Jakiej
wielkości tort trzeba by upiec aby uczcić zacnych Jubilatów – Pałac Kultury i
Nauki w Warszawie oraz jego kolegę równolatka Stadion Dziesięciolecia?
Świeczki, baloniki, gratulacje i owacje? Nie, nie, balu nie będzie. Będą
wspomnienia dzięki materiałom z Piwnicy alElli oraz opinie komentatorów
Pogadajmy o Peerelu sprzed lat kilku. Głównie ku czci tego, jak mawia się
obecnie, najbardziej kontrowersyjnego budynku w Stolicy. Hmm…
Mamy
archiwalne zdjęcia z prac na placu budowy. To tu stanie Pałac Kultury i Nauki,
który mierzy 234,5 m wysokości! Tak dumnie donosi ówczesna prasa.
Ta sama prasa informuje
także: „na prawym brzegu Wisły, na
dawnym zsypisku gruzów, został zbudowany nowoczesny stadion sportowy według
projektu profesora Jerzego Hryniewieckiego liczący 77 tysięcy miejsc na
trybunach. 22 lipca 1955 nastąpiło otwarcie stadionu, któremu nadano nazwę
Dziesięciolecia PRL”.
Wracamy
do Pałacu. Przypomniałam sobie ciekawą rozmowę internautów o tym najbardziej
znanym zabytku architektury z czasów PRL. Rozmowa na ten temat rozwinęła się na
skutek pomysłu aby obiekt ten zniszczyć bo jest kłopotliwym prezentem
bratniego ZSRR. Poważnie rozważano też projekty zasłonięcia bryły Pałacu,
schowania go, otoczenia jakimiś niezwykłymi budowlami…
Zaprzyjaźnieni
z tematem „Pogadajmy o Peerelu”
internauci znali jednak inne oblicze Pałacu Kultury. A jakie?
A takie:
Straszydziadunio w roku
2007 pisał: „ Pałac
jest niezwykłym miejscem. Zbudowany w trudnych politycznie czasach i z
politycznym podtekstem, z biegiem lat zmienił swój wizerunek. Ten przedziwny
konglomerat architektoniczny, łączący w sobie socrealistyczne elementy
wystroju, przejętą z amerykańskich wieżowców strzelistość i addycyjność brył,
przybrany w detale z najsłynniejszych polskich zabytków architektonicznych, od
pałacu w Baranowie poczynając, zaczął żyć własnym życiem, niezależnym od
podtekstów politycznych.
To tam Dziadunio chodził do
jednego z najambitniejszych warszawskich teatrów – do Dramatycznego. To tam
było słynne Kino Dobrych Filmów Wiedza na którego ścianie widniał znamienny
napis – jeżeli wyszedłeś od nas zadowolony, powiedz to swoim przyjaciołom.
Jeśli niezadowolony, powiedz to nam. To tam działał słynny zespół harcerski
Gawęda druha Kieruzalskiego, do którego chodziło wielu przyjaciół Dziadunia, a
po latach wstąpiły do niego także córki Dziadunia. Pałac Młodzieży to był
kompleks pracowni i kół zainteresowań, można było uczestniczyć w zajęciach
plastycznych, muzycznych, pójść na basen…
Od zwykłego domu kultury
różnił się ogromnie. Tak jak kościół od salki katechetycznej w szkole. Potężne
kolumny, ozdobne gzymsy, marmury posadzek i schodów, chłód wysokich sal. To
sprzyjało nastrojowi, jaki powinien towarzyszyć ludziom wchodzącym do świątyni
sztuki. Zostawiają na zewnątrz świat zwykły, uliczny ruch i krzątaninę. Wchodzą
do miejsca, gdzie panuje muzyka, taniec albo teatr, gdzie już od wejścia
scenografia kieruje nasze myśli ku temu, po co tu przyszliśmy.
Obecnie przedstawiciele
niszowych środowisk w naszym mieście kombinują, jakby tu Pałac wyeliminować z
pejzażu Warszawy. Mają przed sobą niełatwe zadanie. Stawiają wokół niego coraz
to nowe wieżowce, mające przesłonić jego bryłę. Wieżowce mają przypadkowy kształt,
nie stanowią przemyślanej kompozycji, bo tu rządzi wola poszczególnych
inwestorów. A Pałac zasłonić trudno. Jego lokalizację w mieście planowali
ludzie, którzy nie mieli nagniotków na mózgu. Potężne balony meteorologiczne
uwiązano do lin i wzniesiono w górę. Rozmieszczeni w różnych miejscach miasta,
odległych nawet o kilkanaście kilometrów od planowanej lokalizacji Pałacu
obserwatorzy korygowali położenie wieżowca. Jak będzie on widoczny z trasy
poznańskiej, jak z krakowskiej, a jak z Pragi. Kto dzisiaj myśli o tym ?
Zielone straszydło, biurowiec Intraco na Stawkach, które raz na zawsze popsuło
sylwetkę miasta, jest symbolem odmiennego stylu myślenia. Jak projektować nie
licząc się z obliczem i duchem miasta.
Pałac
powstawał w czasach, gdy Warszawa była jednym gruzowiskiem. Tuż po wojnie 90%
śródmieścia to były pojedyncze cegły na ziemi i wąwozy ulic wśród zwałowisk.
Możemy to zobaczyć na starych zdjęciach. Dla mnie i moich rówieśników Pałac był
wówczas czymś jeszcze. Tam wśród gładkich posadzek i kolumn zapominało się na
chwilę o zdruzgotanym świecie na zewnątrz. Przybliżała się nadzieja na
normalność, zielone skwery i jasne domy, ulice w nowych osiedlach i zwyczajne
życie. Dziś trudno to tak sobie wyobrazić, tamte dni minęły i może szczęśliwie
już nie wrócą. Ale były, było miasto które omal nie umarło, ale ożyło i budziło
się do tego życia w czasach których sobie nie wybrało.
