Kto nie dostał lub nie
kupił zaproszenia na bal karnawałowy niech zasiądzie z nami i opowie jakiś dowcip. Może też być kawał albo wic.
Ostatecznie staromodna anegdotka… Kawał z brodą, albo bez. Kto bywał u cioci na imieninach ten
wie. W każdym towarzystwie znalazł się jakiś opowiadacz kawałów nazywany duszą
towarzystwa.
Dowcipy-kawały powstawały w najczarniejszych dla narodu
momentach. Za okupacji opowiadano dowcipy o Hitlerze, za Stalina o bezpiece, a
w czasach PRL-u o… trudach życia oraz
polityce. Uważa się, że opowiadanie dowcipów to był swego rodzaju „wentyl
bezpieczeństwa” czyli sposób zapobiegania innym formom buntu. Tę teorię zdaje
się potwierdzać Mirgal, który opowiada:
Prawdopodobnie nie Wiecie, ale
w Komitecie Centralnym PZPR istniała sekcja zajmująca się tworzeniem dowcipów
politycznych…
Współpracownikiem i ulubieńcem tej sekcji był wyrzucony ze Szkoły Kadetów "satyryk" , Jan Pietrzak.
Współpracownikiem i ulubieńcem tej sekcji był wyrzucony ze Szkoły Kadetów "satyryk" , Jan Pietrzak.
A
oto dwa dowcipy powstałe w tej sekcji:
* Na granicy z Czechosłowacją spotykają się dwa psy: polski i czeski.
Pies czeski - wychuchany, czyściutki z obrożą z jabloneksu. Pies polski –brudny, pokaleczony. Całkowite przeciwieństwo psa czeskiego.
Psy postanowiły, że zamienią się miejscem pobytu. Pies polski zamieszkał w Czechosłowacji, pies czeski w Polsce. Po tygodniu spotykają się na granicy. Sytuacja uległa diametralnej zmianie. Polski pies czyściutki, wyczesany, w obroży z jablonesksu. Piesek czeski brudny, skudlony, poraniony, bez obroży, ale wesoły i zadowolony.
Polski pies zdziwiony zapytał:
* Na granicy z Czechosłowacją spotykają się dwa psy: polski i czeski.
Pies czeski - wychuchany, czyściutki z obrożą z jabloneksu. Pies polski –brudny, pokaleczony. Całkowite przeciwieństwo psa czeskiego.
Psy postanowiły, że zamienią się miejscem pobytu. Pies polski zamieszkał w Czechosłowacji, pies czeski w Polsce. Po tygodniu spotykają się na granicy. Sytuacja uległa diametralnej zmianie. Polski pies czyściutki, wyczesany, w obroży z jablonesksu. Piesek czeski brudny, skudlony, poraniony, bez obroży, ale wesoły i zadowolony.
Polski pies zdziwiony zapytał:
-
Jak ty wyglądasz? Z czego się tak cieszysz ?
Czeski
mu odpowiedział:
- to
wszystko nic, ale com się naszczekał, tom się naszczekał.
* Cyrankiewicz -Premier PRL i mąż Niny Andrycz mieli w swej willi łazienkę z dużym basenem, wyłożoną lustrami. W trakcie jednej z kąpieli Nina poprosiła:
* Cyrankiewicz -Premier PRL i mąż Niny Andrycz mieli w swej willi łazienkę z dużym basenem, wyłożoną lustrami. W trakcie jednej z kąpieli Nina poprosiła:
-
Józiu usiądę ci na głowie.
-
Nina, czyś Ty zwariowała?
Wiecie jak to jest jak kobieta się na coś
uprze to i swego dopnie.
Usiadła
Mu na głowie. Zaczęła się wiercić i oglądać w lustrach. Kiedy zeszła Cyrankiewicz
ją zapytał:
-
Nina, czemu chciałaś mi usiąść na głowie ?
-
Józiu, chciałam zobaczyć jak byś wyglądał z grzywką!
Hmmm… Dowcip rodem z PRL, dziś już trochę trąci myszką. Nad
walorami jakościowo-wartościowymi można by dyskutować jednak przytaczam je jako
„zabytki” wyprodukowane w sekcji dowcipowej KC PZPR.
