Każdy wie, że w PRL funkcjonowały teczki. Tekturowa okładka
zawiązana tekstylną tasiemką, a w środku…? Czasem złowrogie materiały: dowody
zdrady lub braku lojalności, sąsiedzkie donosy. Taka teczka mogła zaważyć na
ludzkim życiu lub co najmniej złamać karierę. Podobno każdy obywatel miał swoją
teczkę, ale tylko niektóre z nich były dla władzy znaczące i ważne. Natomiast
dla części obywateli ważne były inne teczki! Także tekturowe i wiązane na
tasiemki, ale bardzo pożądane i zdeponowane w… Kiosku Ruchu! Swoisty rodzaj
prenumeraty niektórych tytułów prasowych.
Kiosk Ruchu – mały sklepik z gazetami i drobiazgami dla gospodarstwa domowego, higieny i urody mieszkańców miast i wsi. W moim regionie mówiono o nim: budka z gazetami, leć do budki po papierosy, w budce kup mydło i żyletki.
Tak właśnie mniej więcej przedstawiał się asortyment Kiosku
Ruchu. Sieć kiosków była ogromnie rozbudowana. „Budki” stały na każdym osiedlu
nawet w kilku egzemplarzach, na rogach ulic, a w pobliżu linii tramwajowych i
autobusowych to już obowiązkowo. No bo gdzież kupić bilet MPK i gazetę
umilającą czas podróży? Społeczeństwo czytało prasę. Prasa codzienna /poranna,
popołudniowa, a nawet wieczorna/ to było obok radia najważniejsze źródło
wiadomości z kraju i ze świata. To dlatego utrudzeni pracą mężczyźni, w
domowych pieleszach z lubością zalegali w fotelach zasłonięci szczelnie
wielkimi płachtami gazet świeżo przyniesionych przez najmłodsze dzieci z
osiedlowego kiosku. Żądza wiedzy była silniejsza od wszystkiego co domowe.
Popołudniowy dziennik, zwłaszcza sportowe „Tempo”, to mus i atrybut prawdziwego
Pana Domu. Hi, hi, hi…
Ogromne nakłady dzienników zazwyczaj zaspokajały
zapotrzebowanie społeczeństwa. Były jednak tytuły bardziej poszukiwane, żeby
nie powiedzieć nawet „elitarne”. I wtedy pojawiała się wspomniana wcześniej
Teczka. Kioskarz lub Kioskarka przyjmowała /za drobną rekompensatą „pod ladą”/
teczkę z wypisanymi nań tytułami pożądanych gazet codziennych, tygodników, miesięczników.
Posiadacze teczek prasowych zazwyczaj byli przedstawicielami „inteligencji
pracującej” czytujący ambitniejsze gazety jak Tygodnik Powszechny, Politykę,
Więź, Kulisy. A ich żony, wypielęgnowane Panie Domu: Urodę, Ty i Ja oraz
Przyjaciółkę i Kobietę i Życie, a jakże. Dla dzieciaków zamawiano zgodnie z
wiekiem i rozwojem: Misia, Świerszczyk, Świat Młodych, Poznaj Kraj, Poznaj
Świat oraz Filipinkę.
Teczki gromadziły gazety ukazujące się periodycznie lub w
małych nakładach oraz dzienniki tak bardzo popularne, że aż sprzedawane „spod
lady” i w ten sposób rezerwowane do odebrania w dogodnym terminie. Wszystko w
myśl zasady: ”frontem do klienta” oraz: „klient, nasz pan” a raczej „zaradny
Polak wszystko zorganizuje”. Zawartość teczki można było opłacać w systemie
umówionym z Kioskarzem: z góry za miesiąc lub przy każdorazowym pobraniu.
System teczkowy narodził się chyba samoistnie, taki społeczny pomysł
racjonalizatorski podobnie jak późniejsze Komitety Kolejkowe. Nie pamiętam co
taki kioskarz „z tego miał”. Chyba jedynie wdzięczność kupujących, poczucie
godności przy dysponowaniu atrakcyjnym towarem no i jakieś
„rewanże” w różnej formie. Towar, choć gazetowy, bywał atrakcyjny nie tylko ze
względu na treść ale i dodatki, które niekiedy załączano do numerów. Zdarzały
się grające pocztówki, kolorowe ołówki a raz nawet… Szminka do ust marki
„Celia”! hi, hi, hi… Pamiętam jak dziś!