Nie
można likwidować pomników przeszłości. Ci, którzy tak czynią, nie mają
przyszłości /wytłuszczenie i wyróżnienie zdania - Bet/
Eżbietka53 w roku 2007
pisała: „Połowa lat 80-tych, jestem w Warszawie i załatwiam
sprawy służbowe w ITB. Potem stoję pod Pałacem i wlepiam wzrok w olbrzymi afisz
-Wielka Orkiestra Symfoniczna z Filadelfii zagra jedyny koncert – IX Symfonia
Ludwika van Beethovena. Wracam do Krakowa wyjąc głośno. Dalszy ciąg pewnie
znacie. Zadzwoniłam do Warszawy z prośbą o rezerwację dwóch biletów. Pani w
kasie po długiej reanimacji, gdy odzyskała mowę zapytała, czy ja dzwonię z
Księżyca. Grzecznie powtórzyłam, że z Krakowa i chcąc ubiec trzaśnięcie
słuchawki, wygłosiłam długą mowę o tym, że w Krakowie nikt nie odmówiłby takiej
prośbie. Po kilku sekundach Dobra Pani, kazała przyjechać w dniu koncertu i
odebrać bilety w kasie. Pojechaliśmy z Jędrkiem odświętnie ubrani, siedzieliśmy
w towarzystwie VIP-ów. Koncert – marzenie!!!!!!!!!!!!!!! Wracaliśmy na jednej
nodze przez 7 godzin na korytarzu /Intercity nie było/. Dziaduniu, Pałac ma
istnieć!! Jeżeli zobaczysz, że znowu jakaś Orkiestra przyjeżdża daj znać, a ja
użyję wszystkich środków, żeby powtórzyć to jeszcze raz.
alElla
w roku 2008 pisała: „Ja z sentymentem myślę o Pałacu
Kultury i Nauki w Warszawie. W moich wspomnieniach jawi się jako cel wycieczek
szkolnych. Nie tylko na taras widokowy, by zobaczyć panoramę stolicy, co
dzieciakom i młodzieży z powiatu zapierało dech w piersiach. Także do teatru i
na koncerty. Dzisiaj też bardzo często goszczę w Warszawie i doprawdy nie wyobrażam
sobie stolicy bez PKIN’u”
Bet w roku 2008 pisała: też
sobie nie wyobrażam, Pałac zawsze robił na mnie duże wrażenie. Trudno mówić o
sentymencie, no wiecie, ja z Krakowa… Ale takiego Pałacu zawsze zazdrościłam.
Podobną architekturę mam niedaleko, bo w Nowej Hucie, która jest obecnie bardzo
„trendy” i organizuje się specjalne trasy turystyczne w tym kierunku. Bardzo
modne! Ale oprócz architektury najważniejsze są funkcje, jakie PKiN spełniał
przez wszystkie szare lata socjalizmu, o tym wspominali cytowani wcześniej
przyjaciele z forum… Nie dajmy tego zniszczyć ani zasłonić.
~WANDA
w roku 2008 pisała: Miałam wtedy szesnaście lat – w
Warszawie był Zlot Młodzieży rok 1955.Przed Pałacem Kultury, którego podwoje
dopiero otwarto stało nas młodych bardzo wielu. Byliśmy ze wszystkich regionów
naszego kraju. Wszystko było tam dla nas niezwykłe. Płakaliśmy nad ruinami
Starego Miasta które wtedy leżało w gruzach i podziwialiśmy Pałac niezwykłą
budowlę. Tam też poznałam chłopaka –moją miłość. Do dziś jest mi osobą
najmilszą. Mam zdjęcia i zawsze ta budowla kojarzy mi się z tamtym latem. Nigdy
bym nie chciała, aby została zniszczona.
Był też inny głos w tej sprawie, jedyny, ale warto go
zacytować.
Robert w roku 2008 pisał: „Dla
mnie Pałac K i N w Warszawie to jak znamię na ciele niewolnika. W starożytności
niewolnikom wypalano na ciele znak właściciela. Że to Ruski znak nie ma
wątpliwości i nigdy nie będzie. Ci co obstają aby go zostawić wyszukując jakieś
argumenty mają wypalone znamię niewolnika na swojej psychice/duszy czy sercu. Z
nimi suwerennej Polski nie da się utrzymać”
Słowo Urodzinowe dla PeKiNu od autorki bloga:
Szacowny Jubilacie! Zawsze Cię podziwiałam za urodę i udział w
tworzeniu narodowej kultury. Ten zachwyt i dziecięca zazdrość spowodowała nawet
chwilową chęć zamiany Wawelu na Pałac Kultury. To mi na szczęście przeszło, już nie chcę mieć części Stolicy w
Krakowie, ale i tak nadal jestem z Ciebie dumna. Stój tam gdzie stoisz i
działaj nadal! Ku chwale!
Ostatni Tygodnik Przegląd, 30(812)/2015 zamieszcza kilka artykułów o Pałacu. Np. z "44 piętra legendy", można się dowiedzieć, że "pierwsza wizja Pałacu w Warszawie rodzi się już w 1934 roku, na fali mocarstwowych tęsknot II RP." Miał on stanąć na Pradze w przedłużeniu Mostu Poniatowskiego. Projekt podobno był niezwykle podobny do obecnej budowli. Nazwa w projekcie, to Wieża Niepodległości. Oprócz niego miały powstać obok dwie wieże - obeliski, inspirowane wieżą Eiffla. Plany te pokrzyżowała wojna. Tak czy siak Pałac w Warszawie by stał. Tylko, że tamten byłby bardziej słuszny (?), symbolizując w końcu to samo, tą samą metodą. Siłę aktualnych władców. ;) Zdjęcia znajdują się w Narodowym Archiwum Cyfrowym. PKiN został wpisany do rejestru zabytków, czyli szaleni rozbiórkowi, muszą na razie zacisnąć zęby. :)
OdpowiedzUsuńO, nie wiedziałam o przedwojennych pałacowych planach. Czyżby Wielki Sojusznik spełnił marzenia przedwojennych Polaków? Można to chyba uznać za pewien chichot historii?
