Wczesna jesienna pora to czas palenia ognisk. Rolnicy rozpalali na polach ogień z ziemniaczanych łętów i posilali się pieczonymi ziemniakami. Wkrótce radość z palenia ognisk stała się powszechna bez względu na przynależność do grup społecznych. Wszyscy lubią gromadzić się wokół ognia. Kolejny atawizm?
Ogniska dzielę na kategorie:
- ogniska rytualne, element obrzędowości harcerskiej
- ogniska zwyczajne, często gastronomiczne czyli relaks na wolnym powietrzu
- ogniska sanitarne, oczyszczające
Ogniska harcerskie były „święte”. Ogień był obowiązkowo absolutnie czysty. Ognisko rozpalane metodą naturalną, za pomocą suchego igliwia, drobnych patyczków i koniecznie jednej, jedynej zapałki! Surowo zabronione było wrzucanie papierów oraz innych śmieci do ognia. Drewno układano starannie w kopczyk zwany watrą. Takie ognisko miało swoim blaskiem i ciepłem cementować przyjaźń, utrwalać poczucie przynależności do magicznego kręgu, wzmacniać wrażenia. To była wyłączna funkcja ogniska „rytualnego”.
Ogniska pospolite nie miały żadnej magicznej siły więc można było ich ognia używać do przyrządzania ogniskowych smakołyków. A więc, po pierwsze: ziemniaki. Dobrze jest wybrać takie niewielkie, ale w jednym rozmiarze, aby równo się piekły. Wpierw wielkie ognisko dla samej przyjemności patrzenia oraz czerpania tego żywego ciepła. Trwamy tak długo, aż zbierzemy dużo popiołu i żaru. W ten gorący popiół wkładamy nasze ziemniaczki i przykrywamy grubą warstwą żaru. Teraz wystarczy utrzymać niewielki płomień dokładając grube kawały drewna. Ogień ma być malutki, a żar gorący.
Czas przygotować patyki do pieczenia kiełbasy. Długie, rozwidlone na końcu, zaostrzone scyzorykiem w szpic. Nadziane na patyk kiełbasy trzymamy nad ogniem. Niech skwierczą, niech przypala się na czarno skórka, niech zapach zwabia wszystkich do ognia. Zdarza się, że ktoś nieuważny przypali zbyt mocno patyk i kiełbaska… bęc! Wpada bezpowrotnie do ognia. Co za strata! Hi, hi… śmieją się pozostali, bardziej zręczni właściciele kiełbasek!
Wygarniamy poczerniałe ziemniaczki. Próba twardości ostrym patyczkiem i już! Parzymy palce i usta, nie sposób doczekać się, aż ostygną. Takie gorące, posypane solą smakują bosko! To nic, że buzie umazane popiołem, a palce i wargi czarne od zwęglonej skórki. To, co spalone, smakuje najlepiej!
A najlepiej-najlepiej zawsze smakowały te upieczone ziemniaki ukradkiem wykopane na przypadkowym polu podczas wędrówki. Kradzież? Eeeee… poczęstunek raczej.
Żar ognia na policzkach, zapach pieczonych ziemniaków, dźwięk gitary i melodie piosenek wędrowców… ach, taka była nasza młodość!
Ogniska sanitarne rozpalano na polach i w ogrodach aby pozbyć się zeschniętych liści i odpadów roślinnych. Tu nie było romantyzmu ale pragmatyczna rola oczyszczająca. Głównie z zarazków i szkodników. Teraz zakazano palenia resztek roślinnych. Dymy brudzą powietrze. No i mamy inwazję Szrotówka Kasztanowiaczka. Poczwarki tego owada zimują w opadłych liściach wytrzymując temperatury nawet do minus 25 stopni.
Opadłe liście wywozi się teraz samochodami na miejsce utylizacji a po drodze gubi nieco liści wraz z larwami… Stwierdzono, że główną przyczyną rozprzestrzeniania się szkodnika jest transport samochodowy. Najwięcej kasztanów rośnie przy drogach…
Ogień oczyszcza. Czarownice też palono na stosach…
Czarownic już nie ma, ale kto jeszcze pamięta smak pieczonego w ognisku ziemniaka i na wpół zwęglonej kiełbaski? Te obecne, grillowane na brykietach nie mogą się z nimi równać!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dla błądzących - pomoc przy komentowaniu:
Jeśli nie masz konta w Google wybierz opcję:
- Anonimowy, ale podpisz się pod treścią komentarza, proszę.
- Nazwa/adres URL w okienku Nazwa wpisz swój nick lub imię, a w okienku adres URL wkopiuj adres swojego bloga
Za wszystkie komentarze bardzo dziękuję.