wtorek, 4 lutego 2014

Ślizgniemy się?



Prawdziwa zima w zimie zaczęła się niedawno. Sypnęło śniegiem, powiało mrozem i wreszcie można było tradycyjnie ponarzekać na drogowców. Ale tym razem jest inaczej! Zimowe cięgi zbierają kolejarze w tym sezonie. Na drogach widocznie się polepszyło albo drogowy minister nie nadaje się do obśmiewania. 

W początkowym okresie zimy bez zimy modne stały się lodowiska. No bo śniegu nie ma, ale na czymś trzeba zarabiać, prawda? Mamy więc tej zimy prawdziwy wysyp miejskich lodowisk. Na ryneczkach, w parkach i placykach gdzie tylko  się da rozstawia się lodowe tafle i ustawia megafony z muzyką. Nawet warszawski Stadion Narodowy na pewien okres pozwolił się zamrozić. 

 Wraca moda na ślizganie? 

 Nie wiem jak bywało wcześniej, ale dzieci peerelowskie uwielbiały się ślizgać. Ledwo spadł pierwszy śnieg, chwycił mróz, a już naszą drogę do szkoły znaczyły „szlaje” i „szlajki” czyli wyślizgane podeszwami dziecięcych butków lodowe ścieżki. Każda zamarznięta kałuża wzbudzała radość z możliwości ślizgnięcia. Odważniejsi uprawiali brawurowe ślizgi na butach z saneczkowych górek. Pokryte zlodowaciałym śniegiem osiedlowe ulice, których nikt nie posypywał solą bo i po co skoro aut prawie nie było, tworzyły świetny tor dla łyżwiarzy. Taki mieliśmy podświadomy pęd do prędkości! Fruuuu... Ślizg… Brzdęk! ŁŁŁŁaaaaaaaa…Twarde lądowanie bolało, hi, hi, hi.

Łyżwiarstwo uprawialiśmy z zapałem na zamarzniętych sadzawkach i większych kałużach. Łyżwy mieliśmy przykręcane specjalistycznym kluczykiem do butów – trzewików. Zelówki na obcasach takich butów miały specjalne łyżwiarskie blaszki, które mocowały łyżwę. Kluczyk do łyżew wieszało się „szpanersko” na szyi! O, tak jak chłopczyk na tym zdjęciu.

archiwum rodzinne Bet
  Ślizganie w bardziej ucywilizowanej formie organizowano nam na podwórkach i szkolnych boiskach wylewając nań wodę w mroźne, noce. Na takich szkolnych lodowiskach odbywały się zimowe lekcje gimnastyki.

Wiele dziewczynek marzyło o karierze łyżwiarki figurowej bo w telewizji pokazywano mistrzostwa tej sportowo-artystycznej konkurencji.

Transmisje telewizyjne rozpalały wyobraźnię i budziły emocje choć obraz czarno-biały i przekaz marniutki. Tańce na lodzie zachwycały, a członkowie konkursowego Jury z panią Zuchowicz na czele /jak ja to pamiętam?!/ opatuleni chustami i kożuchami przymarzali do lodowej tafli prezentując kartki z ocenami od 1 do 6. 

Marzyłam i ja o białych, sznurowanych butach z łyżwami i o tym, aby być łyżwiarką, kręcić piruety i tańczyć na lodzie… W mieście otwarto sztuczne lodowisko i szkółkę łyżwiarską dla dziewczynek… Cóż, Święty Mikołaj wysłuchał prośby i przyniósł figurówki, ale do szkółki już nie zapisał. Kto wie? Może tak zmarnowano wielki sportowy talent? Bo potencjał był, jak widać na obrazku :)

archiwum rodzinne Bet

No cóż, skoro talentu nikt nie odkrył, pozostawało szpanowanie białymi butami do jazdy figurowej. W drodze na lodowisko / już to sztuczne, jedyne w mieście i dalekiej okolicy/ wieszałyśmy je ostentacyjnie na ramieniu, tak aby były wyraźnie widoczne i wszyscy wiedzieli dokąd właśnie idziemy. Uczęszczanie na to lodowisko było bowiem modne i szpanerskie, a jazda w parze z chłopakiem trzymającym cię za rękę szczytem nastoletnich marzeń.


Cieszę się, że powstają lodowiska z wypożyczaniem łyżew. Koniec z hegemonią narciarstwa i ruszajmy na łyżwy! To nic, że trochę twardo, ale na pewno taniej! 


Zapraszam na przegląd mojej zimy w zimie

50 komentarzy:

  1. Ślizganie na czymkolwiek nie jest domeną tylko dzieci z PRL-u. a dzieci w ogóle.
    Ja to robiłem za PRL-u zaś mój ojciec za Sanacji, moje dzieci za III RP i tak to się ślizga na tym świecie.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jakoś mało widuję tego ślizgania, może dlatego, że dzieci mniej.

