Nie mogę się powstrzymać aby milczeć w przededniu obchodów
/?/ Dnia Kobiet. Wiem, wiem, temat to ograny, obśmiany i przegadany na
wszystkie możliwe sposoby. Już dawno ustaliłam i ogłosiłam chyba też na tym to
peerelowskim blogu, że obowiązuje pełna dowolność w tym temacie: można
świętować, można ignorować, można wspominać. Jeśli jednak kogoś ten dzień
„bardzo boli” to nawet szydzić też może. Byle cichutko… Hi, hi, hi.
* Spółdzielnia Samopomoc
Chłopska zatrudniała mnóstwo kobiet obsługujących sieć drobnych sklepików
spożywczych i przemysłowych, punktów skupu i usług rozsianych gęsto w rozległym
terenie. Często w małych wioskach albo w trudno dostępnych zakamarkach miasta. Firmą
zarządzali Panowie Prezesi. W dniu ósmego marca Prezesi wyruszali w teren
służbową Nyską. Wystrojeni w reprezentacyjne garnitury przemierzali wioski i
błotniste zaułki aby każdej z pań osobiście wręczyć czerwonego goździka albo
tulipana w folii. Rajstop nie mieli – był za to cmok w rękę i uścisk dłoni Prezesa
oraz rozpromienione, dowartościowaniem
twarze kobiet.
* W pewnej restauracji w
odbywały się dancingi. Bez okazji, w każdy wtorek oraz czwartek od godziny 19.
Przypadkowa okoliczność zjedzenia późnego obiadu przypadła mi akurat na dzień
ósmego marca. W jednym końcu sali spora gromadka ludzi wesoło ucztowała racząc
się kawo-herbatami i ciastkami. Popijano także wina, likiery i zapewne także
wódkę sądząc po rosnącym radosnym podnieceniu grupy. Oficjalne przemowy
wyelegantowanych panów zdradziły, że właśnie służbowo obchodzono zakładowy
Dzień Kobiet. Uroczystość oficjalną zakończono dopijając wystygłą już herbatę
lecz gromadka ludzi nie opuściła lokalu. Służbowo zintegrowane towarzystwo wykupiło
na prywatny już rachunek bilety wstępu
na rozpoczynający się niebawem dancing. Dzień Kobiet w tym zakładzie pracy
zakończono… Nie wiadomo kiedy i jak wyglądała praca nazajutrz. Integracja za to
była nadzwyczajna.
Drodzy Czytelnicy, przynieście tu swoje wspomnienia. Zabawmy się tym dniem
na przekór szydercom i wyśmiewaczom! Niech się święci Międzynarodowy Dzień
Kobiet!
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńNo, tak! W czasach transformacji ustrojowej zaczęto z Dnia Kobiet szydzić. Propaganda transformacji była silna.
Decyzją polityczną ogłoszono Dzień Kobiet komunistycznym i pani Premier Anna Suchocka święto zlikwidowała. Wcześniej na to święto zasadziła się Solidarność, obrzydzając je, czyniąc z niego symbol komunizmu.
A dzisiaj? Jak właściwie dzisiaj jest? Komunistyczne to święto, czy nie?
Pozdrawiam serdecznie.
My znamy to święto tylko w odsłonie socjalistycznej bo wtedy zaczęto je celebrować i uroczyście obchodzić. Faktem też jest, że to czczenie kobiet jednego dnia w roku zaimportowano zza wschodniej granicy.Ale... czy równe jest oburzenie wobec świąt i "dni" importowanych z zachodu, a nawet zza oceanu? Nie było i nie ma w tym przypadku, jak słusznie zauważasz, silnej propagandy. Bo i kto miałby ją uprawiać?
UsuńMiłego świętowania:))
Przecież to nie zza wschodniej granicy zaimportowano, a w Kopenhadze ustanowiono 8 marca międzynarodowym świętem kobiet.
UsuńFaktycznie Suchocka zlikwidowała Święto Kobiet, ale za karę jej rząd chwilę później zlikwidował poseł, który dostał s*aczki. Jest jednak jakaś sprawiedliwość na tym świecie.
