Dawno, dawno temu w naszej „rozległej i żyznej” Polsce
Ludowej, najwyższe czynniki partyjne uchwaliły, aby „Państwo rosło w siłę, a ludzie żyli dostatnio”. Co uchwalone musi
być zrealizowane, najlepiej w terminie „przed
terminem”.
Nie
dość, kraju mlekiem i miodem płynącego! Szeroką strugę białego odżywczego
napoju sprawnie rozlewano do kapslowanych blaszką butelek i podstawiano
narodowi wprost pod drzwi, od samego świtu już. W temacie miodu: występujące,
niestety braki w podaży prawdziwego produktu /z winy opieszałych pszczół,
zapewne/ uzupełniała produkcja wyrobu pod nazwą Sztuczny Miód pakowanego w
kartonowe faski w miodowym kolorze. Ba! Sęk w tym, aby ludziom tak dogodzić by
nawet ptasiego mleka im nie brakło!
Bardzo proszę. Mówisz – masz. Przemysł spożywczy rzucił na
rynek specjał pod nazwą Ptasie Mleczko! Smakowita śmietankowa pianka oblana
czekoladą mleczną stała się powszechnie pożądanym hitem cukierniczego rynku.
Oszaleliśmy na punkcie tych czekoladek, które zjadano z apetytem bo wtedy nikt
nie przejmował się poziomem cukru wierząc chyba wciąż, że ów „cukier krzepi”.
Zgrabne pudełeczka z uwielbianą słodkością świetnie nadawały się na licznie
stosowane „łapóweczki”. Dla ekspedientki z mięsnego za coś spod lady, dla
urzędniczki za przybicie stempelka, dla nauczycielki w podziękowaniu za naukę,
dla cioci na imieniny… Zawsze przyjmowane z radością.
A gdy już rozsmakowaliśmy się w Ptasim Mleczku nastał
gospodarczy krach i ze sklepów znikło wszystko. Ptasie Mleczko też. Buuu… Och,
co za żal…
Pomysłowe kobiety znalazły jednak sposób na samodzielny wyrób
ulubionej słodkiej przekąski. Oto przepis, nieznanego autorstwa, w dwóch graficznych wersjach:
a/ pisany ręcznie pod dyktando osoby, która już przepis wypróbowała
b/wystukany na
domowej maszynie do pisania prawdopodobnie w kilku kopiach „przez kalkę” w celu
rozpropagowania wśród przyjaciółek.
Być może przesadziłam z dorabianiem ideologii do pochwały
łakomstwa, ale temat bloga mnie usprawiedliwia. Prawda?
Czasy
domowych podróbek markowych wyrobów minęły. Produkcja czekoladek Ptasie Mleczko
nadal ma się dobrze, a nawet rozkwita w licznych smakowych odmianach i ozdobach
na czekoladowej polewie. Co tam cukier! Dobre bo polskie i peerelowskie. Hi,
hi, hi…Smacznego!
Ale mi narobiłaś apetytu! Jednak poza tym ptasim mleczkiem było jeszcze sporo innych przysmaków. Uwielbiałem chałwę kupowaną na wagę, t.zw. "blok czekoladowy", i cukierki t.zw. "mieszankę" (bajeczne, malaga, itp). Po 1975 r. zaczęło to znikać ze sklepów, ale za wyższą cenę wszystko odnajdowano na bazarach, "pod ladą", u znajomych handlarzy... I tak PRL przegrał ze spekulantami.
OdpowiedzUsuńApetyt? Na potrzeby tej notki zjadam już drugie opakowanie ptasiego mleczka:)) Nie, żebym przepadała za tym "słodyczem":)) Wspomnienia obudziły się niejako pod przymusem, przy okazji zjedzenia dziękczynnego podarunku. Bo po co ma się zmarnować? Lepiej zjeść i chorować:))) Drugie pudełko kupiłam już z własnej woli i mam nadzieję na tym poprzestać. Chociaż... Kto wie?
UsuńJa także lubiłam tę chałwę na wagę. Nie była, jak "kit". Miała "włókna", które się odrywały. Lubiłam jeść - odrywając te "włókna". Smaczna też była chałwa kupowana na bazarze od handlarzy zza wschodniej granicy.
UsuńNo właśnie, gdzie się podziały chałwowe włókna?
UsuńPrawdziwy kit to była chałwa w puszkach kupowana w Bułgarii, chyba. Nawet smaczny kit:))
Osobiście uwielbiam słodycze w każdej ilości :) ale rozsądek mnie powstrzymuje przed nałogiem
OdpowiedzUsuńTo prawda, trudno się przeciwstawić słodyczom:)) Trzeba ćwiczyć charakter i silna wolę. Powodzenia:)))
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńDo "Firli - tirli i ćwir - ćwir!" oraz ptasiego mleczka brakuje nam tylko wiosny. Oby do wiosny i będzie pełnia szczęścia.