      Usuń
  2. "Panny ze ślizgawki proszę do poprawki!"
    To było w jakimś wierszu czy dowcipie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mi się ten cytat przypomina ale nie wiem skąd to pochodzi.

      Usuń
  3. Najlepiej jak się uda kogoś wyślizgać. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówimy o dzieciach! Chociaż dzieciaki też broniły dostępu do najlepiej wyślizganych "szlajek". Najgorsze było gdy te ścieżki lodowe dozorcy posypywali solą lub popiołem z pieca. Oczywiście w trosce o bezpieczeństwo starszych ludzi.

      Usuń
    2. Wyślizgać można było także kogoś ze stanowiska, z kolejki, z drogi do czegoś, itd. ...

      Usuń
    3. Zrozumiałam, Anzai, ale próbuję zepchnąć /wyślizgać Ciebie/ rozmowę na dziecinną oraz sportową ścieżkę :)))

      Usuń
    4. Też zrozumiałem, ale wolałem się upewnić, czy zostałem wyślizgany. ;)

      Usuń
    5. Sam sprowokowałeś! Hi,hi,hi...

      Usuń
    6. Ale dałem się nabrać. Myślałem, że prezentujesz zimę z jakiegoś kalendarza, a tu autor Bet. No, no ...
      Zdjęcia super! Nawet nie ma się do czego przyczepić. Prawie ... ;)

      Usuń
    7. Jakie "prawie"? Jest tu jakieś "prawie"...:))) Ja to własnymi ręcami zrobiłam, własnymi nogami las przyosiedlowy przemierzyłam... Tylko padający śnieg na jednym ze zdjęć zrobił za mnie Google+ z własnej inicjatywy.

      Usuń
  4. Moja mama byla wielka fanka lyzew,tanca figurowego itp... Jako dziecko przedd wojna posiadla tylko jedna lyzwe na jednego buta. Zawsze kochala lyzwy. Wiec jako ,ze sama nie miala, kupila mi takie sliczne figurowki jak na zdjeciu. Na lodozwisku szkolnym bylam raz. Posluzylam za pileczke hokejowa.... i na tym sie skonczylo. Figurowki zostaly w kacie..odziedziczyla je corka i to ona zadawala szyku jezdzac latem na lodowisku. Nigdy nie nauczylam sie jezdzic na lyzwach.A teraz mieszkam w tej Holandii ,gdzie tu kazdy jezdzi na lyzwach...Bardzo sie zdziwil moj eks zapraszajac mnie na lodowisko ,ze boje sie sprzetu. No i popatrz jak zycie sie kreci. Fakt - kiedys bele gdzie ,na boisku szkolnym,na byle jakiej sadzawce bylo lodowisko . Fajnie ,ze pomysly wrocily...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja uwielbiałam łyżwy. Te figurówki miałam kilkanaście lat a potem poszły w spadku dla bratanicy. Niedawno próbowałam jazdy na rolkach ale to nie to samo. Rolek się boję a lodu nie.

      Usuń
  5. A wiesz, że można zwracać się do strażaków z prośbą o wylanie lodowiska?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiedziałam, że jest taka możliwość. Dawniej robili to nasi ojcowie za pomocą gumowego węża. Teraz nie ma to wielkiego sensu w obecnym klimacie no i co potem z tą wodą? Chyba jest to obwarowane jakimiś przepisami. Dziś wszędzie beton i nie wsiąknie w glebę - muszą być odpływy.

      Usuń
    2. W zależności od lokalnych możliwości zostanie ustalony sposób wykonania lodowiska. To taka prewencyjna działalność strażaków, by uchronić dzieci przed niebezpieczeństwem ślizgania się na rzekach i stawach. Nie sztuka zakazywać, trzeba dzieciom coś dać w zamian, a wiadomo, że lubią się ślizgać.
      Dlatego bardzo podoba mi się, że powraca moda na lodowiska.

      Usuń
    3. Tak, to bardzo mądre jeśli zadbamy o bezpieczeństwo dzieci. Też popieram modę na lodowiska. Nawet te miejskie pomimo, że skopiowane z Ameryki:)))

      Usuń
    4. Dobrze, że w zgodzie z głównym tytułem pamiętacie o PRLu. Ale PRL się skończył, nic za darmo, przy takim wylewaniu komuś się kręci licznik...
      allensteiner

      Usuń
    5. Dokładnie tak, Allensteiner. dziś nie byłoby możliwe wylanie lodowiska np na podwórku bo zaraz pytanie kto ma wodę zapłacić: tylko ci co mają dzieci, do jakiego wieku liczy sie dziecko no i jak oddzielić od rachunku bezdzietnych lokatorów. Itd, itd...
      Problemów bez liku a wystarczyło kiedyś odkręcić tylko kran.