UsuńZ okazji zbliżającego się święta proponuję:
https://www.youtube.com/watch?v=3C8ipXLPoDA
Andrzej Rawicz (Anzai)
AlEllu, miałam na myśli import uroczystości związanych z Dniem Kobiet, jego celebracją i rangą
UsuńAndrzeju Rawiczu, propozycja przyjęta!
UsuńW peerelu wszystko było wykoślawione ale lubię to święto i czekam na tulipany od męża!
OdpowiedzUsuńEee, tam, zaraz wykoślawione:-)Goździki proste jak druty były!
Usuńhistoria Dnia Kobiet w Polsce jest dość ciekawa... za peerelu było to święto wspierane państwowo (choć bez dnia wolnego od pracy) i właśnie z powodu tego wsparcia niektórzy je kontestowali, co potem, po '89 zaowocowało idiotycznym tekstem o "komunistycznym święcie"... przetrwało do dziś dzięki ludziom, którzy wtedy je obchodzili, lecz bez zbytniej celebracji, z dystansem i z humorem... ostatnio można chyba mówić o pewnym come backu i nie chodzi tu bynajmniej o nostalgię za peerelem... zaś najdziwniejsze są czasy obecne... pierwszym paradoksem jest to, że "podła zmiana" wprowadza peerelowskie porządki, ale o peerelu wyraża się pogardliwie i usilnie zaciera wszelkie po nim ślady... rzecz jasna kompletnie ignoruje Dzień Kobiet, zaś zgodnie z zasadą "akcja - reakcja", co poniektórzy podtrzymują tą tradycję w ramach kontestacji właśnie... czyli wszystko się pokręciło... generalnie jednak można by rzec, że Dzień Kobiet na rangę zbliżoną do Walentynek... i w sumie wszystko jest okay, bo najfajniej się obchodzi takie święta, których się nie musi obchodzić...
OdpowiedzUsuńa jakie będzie jutrzejsze święto, tego się dowiemy pojutrze po statystykach obrotów w branży kwiaciarskiej...
aha... chyba nie będzie mi to poczytane za spamowanie, gdy zaproszę wszystkie okoliczne Panie do siebie na bloga na jutrzejszą akademię?...
pozdrawiać :)...
Dziękuję za zaproszenie! Przyjdę z radością.
UsuńMoja pierwsza praca: pracownia plastyczna Śląskiego ZOO. 8-mego marca zebrano nas kobiety w jakiejś restauracji chorzowskiego parku. Było ciastko i kawko-herbatka, kwiatek wiosenny i...rajstopy :-) Z tychże nie mogłam, póki co, skorzystać, bo byłam w "wysokiej" ciąży, (Pierworodny urodził się 7-mego kwietnia).
OdpowiedzUsuńPamiętam, że czułam się...zagubiona, bo większości pań nie znałam. Kilka pielęgniarek i "doktorek" z widzenia. Ale właśnie ten pierwszy Dzień Kobiet, w mojej pierwszej pracy, zapadł mi w pamięci.
Inny motyw na temat: nasza Ś.P. mamusia, mieszkała na pierwszym piętrze pewnego bloku. Na drugim mieszkała Koleżanka-Sasiadka. Koleżanka miała wnuczka, który jako 10-letni chłopczyna, zaczął obdzielać sąsiadki swojej babci kwiatkiem. I do końca (obydwu seniorek), już jako dorosły mężczyzna, kontynuował tę tradycję :-)
Ten młodzieniec działał metodą "na wnuczka", ale w słusznej sprawie:-)
UsuńJakoś nic mi w głowie nie utkwiło w związku z tym świętem. Ale jestem bardzo ciekawa, jak jutro przebiegną obchody, czyli demonstracje. Któraś z pań się wybiera? Ja idę.
OdpowiedzUsuńTeż jestem ciekawa jutrzejszego dnia. Pozostaję na pozycji obserwatora.
UsuńPrzypomnę, że już po ogłoszeniu przez nowe siły przewodnie, że to święto komunistyczne - papież JPII składał Paniom życzenia z okazji Dnia Kobiet.
