Rośliny jeszcze śpią i trudno doszukać się u nich zielonych
pączków z młodziutkich listeczków…
Ach,
ale my możemy, a nawet powinniśmy już zainteresować się innymi pączkami. Tłusty
Czwartek zbliża się. To jedna z najmilszych w kalendarzu dat bo nie dość, że
smacznie wtedy jest, ale i bezstresowo wszak w tym dniu pączki nie tuczą.
Przynajmniej tak wszyscy mówią… To co? Wyrzuty sumienia i diety precz!
Cholesterol nie istnieje!
Jak tradycja to tradycja. Co tam w babcinej kuchni dzieje się
o tej porze? Oczywiście pączki i faworki. Oto co znalazłam w archiwalnym Kąciku Pani Domu. Może ktoś o dobrym wzroku
obdarzony cierpliwością odczyta starodawną recepturę i wysmaży pulchne
pyszności? Hmmm… Powodzenia!
Ja poprzestaję na łatwiejszej wersji tłustoczwartkowych
przysmaków i usmażę chrupiący chrust. Pączki kupię w cukierni. Już od tygodnia
testuję pobliskie punkty sprzedaży i co prawda nie są to mistrzowskie wyroby,
ale tradycji musi się zadość stać. Niech tam, trochę tolerancji i przyjemność
można znaleźć nawet w pączku z Biedronki.
Pączkujmy wesoło!
Pierwsza!
OdpowiedzUsuńZaklepuje się słowami:razem, dwa,trzy, pierwsza!
UsuńDrugi
OdpowiedzUsuńDo jedzenia czy do roboty?
UsuńNie wiem, jak Anzai, ale ja do jedzenia chrustu, o!
UsuńTak przypuszczałam:-)
UsuńWczoraj tylko się zaklepałem, ale dzisiaj bym posmakował.
UsuńNo tak, lepiej zająć kolejkę wcześniej bo dziś można odejść z kwitkiem. Tak mi się przydarzyło przed chwilą bo zabrakło pączków w cukierni i kazali czekać na nową dostawę. Buuuu....
UsuńOd mojego "oswojonego" cukiernika (kiedyś pomogłem mu napisać odwołanie od wyroku sądowego) dostałem w prezencie paczkę 6 pączków. Każdy pączek z innym nadzieniem, ale jeden - który smakował mi najbardziej - był bez nadzienia, za to ciasto było takie "keksowe" wymieszane z bakaliami. I to był strzał w dziesiątkę. Pączki smaczne, pewno z glutaminianem sodu, ale nie takie jakie robiła moja babcia. Cóż, świat się zmienia ...
UsuńDobry taki ,"oswojony" spec! Eksperymenty z pączkami mnie nie zachwycają."Najwolę" tradycję z różą.Takich teraz jak na lekarstwo.
UsuńJa też chrust, jakżeby inaczej, przecież nie faworki.
OdpowiedzUsuńPączek kupuję, jeden mi wystarczy, bo mąż ma cukrzycę, więc ma faworki na stewii.
Pozdrawiam serdecznie
Eeeee... jeden pączek? Nawet nie opłaca się talerzyka brudzić:-)
UsuńJa także CHRUST, o!
UsuńProf. Jerzy Bralczyk, językoznawca: Chrust to określenie polskie, metaforyczne. Przyrównuje niewielkie, kruche ciasteczka do delikatnych, suchych gałązek. Natomiast obca nazwa faworek prawdopodobnie pochodzi od rodzaju kokardki, którą kiedyś przyozdabiało się strój. A ciastko właśnie przypomina wstążeczkę. Z moich obserwacji wynika, że zdecydowanie częściej nazwa faworek używana jest w środkowej oraz północnej Polsce, gdzie w słownictwie jest więcej obcych naleciałości. Chrust pojawia się natomiast w południowej części kraju.
Lidia Koj, etnograf: Bardziej słowiańską nazwą jest chrust.
Och, dziękuję za tak obszerne objaśnienie. Też zauważyłam, że chrust jest bardziej mój niż faworek. Faworki takie bardziej warszawskie, stołeczne. Chrust galicyjski i staropolski:-)
UsuńUwielbiam FAWORKI, za paczkami nie przepadam. Niestety, tam gdzie teraz mieszkam faworkow nie ma, a paczki sa takie jakies inne, pochodzenia tutejszego. Ale najwazniejsze, zeby domownikom smakowaly!
UsuńPozdrawiam slodko
Beata
Pączki pochodzenia tutejszego nie brzmią zachęcająco:))) Ja udaję, że smakują mi te, które dziś kupiłam w przypadkowej cukierni. W cukierni znanej z niezłych pączków niestety trafiłam na chwilowy brak towaru. Pech prawdziwy.
UsuńPaczki mojego dziecinstwa kupowalismy, a raczej "wystalismy" w cukierni Wrobel na Naokowskiego w Warszawie. Te dzisiejsze, pieczone na obczyznie nie byly zle, nawet zjadlam calego. Moze w przyszlym roku zrobie faworki…
UsuńNie wiem czy to tylko ja mam takie wrazenie, ale wydaje mi sie, ze paczki teraz sa takie wieksze, dokladniejsze, maszynowe. Czy te z lat dzieciecych byly mniejsze???
Były mniejsze i zdecydowanie smaczniejsze.
UsuńWolę faworki od pączków, ale żadną słodkością nie pogardzę. Miłego faworyzowania i pączkowania. Uściski.
OdpowiedzUsuńTak, tak! Będziemy faworyzować!
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńIdę do faworków. A później podzielę się z sąsiadką... No bo tak samemu?...
OdpowiedzUsuńOczywiście, że "dzielone" lepiej smakują! Do roboty!
UsuńZrobiłam, podzieliłam się z sąsiadką, udokumentowałam moją wiosnę w zimie :-) i wstawiłam u mnie na bloga! No, zwyczajnie, niesamowita jestem! ;-)
UsuńBezapelacyjnie niesamowita! Gratulacje:-):-):-)
UsuńA czy z pączkowania po uprzednim faworyzowaniu nie będzie małych pączuszków?
OdpowiedzUsuńHi,hi,hi... A niech będą! Ogłosi się dodatkowe "pączek plus"😆
UsuńCztery zjadłam! C-Z-T-E-R-Y !
OdpowiedzUsuńBuuuuuuu... jakie dobre byłyyyyy...
A od dzisiaj, znaczy od nowego miesiąca - ostra dieta! Co najmniej jeden rozmiar muszę zrzucić, bo... nie będę miała co na siebie włożyć!
Teraz już niech przyroda sobie pączkuje. Na zdrowie.
hmmm...
A nie lepiej nowe kiecki kupić?
UsuńPączkowałam dwoma całymi i połówką. Większą połówką... No dobra, prawie 3. I pyszną szarlotkę, którą upiekła przyjaciółka na nasze spotkanie tłustoczwartkowe.
OdpowiedzUsuńPS. w życiu nie piekłam sama pączków ani faworków. Wydaje mi się to niezwykle trudne :(
Nie jest to trudna praca, zwłaszcza faworki wydają się bardzo łatwe i przyjazne w wykonaniu. Pączki wymagają nieco więcej zachodu i większej ilości konsumentów po to aby zjedzone było na świeżo. Pączki leżące jeden dzień tracą wiele na atrakcyjności.
Usuń