„Ludzie listy piszą”…
Nie! Stop! Zaśpiewam trochę inaczej tę melodię Skaldów : „Ludzie książki dzisiaj piszą, a nich opisują życie swoje szare, białe,
kolorowe. Kapelusz przed ich autorem zdejm!”
Ja, Bet, zwyczajne i typowe dziecko Peerelu, ostatnich kilka wieczorów spędziłam
czytając opowieść o życiu pewnego mężczyzny, przedstawiciela pokolenia moich
rodziców, który budował swoje życie i karierę zawodową w czasach PRL, a więc jak
na ówczesne okoliczności historyczne przystało - od zera. Poznałam niewesołe dzieciństwo
spędzone w przedwojennym niedostatku, trudne wojenne trwanie i młodzieńczy
entuzjazm zdobywania kolejnych etapów wykształcenia. Podziwiałam jak zdolności,
upór, ambicje oraz umiejętność lawirowania „z Partią i mimo Partii” doprowadziły Autora do błyskotliwej kariery
dyrektorskiej w wielkich zakładach przemysłowych i nieuniknionego udziału w
szalonej „karuzeli stanowisk” i jak udało się przy tym zachować przyzwoitość.
Zbigniew Pawlicki „Z Partią i mimo Partii” Moje wspomnienia 1935-1988. Wydawnictwo Innowacyjne Novae Res
Nic
Wam nie mówi nazwisko autora? Spokojnie, mnie też nie. Dlatego rozpoczęłam ten
tekst w takt piosenki o anonimowym wiejskim listonoszu, któremu należy się szacunek
i ludzka wdzięczność za wykonaną pracę. Autor książki, Zbigniew Pawlicki, jest
przedstawicielem milionów zwykłych ludzi, którzy swoją pracą budowali tę
niedoskonałą zapewne, ale naszą, polską rzeczywistość w PRL. Nie z wyboru i ideologicznej zajadłości,
ale właściwie z historycznej konieczności kreował swoje życie „z partią i mimo
partii”. I zrobił dużo dobrego.
Nie
ośmielę się oceniać wartości literackiej tego dzieła bo się na tym nie znam.
Powiem jednak, że wspomnienia czyta się dobrze,
tym lepiej im dalej w kolejno następujące lata i wraz z pojawianiem się licznych wątków
przygodowych i obyczajowych. Nie potrafię wyrokować w kwestii prawdziwości
przedstawianych realiów początkowego okresu wspomnień /tak do końca lat
sześćdziesiątych/ bom dziecięciem niewinnym wtedy była. Nie odniosę się do
opisu zawiłych poczynań zawodowych Autora i prób jego uwikłania w służbie
wywiadowczej i donosicielskiej wręcz /!/ bo w tym czasie beztroską i
radosną młodość przeżywałam będąc
nieświadomą tych ponurych spraw, nieopierzoną jeszcze „gęsią” fascynującą się
fryzurą Afro i bananową spódnicą. Ale, wiele z opisywanych w książce wątków
pojawiało się w rozmowach rodziców, plotkach na ulicy, gazetowych i
telewizyjnych doniesieniach, opowieściach znajomych i sąsiadów. Dlatego też, po
przeczytaniu omawianej książki, uważam, że opisuje ona rzetelnie rzeczywistość
w PRL. Opisuje barwnie choć w sposób inny niż powszechnie uznane za kultowe
filmy komediowe z racji gatunku raczej wyśmiewające tamte czasy. A przecież życie
wtedy komedią nie było…
Głęboki
ukłon w stronę Autora za brak utyskiwania na kolejki, trudności w zakupie
papieru toaletowego i pasty do zębów, szarość ulic i pomijanie podobnych
Peerelowskich stereotypów. Drugi ukłon za przypomnienie, że niegdyś panny „łowiły”
kandydatów na mężów sposobem „na dziecko”.
Kto ciekawy o co chodzi – niechaj sięga do książki! Kto wierzy, że życie w
PRL było nieciekawe, a podróże do Afryki i budowa własnego biznesu niemożliwe –
niech przeczyta te wspomnienia.
Ludzie
książki piszą. Nawet całkiem zwyczajne. No i dobrze, bo skąd kolejne pokolenia
mają wiedzę czerpać? Tylko z „tego Misiu”
Stanisława Barei?
Rodacy,
czytajmy wspomnienia, które doświadczeni życiem ludzie piszą i medytujmy…
Dopisek z dnia 3 czerwca
Podaję linki do źródełka gdzie książka jest dostępna w formia e-booka
Dopisek z dnia 3 czerwca
Podaję linki do źródełka gdzie książka jest dostępna w formia e-booka
Autora w ciemno pochwalam. Może nawet lada dzień kupię książkę.