Rzec by można, że historia zatoczyła koło: kiosk z gazetami
niegdyś pielęgnował ważne dla nas teczki – dziś przechowuje naszą ważną korespondencję urzędową! Ustroje
się zmieniają – kiosk nadal ważny choć już bez kultowego szyldu RSW Prasa, Książka, Ruch
Oprócz teczek kioski , przynajmniej u mnie były otwarte do 20- tej. I człowiek mógł sobie za 5 ósma kupić papierosy:)) Teraz są sklepy 24 godz. - alkoholowe niestety.Prasy w teczkach jest tam nieobecna.Przekrój i Kobietę i Zycie i inne też sobie w teczce zbierałam.Politykę również i Forum.Ludzie jakie ja gazety kiedyś czytała
OdpowiedzUsuńRenatko, wszyscy czytaliśmy o wiele więcej prasy niż teraz. Cóż, jeden Dziennik Telewizyjny i to nie każdy miał telewizor w domu... Pamiętam, że kupowaliśmy wydanie popołudniowe jakiegoś lokalnego dziennika aby mieć wiedzę o bieżących wydarzeniach.
UsuńKioski pracowały bardzo długo, od bladego świtu aż do nocy.
Kioski z gazetami już znikają z krajobrazu.
Oczywiście teczkę (chyba tylko w kiosku, aż mi wstyd) i nasza rodzina miała. Przypomniałaś mi. Zastanawia mnie jeden kiosk w moim mieście. Centrum, dość ruchliwy przystanek, a w nim prasa tylko słuszna, ta inna to tylko chyba z nakazu po jednym egzemplarzu, brak papierosów (nie prowadzę), godziny otwarcia od 7 rano do piętnastej. To chyba całkiem niezły biznes, albo hobby, bo o innych przyczynach marnowania takiego miejsca, to nawet boję się wspomnieć. :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTeż się wstydzę za brak TAMTEJ teczki... Własnej w kiosku też nie zdążyłam mieć bo gdy dorosłam do jej posiadania teczek już nie było potrzeby zakładać. Pech teczkowy mnie dopadł:)))
UsuńJa zadziwiłam się ostatnio brakiem biletów MPK w kiosku. Także z argumentem "nie prowadzę".
też kiedyś miałam teczkę w kiosku ruchu z gazetami ale na krótko.Pamiętam te czasy.Buziaki.
OdpowiedzUsuńAgatko, miło, że pamiętasz choć na krótko:))) Klikuski!
UsuńJuż od 1970 r. miałem w ulubionym kiosku swoją teczkę, a tam: "Polityka", "Kultura", "Forum" i krakowski "Przekrój". Natomiast ta inna teczka musiała być chyba chuda i nudna, bo jakoś władza ludowa mnie nie molestowała!
OdpowiedzUsuńuściski
Dobrze, że podkreślasz "krakowski" Przekrój. Ten Warszawski to już gazeta "przekrojopodobna", prawda?
UsuńNie trzeba żałować braku molestowania przez władzę ludową.
Oczywiście, "krakowski" Przekrój, a w nim też, szczególnie na początku, "krzyżówka z kociakiem", której rozwiązywanie dawało wiele satysfakcji całej rodzinie. Kern, Filutek, Falczakowie i ich krótkie, zabawne komentarze. Zaczęło się nowe, no to i nowe próbowało opanować Przekrój, ale efekty już były mizerne (dla starych, stałych czytelników). W ostatnim krakowskim numerze, L.J.Kern napisał pod satyrycznym rysunkiem: "Kasa, chłopcze, kasa! Jak się ją ma, to można nawet kolumnę Zygmunta przenieść do Pcimia". To znak nowych czasów. Ale jeszcze niedawno, dzięki pani kioskarce, udało mi się skompletować kolekcję dawnych filmów polskich. Odkładała mi je po prostu, zamiast robić "zwroty".
UsuńOt, ja! O "Przekroju" pisałam dość nieporadnie na starym blogu gazety z tamtych lat
UsuńW strasznie odległej przeszłości sprzedawano również,zdrowe
OdpowiedzUsuńpapierosy "SPORTY" na sztuki, a 15 gr.Jako młody palacz
często z tego korzystałem,bo tanio i zdrowo,a może nie.
