Nooo, może nie taka znowu wielka ta refleksja, ale słowo „wielka” pasowało do tytułu nawiązując do dawniejszych obchodów rocznicy Wielkiej Październikowej Rewolucji przypadających w październiku, a może dopiero z początkiem listopada? Aj, aj, tego nie pamiętam dokładnie… Pomóżcie, mili czytelnicy! Zawsze coś mi w tych datach rewolucyjnych „nie grało”:))
Ale co mi tam, nie chcąc czekać do daty zakończenia Rewolucji przywołam wspomnieniami szkolne uroczystości ku czci Wielkich Budowniczych Socjalizmu oraz robotników szturmujących Pałac Zimowy wierzących, że „nowy ład” będzie dla nich szczęśliwszy.
Akademia w rocznicę wybuchu Rewolucji Październikowej była obowiązkowym punktem w kalendarzu szkolnych uroczystości. Lubiłam szkolne akademie bez względu na ich tematykę. Było to bowiem spore urozmaicenie biało-granatowego, szkolnego dnia powszedniego. Czerwień transparentów oraz flag i bukiety goździków bardzo ożywiały nasz uczniowski krajobraz. Często była to okazja do galowego ubrania i popisania się występami przed szkolną publicznością no i „przepadały” niektóre nielubiane lekcje! Hurra! Dzieciaki prowadzono „parami” do udekorowanej okolicznościowo sali gimnastycznej. Młodsi siadali po turecku na podłodze, starsi prezentowali swoją wyższość podpierając ściany lub zwisając na drabinkach. W centralnym punkcie niby-sceny ustawiano stół prezydialny z zielonym suknem oraz dekoracyjną paprotką, za którym zasiadali zaproszeni goście w osobach przedstawicieli Konsulatu ZSRR lub przynajmniej członka zarządu Towarzystwa Przyjaźni Polsko Radzieckiej, w ostateczności lokalnych weteranów wojennych bo jakiś mundur z orderami dobrze wyglądał na akademii. Najlepsi uczniowie odczytywali referat, uzdolnieni aktorsko recytowali napuszone chwałą bohaterów rewolucji wiersze, a szkolny chór śpiewał rewolucyjne pieśni. Dzieci słuchały albo nie, dokazywały między sobą poszturchując się i chichocząc, Panie Nauczycielki usiłowały nad nimi zapanować siląc się na srogość, której zazwyczaj nie miały:) No i koniec, zaproszeni oficjele dzierżąc w dłoniach otrzymane goździki wychodzą z sali, a dziecięca publiczność radośnie biegła do swoich klas wykorzystując ostania atrakcję dnia czyli okazję do poprzepychania się na schodach i korytarzach.
Zdecydowanie październikową okazją do zorganizowania kolejnej akademii było propagowanie oszczędzania. Październik bowiem, miesiącem oszczędzania był i chyba nadal jest choć mało kto o tym wspomina. Poszukując wiadomości na ten temat dowiedziałam się, Tu: Dlaczego październik jest miesiącem oszczędzania, że tak postanowiono w Mediolanie w 1924 roku na międzynarodowym kongresie bankowców bo czasy wtedy były finansowo trudne i oszczędzanie miało pomagać „europejskim gospodarkom wstać z kolan”. Hi, hi, hi… To wtedy wymyślono ten słynny zwrot o kolanach?
Z akademii poświęconych oszczędzaniu zapamiętałam i do dziś wspominam wierszyk o pewnym Tolku-łasuchu, który za swoje kieszonkowe pieniążki na bieżąco kupował słodkie lizaki, nie oszczędzał w Szkolnej Kasie Oszczędności w wyniku czego, pod koniec roku szkolnego miał niezłą kolekcję patyków po lizakach! A jego roztropny kolega, dzięki pełnej oszczędności książeczce SKO, zakupił coś tam w owym czasie cennego. Chyba chodziło łyżwy albo narty.
Z akademii rewolucyjnych nie zapamiętałam nic, oprócz przyjemności dokazywania z rówieśnikami. Taka to jest moja niewielka, październikowa refleksja :))
Rzadko się zdarza, aby rewolucja w jednym kraju wywołała tak radykalne zmiany na całym świecie, a ta październikowa taka właśnie była.
OdpowiedzUsuńBo ten kraj jest wielki jak kontynent, a idea rewolucji porywająca. "Ruszymy z posad bryłę świata..."
Usuń... no i ruszyli.
UsuńTak, aż się zatrzęsło!
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńW Rosji obowiązywał wtedy kalendarz juliański. 7 listopada 1917 r. to był 25 października. Tak więc rewolucja nazywała się październikowa, ale myśmy jej rocznice obchodzili w listopadzie.
Pozdrawiam serdecznie.
Dzięki za przypomnienie, teraz już pamiętam, że tak było:)
UsuńChociaż nadal uważam, że współcześnie powinno się obchodzić rocznice według obecnie obowiązującego kalendarza.
I tak właśnie w mojej szkole obchodzono.
UsuńPorządna szkoła!
UsuńTak jest 7 listopada, w mojej, katolickiej, prowadzonej przez Nazaretanki szkole, było to oczywiste.
UsuńAkademii już za bardzo nie pamiętam, lepiej msze z okazji pogrzebów - Stalina, potem Bieruta.