OdpowiedzUsuńallensteiner
Bardzo jestem ciekawa Twojego zdania na temat tego co opisuje Pan Pawlicki.
UsuńO też,też chyba na pewno kupię. Ciekawe czy na e-booku jest
OdpowiedzUsuńNie wiem Renatko czy jest na e-booku ale myślę, że wkrótce się dowiem.
UsuńChyba na pewno przeczytać warto:))
Na e-book'u już jest dostępna za 33-39 zł. Warto jednak polinkować, zaczynając np. od tej strony:
Usuńhttp://allegro.pl/z-partia-i-mimo-partii-moje-wspomnienia-1935-1988-i5418657644.html
Ja wybrałem wersję audiobook'a (nie mam czasu na czytanie) na razie jest tylko w subskrypcji.
Dopisałam linki gdzie można kupić wersje elektroniczne książki - nawet w cenie promocyjnej. Niestety promocja tylko do jutra ale możliwe, że będą dalsze promocje niebawem.
UsuńBet, w recenzjach jesteś niedościgniona! Twoje recenzje są ciekawsze niż zawodowych recenzentów.
OdpowiedzUsuńJest pewien problem z Z. Pawlickim, bo znanych panów o tym imieniu i nazwisku, jest jeszcze kilku, np.: muzykolog, lekarz, pułkownik SB, i trudno się dowiedzieć "czegoś więcej".
Trafiłem na kilka obszerniejszych cytatów z książki, i widać, że jest to bardzo rzetelnie opisana powieść.
Och, taka pochwała spod Twojego klawisza, bo nie mogę powiedzieć, że z "twoich ust":))) Warta więcej niż "pieniędze":)))
UsuńZostanę więc recenzentem amatorem.
Też miałam ten problem z Z.Pawlickim gdy szukałam o nim wiadomości jeszcze przed przeczytaniem książki.
Moje usta są zawsze do Twojej dyspozycji, i zapewniam, że popłynie z nich sama słodycz.
UsuńCo do naszego autora, to interesuje mnie jego biografia dlatego, że pozwala na ocenę tego na co słusznie zwraca uwagę Antoni Relski. To już pisałem wielokrotnie, więc przypomnę jeszcze raz - PRL nie była monolitem i należy ją oceniać minimum w trzech następujących po sobie i zupełnie różniących się epokach. Jeżeli Z. Pawlicki np. pisze, że liceum było szkołą elitarną i trudno dostępną, to prawdopodobnie odnosi się do najwcześniejszego okresu 1944-1956, potem przecież było inaczej. W moich czasach 1964-1968 liceum było już takim zsypem, gdzie się trafiało w ostateczności. Przodowały technika i 2-letnie szk. policealne. Myślę, że podobnie było też z uruchamianiem własnego biznesu, karierą zawodową, zaopatrzeniem, itp. obszarami życia PRL, i być może dlatego tak łatwo i pochopnie zarzucamy subiektywizm osobom wypowiadającym się nt. PRL.
Nie zgodzę się z tezą, że LO były zsypem gdzie trafiało się w ostateczności. Moje licealne lata to 1969 - 1973 i nie był to zsyp o czym piszę choćby jedną notkę niżej. Nie, zdecydowanie, nie. Do LO szli najlepsi uczniowie podstawówki, to technika były pogardzane /zresztą niesłusznie!/ o zawodówkach już nie wspomnę.
UsuńNiczego nie można zarzucać pochopnie.
Podobnie, nie powinno się też pochopnie szafować własnymi ustami:))))
Bet, zacytowałaś mnie, ale tylko częściowo, a przecież pisałem: "...W moich czasach 1964-1968 liceum było już takim zsypem ...", z czego wynika, że odnoszę się tylko do tego wąskiego okresu czasu.
UsuńPisząc o liceum - n.b. ja też jestem absolwentem LO - jako o zsypie, nie miałem zresztą na myśli poziomu nauczania, ale "przydatność zawodową w kontekście potrzeb rynku", a z tym bywało różnie, bo każda epoka PRL potrzebowała absolwentów innych kierunków nauczania. W czasach zamordyzmu, czyli od 1944 do 1956 r. pożądane było wykształcenie ogólne (o tym chyba pisze Pawlicki), ale już np. Gomułka preferował rolników i mechanizatorów rolnictwa (vide "Sami Swoi"), a Gierek, na odwrót, inwestował w przemysł i techników. Dzisiaj wystarczy umieć "czytać, pisać, i liczyć do dziesięciu", oraz przede wszystkim sprawnie manipulować śrubokrętem! Polska zrobiła "olbrzymi krok do przodu", szkoda tylko, że nikt nie zauważył tego, że staliśmy wcześniej nad przepaścią. :-D
Masz natomiast rację, że usta to niezwykle precyzyjny i przemyślny narząd służący do wielu nietypowych, acz miłych, zastosowań, a więc powinno się je oszczędzać. Już zamykam je na kłódkę. ;)
Usta milczą dusza śpiewa... ?