Co jeszcze nas śmieszyło w tamtej epoce? Kolejny przykład z
trochę innej beczki, ale wciąż przystający do epoki. Mirgal opowiada:
Był taki czas, kiedy to Polacy
pochodzenia żydowskiego zmieniali sobie nazwiska. Na dodatek wybierali nazwiska
historyczne. Nie, nie, nie królewskie, ale takie z kręgów arystokracji..
Peerelowskie władze musiały wydać zakaz ich używania. No i stało się tak:
*
Na Placu Konstytucji spotyka
sie dwóch Polaków pochodzenia żydowskiego. Jeden odzywa się do drugiego:
-
Cześć Moniek jak ja Cię dawno nie widziałem!
Ten spojrzał na pytającego z pogardą i
odpowiedział:
-
Paszoł won! Ja się nazywam Marian Jabłoński !
-
A dlaczego tak się nazywasz?
-
Bo sobie spolszczyłem nazwisko. Pamiętasz, nazywałem się Apfelbaum. Apfel -
jabłko, baum - drzewo więc dlatego Jabłoński !
-
Uś, dobry pomysł. A jak ja bym nazywał się po polskiemu ?
-
Ty sie nazywasz Libeskind. Libe - miłość, kind - dziecko. Razem Dziecko
Miłości. Ty po polskiemu będziesz nazywał się S...y Syn !
Opowiadanie
i słuchanie dowcipów było narodową rozrywką Polaków w czasach gdy zbierano się
na biesiadnych spotkaniach. Zabawne historyjki trzeba było atrakcyjnie
opowiedzieć, ale i właściwie zrozumieć. Z tym był czasem kłopot i wtedy
powstawały dowcipy o „zarzynaniu kawałów”. Taki przedsmak opowiastek o
blondynkach.
Ja
tam nigdy nie miałam głowy do kawałów co oznacza, że śmieszne historyjki nawet
takie bardzo intelektualnie wyrafinowane przyswajałam ze zrozumieniem,
wybuchałam stosownym śmiechem i natychmiast zapominałam… Bez szans na
powtórzenie i błysk humoru w innym towarzystwie. Cały mój zapas dowcipów to
scenka z serii „mrówka i słoń”. Uwaga, opowiadam!
Słoń
i mrówka maszerują przez most. Mrówka mówi:
- Ale tupiemy…
Koniec.
Więcej dowcipów nie pamiętam. Teraz Wasza kolej!
Sposób na mrówki: Polać miejsce ich pobytu spirytusem i posypać tartą cegłą. Mrówki się upiją, zaczną się obrzucać cegłami aż się wytłuką.
OdpowiedzUsuńallensteiner
Okrutny!
UsuńJedzie sobie czołg drogą polną. Nagle musiał się zatrzymać, bo na środku drogi siedziała wielka ropucha. Patrzy na nią z pod lufy i nadaje: ale obrzydliwa, wstrętna, ochydna taka, fuj !!!
OdpowiedzUsuńNa to żaba, zerkając ku górze na czołg: pchi, też mi elegancik z chujem (hujem?) na czole!
Pękłam ze Śmiechu:)))
UsuńMój ulubiony - chłop małorolny ma serię nieszczęść ,dziecka się pochorowały,stodoła spaliła, rzeka zalała plony dobytek zwierzęcy padł , żona uciekła.Zdesperowany chłop ,padł na kolana i pyta, - panie Boże ,czegoś ty mnie ta karzesz.?! Na to Bóg wychyla się zza chmurki i mówi - żebyś ty sk.....nie wiedział jak ja cie nie lubię
OdpowiedzUsuńNo, prosto, szczerze i "po chłopsku" ! Lepsze to niż przesłodzona hipokryzja.
UsuńJaka jest różnica między PRL a RP?
OdpowiedzUsuńZa PRLu rząd był w Londynie, a naród w Polsce.
To współczesny dowcip, ale zaliczam bo odwołuje się do PRL:)))
UsuńWybory w latach 50-tych. Na ścianie wisi portret Stalina. Przyciąga uwagę starszej, niedowidzącej babci.
OdpowiedzUsuń- O! Piłsudski.
- Nie Piłsudski, towarzyszko, tylko Josef Wisarionowicz Stalin.
- A co on takiego zrobił ten Stalin?
- On wygnał Niemców z Polski.
- Dałby Bóg, pogoniłby i Ruskich.
Super, tego nie słyszałam nigdy.