UsuńRozbiórkowi zaciskają zęby, ale pozostają jeszcze Zasłaniacze...
Pierwszy warszawski wysokościowiec wzniesiony został w latach 1906-1908, miał 51 m wysokości i był najwyższy w Rosyjskim Imperium (tzw. PAST-a), przypominał wieżę średniowiecznego zamku i nie kłócił się z architekturą miasta, które wówczas było zresztą miastem prowincjonalnym, na dodatek "ozdobionym" dość licznymi cerkwiami, z soborem św. Aleksandra Newskiego na pl. Saskim na czele.
UsuńKolejny wieżowiec o wysokości 66 m zbudowano dopiero w latach 1931-1933 dla Towarzystwa Ubezpieczeniowego Prudential, również w formie modernistycznej wieży średniowiecznego zamku. Po wojnie odbudowano ten gmach ze znacznie skromniejszą elewacją i mieści się w nim Hotel Warszawa (obecnie w remoncie).
W 1936 r. na wystawie "Warszawa przyszłości" prezydent Stefan Starzyński zaprezentował makietę, przedstawiającą planowaną rozbudowę stolicy w związku z wystawą światową, która miała się odbyć w naszej stolicy w 1943 r. Na tej makiecie, obok wielu innych planowanych wysokościowców, rzeczywiście widnieje 250-metrowy gmach Wieży Niepodległości, która miała stanąć w pobliżu ronda Waszyngtona. Może i jest ona nieco podobna do obecnego PKiN, ale umieszczona w tym miejscu nie jest aż tak jak Pałac agresywna i z pewnością nie dominuje nad miastem tak jak ten dar Iosifa Wissarionowicza. Nie o to chodzi, że "wieża", a nie "pałac" byłaby bardziej słuszna, tylko o to, że wieża zdobiłaby miasto, a "pałac" miasto po prostu szpeci i nie tylko ja tak sądzę. W Moskwie takich "pałaców" jest znacznie więcej (dwa to nawet zostały przeznaczone na domy mieszkalne - chciałbyś w takim mieszkać?) i tam są one na miejscu, ale to oczywiście kwestia smaku.
Na temat gustu nie ma dyskusji. To racja. Mnie się podoba budynek Pałacu, nie widzę w nim nic szpetnego. Nie rozumiem przewagi estetycznej wieży nad bryłą pałacu. Nie będę się jednak wymądrzać gdyż Warszawy nie znam, bywam tam sporadycznie. Zawsze jednak mam wrażenie, że PKiN najbardziej szkodzi na urodzie osoba ofiarodawcy.
UsuńJest to z pewnością kawał historii Polski. Chociaż można się zastanawiać, czy jest to bardziej kawał, czy bardziej historia, a może nawet i Polski w tym nie było i nie ma? To żarty.
OdpowiedzUsuńTak na serio to zastanawiam się czym właściwie był ten PKiN? Jeżeli był prezentem od bratniego narodu radzieckiego, to dlaczego ja, jako maluch chodzący do podstawówki, co roku płaciłem kilkuzłotowy haracz na "Odbudowę Warszawy" i na budowę "PKiN" (chyba chodziło o wyposażenie)?
Jeżeli prawdą jest to, że ja też miałem jakiś udział w wybudowaniu, to nie życzę sobie, aby teraz cokolwiek mojego burzono.
Poza tym myślę, że PKiN doskonale się zamortyzował uczestnicząc w rozwoju kultury i nauki. Niech więc żyje 100 lat!
Nawet jeśli część finansów pochodziła ze zbiórki narodowej to i tak opłacało się taki prezent dostać. Jak zwał tak zwał, a Pałac stoi i jest wspaniały! Niech żyje ponad 100 lat!
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńA wiesz, Bet, że 22 lipca Warszawa zaprasza wszystkich na godz. 22.30 do wzniesienia urodzinowego toastu za PKiN. Po toaście, w podcieniach Teatru Studio rozbrzmiewać będzie muzyka z epoki.
Pozdrawiam serdeczie.
A toast wzniesiony w domowym zaciszu też się będzie liczył? Może umówimy się na wirtualny toast? Kto chętny?
UsuńJa jestem chętna także do śpiewania: "Czerwony autobus", "Warszawska piosenka", "Que sera sera", "Jak przygoda, to tylko w Warszawie", "Budujemy nowy dom", "Serduszko puka w rytmie cza-cza", "Warszawa da się lubić".
UsuńTrzeba poszukać akompaniatora.
I jeszcze "Małe mieszkanko na Mariensztacie" - to bez zegara:)))
UsuńJa się nadaje tylko do polewania:)))
Wydaje się, że najchętniejsi do burzenia są ci, którym brak ochoty lub talentu by coś zbudować. Władze niepodległej Polski - nim coś sensownego zbudowały - zburzyły sobór św. Aleksandra Newskiego. Hitler kazał zburzyć piękną, okazałą synagogę i nic zamiast niej zbudować nie miał zamiaru. Gdyby amatorzy rozbiórki Pałacu pokazali najpierw, że potrafią wznieść coś sensowniejszego?...
