Jestem na wakacjach w Domu Królowej i mieszkam sobie przy ulicy Okrągłej Szynki. Hi, hi, hi to moje,
bardzo dowolne, tłumaczenia z angielskiego! Dom otoczony jest kolorowym ogrodem jak z
bajki, w którym króluje wielkiej urody krzew nazywany przez tubylców szczotką
do butelek. Oooo! To taki sprzęt do zmywania tu mają?
Towarzystwo
mam równie bajkowe. Mieszka z nami Kot ignorujący swą niewątpliwą znajomość dwóch języków.
Kocim zwyczajem chadza własnymi drogami nie zważając na angielsko-polskie
prośby oraz upomnienia. Ulubioną trasą Kota jest wysokogórska /schody, schody, schody…/ wędrówka do łazienki
obok sypialni swojej Pani, aby ugasić pragnienie chłepcząc wodę cieknącą wprost
z kranu… Na nic miseczka oraz wodna
fontanienka w kocim kąciku. Te, pozostają nietknięte. Kot uważa, że jedynie
bieżąca woda z ludzkiej wanny zdrowiu służy. Czy można dyskutować z kotem?
Hmmm… Każdy właściciel kota wie, że to bezskuteczne.
No tak, miło już było. Teraz trochę grozy rodem z Hitchcock’a!
Częstymi gośćmi w tym bajecznym ogródku są dwie Mewy nazwane:
Rogers /Ginger/ oraz Fred/Aster/. Mewy te nie śpiewają ani tańczą, ale
bezczelnie wprost kradną jedzenie z kuchni gdy tylko nieopatrznie zostawić
otwarte do ogrodu drzwi.
W chwilach ptasiej irytacji stukają dziobami w szyby,
a nawet walą mocno w dach posesji czyniąc łomot nie na żarty. Nie, nie są to
przyjazne ptaszki choć takie początkowo robią wrażenie. Często są agresywne,
wręcz utrudniające życie. Czynią szkody wydłubując biegnące po elewacji
przewody, mocowania i kabelki. Słyszałam o kimś kto odstraszał agresywne ptaki
specjalną katapultą bo uniemożliwiały pracownikom prace ogrodnicze. Mewy
atakują piknikowe torby i koszyki plażowiczów. Mam na koncie dwie prawie /!/ wygrane
z nimi bitwy plażowe. Mewy pożerają wszystko oprócz… lodów! Wiem, bo stosowałam
„lodową” prowokację. Na lody nie reagują.
Pozostaję w atmosferze grozy pokazując nieodległą wysepkę,
która na swym szczycie mieści więzienie.
Podobno jest to brytyjskie Alcatraz: trudno
dostępne, oblane wodą… Wprawdzie bez krwiożerczych rekinów, ale jednak. Ze szczytu wyspy /czyli z więzienia/ widok jak marzenie! Żal zmarnować takiej lokalizacji i dlatego osadzeni prowadzą tu kawiarenkę dla turystów. Amatorów wypicia tu kawy ostrzegam, że lokal czynny tylko do godziny piętnastej. Zapewne ze względu na więzienny regulamin.
Kto był grzeczny i nie musi podziwiać widoków zza krat może napawać się urokami położonego niżej miasteczka i na przykład wpłynąć jachtem do rozległej przystani pokonując wpierw zwodzony most. Albo odwiedzić
uroczy port dla kutrów i odbyć tu wieczorny, romantyczny spacer. Może spokojnie
wypić kieliszek wina w jednym z licznych pubów oraz przysiąść na nabrzeżu, aby
zjeść bez walki z mewami, chips and fish. Idylla!
A na plaży, piaskową sztukę uprawia
piaskowy artysta rzeźbiarz lepiąc z piasku oraz morskiej wody swoje piaskowe figury. Ta oryginalna plażowa pracownia istnieje tu od ubiegłego wieku. Obecny rzeźbiarz kontynuuje artystyczne tradycje swojej rodziny. Tworzy piaskowe kopie znanych obrazów oraz realizuje własne artystyczne fantazje.
Wow co za bajkowe miejsce :-)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia, a kawa wypita w więzieniu ma pewnie smak wyjątkowy :-)))
Bajkowe, niebanalne, sympatyczne i ciekawe. W sam raz na spokojny urlop.
UsuńKawy nie udało mi się wypić bo było "po godzinach urzędowania" ale widoki z tarasu kawiarni są do dyspozycji bezterminowo.
W sumie bardzo fajnie...
OdpowiedzUsuńOwszem, owszem, Anglia zyskała moja sympatię.
UsuńNooo, mieszkać w domu królowej, ho, ho. Nawet z tym kotem i mewami bym się zgodził. :)
OdpowiedzUsuńNaprawdę? Przedstawione w tekście zwierzęta maja "charakterki" i łatwo nie jest. Trzeba przed nimi bronić swojej niezależności:))))
UsuńAch, świat jest taki piękny! Trochę jednak za duży aby wszędzie być:)))
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńA co trzeba zrobić, żeby na kilka miesięcy dostać się do tego więzienia? Chyba chciałabym tam posiedzieć.
Pozdrawiam serdecznie.
Posiedze z Tobą chętnie:-) Coś wymyślimy aby tam zarobić na odsiadkę. Jakie tam muszą być wschody słońca!
UsuńUlica okrągłej szynki? Ciekawe, jak to jest w oryginale. W dawnych czasach w ramach "odrzutów z eksportu" można było czasem trafić szynkę konserwową. Napis na puszce "Krakus Excellent Polish ham" ponoć w Galicji tłumaczono "Krakus ekscelencją wśród polskich chamów".
OdpowiedzUsuńallensteiner.
A wiesz, że to może być niezły trop do rozszyfrowania pochodzenia nazwy tej ulicy:-) Może to dawne sentymenty za polską szynką kierowły radą miejską przy ustalaniu nazwy? Tylko czy te nasze szynki były okrągłe? Może w angielskim rozumieniu za takie je uważano?
UsuńTaki piaskowy obraz po kupnie można łatwo spakować do zwykłej walizki. Problemem jest tylko odpowiednio go odpakować
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
No, nie odważyłabym się:)))
UsuńBet,to dramat iście hamletowski..Z jednej strony dziki kot-ludożerca,(jak z mordy widać),a z drugiej rekiny. Jesteś dzielną kobietką,że taką traumę przeżyłaś..Zawsze byłem pełen podziwu dla dzielnych kobietek!!!
OdpowiedzUsuńNieeee, aż tak źle nie było. Kot się zaprzyjaźnił a rekiny były tylko hipotetyczne.
UsuńPodziw jednak chętnie przyjmuję:))))
'Czy można dyskutować z kotem? Hmmm… Każdy właściciel kota wie, że to bezskuteczne.' dlaczego ?:)
OdpowiedzUsuńMagda
Magdo, pozwoliłam sobie na takie stwierdzenie gdyż "kot chadza własnymi drogami" :))))
UsuńNie trzeba tego traktować jako pewnik i prawdę absolutną ale przysłowia są madrościa narodu więc chyba coś w tym jest?
Pozdrawiam i witam serdecznie.