UsuńTa sama mrówka, i ten sam słoń. Są już po drugiej stronie mostu, ale słoń padł i leży martwy. Wokół niego biega mrówka i biadoli: "Chwila kochania, i caaałe życie kopania grobu". W czasach PRL, aby być duszą towarzystwa nie wystarczyło opowiedzieć jakiś kawał. Kawał musiał być a'propos.
OdpowiedzUsuńA to już nie dowcip, tylko moja refleksja (zastrzegam sobie prawa autorskie). Myślę, że w PRL dość wcześnie, bo już za Gomułki, przestano wsadzać do pierdla ludzi opowiadających antyrządowe dowcipy. Za to w obecnej RP, też dość późno. bo dopiero za Komorowskiego, zaczęto wsadzać ludzi, za internetowe żarty. Historia zawraca?
Za mrówkę - piątka! Była cała seria takich kawałów.
UsuńKawały a' propos powstawały natychmiast po jakimś ważnym lub bardzo widocznym dla społeczeństwa wydarzeniu. Często już nazajutrz po zaistniałym fakcie sprawę komentowano w formie kawału. Kto je wymyślał? Jakim sposobem tak błyskawicznie rozpowszechniał. Nie było komórek i internetów...
Odnośnie wsadzania do pudła to myślę, że wszyscy /rząd też/ jesteśmy bardziej delikatni pod względem obrażania. To też jakiś objaw zmian.
Wybacz, Anzai, ale co do Komorowskiego to chyba żeś pomylił inteligentne dowcipy, choćby niekiedy okraszone tzw. niecenzuralnym słowem, ze zwykłym chamstwem. Można powiedzieć, że papież albo prezydent jest idiota. Ale co w tym śmiesznego?
Usuńallensteiner
Allensteiner, wybaczam - bo celowo przytoczyłem ten internetowy wygłup. Oczywiście, że porównując dowcipy obu epok miałem na myśli te najbardziej wulgarne (w stylu "Iksiński to h.."), bo przecież na tych jętelegętnych PRL-owska władza się nie znała. A skoro porównujemy to warto przypomnieć, że jednak L. Kaczyński nie wsadzał do pierdla, nawet, gdy mu wypominano kim jest, i czyim jest synem.
UsuńAle za tzw. komuny nie zorganizowano powszechnej akcji samooskarżania się obywateli, że współpracowali z sanacją. Takie numery tylko w IV RP...
Usuńallensteiner
Jakże to? A samokrytyka składana na piśmie na zebraniach POP PZPR? Nie spotkałam się z tym co prawda osobiście ale fakt znam ze słyszenia i "widzenia" na jakichś materiałach filmowych.
UsuńTo na zebraniach. Jak się robi małe deseczki? Rżnie się dużą deskę. Jak się robi małe dziewczynki? Rżnie się dużą dziewczynę. Jak się robi małych chłopców? Stawia się dużego chłopa przed egzekutywą. A pan Jarek przed egzekutywą postawił wszystkich, czy chcieli - czy nie chcieli być na tym zebraniu.
Usuńallensteiner
Uważaj ze słowem "deska". Tak się nazywa kolejny kandydat na Prezydenta.
UsuńKtoś, kiedyś powiedział: - "Zanik żartów politycznych można uznać za ważny sygnał ostrzegawczy dla władzy. Dlatego jeśli w jakimś kraju zaczynają zanikać dowcipy polityczne, to powody mogą być tylko dwa. Albo wszystko w państwie jest w tak idealnym porządku, że nie ma z czego żartować, albo sytuacja jest już tak zła, że i żartować się nie chce."
UsuńJeśli coś w tym jest to zaczynam się bać bo dawno nie słyszałam żadnego kawału politycznego.
UsuńKC PZPR ogłosił ankietę na temat: „Jak zaradzić trudnościom gospodarczym w Polsce?”
OdpowiedzUsuńJeden z pytanych odpowiedział: „Wypowiedzieć Stanom Zjednoczonym wojnę i natychmiast po tym, poddać się”.
Wtedy byliśmy przekonani, że to wystarczy do szczęścia. A dzisiaj? ;)
Miłość, a raczej uwielbienie do USA niektórym zostało do dziś:)))
UsuńMasz rację, był czas gdy postrzegaliśmy USA jako ósmy cud świata i państwo idealne.
Kto wymyśla kawały? - zapytał Stalin. - To studenci! - Dać mi tu takiego jednego.