Pozdrawiam palaczy!
Sporty na sztuki? Za młoda byłam aby to zarejestrować. Owszem, w studenckim barku kupowaliśmy pojedyncze papierosy markowe, jakieś Malbora i inne Pal Male??? W głowach nam się już przewracało z dobrobytu lat siedemdziesiątych:))))
UsuńW kiosku nadal mam założone teczki dla klientów. To nadal wygodne dla klienta, bo ma zawsze odłożoną prasę, a dla mnie, bo mam stałego klienta.
OdpowiedzUsuńBiletów też nie prowadzę z prostego powodu - marża na bilety jest taka, że do każdego biletu muszę jeszcze dokładać. A przecież nie pracuję charytatywnie...
Och, jak miło gościć fachowca od teczek! Jasne, że teczki to znakomity pomysł dla obu stron. Nie wiedziałam, że jeszcze to funkcjonuje. Skoro tak, to super!
UsuńMPK nie jest już tak bardzo zainteresowane dystrybucja biletów bo w wagonach i autobusach są automaty biletowe oraz działają Karty Miejskie. Stąd zapewne niska marża.
- Czy jest "Wolność"? - Jest! - To czemu pani siedzi w tej ciasnej budce?
UsuńBilety, może nie we wszystkich miastach, można jeszcze w kioskach kupić. Najwcześniej znikły stamtąd znaczki pocztowe, to konieczne uzupełnienie widokówek, które kiedyś wysyłało się z każdego wyjazdu.
Amerykańskie papierosy, dziesięć razy droższe od "Sportów" sprzedawali na sztuki szatniarze w wytwornych lokalach. O takiej nędzy, żeby ktoś kupował "Sporty" na sztuki nie słyszałem. Za tzw. komuny prasa i papierosy zaliczały się do rzeczy o szczególnie niskich ceny. Jak to kiedyś ujął Mleczko - na pytanie złotej rybki o trzy życzenia rybak odpowiada: "Expres, Sporty i zapałki".
allensteiner
Tak, bilety bywają nawet dość często w kioskach z gazetami. Ale wycofanie ze sprzedaży znaczków pocztowych swego czasu irytowało bardzo. Jeszcze wtedy wysyłaliśmy papierową korespondencję a znaczki były tylko na poczcie.
UsuńMasz rację, że niewiele było wtedy potrzeba do "szczęścia": papierosy, gazeta i zapałki... Niektórym jeszcze złota rybka przynosiła na życzenie "pół litra" i już był komplet uszczęśliwiaczy:))))
Acha, na "kaca" mleko kapslowane spod drzwi sąsiada, a na drugie śniadanie bułka i buteleczka śmietany.
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńJeszcze były książki z serii "Ekspres reporterów", które także do teczki pani wkładała. W inny sposób niemal niedostępne, bo schodziły, jak świeże bułeczki.
Pozdrawiam serdecznie.
Takich książeczek o różnej tematyce było więcej i też odkładano je dla "swoich" klientów.
UsuńPozdrawiam nie mniej serdecznie:)))
Teczek, tych prasowych, miałem kilka, w kiosku koło domu, w MPIK-u (bardziej specjalistyczne obcojęzyczne), na uczelni, i w pracy (to te zawodowe biuletyny).
OdpowiedzUsuńSB też mi założyło teczkę, ale ponieważ częściej zmieniałem pracę (awanse), niż oni byli w stanie za tym nadążyć, więc zrezygnowali, gdy się połapali, że robię sobie z tego jaja.
Kolejny to dowód, że "nie takie straszne to SB jak go malują" skoro bezkarnie można było sobie "jajować":))) Oczywiście, nie w każdym przypadku było śmiesznie.
UsuńMasz zatem zaszczyt pochwalić się przewagą ilości teczek prasowych nad ilością teczek obyczajowo-politycznych. Zapewne dobrze się prowadziłeś.
Prowadziłem się fatalnie.
UsuńSB jeszcze w połowie lat 80" ub.w. potrafiło mordować nawet księży, inni przeprowadzali staruszki przez jezdnię, jak zwykle "każdy kij ma dwa końce".
