To zaszczytne hasło należy
się tej zacnej potrawie, która towarzyszy nam pomimo zmiany epok i żywieniowych
obyczajów. Placek ziemniaczany trwa i cieszy podniebienia choć nie jest już tak
częstym elementem jadłospisu jak niegdyś.
Czas
świetności placków przypadł na okres gdy kraj nasz słynął jako ziemniaczano-buraczane
imperium, a ziemniak pełnił doniosłą rolę polityczną. Ogromne, pegeerowskie
pola, na których nieustannie zwiększano wydajność z hektara, co szczegółowo
wyliczał I Sekretarz KC PZPR w swoich doniosłych przemówieniach, dostarczały żywności dla ludu
pracującego. Jesienny czas zbiorów angażował całe społeczeństwo w czynach
społecznych zwanych „wykopkami” umacniając sojusz robotniczo-chłopski. Ziemniaki
były jednym z podstawowych produktów żywnościowych, tanim i dostępnym zawsze bez
żadnej reglamentacji.
Gromadziliśmy
te ziemniaki w piwnicach „na zimę” i zjadaliśmy jako obowiązkowy składnik
codziennego obiadu. Warto przypomnieć,
że wtedy jadaliśmy codziennie gotowane /w domach lub stołówkach/ obiady.
Samodzielne, ziemniaczane dania były niezbędne w dniach bezmięsnych, których
mieliśmy co najmniej dwa w tygodniu. Piątek – z powodów religijnych oraz
poniedziałek - z powodów znanych tylko władzy odpowiedzialnej za dystrybucję i
reglamentację mięsa. W tych dniach często smażono placki ziemniaczane! Na
smalcu, bo oleje jeszcze nie były modne i nikt nie wiedział, że są zdrowe, hi, hi,
hi… Placki ziemniaczane zjadane były na kilka sposobów: z cukrem, z kwaśną śmietaną
lub solo. Najlepsze prosto z patelni, gorące i chrupiące! Mmniaammm… Nie, nie
było to danie łatwe i przyjemne w wykonaniu. Wymagało czasu i cierpliwości.
Tarła ostre, a ziemniaki twarde i wymykające się z palców. Chwila nieuwagi i…
Ojśśś, palec obdarty! Tłuszcz wrzący, pryska i skwierczy, swąd wypełnia całe
mieszkanie, a sąsiedzi wiedzą dokładnie co mamy na talerzu.
Placki
ziemniaczane były powszechnie lubiane, a nawet pożądane i wręcz wymarzane przez
wygłodniałą brać studencką z pokolenia „okularników”. Cóż, oni mieli tylko
swoje akademikowe czajniki, a najbardziej popularną, studencką przekąską były
serki topione zwane niekiedy „mordolepkami”. Nieraz przeżywałam niespodziewane
wizyty moich koleżanek, „okularnic” z akademika, które zjawiały się z siatką
ziemniaków i żądaniem: masz kuchnię i patelnię to smażymy u ciebie placki! W
chwilach kulinarnej tęsknoty i fantazji nawet podróż na drugi koniec miasta nie
była im straszna.
Banalne
placki ziemniaczane, z czasem przekształciły się w bardziej wyszukane dania.
Handlowo-wakacyjne podróże oraz rozwój przyjaźni polsko-węgierskiej spopularyzowały
„placki po węgiersku” czyli z dodatkiem mięsnego gulaszu. Sztandarowe danie
restauracji Balaton – jednej z pierwszych międzynarodowych kuchni w mieście, w
czasie PRL najbardziej ekskluzywnego lokalu. Dalszy rozwój cywilizacji oraz
rozkwit prywatnej inicjatywy badylarzy, pieczarkarzy i drobiarzy ubierał nasze
placki, smażone już na zdrowotnie selekcjonowanych olejach, w nowe dodatki:
sosy grzybowe, pieczarki i papryki duszone, grillowane części drobiu, a nawet
ananasy z puszki! Tak się nam odmieniło!
Może
więc, zanim zamówimy pizzę z dostawą do domu warto przypomnieć sobie poczciwego
placka z ziemniaków, które prawie zawsze mamy w domu? Tak dla sentymentu i w
ramach wspierania rodzimej produkcji?