OdpowiedzUsuńJak "strasznydziaduniu" chodziłem do Teatru Dramatycznego a także Komedii. Byłem w sali Kongresowej na występie Elli Fitzgerald, której widoku na żywo wiele lat później zazdrościli mi Amerykanie, a także nieco niżej parę razy na wódce. Niech stoi dalej, choćby nawet więcej osób niż Pałac odwiedzało Świątynię Opatrzności i przyszły smoleński pomnik.
allensteiner
Bardzo słuszne uwagi, Allensteiner. Bardzo słuszne.
UsuńMyślę, że Świątynia Opatrzności to żadna konkurencja dla PKiN-u
Rozumiem, że przyłączasz się do wirtualnego toastu? Jutro o 22.30 pijemy za zdrowie Pałacu!
Gdyby iść tropem wyburzenia "niesłusznych" budowli, począwszy od osiedli mieszkaniowych poprzez mosty, elektrownie, zapory wodne, itd... itp... Co by było?
UsuńDrugi toast proponuję więc np. za zaporę wodną we Włocławku. :)
A co z Nową Hutą? Ta to dopiero "niesłuszna" jest! Tu trzeba całą beczkę czegoś tam wypić:)))
UsuńNowa Huta może być, bo od razu z jej budową wznoszono kościoły. I to z pięć czy sześć.
UsuńNo, nie tak od razu, ale wznoszono.
Usuń@Allensteiner
UsuńCzy Twoim zdaniem sobór św. Aleksandra Newskiego na pl. Saskim powinien stać tam do dzisiaj? To może i w Pałaca Staszica powinna nadal być cerkiew św. Tatiany Rzymianki, warszawska Katedra Polowa powinna pozostać Katedrą prawosławną pod wezwaniem św. Trójcy etc., etc.?
Coś jednak po r. 1918 zbudowano, choćby Prudential, że o Gdyni nie wspomnę, a nawet i tym, którym "brak ochoty lub talentu" też udało się to i owo postawić, choćby piękną Bibliotekę Uniwersytecką w Warszawie i parę innych nie najgorszych budowli...
I co z toastem? Nie ma chętnych?
UsuńWszyscy chyba poszli na Plac Defilad. ;)
UsuńZaśpiewać "Sto lat", jak w 1956 roku?
UsuńZbudowano. Ale najpierw zburzono wspomnianą cerkiew. Może by się nadała np. na kościół? Wiele świątyń na przestrzeni dziejów zmieniało adresata odprawianej liturgii, czasem kilkakrotnie. Niejedna zmiana politycznego systemu zaczyna się od obalenia pomników, przemianowania ulic, zmiany bohaterów podręczników. I na tym się kończy..
OdpowiedzUsuńalllensteiner
W styczniu 2012 r. podczas debaty o prezydencji mówiąc o naszych sukcesach, Sikorski nagle na koniec dodał: "Ponadto uważam, że w miejscu Pałacu Kultury powinien powstać park centralny dla Warszawy".
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
To mi się bardzo nie podobało i nie podoba choć Sikorskiego lubię. To było gadanie pod publikę.
UsuńPałac nikomu by nie przeszkadzał gdyby nie jego fatalne "urodzenie" i pierwsze imię. Bo przecież brzydki nie jest.
Usłyszałem wypowiedź jakiegoś architekta (nazwiska nie zapamiętałem) z Warszawy, który powiedział, że w stolicy niewiele jest budynków zbudowanych tak solidnie. Budynków, które przeżyją wiek i więcej.
OdpowiedzUsuńBurzenie solidnej budowli tylko dlatego, że pochodzi "z nieprawego łoża" - to hucpa. Jeżeli chcemy się "zemścić" na Stalinie - to utwórzmy w Pałacu stałą wystawę zbrodni stalinowskich na narodzie polskim.
Leszku, to jest bardzo dobry pomysł.
UsuńMoże to oczyści budynek z tej fatalnej aury, która powoduje, że jest nielubiany i postrzegany jako szpetny.
Skąd te pełne niepokoju wypowiedzi? Przecież ta koszmarna choć solidnie zbudowana budowla nie tylko została wpisana do rejestru zabytków, ale nawet stała się niejako symbolem miasta. Stalin nawet o tym nie marzył.
UsuńJestem warszawianką z urodzenia i chociaż często musiałam odwiedzać różne mieszczące się w Pałacu instytucje, to nigdy nie przyzwyczaiłam się do tego obiektu i zawsze będę uważała, że jest on tu obcym ciałem. Młodszy ode mnie i bardziej porywczy Radosław Sikorski mówił wprawdzie o zburzeniu, ale z pewnością dobrze wiedział, że nikt teraz PKiNu nie będzie burzył, po prostu wyraził w ten sposób swój i nie tylko stosunek do tego "daru losu".
Przytoczę anegdotę sprzed lat, która najlepiej wyrażała stosunek do Pałacu większości mieszkańców miasta wówczas, gdy mieszkańcy Warszawy jeszcze coś pamiętali:
Pytanie: "Dlaczego najładniejszy widok na Warszawę jest z 30. piętra Pałacu Kultury?
Odpowiedź: -- Bo stamtąd nie widać samego Pałacu".
Na koniec dodam, że nie jestem zwolenniczką burzenia budowli, które można z pożytkiem wykorzystać, nie żywię też niechęci do Rosji, a zwłaszcza do Rosjan, ale prawdziwą przykrość sprawiają mi słowa zachwytu na temat "dzieła" architekta Rudniewa, może dlatego, że widziałam liczne takie budowle w Moskwie, a ta nasza wydaje mi się jeszcze bardziej szpetna przez nadmierne zdobnictwo.
Evo70, każdy ma prawo do swojego zdania zwłaszcza w kwestii podobania się lub niepodobania. Tu spór jest bezprzedmiotowy. Myślę, że wiele racji ma alElla wspominając o braku estetyki wokół pałacu. Otoczenie ma wielkie znaczenie.