"Jajowanie" (dobre!) udawało mi się tylko dlatego, że co jakiś czas przenoszono mnie służbowo do jednostki nadrzędnej i w związku z tym zmieniała miejsce moja teczka, a opiekunowie SB mieli wyższe szarże, więc poprzednicy mogli mi nagwizdać. To zresztą bardziej złożona sprawa, pisałem o tym u siebie na blogu.
No nie wiem czy gwizdanie byłoby możliwe gdyby w tej teczce znalazło się coś będącego zagrożeniem dla ustroju. Widocznie twoje ekscesy mieściły się w normie:)))
UsuńW 1978 r. przypadkowo załapałem się na wycieczkę "Orbisowską" do Paryża. Tak naprawdę chodziło mi tylko o zwiedzanie i fotografowanie. Ale ... bez trudu wyłapałem tajniaka SB (na każdych wycieczkach taki był) i spytałem się go co mam robić, bo kazano mi obserwować wszystkich i potem spisać protokół, a tu wycieczka typowo handlowa, wszyscy mają przemyt, a ja goły, więc naznaczony. Poradził mi, abym kupił kryształowe puchary, i bursztyn, które wtedy szły na zachodzie. Kupiłem, sprzedałem, i gdy po powrocie wyszło na jaw, że nie byłem żadną wtyką, dorwał mnie SBek w nowej firmie, i zaproponował ... współpracę. Powiedziałem, że chętnie, ale żeby mi dali od razu zaświadczenie, że nie byłem TW. Obiecali, że dadzą, i na tym się skończyło.
UsuńA z tej wycieczki do Paryża powróciła tylko połowa, tajniak SB dostał po tyłku.
No i masz rację, w politykę się nie bawiłem, chociaż tajne gazetki drukowałem.
Jak to "nie bawiłem się w politykę"? A igranie z tajniakami i zaświadczenie o niebyciu TW?
UsuńToż to czysta polityka, o ulotkach nawet nie wspomnę! TYlko czy jesteś kombatantem czy konfidentem...hmmmm. Oto jest pytanie!
Chyba masz rację, przecież cały czas "siedziałem" w tej polityce, mimo, że nigdy nie należałem, i nie należę do żadnej partii. Nie byłem także w "Solidarności". Czułem się jednak i komuchem i solidaruchem, ale z tamtych lat przed 1981 r.
UsuńDziś mówi się o takich, że "stoją w rozkroku". Brrrr.... Co za wyrażenie.
UsuńMyślę, że wszyscy byliśmy w podobnej sytuacji. Mało kto wykazywał postawę "nic mnie to nie obchodzi" - zbyt ważny to był czas aby odciąć się od rzeczywistości.
Mówiąc o "takich" mamy na myśli tych, co z niejednego pieca chleb partyjny jedli. Ja jadłem zawsze swój, dlatego w przeciwieństwie do Ciebie mogę krytykować PO, PIS, SLD, Solidarność, i kogo tylko zechcę, bo "rozkrok" mi nie grozi, nie jestem "znajomym króliczków". W przeciwieństwie do Ciebie. Ale się odgryzłem. :)
UsuńNa jakiej podstawie zaliczasz mnie do "króliczków"? Nie musiałeś się "odgryzać" bo ja nie Ciebie nie gryzłam...buuuuuuu.... Za co takie posądzenie? No za co? Ja do ciebie z Goździkiem a Ty ze mnie króliczka robisz:))))
UsuńA to "konfident w rozkroku" to był goździk? Nie wiedziałem. :)
UsuńTak na serio to myślę, że faktycznie mocno pokręcona była ta nasza historia. Nigdy wcześniej polityka nie wchodziła do łóżka między męża i żonę. A wtedy weszła. Z teczkami.
A króliczki to miłe zwierzątka, gorzej z ich pazernymi znajomymi. :)
Tak na serio to źle odebrałeś moje słowa o konfidencie i rozkroku - nie chciałam Cię urazić ani być złośliwą. To nie było "gryzienie".
UsuńWyjaśniam też dla porządku, że nie mam nic wspólnego z partią obecnie rządzącą ani z partią wyprowadzonego sztandaru. Nie krytykuję tak mocno jak Ty bo naprawdę wiele mi się w obecnych czasach podoba i wiele mi się podobało w czasach minionych.
To może ja jestem w tym "rozkroku"? Ale na pewno nie mam nic wspólnego z królikami:)))
Teczka w łóżku? To ci dopiero!
