W
połowie czerwca, skoro podróże na letniska ograniczone post pandemicznym i każdym
innym reżimem, pora wybrać miejsce na miejskie plażowanie. Wszak naukowcy
dowodzą, że zawartość witaminy D w organizmie czyni cuda i nawet koronowany
wirus się jej boi. Słońca, zatem,
słońca! Domaga się udręczone nie zimą i nie wiosną ciało oraz dusza ma.
Ruszam
w ulubione miejsce dotychczas przyjazne mieszczuchom spragnionym trawy,
rzecznej bryzy oraz słońca. I cóż widzę? Zasieki… Ogrodzenia z metalowej siatki,
liczne zakazy wstępu i szlabany. Zamarły w bezruchu górski tor kajakowy,
zagrodzony wstęp do strefy relaksu nad starorzeczem Wisły, wyłączony z
użytkowania obszerny parking gdzie można było zachować stosowny dystans „co
drugiego miejsca”. Dla odwiedzających pozostawiono skromny skrawek placu dla
zuchwałych zmuszając do parkowania „drzwi w drzwi” i zderzak przy zderzaku.
Najgorsze
jednak, że wraz z ograniczeniami terytorialnymi zapanowała tu niedobra aura
która sprawia, że nawet dozwolone przycupnięcie w trawie i poddanie się
łaskotaniu promykami słońca nie przynosi przyjemności. Nawet odechciało mi się
dokumentowanie fotografią tych zasieków i ograniczeń.
A w
trawie nic nie piszczało! Nic, a nic. Żadnej koleżanki mrówki, ani polującego
na robaki ptaszka. Pomimo przyjaznej, letniej pogody, obecności niezbyt
licznych spacerowiczów i rowerzystów mam wrażenie martwoty i zawieszenia bytu. Zadowolona
jest chyba tylko Wisła bo leniwie sobie płynie, nie niepokojona wodnymi
pojazdami i pokrzykiwaniem kajakarzy. Skontatowawszy to wszystko, prycham z
niechęcią, niemo krzyczę: „Nie chcę tu być”!
Oddalam się.
W
dodatku, pod koniec tego oddalania zepsuł mi się pojazd. Nie za długo potem, w
centrum miasta nawałnica zniszczyła wielki balon widokowy. Wieczorem telewizja
wyemitowała mecz piłkarski z udziałem gwiazd ligi włoskiej rozgrywany w ciszy
trybun. Łeeee…
Fatum
covidowe czy magia 13 dnia miesiąca? Gdzie jest obietnica, że „jeszcze będzie
przepięknie, jeszcze będzie normalnie”?
Czekam
na noc świętojańską aby odczynić uroki.
powoli tracę optymizm, nie wiem jak będzie, na pewno inaczej, nawet balon chciał poczuć wolność i tak to się skończyło
OdpowiedzUsuńNo właśnie. Mnie też dopada druga fala zwątpienia i depresji.
UsuńWrrr...
Eee tam, wcale nieładne bo osiatkowania i szlabany nie są fotogeniczne. Bywało ładniej w tym miejscu.
OdpowiedzUsuńJednak dziękuję za miłe słowa i pozdrawiam:))
Proszę mi tu trzynastką nie zasłaniać ludzkiej głupoty, ona niczemu nie jest winna ;)
OdpowiedzUsuńProponuję wycieczkę do lasu, tam nie ma zasieków :)
"13" jest ok! Przecież trzeba się czegoś obawiać, nie tylko wyborczego LGBBT
UsuńDobrze, więc przepraszam trzynastkę:) U wejścia do pobliskiego lasku zastałam dziś "zasiek" w postaci plastikowego, wielkiego pachoła! Na jego szczęście był odstawiony na bok czyli, że bronił wstępu tylko chwilowo podczas, jak się okazało, utwardzania wydeptanej ścieżki.
OdpowiedzUsuńCzy to utwardzanie jet po to, aby woda deszczowa z lasów wypływała a las sobie jej nie gromadził i nie przechowywał na suche czasy?
UsuńUtwardzenie jest ażurowe, wodę wchłania a nie czyni błota.
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńTakże zauważyłam zasieki i to w wielu miejscach. Czy one są po to, aby ludzie - zamiast dystansować się - tłoczyli się w wąskich przejściach?
Pozdrawiam serdecznie.
Chyba tak właśnie jest. Zasieki bardzo przydatne obecnie, gdy luzowane są obostrzenia a zalecany dystans. Echh...
UsuńMyślę, że w trawie piszczy Covid-19 i czeka na przybywających.
UsuńA w lesie, na drzewach go nie ma?
UsuńWyrazy współczucia dla Krakusów (Krakowiaków?). No i proszę wierzyć, ze kto przetrwał PRL i poprzednią IV RP - przetrzyma i to...
OdpowiedzUsuńJasne, że przetrzymamy:)) Dla jasności: Krakus to taka odmiana Krakowianina. Różnica jest subtelna i ma różne sumienie. Natomiast Krakowiaczki niezmiennie "Cijają"* i są wesołe:))
Usuń* "Krakowiaczek ci ja! Hop, hop"!
Kiedyś gdzieś widziałem napis "Krakus - excellent Polish ham", co tłumaczono "Krakus ekscelencją wśród polskich chamów".
UsuńZiarnko prawdy w tym jest, ale tylko ziarnko. Powiem delikatniej, że raczej występuje tu skąpstwo, zawiść, zaciętość a nawet kołtuństwo...
UsuńSą też bardziej przyjazne cechy jak poszanowanie tradycji, tytułów naukowych i zawodowych i swoistej elegancji.
Wymienione cechy są raczej nabyte, niż wynikające z miejsca urodzenia. Nie każdy Krakowianin okazuje się Krakusem:))
Podobają się zdjęcia z "pustociami". W "moich" leśnych ostępach, nad Łyną, też mogę się tym cieszyć.
OdpowiedzUsuńLubię "pustocie" w plenerze ale drażnią mnie ogrodzenia i ograniczenia gdy trudno dla nich znaleźć uzasadnienie.
OdpowiedzUsuńNiechaj optymizm Cię nie opuszcza. Może jeszcze będzie normalnie. Uściski
OdpowiedzUsuńMoże jeszcze będzie... Z naciskiem na "może"
Usuń