OdpowiedzUsuńCo zaś do garniturowej elegancji - wspomnę, że garnitur był tak powszechnym odzieniem, jak harcerskie mundurki dla dzieci. Odgrzebałem ostatnio zdjęcie pt. "na grzybach" i ze zdumieniem zobaczyłem, że panowie byli w garniturach. A w czym mieli być? Dżinsy kupione za przepłacone na czarnym rynku dolary kosztowały może i połowę miesięcznej pensji.
allensteiner
Nigdy nie zapomnę zdziwienia graniczącego z szokiem na widok Jacka Kuronia w dżinsach na wręczeniu jakiejś ważnej nagrody. To chyba zapoczątkowało wszechobecny "luz" i ignorowanie zasad dobrego wychowania pod względem stroju.
UsuńJacek Kuroń odbierał w dżinsowym mundurku order Legii Honorowej we francuskiej ambasadzie. O wystąpienie w tym stroju został poproszony przez ambasadora, ponieważ przygotowane przez dyplomatę przemówienie nawiązywało do niebieskiego koloru codziennego dżinsowego ubrania Kuronia :)
Usuńooooo - o tym nie wiedziałam, dzięki Anito :)
UsuńZapamiętałam tą anegdotę, ponieważ też mnie zaskoczył dżins Kuronia pośród stosownie wystrojonych dyplomatów i gości. Kuronia zawsze ceniłam; podczas kampanii prezydenckiej, ubiegając się o nasze głosy, występował w garniturach :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńJa też nie wiedziałam o takiej motywacji tego dżinsowego przyodziewku
UsuńPracowałam wtedy w szpitalu.
OdpowiedzUsuńKiedy na oddziałach zbliżała się pora obiadowa "robiło się przerwę" na wspólne spotkanie przy kawie, w dyżurce.
Stół był nakryty białym, szpitalnym prześcieradłem, a na stole... dzbanko-termosy z zaparzoną wcześniej kawą/herbatą i przydziałowy pączek na talerzyku. "Przydziałowy", bo to była zrzuta naszych panów - kolegów.
Przed wejściem do dyżurki przystawałyśmy na moment przy stoliku, przytaszczonym z Działu Socjalnego, by pokwitować (własnoręcznym podpisem!) odbiór rajstop i goździka/tulipana.
Jako, że część z nas kończyła już dyżur, nierzadko przy kawie pojawiał się kieliszek ajerkoniaku, ukręconego przez kolegów doktorów ze służbowego spirytusu (mieliśmy wcale niemały przydział CZYSTEGO do badań i przechowywania ustników). Co ciekawe, kieliszki stały oficjalnie na stole i nawet, jeśli zajrzał jakiś szef, czy inny przełożony, kwitował z uśmiechem O,świętujecie!?,załatwiał co potrzebował i znikał.
To jest nie do pomyślenia dzisiaj, ale wówczas celebrowanie imienin, rocznic czy świąt przy wspólnej kawie było niemal normą w urzędach, instytucjach, placówkach służbowych.
...a kiedy po południu wracałam do domu, mijałam uśmiechnięte panie; każda z wymęczonymi kwiatkami, wystającymi spomiędzy wyładowanych produktami siatek.
Przecież obiad musiały z czegoś ugotować? :)))))
Życzmy sobie, Drogie Panie, wszystkiego najlepszego i aby choć na trochę, choć na chwilę powróciła do nas tamta atmosfera, tamta życzliwość, tamten uśmiech!
Dzisiaj przecież Święto.:)))
Urocze były te święta w Peerelu
A pewnie, że miłe.
UsuńZauważam, że w peerelu świętowanie dni poświęconych wybranym zawodom lub grupom społecznym polegało na miłych gestach i sytuacjach towarzyskich. Dziś organizuje się protesty, manifestacje,wylicza zarobki i przywileje. To wyraźna różnica, prawda?
Jestem za a nawet przeciw obchodom. Świętujmy, protestujmy, demonstrujmy, ale NO LOGO czyli bez partii, KOD i ich symboli. Wkurza mnie to "podpinanie się" pod demonstracje.
OdpowiedzUsuńMaria
To jest słuszna uwaga. Ja jestem przeciwko manifestacji i strajkom w dniu , jakby nie było, święta. Pozwólmy wręczać sobie kwiaty a walkę odłóżmy na jutro, pojutrze lub dowolny dzień.
UsuńDziś uśmiechajmy się.