No fakt, że nie doczytałem kontekstu. Ale założyłem, że goździki się nie kłócą, więc tylko tak "podkręciłem" dyskusję. Może i rzeczywiście należysz do tych, którzy wolność kojarzą z autostradami, stadionami, telefonami komórkowymi, dostępnymi samochodami, i tp. gadżetami, i dlatego tyle Ci się podoba w obecnych czasach. Ja jednak wolność kojarzę z dostępem do: pracy, mieszkań, bezpłatnej nauki i opieki zdrowotnej, śiadczeń socjalnych, i tp. Wolność to też: bezpieczeństwo osobiste, prawne, ekonomiczne ... Tego nie widzę. Widzę natomiast powoli wyrastające baraki dla bezrobotnych, baraki w których biedni nie mają za co mieszkać, i tylko patrzeć kiedy obok tego "luksusu" zaczną powstawać slumsy z kartonowych pudeł. To widać na rogatkach większych miast. A tego nie było w PRL. Ktoś z nas jest w "rozkroku", tym bardziej, że ja widzę też luksusowe wille z basenami i lądowiskami, ale to mnie nie rajcuje.
UsuńGoździki się nie kłócą tylko wymieniają poglądy i pozostawiają drugiej stronie prawo do odmiennych "podobań" oraz ocen rzeczywistości. Komórki ostatnio najmniej mi się podobają bo im bardziej nowoczesne tym gorsze w użytkowaniu. Ale, zostawmy przerzucanie się argumentami. Proponuję pokojowo udać się na nocny odpoczynek, bez teczki:)))
UsuńJestem "za". :)
UsuńZatem, dobranoc:)))
UsuńDzieki Bet, że wspominasz ten czas który szybko ucieka i wiele kultowych rzeczy ucieka.
OdpowiedzUsuńOczywiście mieliśmy teczkę nawet pamiętam "prenumeratę"; przekrój, rozrywka, szaradzista, forum, czas najwyższy, przegląd sportowy.
Pod koniec epoki szczeglnie cenna była Rozrywka gdyż numery jej stron były identyczne jak numerki na kartkach żywnościowych. Kartek na kawę nigdy nam nie brakowało,
Pozdrawiam
Nie miałam pojęcia o zgodności numerów na gazetce z tym żywnościowymi. Ale jak to można było wykorzystać w praktyce?
UsuńMieliśmy i my rodzinna teczkę w kiosku Ruchu
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Witaj w Klubie Teczkowych!
UsuńOwszem, miałem teczkę, wprawdzie założoną już z trudem, pod koniec tego sposobu sprzedaży prasy. Ale czy wiecie, dlaczego mieliśmy teczki? Około 1980 roku za średnią płacę netto można było nabyć około tysiąca egzemplarzy tygodnika albo około pięciu tysięcy egzemplarzy dziennika. Policzcie, ile dziś musielibyście zarabiać, żeby odkładać do teczki choć kilka marnych gazet.
OdpowiedzUsuńallensteiner
Ależ matematyk z Ciebie:)))
UsuńI statystyk. I historyk. Itd.
OdpowiedzUsuńallensteiner
OdpowiedzUsuńWiecie ? Okazuje się, że chyba wśród Was jestem jednak chyba „przodownikiem „ . Jestem najstarszym wiekiem. W związku z wiekiem byłem od 1939 roku świadkiem i uczesz i najczęściej uczestnikiem wydarzeń dla Was historycznych, oczywiście zupełnie innych i niezgodnych z historią przedstawianą przez IPN. Również zgodnie z wiekiem mam również większy bagaż chorób np.: zmniejszania się wydajności płóc (obecnie tylko 32% i konieczność używania przez 17 godzin na dobę kondensatora tlenowego), bardzo rzadko spotykanego raka……………… Oczywiście w ilości teczek też jestem liderem. Oprócz „teczki” w kiosku Ruchu miałem jeszcze trzy a mianowicie: ponieważ wszystkie większe przedsiębiorstw i instytucje byliśmy pod nadzorem SB miałem i ja swoją teczkę u nich, Drugą jako, że pracowaliśmy na rzec z LWP miałem teczkę w kontrwywiadzie wojskowym. A ponieważ na naszym terenie stac jonowały również jednostki wojsk radzieckich na rzecz, których również działaliśmy więc również miałem swoją teczkę w GRU
Byliśmy dość ciekawym państwem nazywanym „najweselszym barakiem w obozie socjalistycznym”. Prawdopodobnie nie Wiecie, że w tym naszym socjalistycznym państwie wzorcowo działał i rozwijał się monopolistyczny koncern : Robotnicza Spółdzielnia Wydawnicza Prasa – Książka – Ruch.