      Usuń
    6. Ekonomia zaczyna już wkraczać w takie obszary, że trzeba za głowę się łapać. Otóż straż pożarna w pewnym mieście (nie chcę wymienić nazwy miasta w obawie, że mogę przekręcić) została oskarżona o kradzież wody z hydrantu. Wodę pobierała oczywiście do napełnienia linii zasilającej, a nie podlewania działki czy mycia samochodu komendanta.

      Usuń
    7. To są absurdy współczesnego świata. W PRL za wodę nie było opłat o ile dobrze pamiętam, podobnie jak i śmieci były za darmo.

      Usuń
    8. Ja tam nie chcę krakać, ale idzie ku zagładzie. Bo co to będzie, jak podczas wielkiego pożaru strażak będzie bał się podłączyć do hydrantu miejskiego w obawie przed oskarżeniem o kradzież wody, albo obciążeniem go za tę wodę.
      I jak zwykle, gdy zginie kilkanaście osób, wtedy przez tydzień - dwa będzie się odbywać społeczna dyskusja i występy polityków na konferencjach prasowych.

      Usuń
    9. Masz 100% racji, to jest niebezpieczna okoliczność. Podobnie jest z używaniem broni przez Policję. Strach skorzystać z uprawnień bo potem więcej tłumaczenia i oskarżeń niż dbałości o bezpieczeństwo spokojnych ludzi.

      Usuń
  6. A ta sympatyczna dziewczynka w figurówkach tak wdzięcznie pirueta kręci?
    Bo ta pierwsza, chyba na kolanach jeździła, hi, hi... a nie na łyżwach. :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta pierwsza to był chłopczyk - piszę o tym w tekście. A piruetowa to właśnie opisywany zmarnowany talent czyli ja... Ech, życie.

      Usuń
    2. Coś z moją pamięcią. Tekst czytałam dużo wcześniej, niż komentarz pisałam. Ale, żeby aż tak szybko zapominać, co się czytało? :)))

      Usuń
    3. Hi,hi,hi... "Będzie jeszcze gorzej" jak mawia w takich przypadkach moja mama.

      Usuń
  7. Piękny ten zimowy pokaz.

    OdpowiedzUsuń
  8. Prócz wspomnianego przez Bet systemu mocowania łyżew "na blaszki" z owalnym otworem przybijane do obcasa po wycięciu w nim stosownej dziury, były tez łyżwy "na łapki" - mocowane do obcasa tak samo, jak z przodu do zelówek, przy pomocy wspomnianego klucza.

    Nie mogę się temu wszystkiemu nadziwić, patrząc na dzisiejsze buty...

    allensteiner

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, teraz sobie przypomniałam łyżwy na łapki przednie i tylne. To chyba była nowocześniejsza już wersja łyżew, prawda? Wymyślona po to aby nie "kaleczyć" obcasa butów. Chociaż buty z blaszką w obcasie służyły także do codziennego użytku jak zwykłe buty. Przynajmniej ja tak miałam.
      Przy okazji, u nas w Galicji /hi,hi,hi/ mówiono: "jeździć na łyżwach" natomiast w Polsce Centralnej /nie wiem jak pozostałe regiony/ czynność tę nazywano "ślizganiem". Taki regionalizm

      Usuń
    2. U nas na łyżwach się jeździło, a ślizgało na samych butach.

      Usuń
    3. U nas też, chociaż na butach też była czasem "jazda". Warszawa się ślizgała:))))

      Usuń
  9. Byłem, przecytałem i się wpisuję na moim ulubionym blogu.
    To "fajnie " między chorobami móc wejść by relaksować się a jednocześnie po wspominać swą "chmurna i czasami durną " młodość".
    Nie dzieciństwo. Jak rozpoczęła się II wojna światowa to 6 lat i osiem miesięcy.

    No dobra !
    Ale nie o tym miałem pisać.
    A to było tak:
    Po rekolekcjach wielkanocnych obowiązkowa była spowiedź. Ponieważ rekolekcje oddzielnie odbywały się (nie wiem dla czego) oddzielnie dla chłopców a oddzielnie dla dziewcząt nastąpił tego rodzaju incydent:
    Spowiadające się dziewczyny stwierdzały na samym początku:: że się "poślizgnęłam "
    Na początku ksiądz nie zwrócił na ten "grzech" uwagi
    Jak jednak, prawie co druga ze spowiadających się wymieniała, że się "poślizgnęła" zadał więc pytanie jak się "poślizgnęła".
    Spowiadająca się wyjaśniła, że przespała się z chłopcem.
    Na to Ksiądz wyszedł z konfesjonału i zawołał:
    "WSZYSTKIE DZIEWCZYNY ZE ŚLIZGAWKI DO POPRAWKI"

    No to co ?
    Ślizgniemy się ?

