyli, ale my to odchorowaliśmy, bo baranek był przechodni, i miał z kilkanaście lat.
Te plastikowe jajeczka były już w latach 60' ub.w., ale sik był z nich słaby, więc używało się ... gruszki do lewatywy. :)
Dla mnie święta jednak nie kojarzyły się ze stołem, ale ze świąteczną atmosferą, bo wtedy spotykała się cala rodzina rozsiana po różnych zakątkach Świata, no i wpadały prezenty.
No, nie powiesz chyba, że PRL było państwem wyznaniowym. A to, że kościół miał się dobrze to inna sprawa. Chyba jednak nie tak dobrze jak dziś.
UsuńPrezenty na Wielkanoc? U nas tego nie było za to stół jak najbardziej. Świętowaliśmy brzuchem:)))
W 1978 r. żadne państwo wyznaniowe nie miało szans, papieżem wybrano Polaka z komunistycznego kraju (?!).
UsuńCo do prezentów to cyt.: "... spotykała się cala rodzina rozsiana po różnych zakątkach Świata, no i wpadały prezenty ...". I to chyba było normalne, jeżeli po kilkunastu latach przyjeżdża rodzina z USA i Francji to jakieś souvenir'y musiały wpaść. I wpadały. :)
Na drugim miejscu atrakcji były atrakcyjne filmy, którymi władza chciała przykryć katolickie święto, a dopiero potem obżarstwo.
No to trzeba dodać, że prezenty były z okazji odwiedzin, a nie z okazji Wielkanocy. Aż tak domyślna nie jestem:))
UsuńTak, atrakcyjne filmy i programy w TV przykrywały niejedną religijna uroczystość. To dowodzi, że jednak państwo ateistyczne było. Wspieranie społeczeństwa w obżarstwie ogło wskazywać na "przykrywanie stołem" religijnej istoty świąt.
Napisałaś, Bet, - " Socjalistyczne państwo ludowe choć ateistyczne, nie przeszkadzało obywatelom w celebrowaniu religijnych świąt. Ba, ułatwiało świętowanie! " - Bo to państwo było przecież robotniczo-chłopskie.
OdpowiedzUsuńZatem celebrowano tradycję, która w jakimś sensie legitymizowała system polityczny. Zresztą przywódcy państwa i cały establishment polityczny kraju w tradycji brał ochoczo udział. Bo tak bardzo ateistyczny nie był.
Wydawano więc dewizy na zakupy deficytowych, na codzień, towarów na półkach sklepowych. Co prawda kolejki nie wzmacniały więzi robotniczo-chłopskiej, bo jak to u nas bywa, w kolejkach dochodziło do awantur z powodu spryciarzy próbujących ułatwić sobie dotarcie do wiktuałów kosztem zdyscyplinowanych staczy.
Podzielam tę opinię, że na "stołach było dostatnio". Szynki nie były "szprycowane", jeno prawdziwe. Płyny wzmacniające miały różne "pochodzenie". Ale też prawdziwe były.
Wspieranie społeczeństwa w świętowaniu świąt religijnych odbieram jako okazję do pokazania, że "władza z ludem" a socjalizm ma "ludzką twarz".
UsuńEstablishment świętował ochoczo, owszem, nawet do Kościoła chadzał, dzieci chrzcił, śluby brał itp.
W zasadzie wolę tamte ,świeckie czasy. Święta były świętami obojętnie czy dom był religijny czy ateistyczny. Bo tradycja ma wielką moc.
OdpowiedzUsuńTeraz ... ech teraz. Przekonam się sama bo w Polsce będę akurat w tym czasie. A co tam - jajka sobie pomaluje tradycyjnie..No nie moje - takie no wiesz- od kury:))
Maluj, maluj! Jak sama nie zadbasz o nastrój i tradycje takie jak lubisz to nikt ci tego nie zrobi. Nawet śmigus-dyngus można zrobić pod prysznicem:))) Nie upadajmy na duchu.
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńAle bazie do połknięcia musiały być z poświęconej palmy wielkanocnej. Te z siwaka nie pomagały. :)
W palmach rzadko widzę bazie... Ale masz rację, tylko poświęcone bazie maja moc.
UsuńSiwak ładny, prawda? Wiele wazonów pokrytych srebrzystą glazurą nazywano siwakami. To była ceramika z Łysej Góry.
Pamiętam, Albin Siwak, budowlaniec - pierwszy prawdziwy robotnik w biurze politycznym KC PZPR. "Brygadzista Albin to chłopak morowy, został delegatem na zjazd kilkudniowy" - śpiewano na festiwalu w hali Olivii w 1981 roku...
Usuńallensteiner
Czekałam na to aż ktoś skojarzy siwaka z Siwakiem:)))
UsuńW PRL środki antykoncepcyjne reklamowano m.in. tak: "Pamiętaj! I ty możesz spłodzić Siwaka!"
UsuńWszystkim Czytelnikom tego bloga, ze szczególnym uwzględnieniem przemiłej gospodyni życzę szczęśliwych i spokojnych świąt. :)
A ja znowu sama w te Święta...(:
OdpowiedzUsuńAle za to z perspektywami....:)
Perspektywy są najważniejsze!
UsuńCieszę się że zanikła tradycja polewania wodą kwiatową. Na drugi dzień człowiek śmierdział tak mógł go pogryźć nawet własny pies. POzdrawiam
OdpowiedzUsuńZłośliwcy używali wody "spod kwiatków" twierdząc, że też kwiatowa jest.
UsuńWspominam i ja dawny czas, bo przecież nie miałam wyboru, musiałam żyć.
OdpowiedzUsuńhttp://bezpukania.blog.pl
Pozdrowienia.
Miło witam nowego gościa:)) Wspominaj z nami Ultro:))
Usuń