Przedsiębiorstwo to w 90% było własnością PZPR a po 2% miały w nim organizacje np. Liga Kobiet. Zyski były przekazywane w ratach miesięcznych do KC PZPR jak również tym organizacjom. Dochody tego przedsiębiorstwa były bardzo wysokie. Prawdopodobnie pokrywały one w około 60% kosztów działalności Partii.
W ramah przedsiębiorstwa działało około 10 wydawnictw. Pracowała sieć drukarń, , które to drukowało około 50 tytułów gazet codziennych i ponad 200 tytułów czasopism.
Zupełnie odrębny temat to prowadzone przez koncern Kluby Międzynarodowej Prasy i Ksiązki „Ruch” prowadzące również działalność kulturalno – oświatową.. Również przy tych klubach prowadzone były kursy językowe : niemiecki, angielski, francuski (zgodnie z zapotrzebowaniem społecznym.
No i te kioski. Właśnie w tych kioskach wprowadzony był system ajencyjny. Pracujący otrzymywali jakieś stałe średnie wynagrodzenie = prowizję od dochodów. Dla tego tez byli zainteresowani obrotem.
……………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………..
No to jest tylko skrót informacji o tym Przedsiębiorstwie i tak wydaje mi się, że jest on zbyt długi.
Mirgal, jesteś także przodownikiem, liderem wartości poznawczych komentarzy. Długości komentarzy nie zaliczę do przodownictwa bowiem zdarzały się jeszcze dłuższe:))) komentarzy.
UsuńTo rzeczywiście dość niezwykłe, że w państwie socjalistycznym działał monopolistyczny koncern. Tę formę działalności przedsiębiorstw wyszydzano w programie nauczania Ekonomii Politycznej jako charakterystyczne dla kapitalizmu zło.
No, ale... Skoro zyski finansowały Przewodnia Siłę Narodu oraz inne jej organizacje /oprócz Ligi Kobiet także ZHP/ sprawa wydaje się jasna.
Mianuję Cię Liderem Teczkowym!
Mirgal, chylę czoła, bo faktycznie jesteś liderem teczkowym.
UsuńJa też miałem szansę mieć teczkę KGB, bo w jakimś czasie otrzymałem propozycję pracy w jednostce nadrzędnej nad Radomskim "Łucznikiem", ale gdy dali mi do wypełnienia 10 stronicową ankietę personalną - gdzie miałem podać personalia dziadków mojej narzeczonej - to się zorientowałem o co chodzi. Zresztą uprzedzano mnie wcześniej, że podległe zakłady produkują maszyny do szycia, a te maszyny "szyją kulkami" do nieprzyjaciela. Ale żartu nie załapałem w porę ...
Życzę dużo zdrówka.
Wyobraź sobie @Anzal, że ja nie dostąpiłem "zaszczytu otrzymania "propozycji" z żadną z instytucji
OdpowiedzUsuńktóre wymieniłem.
Natomiast jeden z regionalnych szefów SB, kilka razy mi zapowiadał "....ja cię dorwę....".
Tak się złożyło, że jakiś jego "pociotek" został "opiekunem" przedsiębiorstwa którym wówczas zarządzałem. Dowódca straży przemysłowej zgłosił mi, że wchodzi i wychodzi z przedsiębiorstwa nie biorą przepustki i po wejściu nie zgłasza się do mnie.
Poleciłem mu by kiedy następnie przyjdzie przyprowadził go do mnie. Jak Wiesz Straż Przemysłowa częściowo podlegała SB
Kiedy go przyprowadził super uprzejmie go przywitałem, usiedliśmy przy stoliku okolicznościowym,, poczęstowałem kawą i uprzejmie poprosiłem by od następnego razu zgłaszał się do mnie lub Naczelnego Inżyniera.
Oczywiście Szef zareagował , "zapraszając" mnie następnego dnia do siebie.
