poniedziałek, 30 listopada 2015

Na Andrzejki o Andrzejach wspomnienia



        Młode panny leją wosk, wróżą przyszłość z kart, skórki z jabłka lub pozycji buta.  Starsze panie niechaj wspominają…

        W dawnych czasach Andrzejów było wielu. W mojej klasie naliczyłam ich kilku. Był Andrzej duży i gruby w okularach - bardzo uzdolniony muzycznie. Drugi Andrzej wysoki, chudy jak tyczka i taki raczej „drań”, który sprawiał problemy wychowawcze, jak mówili nauczyciele.  Był też Andrzejek mały, drobniutki jak okruszek nisko pochylał głowę nad zeszytem a biały kołnierz szkolnej bluzy zawsze sterczał mu niezgranie na karku. Andrzejek nie był „lotny”, nauka szła mu kiepsko. Listę klasowych Andrzejów zamyka taki zwyczajny, niczym się nie wyróżniający chłopak o tym imieniu. Jak na jedna klasę to chyba sporo, prawda?

        Z biegiem lat Andrzejów mi przybywało. Byli wśród nich ważni oraz, bardziej ważni Andrzejowie.

Na przykład - Wujek Jędrek. Naprawdę na imię miał Andrzej, ale utarło się w rodzinie, że Jędrek i już. Nie był też prawdziwym wujkiem tylko „przyszywanym” czyli wżenionym w rodzinę. Postawny mężczyzna z wielkim brzuchem i potężnym czerwonym nosem. Wypisz, wymaluj - Święty Mikołaj! Niestety zamiast czerwonego kubraka nosił roboczy kombinezon woniejący przypaloną gumą. Wujek miał prywatny warsztat regeneracji opon samochodowych. Prywaciarz w PRL! Rubaszny wesołek o dobrym, miękkim sercu. Na jego kolanach było wygodnie, a zapach gumy wcale nie przeszkadzał.

A teraz młodzież: Andrzej S. Siedział w ławce za mną i wiecznie chciał coś odpisywać, ściągać, odpatrywać. Trącał w plecy, syczał znacząco i chyba troszkę mnie podrywał. Och, ten Andrzej!

Druh Andrzej Gitarzysta. Cudny chłopak o twarzy cherubina, obdarzony niezłym głosem, posiadacz gitary. Tyle atrakcji w jednej osobie to i jasne, że był obiektem westchnień wielu druhen. Gdy w blasku ogniska, trącał w struny tego kultowego instrumentu i niskim głosem nucił słowa piosenki:  „Czy pamiętasz moja mała, tę księżycową noc...” Omdlewałyśmy z zachwytu i wszystkie miałyśmy złamane serca. Jaki on był śliczny!  

Kolejny Druh Andrzej. Ooo! To już bardziej konkretna obozowa znajomość. Chyba nawet pierwsza miłostka? Splecione dłonie, pierwszy prawdziwy pocałunek w blasku księżyca i pierwsze dziewczęce zdziwienie: Cooo? Więc tak to jest z tym całowaniem… A gdy się nasz obóz skończył nastał czas oczekiwania na list, pocztówkę, telefon… Wytęskniona pocztówka nadeszła i jest do dziś przechowywana w domowym archiwum. Hi, hi, hi… Telefon natomiast milczał długo. Bardzo długo. Zdecydowanie za długo. Jedna randka w kinie Wanda i spacer nie uratowały wakacyjnego romansiku. Na tym się skończyło. 

Uwaga, pniemy się po szczeblach ważności coraz wyżej! Kolej na druha Andrzeja K. w stopniu Instruktora.  Imponował i podobał się. Starszy od nas,  licealistek, student AGH imponował doświadczeniem harcerskim i posiadanym stopniem, był przystojny i pełen humoru. Długo wzdychałam, marzyłam, wyczekiwałam lecz niestety, Andrzej K. był zainteresowany inną druhną. Wrrr…