No proszę, Siostry Nazaretanki także były za Rewolucją!
UsuńDotrwamy z tą rewolucyjna notką do 7 listopada i chyba obchody będą nam zaliczone:)
"W mojej" podstawówce akademie były jedynymi rozrywkami masowymi i obowiązkowymi. No i jeszcze udział w "zajęciach świetlicowych" po lekcjach. Na świetlicę trzeba się było zapisać i chyba jakieś opłaty wnosili rodzice. Na świetlicy nauczyłem się grać w szachy i tańczyć. Byłem także aktorem w teatrzyku szkolnym z występami na Dzień Nauczyciela.
OdpowiedzUsuńA kółka zainteresowań? W Mojej szkole były popołudniowe zajęcia plastyczne oraz sportowe (SKS - Szkolne Koło Sportowe) Bezpłatne.
UsuńByła też "gimnastyka śródlekcyjna", która polegała na wykonywaniu statycznych ćwiczeń w czasie krótkiej przerwy w trakcie lekcji.
Ta gimnastyka to chyba był jakiś edukacyjny eksperyment bo bardzo krótko trwał taki obowiązek.
Mnie się SKS myliło z SKO. :)))
UsuńDo SKS nie nadawałam się, choć próbowałam:)) Ale w SKO oszczędzałam wpłacając po 50 groszy. Były organizowane konkursy w oszczędzaniu i wyróżniano uczniów gromadzących takie grosze podczas okolicznościowych akademii. Jakieś panie z banku dawały nam drobne upominki.
UsuńA ja nalezalam do zuchow, a pozniej do harcerstwa!
UsuńPozdrawiam
Beata
Brawo, druhno! W tamtych czasach prawie każdy uczeń do czegoś należał. Teraz myślę, że to było uczenie działania w zespole. Bardzo cenna umiejętność.
UsuńPrzez te budowane tysiąclatki "zaliczyłem" aż trzy szkoły podstawowe. W moich szkołach też były te zajęcia dodatkowe, ale większym zainteresowaniem cieszyły się jednorazowe wizyty artystów różnych zawodów. Byli to t.zw. "łowcy talentów", ja jednak się nie załapałem, bo miałem najważniejszy talent - unikanie w sumie nudnej szkoły.
UsuńBYły występy artystów - ja zapamiętałam występy aktorów i wokalistów a także koncerty muzyków z filharmonii.
UsuńAktorów i wokalistów raczej nie pamiętam. Chodziło mi o plastyków, grafików, rzeźbiarzy, malarzy ... Muzycy też się pojawiali, ale tylko po to, aby nas uczniów przesłuchiwać. Co tydzień mieliśmy "godzinę wychowawczą" w filharmonii, ale to już w liceum. To było wychowywanie młodzieży ... za darmo.
UsuńAaaa... Może aktorzy przesłuchiwali Was prowadząc "werbunek" dla Szkoły Filmowej?
UsuńTalenty plastyczne łowiła u nas nauczycielka plastyki, nawiasem mówiąc o nazwisku Chromy. Z "tych" Chromych.
Muzyki uczyła śpiewaczka operowa o głosie sopran koloraturowy.
Chyba niezła kadra artystyczna.
Słusznie zauważasz, że dostawaliśmy porcję wyższej kultury całkiem za darmo, w ramach wychowywania przyszłych członków społeczeństwa.
A mnie spiewu uczyla pani od biologii. Szkoda, nie poznala sie na moim talencie ;)
UsuńBeata
A jak się miała poznać skoro sama miała talent biologiczny zamiast muzycznego:))
UsuńO tak, z tą Rewolucją Październikową w listopadzie, taeż zawsze miałam problem... I nie pamiętam, żeby mi ktoś to wyjaśniał. Zresztą, pewno mnie to specjalnie nie interesowało. SKO, SKS, świetlica i "kółko plastyczne" a nawet chór (he, he), też są mi znane. Jednak nigdy nie miałam ciągłości w uczestnictwie, ze względu na liczne przeprowadzki, (tatuś był zawodowym wojskowym). Pamiętam, że źle "niefajnie" czułam się w jednej "tysiąclatce"... Straszny moloch, wrzask na przerwach, które mnie przygniatały. Czułam się ... przezroczysta... Choć były tam też plusy. Basen na przykład :-)
OdpowiedzUsuńDo chóru mnie nie przyjęli po pierwszym przesłuchaniu:) Za to w plastyce byłam aktywna! Pamiętam, że uczyliśmy się robić wycinanki na wzór tych kurpiowskich, wyklejanki na motywach łowickich i malowania patykiem na papierze gruntowanym barwionym krochmalem.
UsuńKiedy wspominam dni, którem przeżył, szukając, gdzie jest gorejący wątek, ten sam październik staje jak świeży, dwudziesty piąty - to był początek. Prorocze to słowa Broniewskiego - przypomnę, że rewolucja PiS-owska zaczęła się właśnie od wyborów 25 października 2015......
OdpowiedzUsuńMareczku, przepraszam, że dopiero teraz odpowiadam ale miałam problem z powiadomieniami o komentarzach.
UsuńOdpowiadam zatem teraz: To prawdziwie prorocze słowa! Nie wpadłam na to skojarzenie.