UsuńAnzai, nie zamykaj ust! A kłódka to już w ogóle przeżytek:)))
UsuńNieporozumienie wyjaśnione, zsyp zamknięty chociaż nadal nie do końca się z nim zgadzam:) Absolwenci LO nigdy nie byli szczególnie cenni na rynku pracy - ta szkoła była przygotowaniem do podjęcia kształcenia wyższego i dlatego w moim odczuciu postrzegana była jako "elitarna". Taka "elitarność" dotyczy okresu gdy dyplom studiów wyższych coś tam znaczył i był powodem do dumy chociażby. Tak właśnie było w latach mojej ponadpodstawowej edukacji czyli 1969 - 1978
alEllu, ponoć "śpiewać każdy może" jednak śpiew w moim wykonaniu to duże ryzyko dla słuchacza. Ale może Anzai się popisze?
UsuńBet, nie dość, że mamy te same poglądy, to jeszcze i możliwości wokalne. Ja także wywołuję duże wrażenie, gdy coś zaśpiewam, a ponieważ operuję głównie w t.zw. "dolnych partiach" (jakkolwiek to rozumieć ;) ), to najlepiej wychodzi mi aria ze Strasznego Dworu:
Usuńhttps://www.youtube.com/watch?v=mUYhIUlHX70
Szkoda tylko, że zaraz potem wychodzą słuchacze. ;)
Super mieć takiego towarzysza:)) Dzięki tej ułomności całe życie byłam pewna jednego: kariera śpiewacza mi nie grozi.
UsuńFajnie jest mieć taki pewnik w życiu:))
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńTo prawda! Było "z partią i mimo partii". Przypomniał mi się pewien I Sekretarz w mieście - bardzo ludzki człowiek. Nawet ksiądz z ambony jemu dziękował. Chyba o nim wspominałam na blogu.
Pozdrawiam serdecznie.
Tak, pamiętam "Twojego Pierwszego Sekretarza oraz Księdza na ambonie" :)))
UsuńTeż uważam, że tytuł książki jest bardzo trafiony.
Odpozdrawiam:)
Niestety takie wspomnienia nie są obiektywne Przeprowadzałem kiedyś wywiady z kombatantami. Wszystkie były heroiczne
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Może nie wszystkie są obiektywne ale wspomnienia Tego Autora wydają się rzetelne gdyż zawierają też pewne ciemniejsze sprawki z jego udziałem. Nie, nie kreuje się na herosa i nie wychwala samych zasług, pokazuje też swoje porażki.
UsuńGeorg Wilhelm Friedrich Hegel stwierdził, że:"Z historii narodów możemy się nauczyć że narody niczego nie nauczyły się z historii".
OdpowiedzUsuńPierre Augustin Caron de Beaumarchais ostrzega nas, że: "Nie w każdą prawdę dobrze jest wierzyć".
Natomiast Antoine de Saint - Exupery zadaje sobie i nam pytanie: "Dlaczego mamy się nienawidzić ? Zespala nas solidarność, niesie ta sama planeta, jesteśmy załogą jednego statku".
Miałem to szczęście, że pobierałem wiedzę zgodnie z systemem i programem przedwojennym: sześć oddziałów szkoły podstawowej, cztery klasy gimnazjum, oraz dwie klasy liceum. Miałem również szczęście przez dwa lata poznawać się z filozofią jak równie logiką.
W okresie studiów uczęszczałem w zajęciach, które prowadził dla młodzieży akademickiej Kotarbiński
Na uczelniach wykładali przedwojenni profesorowie, którzy jednocześnie nas wychowywali.
Wiecie to było tak, że Wydział Nauki KC PZPR Ich nie kochał. Im również nie podobał się panujący ustrój.
Przedwojenny V-ce Premier profesor Kwiatkowski wrócił w 1945 roku do Kraju i przekazał ówczesnym władzom plany rozbudowy i przebudowy realizowane następnie w PRL - u.
