poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Przed maturą


„Już niedługo, coraz bliżej…”- śpiewali śliczni chłopcy z Czerwonymi Gitarami. Punktualne kasztany natężają siły, pompują życiodajne soki w kwiatowe pąki bo już za kilka dni trzeba zakwitnąć! Młodzież szykuje się do Matury dawniej nazywanej Egzaminem Dojrzałości.

Skoro tak, to pogadajmy o szkole… naszej dawnej szkole. O tym, co dostawaliśmy obok rzetelnej i obszernej wiedzy.
Na przykład… kultura?

Bardzo proszę, wspomina alElla:

za czasów peerelu były w  szkole artosy za sprawą jakiejś  państwowej organizacji imprez artystycznych. Z jednej strony agencja oceniania jako symbol chałturowej rozrywki, a z drugiej – myśmy, jako młodzież artosy odbierali bardzo pozytywnie. Czekaliśmy na nie. Ta agencja - docierając do najodleglejszych miejscowości w kraju, w tym także do niewielkich szkół i świetlic, propagowała ważne wartości estetyczne. Pozwalała zetknąć się z muzyką i teatrem tym środowiskom, którym do ośrodków kultury za daleko było lub z różnych powodów nie po drodze. No i lekcje się wtedy urywały – to też atut niezaprzeczalny. Dzięki artosom usłyszałam na żywo pieśni i arie w wykonaniu artystów opery warszawskiej.

„Twoim jest serce me” i „Uśmiech na ustach” z „Krainy uśmiechu”,
Aria Barinkay’a z „Barona Cygańskiego”,
„Zejdź do gondoli” z „Nocy w Wenecji”,
„Walc o Paryżu” z „Damy od Maxima”,
„Kwitnąca gałąź” z „Krainy uśmiechu”,
„Cygańska miłość”,
„Serenada sewilska”,
z „Hrabiny Marica” arię markizy,
„Przetańczyć cała noc”,
“Wiedeń - miasto moich marzeń”,
„Węgierskie wesele”,
„Pieśń prerii” z „Rose Marie”,
Czardasze z „Zemsty nietoperza”.

       I wcale nikt tytułów arii nie ocenzurował. Pani z agencji - doskonale znająca się na muzyce, teatrze, literaturze, sprytnie „manewrowała” pomiędzy propagandowymi  „traktorami” a tym, co naprawdę młodzieży chciała przekazać. Dlatego mniemam, że pewne wartości duchowe, estetyczne i artystyczne zawsze wznosiły się ponad podziałami, ponad ustrojami.

Na szkolnym artosie pierwszy raz usłyszałam Reginę Pisarek. Jej wpis w moim pamiętniku „Życzę pięknych wyników w nauce - Regina Pisarek” mam do dziś.

       Pamiętam też wyjazdy w Polskę ze szkolnym kabaretem. Przegląd w Kazimierzu Dolnym prowadził Jan Suzin. Potem siedział koło mnie w szkolnej kawiarence. Jakie on miał jeansy piękne z Peweksu. Matko kochana... te nasze maślane oczy wpatrzone w niego. Przecież żadna wcześniej nie widziała go w sportowym stroju. W telewizji pokazywany tylko do pasa, pod krawatem. A tu takie opięte jeansy i koszulka polo z rozpiętym guziczkiem! Rany juuuuuuuuulek.  I powiem jeszcze, że wiele podpadających władzy treści w tych naszych szkolnych występach przemycaliśmy (aż się pan Suzin zdziwił), ale to zasługa doskonałych i mądrych nauczycieli, którzy kabaretem się opiekowali. Wmontowując do ambitnych treści głównego przesłania „kultowy traktor”, odwracało się uwagę cenzury.

Czy dzisiejsza młodzież będzie miała podobne wspomnienia?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dla błądzących - pomoc przy komentowaniu:

Jeśli nie masz konta w Google wybierz opcję:

- Anonimowy, ale podpisz się pod treścią komentarza, proszę.

- Nazwa/adres URL w okienku Nazwa wpisz swój nick lub imię, a w okienku adres URL wkopiuj adres swojego bloga

Za wszystkie komentarze bardzo dziękuję.