UsuńTakże nie ma co przemawiać w imieniu większości, bo czyż przeprowadzono badania lub referendum na temat tego, co się komu podoba, by mieć podstawę do wkładania własnego zdania w gusta większości czy mniejszości?
Usuń@Bet
UsuńProwadzona tu wymiana zdań nie dotyczy sztuki, mody ani temu podobnych zagadnień, żeby mówić tylko o guście, dotyczy ona miasta, które jest stolicą kraju, a obiekt o którym mowa stoi na centralnym placu tego miasta i jasne, że choć nie może podobać się każdemu, to przynajmniej powinien być jakoś zharmonizowany z otoczeniem, a w tym przypadku jest to raczej niemożliwe, bo ta architektura zawsze będzie wyglądała tu obco i pewnie dlatego przez tyle lat nie mogło powstać żadne sensowne rozwiązanie tego gordyjskiego węzła.
Prócz względów estetycznych występuje tu również inny czynnik, mianowicie fakt, że obiekt ten został zbudowany w określonym czasie, w określonym miejscu i w określonym celu i - jak widać - cel ten został osiągnięty.
Nie każdy potrafi ignorować ten historyczny kontekst. I tak będzie dotąd, dopóki żyją ci, którzy pamiętają powstanie, znają wiersze poetów-powstańców, musieli wielekroć przechodzić przez ten podobno największy plac w Europie w deszczu, słocie i spiekocie, woleliby słuchać koncertu Wielkiej Orkiestry Filadelfijskiej w Filharmonii, oglądać Zapasiewicza i Holoubka w innym teatrze, a filmy Kurosawy np. w kinie Atlantic.
Dodam, że jest to jedyna taka budowla z czasów PRL, która wywołuje we mnie takie uczucia. Podobne budowle - symbole przyjaźni z ZSRR powstały również w stolicach innych krajów demokracji ludowej, ale żadnej z nich nie ośmielono się postawić w środku miasta i żadna z nich nie jest aż tak stylistycznie obca w otoczeniu, w jakim się znajduje. Trzeba mieć duże poczucie humoru, żeby nie dostrzegać, jak bardzo ten torcik szpeci miasto.
@alElla
Zupełnie niepotrzebna złośliwość. Użyłam słowa "większość" tylko raz - w kontekście przytoczonej anegdoty i było to uzasadnione, chociaż oczywiście w czasach PRL nie badano opinii publicznej, zwłaszcza na taki temat. Pozostały tekst jest wyraźnie pisany w pierwszej osobie.
Napisałam ten tekst zanim przeczytałam resztę opinii, bo gdybym wiedziała z jak bardzo ugruntowanymi przekonaniami mam do czynienia, to w ogóle nie zabierałabym głosu. Pochodzenie tego budynku nie jest bez znaczenia, ale nie ono jest najważniejsze. Gdyby ten budynek miał inną architekturę i gdyby stał w innej dzielnicy mówiłaby o nim co najwyżej garstka rusofobów i skrajnych przeciwników PRL, a takich - jak mi się wydaje - więcej jest teraz w Krakowie niż w Warszawie. Po powstaniu listopadowym Rosjanie wznieśli w Warszawie Cytadelę, ale jej architektura była wzorowana na Cytadeli w Antwerpii a nie na Kremlu w Moskwie, nie zbudowano jej też, wzorem rosyjskim - w środku miasta, tylko na jego ówczesnych obrzeżach, toteż po r. 1918 ani po r. 1989 nikt nie proponował jej zburzenia, chociaż symbolizowała carski ucisk i represje i była miejscem kaźni powstańców styczniowych. Nie jest więc prawdą, że tym, którym się - delikatnie mówiąc - Pałac Kultury nie podoba chodzi o jego "nieprawe pochodzenie". Po r. 1918 Cytadelę otrzymało wojsko i dotąd jest ona własnością wojska. Obecnie mieści się tam Muzeum X Pawilonu, a wkrótce zostanie tam przeniesione Muzeum Katyńskie, Muzeum Historii Polski oraz Muzeum Wojska i siedziby różnych wojskowych instytucji, w tym naukowych. W Warszawie nie wyburzono również wielu innych obiektów wojskowych z czasów zaborów.
UsuńEvo, każdy może tu wypowiedzieć swoje zdanie niezależnie od wypowiedzi innych komentatorów. Wszystkie uwagi i "punkty widzenia" są cenne i dają do myślenia.
UsuńDochodzę do wniosku, że masz rację mówiąc o tym jak ważne jest miejsce postawienia tego kontrowersyjnego budynku. Wiedzieli o tym "darczyńcy".
Myślę jednak, że w czasie projektowania i budowy pałacu trudno było mówić o "zharmonizowaniu z otoczeniem" ... Otoczenia praktycznie nie było. A to co powstawało było jakoś z tym stylem zharmonizowane. Szklane wieżowce powstały dużo, dużo później i dlatego dziś PKiN jak mówisz "nie pasuje" do otoczenia. Zabytki rzadko pasują do nowoczesności, to problem wszystkich miast.
Nielubiany budynek... Symbol zniewolenia...