Przyjął mnie siedząc za biurkiem. Jak Wiesz "biurko" jest psychologiczną "przepaścią" miedzy r rozmawiającymi
Miał do mnie pretensje, że obraziłem jego oficera tym samym i SB.
Odpowiedź swoją rozpocząłem od pytania czy on pozwala na zwiedzanie swej siedziby bez jego lub naczelników wydziałów wiedzy. Wywiązała się między nami dyskusja na temat mojej odpowiedzialności i ob owiązkach. Na zakończenie zaproponowałem by wystąpił ze skargą na mnie do Centralnego zarządu . Oczywiście nie wystąpił. Natomiast przy większości spotkań zapowiadał "że mnie dorwie"
Znowu trochę odbiegłem od tematu ale wydaje mi się, że powinienem ten incydent przedstawić , oczywiście nie traktuje go negatywnie
Podziwiam Twojego dowódcę straży przemysłowej, który wykazał się niezwykłą lojalnością w stosunku do Ciebie, i pewno za to mu się też dostało. SB próbowała na wszelkie sposoby przeniknąć do strategicznych zakładów. I to im się udawało, mogłeś tak pograć, bo pewno opiekun nie był rezydentem w przedsiębiorstwie. Tam gdzie produkowano sprzęt dla wojska role były lekko odwrócone, w zakładzie panoszyło się SB i GRU, a dyrektor był raczej gościem. Za Gierka robiono to już bardziej dyskretnie, bo opiekunowie SB mieli legitymacje na fikcyjne nazwiska (wiadomo, ich nie obowiązywały dowody i tożsamość) i wystawione przez jednostkę nadrzędną, albo po prostu byli zatrudniani w zakładzie.
UsuńTo nie zmienia faktu, że miałeś dość topornego opiekuna, bardziej takiego chama i "tłuka". To bardzo ciekawe co opisujesz, miałem znacznie lepsze wrażenia na temat inteligencji opiekunów, a tu taka niespodzianka.
Pozdrawiam
Wracając do tematu biję się w pierś - źle się wyraziłem o ekonomicznych relacjach - miałem na myśli, że dziś znacznie więcej byśmy musieli zarabiać, by kupić tyle prasy, co około 1980 roku.
OdpowiedzUsuńAle... Czy pamiętacie, jak się teczki skończyły? Otóż w 1980 roku zaczęło się poszukiwanie winnych, którzy zawłaszczają sobie należne narodowi dobra i wówczas posiadacze teczek w kioskach znaleźli się na liście "prominentów". W dodatku teczkowy system zaczął się sypać z uwagi na spadające nakłady - coraz częściej brakowało jakiegoś numeru. Zaczęto likwidować teczki, by je zastąpić prenumeratą. To z kolei oprotestowali listonosze, a poczty z uwagi na limity - przyjmowały tylko kontynuacje dotychczasowej prenumeraty. I na tym się skończyło.
Dziś i bez teczki kioskarz wie, co wyciągnąć, gdy podchodzę do jego budki.
allensteiner
Gdyby porównywać dostępność do kultury, to ja to policzyłem jeszcze dalej, i wyszło mi, że dawniej za średnią płacę ok. 3.500 zł. (np. w 1975 r.) można było kupić 130 biletów do opery, i 380 biletów do kina (na zbiorówki, albo przez związki jeszcze więcej). Dzisiaj jest to 12 oper, i 60 filmów, a związki pilnują tylko swoich stołków.
UsuńNie zapominaj o tym, że artyści i twórcy wtedy zarabiali grosze to i za grosze sprzedawano ich kulturę.
UsuńNo faktycznie, ale mimo tego, że dzisiaj artyści zarabiają więcej to nie chciałbym być np. harfistką zgwałconą i zamordowaną w związku z wykonywaną pracą ...
UsuńNikt by nie chciał, ale to przecież tragiczny incydent, który mógł się zdarzyć w każdej epoce. Zwyrodnialcy i mordercy zawsze istnieli i będą istnieć w każdym społeczeństwie.
UsuńTeż tak to odbieram, ale ... W PRL przy każdej zmianie pracy, czy podejmowaniu nauki, ukończenia kursów, wyjazdu na zawody, byłem badany, ważony, i prześwietlany nawet Roentgenem. Jak awansowałem, to za mną chodził dzielnicowy i zbierał opinie. Myślę, że to daje większą szansę na przesianie właściwych kandydatów do pracy.
