Dziś jest Tłusty Czwartek więc zapraszam na chrust!
Na początku był chaos... z żółtek, mąki, masła i śmietany. Z tego chaosu powstała niewielka kuleczka tłustego ( a jakże!) ciasta, które mocno zbite (przemoc domowa, a jakże!) leżakowało w lodówce czas jakiś.
Ugniatane, wałkowane na listeczek płaty ciasta poddałam wycinaniu zabytkowym radełkiem, które straciło trzonek, lecz swe funkcje spełnia znakomicie pomimo kalectwa. No i wyszło tak!
Teraz wrząca kąpiel tłuszczowa jako ciąg dalszy domowej przemocy...
I na stos! Na stos rzuciłam oprószony cukrem pudrem z wanilią, wysmażony chrust!
Bardzo proszę się częstować i nie liczyć kalorii bo nie warto, a tradycja jest święta co zaznaczyłam w tytule:))
Niech się nam ten Czwartek tłuści!
Zjadłem 4 duże pączki, więc nawet na tak apetycznie wyglądające chrusty nie mogę patrzeć ... na razie. Pewnie jeszcze tu zajrzę, jak przetrawię.
OdpowiedzUsuńTak, tak, wpadnij tu jutro, chrust jeszcze jest:))
UsuńI Anzai nie wpadł. Chyba jeszcze pączki nie są przetrawione i nie ma miejsca na chrust.
UsuńMoże "wpadł" na jakiś ciekawy pomysł?
UsuńJestem, jestem. Chciałbym przypomnieć, że tłusty czwartek to nie tylko pączki, chrusty, itp. Do tego pączki nie zawsze były robione na słodko, w staropolskiej kuchni robiono je także z farszem mięsnym. Tym razem jednak u mnie było za tłusto.
UsuńPączki z mięsem? Nie pomyliłeś pączków z kulebiakiem?
UsuńMoże to były gęsi w cieście? ;) :)
UsuńMyślę, że w ciasto pączkowe można wszystko "zapakować", ja w ZSRR jadłem nawet ryby. Po kliknięciu w Wiki w temat "pączki z nadzieniem mięsnym" u mnie pojawiło się ok. 80 tys. wyników.
UsuńZapakować można wszystko, ale czy to jest jeszcze Pączek?
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńJakie szczęście, że Anzai jeszcze nie zajrzał, więc może ja załapię się.
Chrust cudny i apetyczny!
Pozdrawiam serdecznie.
Chrust wygląda w realu lepiej niż na zdjęciu. Jest po prostu mało fotogeniczny ale bardzo smaczny:-) Ma tylko jedną wadę: szybko znika!
UsuńTak, chrust znika szybko, ponieważ daje się pochłaniać w dużych ilościach. Taką porcję, jak na zdjęciu daje się zjeść w 10 minut.
UsuńChrust ma jeszcze tą zaletę, że nawet na drugi i trzeci dzień jest dobry i zachowuje chrupkość. Pączki już tak nie mają.
UsuńDomowe pączki jeszcze mogą smakować na drugi dzień, ale te ze sklepu stają się niejadalne.
UsuńCzęsto nawet w pierwszy dzień trudno sklepowe pączki przełknąć:))
UsuńWczoraj też zamarzył mi się chrust zamiast pączków. Młodzi jednak stwierdzili, że w warszawskich cukierniach faworki(uwielbiane przeze mnie) bardzo drogie. Kiedy jeszcze chodziłam sprzedawano faworki w ćwierć kilowych opakowaniach, a ponieważ są lekkie, to było tego sporo. Teraz podobno ograniczono się do porcji 10dkg. Tłusty czwartek uczciłam 4 pączkami z marmoladą i dwoma z nadzieniem białym z dodatkiem adwokata. Mnie bardzo smakowały, chociaż synowa kręciła nosem. A byłam bliska namówienia jej by w niedzielę pokusiła się o usmażenie własnoręcznie faworków. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńNie trafiłam jeszcze na dobry chrust w żadnej cukierni. Zazwyczaj są grube jak kluski i nie chrupią. Podobnie nie zachwycają mnie pączki udziwnione różnymi farszami i polewami. Pączek ma mieć konfiturę z płatków róży w środku i cukier poder ewentualnie lukier ze skórką pomarańczową na wierzchu. Wtedy to jest prawdziwy pączek,o!
UsuńPowodzenia w namawianiu do samodzielnego smażenia bo naprawdę warto:))
Pysznie wygladaja te FAWORKI!
OdpowiedzUsuńU mnie raczylismy sie paczkami z roza I faworkami ze sklepu polskiego. Byly smaczne, ale marza mi sie paczusie z lat dziecinstwa, byly duzo mniejsze I mozna bylo wiecej zjesc ;)
Pozdrawiam
Beata
No to pysznie było u Ciebie i bo po polsku:)) Nigdy nie robiłam pączków samodzielnie. Kiedyś muszę się odważyć!
UsuńJak spojrzałam na zdjęcie radełka bez okularów, to zobaczyłam głowę uśmiechniętego zajączka.
OdpowiedzUsuńTak! Jest zajączek! Przyda się na Wielkanoc:-)
UsuńCo za cudny, obrazowy opis produkcji tego przysmaku. Już dawno po Tłustym Czwartku, ale bym zjadła. Uwielbiam faworki. :)
OdpowiedzUsuńHi,hi,hi... Trzeba czekać cały rok! Jakoś tak jest, że faworki smakują tylko w karnawale. Pączki nie są tak wrażliwe i smakują prawie zawsze chociaż... Wiosna i latem jakby trochę mniej:))
UsuńSmaki i tradycja jeszcze nie wiedzą, że klimat nam się zmienił i pory roku już nie takie jak dawniej.
Za często piekę faworki nawet bez okazji, ponieważ moja córka je lubi. Zawsze cieszy się najbardziej z tych ciastek.
OdpowiedzUsuńTwoje faworki są wyjątkowe, bo własne, więc znacznie smaczniejsze i zdrowsze niż te kupne, smażone wielokrotnie w tym samym tłuszczu.
Za późno tu zajrzałam, już wszystko zjedzone. No to tradycyjne przysłowie: kto późno przychodzi sam sobie szkodzi!
OdpowiedzUsuńA kto zjada ostatki jest piękny i gładki!
Usuń