Na "deser" polecam notkę alElli w sprawie peerelowskich ziemniaków. Hi,hi,hi... Kliknij, bo warto!
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńPlacki zawsze mniammmmmm. Szkoda tylko, że te ziemniaki trzeba zetrzeć...
Tak, tarcie ziemniaków to straszna męka. Właśnie mam paluchy obtarte.
UsuńOj tam,oj tam..Ja mam takie ziemniaczki,które same się ścierają i tylko przychodzą pytać,czy patelnia już rogrzana..
UsuńFajne takie ziemniaczki:))))
UsuńALe sa juz roboty .Ja sie tu nauczylam trzec na grubej tarce - taak i mi lepeiej smakuja.Polane musem jablkowym ..pychotka. A tak na marginesie bardzo mi smakuje wlasnie mus jablkowy do kartofelkow. Tak,ze ten ananas wcale mnie nie dziwi...
OdpowiedzUsuńRenatko, w pierwszej części wspominam peerelowskie placki - bez dodatków.
UsuńAnanasy to juz nowoczesna fanaberia oraz znak jak sie nam jednak polepszyło:)))
Z jabłkami nie próbowałam. Słodki ten mus?
No tak, robota trzeba mieć aby w nim placki trzeć:))) Zresztą, dla kilku ziemniaków uruchamiać maszynę opłaci się?
UsuńO,o! Mus jabłkowy? Będę to musiał wypróbować..
UsuńOj, przypomniałaś Bet poczciwego placka ziemniaczanego. Jakoś teraz rzadziej smażę, ale bardzo lubię, szczególnie z młodych ziemniaków. Ja doprawiam majerankiem i pieprzem ziołowym. Bardzo lubię ten smak. A u mojej mamy takie jakie piszesz, czyli starty ziemniak zawsze na drobnej tarce plus cebula, wymieszane z mąką pszenną i trochę ziemniaczaną, z jajkiem lub dwoma, w zależności od ilości, sól. I najlepsze prosto z patelni.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam smakoszów placków ziemniaczanych z dodatkami i bez i oczywiście pozostałych bywalców peerelowskich pogadanek:)
Prawda, że poczciwy ten placek? Ja lubię ziemniaki tarte na ziemniaczanych oczkach lub tych grubych. Można dodać do ziemniaczanej paćki płatki owsiane - wtedy jest bardziej "ekologicznie" i sumienie czyściejsze. To cóż, że tłuste to danie skoro na "zdrowotnym" oleju smażone? Phiii....
UsuńCzasami mam taką ochotę na plackowe szaleństwo, że nie zważam na tłuszcz i smażenie:)). Kiedyś, w katalogu firmy wysyłkowej widziałam stojak do odsączania placków z tłuszczu. Mniej więcej wyglądało to tak, jak stawia się na suszarce talerze, czyli pionowo...
UsuńBardzo słusznie postępujesz. Co warte placki "odsączone"? Placek musi być tłusty aby smakował. Od czasu do czasu trochę oleju w placku nie zaszkodzi.
UsuńPionowe placki...phiiii:)))))))))))))))
Niech żyją smakosze placuszków! Niech żyją! Jedna rodzina.
UsuńA będziesz ziemniaki ucierał, smakoszu rodzinny?
UsuńNiektóre placki najlepiej smakują dopiero następnego dnia po podsmażeniu. To te, które się robi z dodatkiem suszonych owoców, i bakalii (wystarczają też rodzynki, i starta skórka cytrusów).
OdpowiedzUsuńMożna też posypać zmiażdżonym czosnkiem i pokropić zdrowo maggi.
Też przecieram jak Renatka w robocie, ale i tak pozostaje to smażenie ...
No, proszę, następne fanaberie...Bakalie, cytrusy:))) Nie, odsmażane placki mi nie smakują, przecież twardnieją od czekania na konsumpcję. To już wolę zjeść na zimno, czasem posmarowane ketchupem.
UsuńNie mam robota... buuuuu.....