Najśmieszniej było jak pracowałam na kopalni na kardeksach. Siedziały cztery panie w biurze i przykmowały tam rożne sprawy (urlopy, chorobowe itp) Przed kopalnią stały kwiaciarki z nędznymi tulipanami albo gożdzikami a panie w biurze prowadziły rywalizację , która najwięcej kwiatków dostanie. To były czasy.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa jaki dzisiaj bezie przebieg manifestacji kobiet.
Ja się nastawiam na odbieranie życzeń i kwiatów. Nawet goździk już mam na biurku!Cieszę się jak głupia jakaś... A, co tam!Mam goździka!
UsuńZ okazji święta wszystkich mniej lub bardziej Wędrownych Mrówek wszelkiej pomyślności oraz mnóstwo ciekawych podróży życzy Ci
OdpowiedzUsuńm_16Waszek
A hoj!
A hoj! Waszku, dziękuję i całusy posyłam!
UsuńA pamiętacie snieżny dzień kobiet? U mnie na parapecie przysiadł wtedy bałwan
OdpowiedzUsuńhttp://alella.blog.onet.pl/archives/86
Pewnie, że pamiętam! To jest przykład radosnego świętowania w pełni poczucia humoru. Brawo, dzielni mężczyźni, budowniczy bałwanków na parapetach.
UsuńLubię takie radosne świętowanie.Lubię też ludzi, którzy mają pomysły na sprawianie radości. Zawsze mówię, że kupienie brylantu to nic nadzwyczajnego. To tylko kwestia pieniędzy. Umieć dawać prezenty i sprawiać radość właśnie w taki i podobny sposób, to jest dopiero sztuka.
UsuńSłusznie! Bałwany ponad brylanty!
UsuńalEllu,spotyka się w życiu różnych bałwanów,ale ten Twój był przesympatyczny!!!
UsuńBet,przysięgam Ci na wszystkie świętości,że nie ja tego bałwanka zainstalowałem..Ale przyznać muszę,że sprzedałem śnieg na to to..Też muszę z czegoś żyć,no nie?..
OdpowiedzUsuńWaszku, a gdzie romantyzm? Tylko biznes?
UsuńDużo tego śniegu było. Aż mi się nie chce wierzyć. W tym roku kwitną przebiśniegi i krokusy.
UsuńWłaśnie, marce bywają różne.
UsuńMogą się wyśmiewać z goździka(tulipana)czy rajstop, Ci którzy hołd oddają tylko dobrej zmianie. Ja zawsze lubiłam ten zwyczaj. Między 1989 a 2011 niewiele kwiatów, prezentów czy życzeń dostałam. Mój własny syn dopiero od kilku lat pamięta, że matka, to też kobieta. Wczoraj były tulipany. A zimowego 8 marca jakoś nie pamiętam! Może wtedy jeszcze nie zbudziłam się ze snu zimowego?:-) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńA wiesz, dostałam wczoraj tulipana od około dziesięcioletniego młodzieńca, który z własnej inicjatywy tak honorował wszystkie co ważniejsze dla niego kobiety. Tak więc tradycja nie ginie!
UsuńNo widzisz,Bet? No widzisz?? Jeszcze Polska nie zginęła!!!
UsuńRomantyzmu wiele trzeba,lecz bez chleba żyć się nie da..
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo Was Dziewczyny przepraszam za moją wirtualną nieobecność.Jak słusznie się Domyślacie wynika ona z mojego wieku no i zwiększającym się stanem mego zdrowia.
OdpowiedzUsuńPo prostu postanowiłem (już kilka lat temu) podjąć walkę nie z chorobami bo nie mam szans nie mam szans wygrania tej walki> Natomiast podjęłem walkę o komfort odchodzenia. Lekarze znają mnie z takiego idiotycznego powiedzonka: "ja chcę umrzeć na stojąco".
Wiecie ?
Bardzo lubię Was i oczywiście Wasze blogi i systematycznie je czytuje..
Przykro mi, że się spóźniam z życzeniami w Dniu Kobiet.
Kobieta
- to piękny kwiat,
To niedocenione zioło,
Które zajmuje cały świat,
O którym się mówi wokoło.
Mówi
- nie znając istoty ciała,
Mówi
- nie znając doliny duszy.