Koniec z druhami! Pora na studencką miłość od pierwszego usłyszenia! Oczywiście znowu Andrzej, który pojawił się jak „grom z jasnego nieba”. A było to tak: Wędrowaliśmy sporą grupą górskim szlakiem w ramach jakiegoś turystycznego rajdu. Trzeci dzień razem, miło, wesoło lecz bez specjalnych emocji, aż tu nagle… Stromy stok do pokonania z góry w dół. Staraliśmy się zapanować nad zwiększającym się ,zgodnie z prawem fizyki, przyspieszeniem i nie zaryć nosem w ziemię. Wtedy Ten Andrzej wypowiedział zdanie: „Przydałyby się tu nartorolki”! Niby nic znaczącego ani szczególnie błyskotliwego, ale mnie olśniło! Dostrzegłam człowieka, który był obok cały czas lecz nie zauważony, jakby przezroczysty. Tak nietypowo i uroczo wymawiał „r”! Gdy w pociągu usiadł obok, a nawet objął ramieniem - stopiłam się. Skończyło się jednak na sympatyzowaniu, wspólnych imprezach oraz randki na stadionie /!/ podczas meczu piłki nożnej. Czego się nie robi dla miłości! Ech, Andrzeju, gdybyś wiedział jak się wynudziłam:))

Wśród współczesnej młodzieży próżno szukać Andrzeja. Nie ma Andrzejów, nie ma małych Andrzejków! Czy zatem zabawa ludowa pod nazwą „Andrzejki” przetrwa?

Lejemy wosk? Eeee… Za dużo zachodu, ale karteczki pod poduszkę można by włożyć, co nam szkodzi…



17 komentarzy:

  1. Z oczywistych względów niezręcznie mi wypowiadać się o imieniu Andrzej. Wprawdzie istnieje wiele teorii łączących imiona z cechami charakteru, ale zawsze możemy wskazać tego Andrzeja, który odbiega od normy "in plus, minus".
    To prawda moda na Andrzejów już dawno minęła, może to samo czeka Andrzejkowe wróżby? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlaczego niezręcznie? Przeciwnie, chwal się chwal! Wszystkiego najmilszego na Imieniny:)))
      Uśmiechy posyłam!

      Usuń
  2. Niom wróżby ,wróżbami ale Andrzeje osobiście dali mi w kość...
    Moda na ANdrzejkowe wróżby chyba dalej trwa. Bo to fajny zwyczaj.A i ANdrzeje się i teraz zdarzają...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Renia, zgadza się........Ale w rodzinie mamy tylko jednego. W naszej rodzince dla Ryszardów powinnien być specjalny dzień....:-)

      Usuń
    2. Reniu, Andrzej czy nie Andrzej Oni wszyscy lubią "dać w kość":)))

      Usuń
    3. maradag, podobno "wszystkie Ryśki to fajne chłopaki". Przypomnij mi w kwietniu gdy będą mieli imieniny. Obgadamy Ryśków:))

      Usuń
  3. Prawda!Taka najprawdziwsza prawda ..właściwie jako panny z odzysku powinnyśmy się spotkac i wosk polać buhaha

    OdpowiedzUsuń
  4. Klik dobry:)
    A co to za lelum-polelum? Wyczarowywanie Andrzeja?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to nie wiesz? leje się i leje i wychodzi lelum. Polewasz, polewasz i robi się polelum :)))

      Usuń
    2. A potem wpada się pod stół? :)))

      Usuń
    3. Wosk się leje! Wylany wosk polewa się wodą:))))

      Usuń
    4. Czy Ty, alElla aby na pewno wosk lałaś i polewałaś?
      allensteiner

      Usuń
  5. Jeżeli człowiek jest najogólniej przyzwoity - nie jest jego wadą, gdy ma na imię Andrzej.
    allensteiner

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, że nie jest to wada. Tym bardziej, że na wybór imienia nie mamy wpływu:))

      Usuń
  6. Oj, że masz do chleba, to widać. Ale nie wszystko, co masz, musisz sama zjeść. Znacznie odmłodniałaś, gdy trochę schudłaś. Może byś zadbała o figurę? I obetnij te włosy Matki Boskiej, bo w koczku wyglądasz jak babon, a w innych fryzurach jak dziwaczka. Poza tym lepiej Ci jak są ciemniejsze. Nie musisz też stronić od show. Jesteś dość medialna. Można na Ciebie patrzeć bez przykrości (w przeciwieństwie do Kaśki) i słuchać też można.

    OdpowiedzUsuń

Dla błądzących - pomoc przy komentowaniu:

Jeśli nie masz konta w Google wybierz opcję:

- Anonimowy, ale podpisz się pod treścią komentarza, proszę.

- Nazwa/adres URL w okienku Nazwa wpisz swój nick lub imię, a w okienku adres URL wkopiuj adres swojego bloga

Za wszystkie komentarze bardzo dziękuję.