    Pozdrawiam serdecznie wszystkie łyżwiarki i wszystkich łyżwiarzy

    Do wtorku jeszcze Was będę czytał bo z powrotem wracam do szpitala, ale tak sobie myślę, że do poniedziałku Gospodyni jeszcze coś wpisze więc może umieszczę jeszcze komentarz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mirgal, jak miło Cię widzieć. Wzruszają mnie dobre słowa od Ciebie, dziękuję. Twoje komentarze są bardzo cenne - rozwiązałeś zagadkę słynnego zdania "panny ze ślizgawki do poprawki"! Pamiętałyśmy to popularne zdanie ale nikt nie wiedział skąd te słowa pochodziły.
      Jakże to, przeżywałeś dzieciństwo we wczesnym PRL. Chłopiec 12 - letni to jeszcze dziecko! Pozdrawiam i życzę spokojnego relaksu.
      Tak, planuję nowy wpis w sobotę lub niedzielę - zdążysz poczytać.

      Usuń
  10. W imieniu Wielkiej Kapituły
    mam zaszczyt uhonorować
    PRZEMIŁĄ BET
    ORDEREM BRATKA ŻYCZLIWEGO

    Z przyjemnością i wdzięcznością przypinam Order !
    Certyfikat do odebrania na blogu "szpakowedrzewo"

    Z poważaniem - kanclerzyca Malina M*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z wielką atencją przyjmuję ten honorowy order i klikuśnie dziękuję:)))) Miło mieć Kanclerzycę w gronie przyjaciół:)))

      Usuń
  11. Bet - ale balerina z Ciebie ...no, no !!!
    Dzięki za przypięcie orderu. hmmm - nawet kolorystycznie "w charakterze" strony, pasuje :-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O takich balerinach mówiono "baletnica ze spalonego teatru":))))
      Order pasuje kolorystycznie do Pielgrzyma, który prezentuje się w szarościach. A i PRL podobno szary był...hi,hi, Jak niektórzy do dziś uporczywie utrzymują.
      Order bardzo mi tu pasuje, polubiłam go od pierwszego wejrzenia i pozostanie tu na zawsze.
      A jak ci się podoba hasełko pod orderem?

      Usuń
    2. Malinko,a ja?,a ja?,co ze mną będzie??!!

      Usuń
  12. Ja jeszcze ślizgałam na tornistrze idąc ze szkoły do domu ale byla radocha w w domu .....?miłej niedzieli

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, ślizganie na tornistrze było w programie zimowych igraszek. Co prawda było to naganne bo tekturowe tornistry kiepsko to znosiły. Późniejsze tornistry z dermy lepiej wytrzymywały jazdę na lodzie:)))
      Pozdrowienia!

      Usuń
    2. Właśnie miałam tekturowy(z papendeklu tak się mowilo )w domu haja,mokre zeszyty i książki serdeczności

      Usuń
    3. Różo! Wszyscy mieliśmy tornistry z tektury wtedy. Te bardziej "wypasione" z dermy /takie skóropodobne tworzywo sztuczne/ były drogie i niezbyt popularne. Ale słowa "papendekel" nie znam:))) Czy to po śląsku?

      Usuń
  13. Mamy już dziesiąty dzień lutego, a ja nie wybrałam się na lodowisko... a tak sobie obiecywałam w ubiegłym roku... i nie wiem czy dam radę, bo już wiosną zaczyna pachnieć. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdążysz Akwamarynko, łyżwy na wiosnę mają więcej uroku:)))

      Usuń
  14. Łyżwiowało się tu i tam,lód się uginał niby zielony mosteczek,co ktoś tam,ktoś tam po nim szedł..Przeżyłem..

    OdpowiedzUsuń
  15. Oj Bet,a cóż to były wówczas za buty(no bo kogo na innych było stać..),to były normalne buty,do których przytwierdzało się taką blaszkę-ustrojstwo i EJA!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też chodziłam w takich butach. Chyba... Nawet buty były po starszym bracie.

      Usuń

Dla błądzących - pomoc przy komentowaniu:

Jeśli nie masz konta w Google wybierz opcję:

- Anonimowy, ale podpisz się pod treścią komentarza, proszę.

- Nazwa/adres URL w okienku Nazwa wpisz swój nick lub imię, a w okienku adres URL wkopiuj adres swojego bloga

Za wszystkie komentarze bardzo dziękuję.