Kobieta
- to nie tylko kwiat,
To kamień,
Co z czasem się kruszy
Mirku, dziękujemy za życzenia i za twoją obecność. Zawsze cieszy Twój wpis. Kibicuję Twojej dzielności z całego serca. Uściski posyłam już wiosenne
UsuńMIRKU - DZIĘKUJĘ Z CAŁEGO SERCA, W IMIENIU MAMCI I SWOIM ...
UsuńPIĘKNY WIERSZ WŁAŚNIE MAMCI PRZECZYTAŁAM
pamiętamy i czekamy na dalszy ciąg opowieści o historii Twojej Miłości ...
O Jezu Chryste! Nigdy takiego smutku nie doświadczyłem. Człowieku,Ty MUSISZ ŻYĆ!!! Bez Ciebie świat będzie isniał,ale będzie uboższy od jednego wspaniałego człowieka..Żyj chłopie!!!!!
OdpowiedzUsuńMirek będzie z nami jeszcze długo, długo, i jeszcze dłużej:-)
Usuń...i o! I już!
UsuńReasumując:nigdy nie jest tak żle,aby nie mogło być gorzej..
OdpowiedzUsuńm_16Waszek
Malinko,rozkliłem się..Ale mam nadzieję,że to nie pierwszy i ostatni raz..A hoj!
OdpowiedzUsuńA Tobie tylko Malinka w głowie:-)
UsuńA ja zawsze lubiłam i lubię ten dzień i zawsze świętowałam, zresztą ja lubię świętować. Ktoś kiedyś powiedział, że w życiu trzeba nie tylko umieć dawać, ale też umieć brać. Bardzo mi ta maksyma odpowiada, skoro los coś mi daje, to biorę z radością i dziękuję :)
OdpowiedzUsuń---------------
Pamiętam biurowy Dzień Kobiet z zamierzchłych czasów, byliśmy wielkim wojewódzkim biurem a ja byłam malutką asystentką, świeżo po studiach. Podobały mi się te zwyczaje, po oficjalnej części, z oficjalnym kwiatkiem, zielonym do góry i rajstopami, następowała część mniej oficjalna ... zbieraliśmy się w tak zwanym "nakładzie" to był pokój od strony podwórza, w którym to pokoju, kompletowało się dokumentacje. Dziewczyny, te starsze, średnie i najmłodsze, bez wyjątku, przynosiły rozmaite specjały, bezwarunkowo własnej produkcji, a panowie "zabezpieczali" kartkową część przyjęcia. Na długim stole, przykrytym zielonym suknem (zasłona z pracowni) ustawiony był wielki garnek, w garnku moczyły się bukiety tulipanów , bukiety były nieoficjalne :) z własnej inicjatywy. Każda z nas dostawała taki bukiecik, a do tego karteczkę. Na karteczce był napisany specjalnie dla niej wierszyk. Pisał te wierszyki nasz biurowy kolega, elegancki starszy pan, architekt ze Lwowa . Nie macie pojęcia, ile było przy tym śmiechu, bo i uszczypnąć żartobliwie wierszykiem potrafił :)
A w domu mój Tato marudził na socjalistyczne święto, ciężko cierpiał, ale cierpiąc tak, nigdy nie zapominał o kwiatach dla nas ... raz nawet upiekł dla nas tort... w tajemnicy wzuął urlop, gdy wróciłyśmy z pracy na stole był tort, najprawdziwszy domowy, czekoladowy a pogrom w kuchni świadczył, że tatko sam go upiekł. Tort był pyszny. Tatko do kuchni się nie dotykał, ewentualnie wodę na herbatę a tu nagle tort, nie mogłyśmy wyjść z podziwu, na pytanie jakim cudem to zrobił usłyszałyśmy - normalnie, wziąłem książkę i zrobiłem dokładnie, co tam było napisane
:)
No, proszę,Tatko się postarał mimo, że święta nie pochwał. Brawo dla Tatki!
OdpowiedzUsuńBiurowe przyjęcia miały swój klimat. Niech tam kto mówi co chce, a my wiemy że w biurze nie było źle😆
Witaj Malinko! 8-marca 1940r moja Matula była na Łotwie..Wyjechała wraz z koleżanką tuż przed wojną,tj pod koniec września 39r.Przebywała na wsi koło miejscowości Aluksne..Tam pracowała na roli..Jedyne,czego się dorobiła, to futro..przez 6 lat..W|g Jej opowieści pracowała na roli od świtu do ranka..Nawet morza nie widziała..Kiedy ja kupiłem samochód,próbowałem Ją namówić na ycieczkę nad morze czy gdziekolwiek..Nigdy nie miała czasu..Są i zawsze byli ludzie skromni,niewidoczni,gotowi oddać serce i duszę dla bliźnich, wspaniali przez samo to,choćby..