OdpowiedzUsuńWiele lat temu w mieszczącej się w Pałacu restauracji Kongresowa widziałem grono starszych (znacznie ode mnie) panów, którzy zamówili u orkiestry "Czerwone maki". Stanęli na baczność, nie wolno było, czy po prostu nie wypadało tańczyć. Gdzie byli wówczas amatorzy zburzenia Pałacu, by wytłumaczyć weteranom spod Monte Cassino, że obchodzą rocznicę bitwy w tak niestosownym miejscu? Może byli w przedszkolu, albo nie było ich na świecie. Więc niech dzisiaj nie zawracają głowy. Słusznie ktoś powiedział - nonsensem jest karanie użytecznego budynku za winy systemu.
allensteiner
O zburzeniu Pałacu już się nie mówi, ale kąśliwe określenia są jak najbardziej aktualne. Nie pierwszy to przypadek gdy kiepskie pochodzenie żle wpływa na powodzenie i karierę:-)
UsuńNo gdzież nie mówi się? Temat stale powraca. Wiceprezydent Warszawy określi nawet, z jakimi kosztami wiązałaby się operacja wyburzania. Napływają też petycje do władz Warszawy.
UsuńA wiesz, że aktualnie Krakowianin - wykładowca z Krakowa i szef kombatantów - chce by Warszawa zburzyła Pałac Kultury i Nauki? Wysłał nawet list do Prezydent Warszawy.
UsuńJa dawno nie czytałam o wyburzeniu więc sądziłam, że temat umarł. Ale skoro powraca to znaczy, że demony nie śpią.
UsuńWśród krakowian też jest sporo oszołomów. Ale po co wtrącać się w warszawskie sprawy?
Pan wykładowca napisał w liście, że PKiN to architektoniczne monstrum, mające przypominać Polakom, że są niewolnikami Sowietów.
UsuńTaką ideologię można przyczepić do wszystkiego, nawet do ruskich pierogów.
UsuńMonstrum? Bryła pałacu nie ma ani jednej krzywej linii, proporcje wyważone, nic się tam nie wali i nie faluje jak w niektórych nowoczesnych budowlach. Nie razi blaskiem szkła, nie kłuje stalą. Jest w stylu swojej epoki. Co w nim jest monstrualnego jeśli odjąć ideologię?
Raczej otoczenie jest paskudne. Zawsze było paskudne. Stale jakieś prowizorki wokół. Subkulturowa enklawa! Kiedyś były "szczęki", potem ohydne blaszaki MarcPolu, teraz parkingi z kolczatkami paskudnie poodgradzane bez ładu i składu łańcuchami, taśmami, krawężnikami... Jeszcze dworzec zamiejscowych mikrobusów. Nieopodal strzępy parku, alejki prowadzące donikąd i obsikane przez mieszkańców dworcowych kanałów klomby. W kupy podróżnych też można wdepnąć, bo gdzie pójdą za potrzebą, jak dworzec busów to tylko odgrodzona prowizorka z ławeczkami - okupowanymi przez meneli - pod betonową trybuną?
UsuńW ten cały bajzel powtykane tablice z reklamami, prowizoryczne pawilony z jedzeniem i wszechogarniający brud. Tym by się lepiej zajęli. Rozbiórka pałacu kosztowałaby prawie miliard. Jakby takie pieniądze zainwestować w otoczenie i połączyć pałac z tkanką miejską? Nie byłoby pięknie i funkcjonalnie?
Ale o współczesne otoczenie trudno obwiniać ZSRR więc to temat nie jest nośny i nikt o to nie zawoła. Faktycznie, dziwie się, że Warszawiakom takie otoczenie nie przeszkadza a wadzi sam Pałac.
UsuńJa się wręcz wstydzę - jako Polka - takiego otoczenia w centrum stolicy. A skazana jestem na częste bywanie tam od czasu zlokalizowania na Placu Defilad stacji busików. Już nie wspomnę, jakie uciążliwe jest ciągnięcie walizki na kółkach po tych "zagrodach" i wertepach. A i warto łańcuchem walizkę do ręki przypiąć na widok menelstwa tam się pałętającego.
Usuń@Allensteiner
UsuńA może tym weteranom nie trzeba byłoby tego tłumaczyć, bo oni - tak jak ja - mogli uważać, że nieważne gdzie się "obchodzi", byleby powód obchodzenia był zacny, jak w tym przypadku.
Przed laty byłam na wycieczce w śp. ZSRR, gdzie m. in. zwiedzaliśmy tzw. muzea ateizmu, które - jak wiadomo - miały siedziby w dawnych cerkwiach. Niektórzy uczestnicy tej wycieczki klękali twarzami w stronę miejsc, w których niegdyś znajdowały się Carskie Wrota i odmawiali modlitwy ku zdumieniu innych zwiedzających. Jak widać okazały się te modlitwy skuteczne, chociaż nie wiadomo, czy to dobrze. :)
@Bet
UsuńPiszesz: "jest w stylu swojej epoki", tyle że jest to moskiewski socrealizm "ubogacony" koroneczkami wzorowanymi na polskim renesansie, co w rezultacie dało po prostu bezstylowy kicz. Gdyby PKiN przypominał zbudowany w stylu art deco nowojorski Empire State Building, to mógłby tam sobie stać do końca świata, a nawet dłużej i być może alElla nie musiałaby się wstydzić jako Polka, bo teren wokół Pałacu dałoby się dużo łatwiej uporządkować.
Evo, PKiN jest moim zdaniem "w stylu epoki" bowiem wiele budynków z tego okresu ma podobny wygląd. Zabudowa Nowej Huty pasuje jak ulał do Pałacu Kultury i dlatego wnioskuję, że taki był styl tej epoki. Że moskiewski? Bez wątpienia skoro budowniczowie i architekci byli radzieccy. Okazuje się, że projekt był konsultowany z polskimi architektami i uwzględniał polskie sugestie nie mówiąc już o tym, że bardzo przypomina projekt Wieży Niepodległości z 1943 r. Mam więc prawo nazwać go "w stylu epoki".
UsuńWybacz, ale uporządkowanie otoczenia jest możliwe zawsze, niezależnie od wyglądu budynku.