Ojc iec mojego kolegi ze szkoły był przed wojną oficerem Defy. Po wojnie zgłosił się do władz z deklaracją pracy. Oferta została przyjęta i powołano Go do organizowania Wojewódzkich Urzędów Bezpieczeństwa. Po dwóch latach zniknął. Tak Mu podziękowano z pracę.
Wojskowy PRL - owki wywiad znajdował się w czołówce wywiadów światowych. Organizatorami tego wywiadu byli przedwojenni oficerowie np i oczywiście radzieccy oficerowie ichniego wywiadu.
No cóż PRL i życie w nim nie było szaro bure. Potwierdzacie to w swych komentarzach.
Mój Ojciec jako przedwojenny żołnierz (począwszy od Legionów) nie był głaskany . W końcówce lat osiemdziesiątych członkowie PZPR oddawali swe legitymację partyjne. Kiedy w tym czasie przyjechałem do Rodziców do Warszawy, na dzień dobry Ojciec mnie spytał: Czy oddałeś legitymację partyjną ? odpowiedziałem:
Nie, nie oddałem i nie widzę powodu dla którego bym miał ją oddać. Na to Ojciec krótko stwierdził: To dobrze. Zaskoczony spytałem: Dla czego Tatuś to akceptuje ? Odpowiedź była taka: Ponieważ gdy byś oddał, to by znaczyło, że mój syn był koniunkturalistą. Myślę, że ten mój komentarz zmieścił się w temaacie. Pozdrawiam
Komentarz adekwatny do tematu jak najbardziej. Cudowne jest zacytowane tu stwierdzenie- pytanie: "Dlaczego mamy się nienawidzić?" Szkoda, że niewielu bierze sobie to do serca.
UsuńPięknie pokazałeś to w tym komentarzu ukazując jak to przedstawiciele przedwojennych elit pracowali w służbie PRL. I komu to przeszkadza?
Pozdrowienia cieplutkie, Druhu!
A to pamiętacie ?
OdpowiedzUsuńhttps://www.youtube.com/watch?v=4cl02UZMlKg
Jak ogromny ładunek patriotyzmu tkwił w naszym hymnie harcerskim: "Wszystko co nasze.........."
Zwróćcie uwagę również, że wszystkie działania miały również charakter wychowawczy: "Akcja niewidzialna ręka".
A oddziaływanie na dziecięcą wrażliwość:
"Już do odwrotu głos trąbki wzywa
Alarmuje ze wszech stron.
Staje wiara w ordynku szczęśliwa
Serca biją w zgodny ton
Każda Twarz się z uniesieniem płoni
Każdy laskę dzierży mocno w dłoni
A z młodzieńczej się piersi wyrywa
Pieśń potężna, pieśń jak dzwon
Idzie noc słońce już
Nie ma silnych by to nie zrobiło na Dzieciakach wrażenia
Nawet dzisiaj przy tej "Nowoczesności w domu i zagrodzie".
Czuj ! Czuj !
Masz rację Druhu, takie słowa rozmiękczą największego twardziela. A raczej skorupę obowiązującego "luzu" i nonszalancji jaka otacza wielu młodych ludzi oraz dzieci. Szkoda, że nie wykorzystuje się już takich metod wychowawczych.
UsuńChociaż... Akcja Niewidzialna Ręka chyba istnieje pod postacią akcji typu Szlachetna Paczka, Zbieranie zabawek dla dzieci w szpitalach oraz popularność wolontariatu. Inaczej się to wszystko nazywa ale idea zachowana: Pomoc.
:-)).
OdpowiedzUsuńPrzepraszam ale w zamian nijakiego komentarza będe wstawiał usmięchnięta mordke na znak że byłem i czytałem.
Pozdrawiam
Piotrze, w zamian za co? Co masz na myśli?
UsuńUśmiech zawsze mile widziany i myślę, że masz tego aż ponad stan:))
Opole, Opole właśnie leci!
Heroiczne są wypowiedzi autorów wspomnień? To wielka szansa dla kogoś, kto napisze książkę wyłącznie o swoich niepowodzeniach...
OdpowiedzUsuńallensteiner
Jak zwykle celna uwaga.
UsuńZnalazłem wydanie papierowe za 23,50 z przesyłką. Zamówiłem, zapłaciłem. Może też otrzymam?...
