wtorek, 18 sierpnia 2015

Widziałam...



  Widziałam perłę turystyczną i opisywaną w przewodnikach jako rajską - grecką wyspę Kos. Widziałam zbyt mały jej skraweczek, aby ową perłową rajskość wyspy potwierdzić. Lazurowe morze, prawdziwie głęboko błękitne niebo i łopocząca na wietrze biało niebieska flaga robią wrażenie ale…

        Widziałam zatłoczoną do niemożliwości wąziutką, kamienistą, plażę taką co to „leżak przy leżaku, człowiek przy człowieku”. Chyba nawet oddychać było im trudno więc leżeli nieruchomo jak sardynki na grillu. Wystawieni na obserwację klientów restauracji rybno – piwnej, którą urządzono na podwyższonym tarasie wprost na plaży. Dobrze, że większość komentarzy podchmielonych biesiadników wygłaszana była w niezrozumiałym języku. Ale nie to było najgorsze…

        Widziałam nieprzebrany tłum nielegalnych imigrantów z Syrii koczujących wzdłuż promenady, suszących odzienie na balustradach i barierkach chroniących trawniki, uliczne schodki i przejścia. Grupki ciemnoskórych osób  pojadających coś tam z zatłuszczonych papierowych torebek. Dość spokojny lecz gęsty tłumek imigrantów  u wejścia do miejskich urzędów. 


 Widziałam smutne, pełne beznadziei oczy syryjskich kobiet z niemowlętami u piersi oraz otumanionych zmęczeniem młodych mężczyzn snujących się bez celu po uliczkach. 

Widziałam miasteczko namiotów w parku i na skwerku przy skrzyżowaniu ulic.

Widziałam szczątki pontonu porzuconego na plaży i miałam nadzieję, że został zniszczony już na brzegu, że jego pasażerowie żyją.
        
Widziałam zaśmiecone do granic możliwości miejskie trawniki oraz publiczne plaże, gdzie walają się kamizelki ratunkowe, plastikowe reklamówki, puste butelki i puszki po napojach, porzucone odzienie i tobołki, płachty zmiętej i mokrej tektury.


        Czułam upokarzający smród ludzkich odchodów dobywający się z tych miejskich, dzikich, koczowisk. Widziałam pracowników służby porządkowej, którzy w maskami ochronnych na twarzach usiłowali sprzątać park oraz miejsce gdzie wśród ruin antycznych budowli rośnie wielowiekowe drzewo Hipokratesa. 

 
        Widziałam przyjazne gesty miejscowych Greków skierowane do smutnych imigrantów. Usłyszałam szczere i wielokrotne podziękowania syryjskiego chłopaka obdarowanego jedną morelą…

        Słyszałam słowa zabarwione rozczarowaniem jednego z imigrantów, który dostał zezwolenie na wyjazd do Holandii: „Bo tam przecież zimno, a tu w Grecji lepszy dla nas klimat”

        Następnego dnia, po mojej w Kos wizytacji, wybuchły tam zamieszki pomiędzy imigrantami a policją. Bo zniecierpliwieni, bo miejsce pobytu wyznaczone na tutejszym stadionie zbyt nasłonecznione, bo rejestracja i sprawy urzędowe postępują powoli, bo… bo… bo…

        No i nie wiem co mam myśleć. Żałować ich i współczuć? Złościć się i denerwować na kontrowersyjne zachowania? Winić policjantów i sprzątaczy za radykalne działania porządkowe a urzędników za opieszałość? Ha, oto jest pytanie.

       Doświadczyłam tego, że problem nielegalnych imigrantów nabiera całkiem innego wymiaru gdy zetknąć się z nim osobiście i realnie. Doniesienia mediów można zignorować, pokiwać głową i zapomnieć. Widząc sponiewieranych ludzi i bezradnych gospodarzy okupowanych przez imigrantów krajów już nie tak łatwo machnąć ręką. 

        Ech, życie… 
  

       

30 komentarzy:

  1. No to mnie zaskoczyłaś całkowicie. Nigdy, z własnej woli, bym tam nie pojechał. Po pierwsze, że gorąco, a po drugie te obrazki pokazywała TV. To prawda, że ten świat jest co raz bardziej dziwaczny.
    A za reportaż nagroda Pulitzera się nalezy. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pulitzer, powiadasz? Przyjmuję, a co tam!
      To była krótka, jednodniowa wizyta "przy okazji". Nie jestem zniesmaczona jako turystka, której imigranci psują wakacje. Jestem przejęta tą sytuacją, współczująca, ale i trochę zdziwiona postawą i zachowaniem tych ludzi.
      Przybywają z prośbą o pomoc ale nie wahają się zaśmiecać terenu gospodarzy. Rzucają odpady gdzie popadnie i nie fatygują się aby posprzątać po sobie i wokół siebie.
      To co pokazują w TV to jednak nie to samo co dotknięcie swoimi oczami.