OdpowiedzUsuńStalin onieśmielonego studenta oprowadza po Kremlu. - Śmiało, towarzyszu studencie, nie krepujcie się, za kilka lat każdy obywatel ZSRR będzie żył w takich warunkach. - Zdaje się - powiada student - że to mnie tu sprowadzono do opowiadania kawałów!
allensteiner
Okazuje się, że miałam podobny do Stalina dylemat:"kto wymyśla kawały"?
UsuńKolejne pytanie brzmi: kto i jak je rozpowszechnia w błyskawicznym tempie?
To podobno (jak nas zapewniał profesor Vacat) jest metodą, która podobno powstała w Stanach Zjednoczonych aby w dłuższym wystąpieniu mniej więcej co 15 – 20 minut opowiedziec jakiś dowcip, który zapobiegnie usypianiu słuchaczy.
OdpowiedzUsuńNastępną radą pana profesora nie używać słów, których część słuchaczy może nie znać
A oto poniżej dwa przykłady:
1.Lotnisko na Okęciu\, czerwony chodnik, kompania honorowa , orkiestra, przedstawiciele
Komitetu Centralnego i Rządu czekających na lądowanie samolotu z Szefem zachodniego państwa. Samolot ląduje przy czerwonym chodniku.. Po schodkach schodzi Gość Honorowy
Przemówienie powitalne odczytuje z kartki najwyższy rangą przedstawiciel naszych władz.
Po odczytaniu tego wystąpienia głos zabiera nasz Gość. Całe swoje wystąpienie nie czyta a po prostu wygłasza.
W trakcie tego wystąpienia jeden z członkowie naszej delegacji komunikuje zdziwiony drugiemu: „TY POPATRZ ON NIE UMIR CZYTAĆ ?”
2.Narada na najwyższym partyjnym szczeblu. Prelegent wygłaszający wprowadzenie do dyskusji Co kilka zdań w tym wystąpieniu mówi: „TOWARZYSZE 1 ABSTRAHUJE………..”
Jeden ze słuchaczy zwraca się do drugiego : „TY 1 CO TO ZNACZY ABSTRA ? BO TO DRUGIE SŁOWO TO DOTYCZY NAS".
Oprócz kawałów politycznych były całe serira dowcipów na temat"polaków pochodenia żydowskiego, naszych milusieńskich dzieci, księży.
Uwielbiałem dowcipy żydowskie opowiadane przez dyrektora Szurmieja
No tak, nie umiał czytać biedaczek...Hi, hi, hi...
UsuńChruszczow zaprosił swoją matkę, oprowadza ją po Kremlu. Matka podziwia, podziwia, aż w końcu mówi: - Nie boisz się, Nikita, że przyjdą bolszewicy i ci to wszystko zabiorą?
OdpowiedzUsuńallensteiner
Doskonałe:)))
UsuńBądź moją Walentynką. :)
OdpowiedzUsuń♥
Serdeczne pozdrowienia od Walentego.
Och, Walenty! Dziękuję i odserduszkowuję ♥♥♥
UsuńWalenty,odzwal się,ja byłem pierwszy!
UsuńTo odzywka w stylu epoki:)) Chłopcy tak mówili "odwal się" gdy coś im nie pasowało.
UsuńPiękne słówko!
ps a ja myślałam, że Walenty to Waszek:)))
Czym różni się Syrena* od Rolls Royce’a?
OdpowiedzUsuńSyrena ma z boku ozdobną listwę, a Rolls Royce nie ma.
__________
* Syrena - polski samochód osobowy i dostawczy produkowany w latach 1957-1972 przez Fabrykę Samochodów Osobowych w Warszawie, a od 1972 do 1983 przez Fabrykę Samochodów Małolitrażowych w Bielsku-Białej.
No, nie, tego też nigdy nie słyszałam:)) Dobrze, że wyjaśniłaś pojęcie Syrena - młodsze pokolenie może nie wiedzieć co to takiego:))
UsuńBrak mi talentu do opowiadania kawałów, ale opowiem o zdarzeniu, które rzeczywiście miało miejsce. W latach 50. polski minister kultury gościł swojego odpowiednika z Francji. Ówczesnym zwyczajem zaprosił go na obiad do pałacu w Jabłonnie, która do r. 1945 stanowiła własność rodziny Potockich, a w tamtejszej restauracji nadal zatrudniony był kucharz ostatniego hrabiego. Nieznający obcych języków nasz pan minister oczywiście porozumiewał się ze swoim francuskim dostojnym gościem za pośrednictwem tłumacza. Panowie spożyli wykwintny obiad, który do tego stopnia zachwycił Francuza, że zapragnął poznać kucharza. Kiedy go wezwano, ku zdumieniu gościa okazało się, że może z nim rozmawiać bez pośrednictwa tłumacza i że posługuje się on doskonałą francuszczyzną. Francuz powiedział później do kogoś: Co za kraj, język obcy zna kucharz a minister musi korzystać z tłumacza! (Było to w czasach, gdy "łaciną" Europy był jeszcze język francuski, a nie jak obecnie - angielski, czego młodzi już nie pamiętają).