OdpowiedzUsuńallensteiner
Hi, hi, hi...Jasne że otrzymasz! Ciekawa jestem co powiesz po przeczytaniu
UsuńNie jestem tu pierwszy raz, ale pierwszy raz ośmielam się wstawić komentarz. A rzecz dotyczy owych wspomnień. Czasami podejmuję się recenzji, najczęściej na zasadzie: ja piszę recenzję – książka jest za darmo. Piękna sprawa, choć moja biblioteka zatrważająco puchnie. Ja o tym nie bez kozery, a raczej w związku z. Właśnie w ten sposób trafiłem na książkę Zenona Rogały, zatytułowaną „Ene due rike fake” w wersji trzytomowej. Zbiór opowiadań zaczynających się gdzieś tak pod koniec epoki Bieruta. Wypisz wymaluj, moje dzieciństwo, moja młodość. Dzięki tej recenzją zyskałem autentycznego kumpla, właśnie autora tych opowiadań, choć nigdy nie mieliśmy się okazji spotkać. Dodam tylko jeszcze, że choć książka nie odnosi się bezpośrednio do wydarzeń politycznych tamtego okresu, doskonale odzwierciedla tamte czasy. Bo czyż będąc dziećmi, ba!, nawet młodzieżą, tak naprawdę polityka nas interesowała? Taki był świat wokół nas, zresztą, nie bez naszej winy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Miało być: nie z naszej winy. Się rozpędziłem :) Przepraszam.
UsuńAsmodeuszu jesteś tu mile widziany, rozgość się i komentuj do woli!
UsuńMoja recenzja powyżej to debiut więc tym bardziej mi miło powitać kolegę z większym dorobkiem. Zgadzam się całkowicie z oceną jakości naszego w PRL dzieciństwa i lat młodzieńczych. Komu tam polityka była w głowie:-) Big bit się liczył!
Pomyłki-literówki zdarzają się każdemu czasem z rozpędu, czasem z roztargnienie.Nic to, piszmy dalej:-!
UsuńUkłony, Bet, za znalezienie w tym wydawniczym gąszczu, książki, która może zainteresować nie tylko ludzi PRL.
OdpowiedzUsuńA, Andrzeja zdanie o Twoich umiejętnościach recenzorskich podzielam.
I ja pójdę po tę książkę.
Byłem, parę lat temu, przez kilka osób namawiany do opisania swoich doświadczeń w PRL. Odrzekłem, że współcześnie więcej jest piszących, niż czytających książki.
Namawiające mnie osoby, głównie panie, zainteresowane najpewniej były mniej ........ zawodowymi sprawami.
Honiewicz,przyznam się, że to książka znalazła mnie:-) Dziękuję za komplement i życzę miłej lektury. Myślę że taka opowieść jest potrzebna jako dokument pokazujący jak żyło się ludziom obok polityki w PRL.
UsuńMoże jednak coś napiszesz? Może w formie bloga na początek??? Już się zgłaszam jako " cenzor" w czynie społecznym:)))))
Musiałbym, wejść w kapcie i zdecydowanie więcej poświęcić czasu. Dlatego nawet na bloga się nie decyduję. To wymaga jednak dyscypliny. Miałem jej nadto w przeszłości.
UsuńJestem w ruchu, bo mam wrażenie, że posiadywanie dłużej przy komputerze moje 77, mogłoby spowodować ..........
Nie dyscyplina lecz chęć szczera zrobi z Ciebie blogera:))))))
UsuńTak na serio blogować na siłę lub z powodu poczucia dyscypliny nie ma sensu. To jest rodzaj hobby, a przecież dla ulubionego zajęcia czas i siły zawsze się znajdą.
Kapcie odradzam stanowczo, z tego nie należy robić żadnego hobby:)))
Ha, ha, ha! Masz, Bet, siłę przekonywania.
UsuńDo dzieła zatem!
UsuńOtrzymałem, przeczytałem. Ocena autora jest na ostatniej stronie okładki i nie będę jej kwestionował. Ocena książki - jestem pełen podziwu dla pamięci, jeżeli autor istotnie nie wspierał się prowadzonym na bieżąco pamiętnikiem. W tej sytuacji nie sposób uniknąć omyłek, ale ich nie widać. Może z wyjątkiem okolic 1950 roku - zdaje się, że plączą się daty albo kwoty przed i po wymianie pieniędzy. No i grafik zafundował zamek w Warszawie w czasie, gdy jeszcze nie został odbudowany. Ale to drobiazgi, to autora życie, niewiele tu szerszego tła historyczno-politycznego, nie ma się więc z czym sprzeczać.
OdpowiedzUsuńallensteiner
Bardzo trafna i rzeczowa opinia. Myślę, że taki był zamiar Autora: opis swojego życia bez wnikania w politykę i ocenę tej polityki. To jest, moim zdaniem, największa wartość tej książki. Wspaniale wpisuje się w sens tego bloga, który także unika ocen a stara się opisywać rzeczywistość w PRL.
Usuń