Pozdrawiam słodko.
Idzie, idzie wiosna! Już ją przez chwilkę widziałam i stąd te ptasie trele w tytule:))
UsuńPtasie mleczko wystepuje teraz w wielu smakach, ale ja najbardziej lubie to pierwotne, waniliowe. Nawet teraz, jak mam juz "troche" lat zjadam najpierw czekolade a pianke zostawiam na koniec :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko, Beata
A można inaczej jeść ptasie mleczko? Phii... też stosuję tą technikę:))
UsuńZawsze były dwie szkoły, jak jeść ptasie mleczko: najpierw obgryźć czekoladę i dopiero piankę czy też rozgnieść całość ze smakiem. Obie opcje miały po równo zwolenników. Ja zjadałam w całości i tak robię do dzisiaj. Oczywiście, gdy mam ptasie mleczko. A mam rzadko, bo nie kupuję. Ale ostatnio też jadłam bo pod choinką znalazłam :)
OdpowiedzUsuńObgryzanie czekolady uchodzi w domowym zaciszu i samotności:-) Oficjalne i towarzyskie zjadanie wymaga raczej gryzienia w całości. Ale przecież łasuchowanie ukradkiem smakuje najlepiej i można sobie pozwolić na dowolność techniki zjadania:-)
UsuńTeż rzadko kupuję ale ostatnio poświęciłam się na potrzeby bloga😉
Ten najnowszy Ptasi hit to czerwone serduszka na czekoladzie białej i czarnej z okazji nie tylko Walentynek. Moja młodzież nie przepada za słodkościami(w odróżnieniu ode mnie, gdyż ja zjadam nawet czekoladopodobne lub inne byle smaczne.), ale "Ptasiego mleczka" są spragnieni ja kania dżdżu. Różne techniki pochłaniania odnoszą się nie tylko do mleczka. Ostatnio "Familijne gofrowe" doczekały się specjalnej reklamy o tym czy po cichutku czy na chybcika. Ukłony
OdpowiedzUsuńPodjadanie cichaczem uważam za najlepsze! Ten "chybcik" dodaje smaczku:)))
UsuńSmacznego!
czekaj czekaj, droga Bet...
OdpowiedzUsuńwstrzeliłam się w temat - otóż:
otworzyłam pudełko, kliknęłam w "pogadajmy o PRL-u" i...
Piszesz tu o Ptasim Mleczku, ale również o produktach czekoladopodobnych.
Moje pudełko jest czerwone. Czerwono-żółte. Z trzema brązowymi czekoladkami na wieczku.
...ale dalej napis: "Mleczko" (nie ptasie!) o smaku waniliowym. Kropka.
W lewym górnym rogu: "NOWOŚĆ"
...czy wiesz, że ten produkt smakuje gorzej niż czekoladopodobne w PRL-u?!
Brrrrr...
KTO, pytam się, UKRADŁ MI MOJE "PTASIE MLECZKO"?
No kto, panie premierze, kto?
Czekolateria, kurza twarz...!
Skandal! Niegodziwość najwyższego stopnia! Do pieca z tym i marsz po prawdziwe Ptasie Mleczko!
UsuńNie spotkałam dotąd takiej podróbki tego doskonałego wyrobu ale będę śledzić rynek.
Kochana, całymi tonami zjadam i co ciekawe - nie mam po nim wyrzutów sumienia. Wystarczy, że liznę cukierek i od razu się karcę, a p ptasie sięgam co chwila. MUSZĘ PRZYZNAĆ, ŻE O TYM MLECZKU post był nadzwyczaj potrzebny.
OdpowiedzUsuńSerdeczności zasyłam
No i to jest kolejną zaletą ptasiego mleka: nie daje wyrzutów sumienia! Ja też tak mam!
UsuńPrzecież to jest pianka, puszek, to jak może wejść w boczki. Za to nie smaruję chleba masłem, tylko pastami lub serkami. Coś za coś, a sumienie mam czyste jak łza.
OdpowiedzUsuńSerdeczności zasyłam
Bardzo słuszna uwaga. Puszek nie tuczy!
UsuńUbolewam,że z Babcinych przepisów nic nie zostało poza przekazami ustnymi. Tak sie jednak złożyło, że moja rodzinka nie gustowała w pewnych daniach a ze słodkości uwielbiała śledzie i schabowe.
UsuńSłodko pozdrawiam
Piotrze, o śledziach "Opolskich" głośno jest w całej sieci!
UsuńWłaśnie nadchodzi śledziowy czas więc smacznie będzie:-)