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o zmianę imion i nazwisk przez Polaków żydowskiego pochodzenia, to nie zawsze robili to oni dobrowolnie, znam przypadki, gdy żądały tego od nich władze, np. zamiany Szmula na Stanisława.
Evo70, niewiele się zmieniło w kwestii znajomości języków. Żąda się tego od kelnerów i sprzedawców w sklepach a od Prezydentów i Premierów niekoniecznie:)))
UsuńPrzypuszczam, że zmiana nazwisk oraz imion na życzenie władzy zdarzała się w przypadkach znanych i potrzebnych tej władzy osób.
Telefon do ministra, odbiera żona.
OdpowiedzUsuń- Halo! Czy jest Moniek? - Mariana nie ma w domu.
Za godzinę.
- Halo! Czy jest Moniek? - Mariana nie ma w domu.
Za trzy godziny.
- Halo! Czy zastałem Mariana? Żona zasłania słuchawkę. - Moniek! Telefon do ciebie!
allensteiner
Brawo Panie Supełkowy! Jak zawsze nadążasz za tematem, nawet wśród komentarzy:))
UsuńPrawo Murphiego mówi - pokaż że cos potrafisz , od jutra stanie się to twoim obowiązkiem.
OdpowiedzUsuńKiedyś pokazałem że umiem opowiadać dowcipy, potem wszyscy tego ode mnie oczekiwali.
Teraz staram się tworzyć tło.
Pozdrawiam
Być tłem to także nie lada sztuka :)))
UsuńObraduje aktyw partyjny. Jeden z towarzyszy się spóźnił. Mówi na swoje usprawiedliwienie:
OdpowiedzUsuń- Czarny kot przebiegł mi drogę i musiałem iść drogą okrężną.
Sekretarz gani spóźnialskiego:
- Marksista, partyjny, a taki przesądny! Na drugi raz róbcie tak jak ja: gdy czarny kot przejdzie mi drogę, to tylko się przeżegnam i idę prosto dalej.
Hi, hi, hi... Pewnie nosił też wodę święconą w butonierce. Tak na wszelki wypadek:))
UsuńKandydat na członka PZPR..
OdpowiedzUsuńKomisja:proszę nam podać,towarzyszu,jakie szczeble władzy są..
Gmina,powiat,województwo,KC
No i co dalej?
Dalej? To już chyba Bóg..
A za Bugiem,a za Bugiem???
To dowcip z wyższej półki, dla tych co uważali na lekcji geografii:)))
UsuńWchodzi facio do sklepu,a tu nic,jeno wiszą portrety Gomółki i Cyrankiewicza..
OdpowiedzUsuńFacio nadaje:"Nie ma mięsa ni kiełbasy,jeno wiszą dwa ku..kuryku!"
Jak się to ładnie w myślach rymuje:))))
UsuńTo nie jest śledzik! To jakaś rybka z rafy koralowej:))) A może akwariowa?
OdpowiedzUsuńJeżeli zapomnieliście to dziś jest DZIEŃ KOTA. A ięc to nie dowcipy to SA fakty autentyczne i wydarzenia te pochodzą z 1951 roku.
OdpowiedzUsuńMieliśmy tez to miłe zwierzątko u siebie w domu. Był to zwykły kot „proletariusz” czyli inaczej określając dachowiec. Był bardzo towarzyskie, zawsze przebywał tam, gdzie akurat przebywała największa częśćrodziny a było nas osiem osób. Zawze siadał gdzieś wyżej, by móc kontrolować cały pokoj i osoby w nim przebywające.
Był to akurat okres czasu kiedy to wystąpił na rynku brak mięsa. Brak ten spowodował, że kolejka przy sklepach mięsnych stawała już po południu .
W zasadzie do kolacji siadała cała Rodzina w komplecie. Oczywiście Łazęga zajął swój punkt obserwacyjny na kredęsie.