Polemizować można by także z tezą jakoby pałac był darem
Narodów Radzieckich dla Narodu Polskiego. Okazuje się, że ten podarunek w znacznej części sami sobie wybudowaliśmy i za własne pieniądze. Cóż, takie to były czasy.
W Nowej Hucie rzeczywiście architektura tego Pałacu pasowałaby jak ulał. Socrealizm Nowej Huty mnie nie razi, tak jak i socrealizm MDMu w Warszawie. Jednak obiekt, który budzi we mnie (i nie tylko) tyle emocji stoi niestety w całkiem innym miejscu. Co do konsultacji, to w owym czasie i w tej akurat sprawie nasi architekci mieli bardzo ograniczoną swobodę wypowiedzi.
UsuńUporządkowanie tego wielkiego placu w takim miejscu jak Warszawa wcale nie jest takie proste. Było już wiele prób (nawet z użyciem siły) i udało się tylko coś osiągnąć w tej mierze podczas mistrzostw świata w piłce nożnej, kiedy zorganizowano tam tzw. strefę kibica. Dopóki ten plac nie zostanie jakoś zabudowany, a z tym są różne kłopoty, to zawsze znajdą się tacy, którzy coś tam "urządzą". W Warszawie tak się dzieje nie tylko w tym miejscu.
Przepraszam za to swoje gadulstwo i pozdrawiam.
No to przenosimy Nową Hutę do Warszawy:))) Bo Stolicy w Krakowie nie chcemy, to już ustalił dawno temu Kabaret pod Budą w swojej piosence:)))
UsuńPozdrawiam również:))
A ja to przerobiłam na : nie przenoście nam Krakowa do stolicy, jak tylko zobaczę któregoś z moich szczególnych ulubieńców w rodzaju Jana Marii, Gowina, pewnego profesora historii o łagodnym głosie i bardzo surowych poglądach, czy też elekta :) Odpozdrawiam się.
UsuńNo to jesteśmy kwita:)))
UsuńAle Elekta i tak dostaniecie:)))
Cieszę się bardzo, że udało mi się do Was wrócić. Zaatakowała mnie nowa trzecia już choroba i jak zwykle w jak najlepszym wydaniu.
OdpowiedzUsuńPierwsza to trwające już od sześciu lat zmniejszająca się wydajność płuc. Jestem od ponad dwóch lat ostatnim zdiagnozowanym w tym czasie pacjentem, który jeszcze żyje. Od ponad dwóch lat służę Klinice jak królik doświadczalny. Również od przeszło dwóch lat, żyję przykuty do koncentratora tlenowego i to przez 17 godzin na dobę. W zeszłym roku wydano zarządzenie, że pies może być uwiązany linką do trzech metrów. Ja jestem połączony z kondensatorem wężykiem 5-cio metrowym
Drugą chorobą, która mnie dopadła to „raczek, nieboraczek” , Po jego usunięciu skierowano mnie pod opiekę Instytutu Onkologicznego. Zdziwiony trochę tym skierowaniem, stawiłem się w tym Instytucie. Przyjmująca mnie pani Doktor (rzeczywiście posiadająca Doktorat ) po zapoznaniu się z dokumentacją wyraziła zdziwienie, że złapałem bardzo mało znanego raka i na dodatek i do tego bardzo niebezpiecznego. Na to ja z uśmiechem odpowiedziałem, że ja całe swoje życie walczyłem o to by mieć wszystko w najlepszym wydaniu. Myślicie, że to już wszystko . Nie,, nie wszystko.
Zacząłem w sposób ekspresowy tracić wzrok. I to też bardzo rzadko występująca choroba, atakująca przeważnie ludzi starych. Aby mieć choć trochę pewności wyjścia z tego „szczęścia” nie czekając minimum pół roku zadzwoniłem do Kliniki w Niemczech.
Wiecie ? Byłem zaskoczony. W ciągu tygodnia od zgłoszenia, przysłali po mnie do Szczecina swój samochód. W ciągu jednego dnia zrobiono mi wszystkie badania, wykonano zabieg a następnego dnia wieczorem odwieziono do domu. To było w maju i dotyczyło jednego oka. Dokładnie po miesiącu, czyli w czerwcu wykonano „powtórkę z rozrywki”. Kosztowało mnie to dwa razy po dwa i pół tysiąca czyli razem pięć tysięcy złotych polskich.
Druhno Betki !
Pamiętasz ? „Na słowie harcerza polegaj jak na Zawiszy”. Postaram się zrealizować możliwie jak najszybciej swoje gawędy.
Mam zamiar w trzech lub czterech gawędach opisać Wam walkę jaka była i jest toczona o Związek Harcerstwa Polskiego
Być może jeszcze dziś wieczorem uda mi się napisać o Święcie Odrodzenia 22 lipca widziane moimi oczyma.
.CZUWAJ Mirek
Czuwaj Druhu Mirku.
UsuńKultura nakazuje, by ne wychodzić przed Gospodynią, ale wytrzymać nie mogę, by nie wyrazić swojej radości z Twojej, Druhu, wizyty.
Przyjmijmy więc, że mam wartę, a wartowniczka wita przecież jako pierwsza, o! :)
Pozdrawiam serdecznie.
Dziękuję alEllu, że trzymałaś wartę! Przyłączam się do wiwatów na cześć powracajacego Druha Mirka! Hip, hip, hurrrraaaa!
UsuńWitaj Druhu Mirku! Ogromnie cieszy mnie Twój powrót. Cieszy poprawa zdrowia i nadzieja na dalsze gawędy. Nigdy nie wątpiłam, że ciąg dalszy nastąpi. Dajesz żywy przykład, że "Na słowie harcerza polegaj jak na Zawiszy"! Brawo, brawo i hurra!