UsuńTeraz jest ochrona danych osobowych. Każdy kij ma dwa końce.
UsuńTo jest ochrona własnych stołków.
UsuńAnzai, to nie tylko kultura. Podobnie, albo jeszcze ciekawiej wyglądają relacje ówczesnych i dzisiejszych cen np. komunikacji miejskiej, czynszów, albo... papierosów.
OdpowiedzUsuńallensteiner
Aby nam nie było aż tak smutno obecna władza pozostawiła nam alternatywę. W PRL za średnią płacę (2.000 zł) można było kupić, i to dopiero po 13-ej, ok. 20 butelek np. "Żytniej" za 104 zł. z kaucją za butelkę. Dzisiaj możemy o każdej porze wychlać 5 razy więcej.
UsuńNo widzisz? Nie jest tak źle:)))
UsuńRacja. Jest jakiś odruch człowieczeństwa ze strony obecnych władz. ;) :)
UsuńWiesz @Anzal !
OdpowiedzUsuńW każdym przedsiębiorstwie były dwie komórki, które były tylko nominalne były komórkami przedsiębiorstwa:
>Straż Przemysłowa, która rzeczywiście była związana z SB ponieważ każdy z nich musiał posiadać zezwolenie na używanie bron. W większości przypadków podlegali oni bezpośrednio dyrektorowi i byli opłacani, oraz korzystali ze wszystkich przywilejów socjalnych. ponieważ jedna trzecia naszej działalności była związana z LWP i Armią Radziecką była uzależniona od kontrwywiadu wojskowego
>Jak dobrze Wiesz wiekszość z nas była tak zwaną "nomenklaturą" . Był to korpus kadrowy ponieważ już w pierwszym z trzech zakładów w których pracowałem byłem sprawdzony przez służby wojskowe więc nic dziwnego, że zatrudniano mnie w przedsiębiorstwach pracujących dla wojska
>Zauważyłeś, że kontrwywiad wojskowy nie bardzo kochał sie z SB
>Jak pamiętasz to mieliśmy jeszcze jedną komórkę organizacyjną co najmniej dziwną a były to wydziały kadr, które pracowały w przedsiębiorstwie i dla niego ale również dla Komitetów Partyjnych
A ja właśnie z tej trzeciej komórki. W 1978 r. zacząłem drugie studia na kierunku psychologia pracy, ale po strajkach łódzkich uczelni w 1982 r., z programów nauczania wyrzucono wszystko co trąciło socjalizmem, i zmieniono nam kierunek na "pedagogika pracy". W ten sposób stałem się atrakcyjny dla służb kadrowych. Problemem było to, że nie należałem do PZPR, a z SB sobie lekko pogrywałem. To było możliwe, bo po Radomiu w 1978 r. ci co mieli korzenie jeszcze w UB (MBP) zaczęli się wynosić ze swoich synekur w komitetach na "z góry upatrzone stanowiska". Wtedy już nie wymagano przynależności i słusznego światopoglądu. Ta "trzecia komórka" była najsłabsza, ale jej siłą byłą informacja. Każdy kadrowiec potrafił wyczytać z życiorysów i dokumentów to, czego tam nie napisano, dlatego na brak ofert nie narzekałem ani w PRL, ani w III RP.
UsuńPanowie! Bardzo mi miło, że tak pięknie tu rozmawiacie. Jestem pod wrażeniem wyliczeń matematycznych oraz wspomnień teczkowo-wojskowych.
OdpowiedzUsuńDziś jest męski wieczór w peerelu:)))
Ja sobie siedzę cichutko, jak myszka i podsłuchuję Panów. Męski wieczór... to jest to!
UsuńA jacy grzeczni :)))))))
UsuńI treściwi. :) Jest czego posłuchać.
UsuńRacja, bardzo dużo się dowiedziałam z tej rozmowy.
UsuńPanowie są grzeczni bo mają dobre, przedwojenne, katoickie wychowanie
OdpowiedzUsuńTo widać i słychać:)))
UsuńGadali, gadali, i co z tego? Liczy się dopiero, jak damy przeczytały i pochwaliły.
OdpowiedzUsuńallensteiner
No jasne!
Usuń