Bet - mus jablkowy to mus slodko winny. Wlasciwie nauczylam sie u Niemcow tego przysmaku. Robi sie jeden placek na cala patelnie ,smaruje tym musem i je. Caly placek tak samo jak te nasze - cebulka,jajko i troche maki.Sztuka jest taki duzy placek przewrocic na druga strone no ale jak sie wprawi to sie da...Oczywiscie lepeiej zeby patelnia nie byla za duza:))
UsuńW ogóle się nie znacie, jakie placki są najlepsze. Otóż te, które ktoś usmaży i poda, o! :)
UsuńSpryciula!
UsuńLeniucha,o!
UsuńA po co mam się przepracowywać, jak Ty - m_16, masz ziemniaki samościerające :)))
UsuńUsmażysz i poczęstujesz, o!
alElla wyznaje słuszne zasady. Też popieram placki, a nie popieram tarcia ziemniaków. Podobnie z każdą pracą - najlepsza ta, którą musi robić kto inny.
OdpowiedzUsuńAle wspominam PRL obierając dziś polskie ziemniaki - wszak w PRL nie było egipskich, włoskich czy marokańskich. Bo te polskie są dziś często nadziewane czymś, czego nie wypada nazwać w tym sympatycznym towarzystwie. Jak to robiono w PRL, że tego nie było? A może zbyt rzadko obierałem ziemniaki albo pamięć mi nie służy?
allensteiner
W takim razie poproszę o zaświadczenie od Kogoś Ważnego w sprawie częstotliwości obierania ziemniaków w przeszłości i teraz!
UsuńWtedy rozstrzygniemy kwestię nadziewki w ziemniakach:)))
Może ja nie mam szczęścia do dobrych ziemniaków teraz, a w PRL miałam szczęście. Wtedy kupowałam 2 worki na zimę i ziemniaki przechowywały się aż do pojawienia się młodych. Dzisiaj kupuję na sztuki - ostatnio 4 szt. Jednego kartofelka zużyłam do sałatki, a 3 - po kilku dniach wyrzucić musiałam. Gdy kupię więcej, to z ziemniaków mam tylko dźwiganie na śmietnik.
UsuńJa też mam kłopoty z dobrymi ziemniakami teraz. Rzadko trafiam na "jadalne" a o przechowywaniu to już dawno zapomniałam. Kupuję po kilogramie, najwyżej 2 kg w zależności od ilości konsumentów.
UsuńZiemniaki peerelowskie wspominam też niechętnie bo po ugotowaniu często robiły się czarne... "Wszyćko bez te nawozy śtucne" jak wtedy śpiewano. Zjadłam chyba tonę nawozów w młodości i jakoś żyję w niezłym nawet zdrowiu. Może te nawozy nie takie złe były?
To azotoks nas tak zakonserwował :)
UsuńPamiętasz moją notkę o azotoksie?
Ja pamiętam ale i tak warto chyba ja przypomnieć dla reszty obecnego Komentatorium.
UsuńZ przyjemnością podaję linka: http://alella.blog.onet.pl/archives/61
UsuńLink to za mało. nalegam na wyjęcie tej notki z archiwum i opublikowanie na nowo bo zabawna i prawdziwa jest.
UsuńO! Zalinkowałaś w notce. Dziękuję pięknie, dyg,dyg...
UsuńDla mnie to prawdziwa przyjemność, a nawet zaszczyt!
OdpowiedzUsuńMam, Bet, nadzieję, że to "ziemniaczano-buraczano imperium" odnosi się wyłącznie do uprawy tych owoców ziemi. Bez podtekstów.
OdpowiedzUsuńWprawdzie za kluchami wszelkimi jestem, ale kartofle czasem też zjadam. Choć ich jakość jest coraz gorsza. A placki z ziemniaków, w szczególności, ze śmietaną i cukrem bardzo mi smakują. Dodaję czosnek. Pyyyyyycha! A zapach?
Honiewicz, podtekst malutki jest bo PRL było państwem rolniczo-przemysłowym. Rolnictwo kwitło a sprawy ziemniaka i kampanie buraczane absorbowały całe społeczeństwo za sprawą przemówień Przywódców Państwa. Czyż nie?
UsuńPlacki są i były zawsze przysmakiem. Przedstawiłam je jako kontrast do dzisiejszych przysmaków czyli batoników, pizz, hot-dogów i chińszczyzny. Dzisiejsi studenci nie zawracają sobie głowy smażeniem placków tylko zamawiają pizzę. To jest znak zmiany obyczajów i mód jedzeniowych.