OdpowiedzUsuńPrzepraszam,Bet,to miało być na blogu Malinki.. Ale w sumie-sumarumie..(Przecież Ona i tak tu zajrzy,ponieważ Wy oba(obie,ale tak mi do rymu pasuje) jesteście jak jedna wątroba,a hoj!
OdpowiedzUsuńWaszku, takiego porównania jeszcze nie słyszałam😉 ciekawe co Malinka na to powie?
Usuń:-))) JAK JEDNA WĄTROBA może być ... w sumie Bet co by było gdyby jak jedna ... hmmm, że tak powiem, to by było bardziej "podpadające" na 2w1
UsuńBet,a jako Ty,że z PRL jestes,to ja dla Ciebie jszcze walne se pare rajstop..A co mi tam..Mam gest..Dla kobitek nic nie za mało!
OdpowiedzUsuńBet, a ja pamiętam nieśmiertelne goździki, które tak długo stały w wazonie i zachowywały swe piękno. Obecnie trudno je dojrzeć w kwiaciarniach, a szkoda, bo mają swój urok. Pamiętam, że pan o nazwisku Baba domagał się rajstop i ... otrzymywał.
OdpowiedzUsuńSerdeczności zasyłam
Ja też lubię goździki za ich piękno i zapach. Ubolewam, że "wyszły z mody" bo uznano je za symbol minionej epoki. Kwiaty niczemu niewinne!
UsuńA panu Baba i jego przełożonym gratuluję poczucia humoru:))
Pozdrawiam wiosennie!
a moi koledzy Jacek Zwoźniak i Kuba Wencel założyli swego czasu zespół Baba ...
UsuńWitam !
OdpowiedzUsuńNo znowu jestem. W trakcie mej nieobecności zaliczyłem dwukrotnie pobyt w Szpitalu.
Czerwone wielkokwiatowe goździki mają dla mnie ogromne znaczenie sentymentalne ponieważ z nimi oświadczałem się mojej przyszłe Żonie. Oczywiście na klęczkach i w obecności kilkunasto osobowej grupie świadków.
Również również piosenka Złoty Pierścionek i bukiecik niezapominajek mają dla mnie sentymentalne znaczeni bo w lokalu w trakcie tańca przy tej melodii po raz drugi oświadczałem się z bukiecikiem niezapominajek, które podała mi Kwiaciarka.
Dopiero wtedy Sławka podjęła decyzję o zamieszkanie ze mną na stałe.
Ślub cywilni wzięliśmy dopiero po kilku latach po moim wypadku motocyklowymale jeszcze w czasie mojej rekonwalescencji ponieważ w razie mojej śmierci nie dostała by odszkodowania i straciła by moje mieszkanie słuśbowe.
Czuwaj ! Mirek
Czuwaj Druhu Mirku! Miło, że jesteś znowu z nami i miłe Twoje wspomnienia. Takie romantyczne! Cieszę się, że goździk budzi sentymentalne wspomnienia. Wydaje się że w tamtych czasach był to jeden z nielicznych gatunków kwiatów dostępnych na uroczyste okazje.
UsuńGoździk i róża królowały podobnie jak paprotka w przedziale roślin doniczkowych:-)
Kochajmy goździki!
Pozdrawiam wiosenne😘
ooooo - czekałam na dalszy ciąg opowieści i JEST !!!!
UsuńZ PRZYJEMNOŚCIĄ PRZECZYTAŁAM
Na Dniu Kobiet najbardziej poszkodowaną był moją lepsza połowa małżeńska, z tej racji, że jako organizator Święta w miejscu pracy wracałem "do dom" i później niż by należało w takim Dniu!
OdpowiedzUsuńNo cóż, Małżonka zapewne była i jest noszona na rękach każdego innego dnia:)) W takim przypadku oficjalny Dzień Kobiet można odpuścić:)
Usuń