UsuńZ wartowniczką alEllą tworzymy już szpaler u wejścia oraz komitet powitalny wewnątrz:)))
@Mirgal
UsuńNie śmiem zwracać się do Pana "Druhu Mirku", bo jestem czytelniczką bloga Bet od niedawna, po raz pierwszy czytam napisany przez Pana tekst, a na dodatek nie byłam harcerką, jestem jednak pod takim wrażeniem, że nie mogę się powstrzymać od wyrażenia ogromnego podziwu i szacunku, jaki wzbudziła we mnie lektura tego wpisu. Jako chorująca ze stażem prawie tak długim jak moje życie potrafię docenić te wszystkie walory, jakie musi mieć CZŁOWIEK, żeby o swoim chorowaniu pisać w taki sposób. Serdecznie pozdrawiam.
Bet, "moi" Hiszpanie aktualnie zwiedzają Warszawę. Wiesz co powiedzieli? Socrealizm w połączeniu z nowoczesnością i kolorytem Warszawy, to coś przeeeeepięęękneeego! To ich słowa.
OdpowiedzUsuńTeż mi się takie połączenie podoba bo wiele mówi o historii Polski i wskazuje na przemiany jakich dokonano.
UsuńLubię "tych" Hiszpanów :))
Mówią też, że Pałac Kultury nawiązuje do XVI wiecznej wieży Giraldy w Sewilli.
Usuń
OdpowiedzUsuńPiękna nasza Polska cała.
Piękna, żyzna i wspaniałaWiele krajów, wiele ludów,
Wiele stolic, wiele cudów
Lecz najmilsze i najzdrowsze
Przecież człeku jest Mazowsze. Jest to tylko jedna zwrotka z poetyckiego opisu ziem polskich „Pieśń o ziem naszej „ opublikowanej w 1843 roku. Autorem tego opisu był Wincenty Pol (1807 – 1872). Przypomnę, że ojciec Wincentego Pola był Niemcem a matka Francuską.. Autor z własnego wyboru został patriotą polskim.. Uwielbiałem i uwielbiam właśnie „Pieśń o ziemi naszej” l czytając te opisy widać jak wielkiej metamorfozie uległy opisywane przez Niego ziemie.
Przez ponad czterdzieści lat 22 lipca obchodziliśmy Święto Odrodzenia.
Brak mi tego radosnego Święta.
Brak mi tych udekorowanych i oflagowanych miast, miasteczek i wsi.
Brak mi tych co rocznych prezentów (inwestycji) ,które Naród ofiarowywał swemu Państwu.
Brak mi tych porozwieszanych głośników nadających od rana pieśni i piosenki nie tylko patriotyczne.
Brak mi tych imprez artystycznych , sportowych i oczywiście zabaw ludowych..
Brak mi również …………………………………………………………………….
…………………………………………………………………………………………
No bo przecież:
Tysiące rąk,
Miliony rąk ,
A serce bije jedno
Wzniesiemy dom
Ludową Rzecz
Słoneczną , niepodległą.
Jak pisał Gałczyński::
Wszystko Tobie ukochana ziemio
Nasze myśli wciąż przy tobie są
Tobie lotnik triumf nad przestrzenią
A robotnik dwoje daje rąk.
Ty przez serca nam jak Wisła płyniesz
Brzmi jak rozkaz Twój potężny głos
Murarz, żołnierz, cieśla , zdun, inżynier
Wykuwają Twój szczęśliwy los.
Wiecie twierdzę, że władze polityczne w PRL potrafiły poprzez wprowadzanie elementów patriotycznych zaszczepiać elementy ideologiczne
Propaganda PRL trafiała na bardzo podatny grunt. Ludzie byli w euforii po zakończeniu wojny. To dlatego wyrabiali po 350% normy przy odbudowie. Nastawienie psychiczne podsycane umiejętnie /bez wątpienia/ zabiegami socjologicznymi działały cuda.
OdpowiedzUsuńMyślę, że to był jedyny w historii czas aby propaganda tak działała. Nie umniejsza to naturalnie wartości kształtowania postaw patriotycznych. To najbardziej wartościowy element tych działań. To straciliśmy obecnie chyba bezpowrotnie.
Obchody Święta 22 lipca też wspominam miło. Jako dzieci i młodzież przyjęliśmy je jak oczywistość i cieszyliśmy się radosnym świętem. Prezenty w formie oddawania do użytku kolejnych inwestycji były lekko wykpiwane, ośmieszane ale liczył się efekt czyli nowe domy, drogi, szkoły itp. Cel uświęca środki, prawda?
Witaj Beatko :)
OdpowiedzUsuńNajpierw podziękowanie za odnalezienie mojego tekstu o koncercie w Pałacu Kultury :)
I kilka zdań uzupełniających o kościołach Nowej Huty. Miałaś rację, budowano je, ale nie równocześnie z budową Nowej Huty jak napisała alElla. Budowę Nowej Huty rozpoczęto w 1949 roku, budowę pierwszego kościoła rozpoczęto 18 lat później. Kolejnych 9 powstało w ciągu 44 lat.
A teraz uciekam do innych wspomnień:) Gazeta Wyborcza rozpoczęła cykl "Kolonie PRL". Wymarzony temat dla mnie;) Odnalazłam ogromną ilość zdjęć sprzed pół wieku i zaczynam pisać wspomnienia :)
Pozdrawiam:)
Elżbietka53
Cześć Elżbietko! Tekst o koncercie "odkurzyłam" bo jest fajny i wart przypomnienia.Podobnie zresztą jak wypowiedzi pozostałych osób, które zapewne pamiętasz.
UsuńPisz, pisz wspomnienia "kolonisty" - ja nie mam nic do powiedzenia w tym temacie bo na żadnej kolonii nie byłam. Buuuu..... Może wystąpisz gościnnie na tym blogu jako kolonistka? Zapraszam.