Tulipany zachowały się z godnością.
Zwiędły dziś rano. Rozsypały swoje płatki na żółtym obrusie i cichutko pozwoliły na przeprowadzkę do śmietnika. Och… los…
Co innego taka baba!
Obrażona, ledwo dała się upchnąć w zamrażalniku. Powinna być wdzięczna, że wkrótce otrzyma swoja drugą szansę. Prawda?
Jaja nie zdążyły nawet zaprotestować gdy znikły w ostatnich łyżkach tłustego żurku.
Obrażona, ledwo dała się upchnąć w zamrażalniku. Powinna być wdzięczna, że wkrótce otrzyma swoja drugą szansę. Prawda?
Jaja nie zdążyły nawet zaprotestować gdy znikły w ostatnich łyżkach tłustego żurku.
W telewizji było cudnie!
Ani śladu polityków i topornie dowcipnych komentatorów. Ufffff… jaka ulga. Głupawe, ale za to nasze, polskie, komedyjki to prawdziwa ulga i świąteczna rozkosz.
Największym przegranym tegorocznych Świąt była jednak ta niewielka osiedlowa studzienka.
Stoi sobie na tym placyku od ponad pół wieku. Dawno, dawno, temu gdy wodociąg miejski miewał awarie napełniano tu wodą ocynkowane wiadra. Woda była zdatna do picia. Często nawet bardziej zdatna niż ta wodociągowa. Wrażliwi na chlor i tym podobne uzdatniające chemikalia czerpali stąd wodę na herbatę. Latem stąd podlewano osiedlowe ogródki. W upalne dni studzienka pełniła rolę miejskiej fontanny z bieżącą, chłodną wodą. Chlapały się tu dzieciaki, czerpały wodę do swych piaskowych budowli na okalającym studzienkę placyku pełnym piachu.
Stoi sobie na tym placyku od ponad pół wieku. Dawno, dawno, temu gdy wodociąg miejski miewał awarie napełniano tu wodą ocynkowane wiadra. Woda była zdatna do picia. Często nawet bardziej zdatna niż ta wodociągowa. Wrażliwi na chlor i tym podobne uzdatniające chemikalia czerpali stąd wodę na herbatę. Latem stąd podlewano osiedlowe ogródki. W upalne dni studzienka pełniła rolę miejskiej fontanny z bieżącą, chłodną wodą. Chlapały się tu dzieciaki, czerpały wodę do swych piaskowych budowli na okalającym studzienkę placyku pełnym piachu.
Największe powodzenie miała studzienka w Wielkanocny Poniedziałek. Już od świtu słychać było klekot pompy, śmiechy dzieciaków i tupot uciekających małych nóżek. Wokół tworzyła się ogromna kałuża. Pompa pracowała cały dzień napełniając dziecinne wiaderka, plastikowe sikające jajka, pistolety wodne i co tam kto miał pod ręką. Roześmiane, mokre buzie oblepione kosmykami wilgotnych włosów , czerwone z emocji policzki. Zagniewane, pokrzykujące z okien na osiedlowych łobuziaków, kobiety-matki. Gwar, śmiech, chlupot mokrych bucików.
Teraz mamy ciszę. Studzienka stoi samotna, nikomu niepotrzebna, nawet nie wiem czy jeszcze jest w niej woda. Dzieci nie ma. Lania wodą też nie ma. Można bez obawy wyjść z domu ale… jakoś smutno jest. Nawet jak słońce wreszcie zaświeci.
lUBIĘ tWÓJ LEKKI DOWCIP BET, dzisiaj niewiele osób ma taki.
OdpowiedzUsuńMoje tulipany zachowały się całkowicie bez godności i raczyły zwiędnać tuż przed śniadaniem wielkanocnym
do babeczek było wielu chętnych do zamrażalnika więc nie dotrwały
co do polityków to Januszko szalał w Wielki Czwartek ale potem nastał błogi spokój aż do , no wiesz sama do czego, nie będę w tak miłym miejscu na ten temat pisała
moje pisanki przezornie dały się sfotografować, wiedzą, że wkrótce pomaszerują na śmietnik
Święta spędzałam u braciszka, kilkanaście kilometrów za moim miastem, braciszek tam wybudował wymarzony dom , dojazd do miasta to 15 minut więc nie problem
jak jechałam tam pierwszego dnia Świat to po drodze złapała mnie śnieżyca , fajnie, na Wigilię śniegu tam nie uświadczyłam chociaż to Góry Sowie.
Za to wielkanocna niespodzianka była - do okna podeszła swrenka i ciekawie nam się zaczęła przygladać - ale była sympatyczna !!!
oj - rozpisałam się, pewnie to miejsce tak działa i wspomnienia o świętach
Dziękuję za komplementy. Miłe te Twoje wspomnienia a tulipanom za karę proponuję "embargo". Nie kupować do końca sezonu.
OdpowiedzUsuńGóry Sowie....hmmmm nigdy tam nie byłam. To błąd niewybaczalny i wymaga naprawy.