Niektórzy ponoć nawet już się modlą "Czipsów naszych powszednich oraz coca-coli daj nam dzisiaj..."
Usuńallensteiner
Hi,hi,hi.... Całkiem to możliwe. Niedługo napiszę notkę o chlebie aby nie zapomnieć co to jest:))))
UsuńBet,o chlebie? Będzie jak w niebie."Chleba naszego,powszedniego..".
UsuńSzesnasty, nie łudź się, to nie będzie chleb "w płynie":))))
UsuńLubię, ale już nie biję rekordów w jedzeniu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Antoni, czas naszych rekordów minął:))))
UsuńPlacki u mnie goszczą ,wszyscy je lubimy -duzo czosnku ,majeranku i pieprzu pychotka pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPrzystanio, pychotka, ale mam wrażenie, że trochę zapomniana. To potrawa wymaga czasu - nie jest to danie szybciutkie, nie można tego przygotować poprzedniego dnia wieczorem no i nie mogą czekać na konsumentów. Rzadko teraz, przy obecnym tempie życia udaje się spełniać te warunki, prawda? Z tego powodu, placki ziemniaczane uważam za danie luksusowe choć tanie.
UsuńTak, to danie zdecydowanie dla emerytów lub w niedzielę, jeśli jest wolna od pracy.
UsuńTe na zdjęciu są właśnie niedzielne i w wykonaniu emerytki:))))
UsuńMam rację, że to luksus? Dostępny dla wszystkich!
Placuszki to może nie tak danie luksusowe,ale kultowe! Yes,yes,yes!!!
UsuńWłaściciel hotelu 5 gwiazdkowego w Hiszpanii jadł placki u mojej koleżanki z Pamplony. Wymógł na niej przepis i teraz podaje placki, jako najbardziej luksusowe danie na zamówienie w restauracji hotelowej. Jeden malutki placek z dodatkiem bitej śmietany ozdobionej czymś tam, kosztuje 5 euro. Tak więc nie dla biedaków i nie dla wszystkich placki dostępne, hi, hi...
OdpowiedzUsuńZarabia na tym, kapitalista-wyzyskiwacz jeden! My, podarujmy sobie odrobinę luksusu w domowym zaciszu. Ach... jakie piękne hasełko mi wyszło!
UsuńBiznes niesamowity!-:)))
UsuńW pięciogwiazdkowym hotelu nie płacisz za placki, tylko za marmury, kryształy, dywany, klimatyzację, porcelanę, smokingi kelnerów itp, itd., a klientów cena nie interesuje, więc też ich nie podnieca. U koleżanki wypada taniej, bo smaży sama i podaje na arcoroku.
OdpowiedzUsuńallensteiner
Nie śmiej się z mojego arcoroku:))) Jest boski!
UsuńOj,oj,Bet! Placuszki ziemniaczane! Mniam,mniam,mniam! Dawnych wspomnień czar..A obecnie też się zażeram,a co???
OdpowiedzUsuńSmacznego:)))))))
UsuńNie wiem czemu przegapiłam tak smaczną notkę :))) ale mam nadzieję, że jeszcze przeczytasz mój komentarz..
OdpowiedzUsuńOtóż placki to była moja pierwsza potrawa, którą umiałam zrobić mając zaledwie 10 lat (moi rodzice mogą potwierdzić). Za którymś razem pomyślałam, że zamiast obdzierać paluchy na tarce spróbuję zemleć ziemniaki wraz z cebulą w maszynce do mięsa. Nie uwierzysz, ale rodzice nie poczuli żadnej różnicy. Mój "wynalazek" świetnie służy do dnia dzisiejszego. A placki robię dość często, nie zajmuje mi to tak dużo czasu, może dlatego że jesteśmy we dwójkę z mężem i tym samym nie robię ich dużo. Jadamy różnie - raz na słodko raz na słono, a jeszcze do tego ze swojską maślanką - palce lizać!.
Oczywiście, że przeczytałam komentarzy i dziękuję za głos w sprawie placków. Mielenie ziemniaków w maszynce do mięsa stosowały panie kucharki w szkolnej stołówce - z powodzeniem. Jest to ułatwienie.
UsuńSmacznego życzę!