Przy kolacji Mama zaczęła się zastanawiać głośno co może przygotować nam następnego dmia na obiad, ze nie ma kawałka mięsa itd. Itp. Następnego dnia kiedy weszła do kuchni , oniemiała. W kuchni leżało zagryzione dziesięć gołęb. Po jednym dla każdego (+) jden dla Łazęgi.
Domek w którym mieszkaliśmy stał w ogródku na terenie ogrodonym. Był to domek piętrowy. Dziadek i my sześcioro rodzeństwa mieszkaliśmy na piętrze, natomiast Rodzice mieli sypialnie na parterze. Oczywiście lato wtedy to było rzeczywiście lato, co pozwalało na trzymanie otwartych oken.
Pewnego dnia raniutko Łazęga zaczął budzić Mamę. Mama spojrzała, że okno jest otwarte więc zlekceważyła sobie sygnalizacje głosową kota. Ponieważ on się upierał więc Mama wstała a on zaprowadził Mamę do kuchni. W kuchni leżały dwie martwe myszy
Łazęg najpierw kilka razy podskoczył do wiszących na ścianie na wieszaku patelń następnie wskoczył na piec kuchenny sygnalizując Mamie „smaż mi te myszy”.
Życzę wszystkim kotom wszystkiego najlepszego
Słuchając tej historii zaczynam podejrzewać, że to nie był kot. To jakaś dusza formie reinkarnacji. Rozumna i pożyteczna duszyczka czyjaś:))
UsuńTak, dziś jest Dzień Kota. Nie przepadam za tymi zwierzątkami ale życzę im samych wesołych dni w kocim życiu. Chciałam powiedzieć " życzę dostatku myszy" ale dzisiejsze koty żywią się pokarmem z puszek... Nawet smażone myszy pewnie by nie smakowały:))
A gdy już w pobliskiej okolicy zabrakło gołębi, wróbelków a nawet myszy - znaleziono w kuchni martwego kota. Przygnieciony był patelnią, na którą sam usiłował wskoczyć...
OdpowiedzUsuńallensteiner
To jest "czarny scenariusz" autorstwa allensteinera:)))
Usuń
OdpowiedzUsuńKoty – leczą duszę i ciało
Posiadacze kotów wiedzą, że ten przyjaciel jest „lekiem na całe zło”.
Są lekiem na całe zło /©123RF/PICSEL
Są lekiem na całe zło /©123RF/PICSEL
Przytulanie i głaskanie mruczącego pupila uspokaja oraz wprawia w dobry nastrój.
Lekarze są zgodni, że zabawa z kotem obniża poziom cholesterolu, normuje ciśnienie krwi i pracę serca oraz korzystnie wpływa na układ odpornościowy.
Dlatego coraz częściej osobom starszym oraz cierpiącym na depresję zaleca się sprawienie sobie kotka.
To jest też fakt, że kot potrafią zlokalizować miejsce choroby poczym kładą się na to miejsce i jego przytulanie do tego miejsca łagodząc ból.
Nie prawdziwa jest opinia, że między kotami i psami istnieje wojna . W domu moich Rodziców zawsze był pies i kot (pies wilczur), wspaniale się bawiły a nawet spały do siebie przytulone
Wierzę, że to jest cała prawda o kotach. Może kiedyś przyjdzie i na mnie "kocia chętka"...
UsuńKoty i psy świetnie się dogadują jeśli dzielą wspólne życie i nie muszą rywalizować o uczucia właścicieli. Taka jest moja teoria.
Kiedyś w dzieciństwie w trakcie zabawy by pomóc szukającemu sygnalizowaliśmy mu naprowadzając go słowem: ciepło, ciepło, gorąco. Właśnie znalazłaś się w strefie „gorąco”.
OdpowiedzUsuńPrawdopodobnie można przyznać kotom możliwości metafizyczne:
„metafizyka – jedna z podstawowych dyscyplin filozoficznych, badająca najogólniejsze własności bytu”. Wspomniałaś o reinkarnacji, jest ona jedną z wielu hipotez metafizycznych. Kotom również przypisuje się w metafizyce dość dużą rolę właśnie w metafizyce od czasów
Starożytnych czyli od Egiptu.
No ale może kiedyś po tem ponieważ jest to temat „rzeka”.
Koty zawsze były uważane za stworzenia magiczne. Niech tak zostanie.
Usuń