      Usuń
    2. A skoro to wizyta, to zupełnie co innego.
      Ciekawe, czy ci ludzie zdają sobie sprawę z tego, że tak jak nami w 1981 r. rozgrywano politykę (im więcej trupów po wprowadzeniu stanu wojennego, tym lepiej!), tak i nimi rozgrywa się manewry wojenne pomiędzy Rosją, Niemcami i USA?
      To prawda, że nic nie usprawiedliwia ich zachowania, ale to przecież nie oni pchali się do cywilizacji. Gdyby nie my, to by nadal szczęśliwi biegali po sawannach i skakali po drzewach.

      Usuń
    3. To nie była wizyta ale wizytacja:))))) Żart.
      Oczywiście masz rację mówiąc o rozgrywaniu polityki kosztem zwykłych, biednych ludzi.
      Przychylam się też do zdania, że sami sprowokowaliśmy taką sytuację uszczęśliwiając na siłę narody przywykłe do innego stylu życia niż europejski.

      Usuń
    4. Przybywają, ale zaśmiecają? To najbardziej zaskakujące. Również w regionach nastawionych na zarabianie z turystyki. Bo wszystko jest fajnie, gdy turysta zostawia pieniądze. Ale ten turysta gdzieś musi zrobić kupkę. I mało kto z włodarzy turystycznie atrakcyjnych terenów jest w stanie przewidzieć, że tysiąc turystów to tysiąc kupek, nie mówiąc o pomniejszych czynnościach. Tylko, że turysta zaraz albo lada dzień wyjedzie, a z poszukującymi pomocy różnie bywa. I nie tylko do zrobienia kupki ich potrzeby się ograniczają. Gdzież mają np. prać pieluchy, gotować, wyrzucać śmieci?
      allensteiner

      Usuń
    5. allensteiner, przyznam, że nie zrozumiałam Twojego komentarza. Turyści, którzy zostawiają na wyspie pieniądze mają dla swoich kupek wytworne WC w hotelach. Mnie zmartwiły kupki i śmieci nielegalnych imigrantów, którzy nie tylko nie zastawią pieniędzy ale jeszcze swoimi brudami powodują zagrożenie epidemiologiczne. Nie winię za to nielegalnych przybyszów i nie winię także gospodarzy, którzy nie są w stanie zorganizować sanitariatów dla tysięcy niespodziewanych gości.

      Usuń
    6. No, przepraszam, rzeczywiście nie miałem na myśli wytwornej wyspy, a raczej nasze polskie kurorty (poczytaj choćby dzisiejszą "Politykę"). Być może na wytwornych wyspach jest lepiej. Ale licząc potencjalnych przybyszów, niezależnie od ich finansowych zasobów, trzeba mieć na uwadze nie tylko możliwość ich nakarmienia, ale też wręcz przeciwnie.

      Usuń
    7. Allensteiner, czytałam, czytałam o polskim parawaningu i braku toalet. Ubolewam.
      Na potencjalnych przybyszów można się przygotować zapewniając względy komfort dla całego procesu pokarmowego ale na niespodziewaną inwazję już raczej nie...

      Usuń
    8. Ależ my tu co roku w znanych z góry miejscach i czasie mamy niespodziewaną inwazję. Podobnie jak w pewnej porze roku mamy niespodziewany atak zimy.
      allensteiner

      Usuń
    9. Hi,hi,hi... Ja o niebie Ty o chlebie:)))
      Moja niespodziewana inwazja dotyczy imigrantów z czarnego lądu. Inwazja polskich letników to całkiem inna sprawa.

      Usuń
    10. Inna kolorystyczne może. Statystycznie nie ważne, czy te kupki robi murzyn z Afryki, czy letnik z Krakowa.

      Usuń
    11. Ej, ej! Tylko sobie nie z Krakowa:)))

      Usuń
  2. Zrobił się to już problem światowy...Nie tylko europejski.
    Być może gdyby nie my latali bo po savannach i korzystali z innej cywilizacji i my byśmy do nich uciekali przed naszą...
    Pracuje z azylantami ..i już mi się nie chce zbyt dużo mówić. Moim zdaniem - Europa musi zmienić szybko prawa dotyczące azylantów ale to temat rzeka i co człowiek to inne zdanie..Problem narasta...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czy jest jakiś cywilizowany sposób na rozwiązanie tego problemu. Europa nie może wchłonąć całej Afryki... A tak by wypadało "po sprawiedliwości". Bo jeśli Syria tak to dlaczego np Ghana nie? Albo Wybrzeże Kości Słoniowej lub Nigeria?

      Usuń
  3. Bardzo smutne obrazy.... Tak trudno je "dopasować", zaakceptować... No cóż, jak powiedziałaś: >ech, życie< - tyle, że nie nasze....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest smutne, maradag. My jesteśmy na razie "górą" ale kto wie jak długo?

      Usuń
  4. Przed nami chyba więcej takich widoczków
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widoczki są do wytrzymania, gorzej gdy serce boli od tych widoczków. Ale do nas one też dotrą, już niedługo i drogą lądową.

      Usuń
  5. Jankesi swoją butą, arogancją, żądzą panowania, na swoją modłę wprowadzania demokracji, interesami politycznymi, militarnymi, gospodarczymi - doprowadzili świat arabski i czarną Afrykę ( zresztą nie tylko), do wojen domowych na tle religijnym, etnicznym doprowadzając do zagłady ludzi na wielkich obszarów kontynentu.
    Problem pozostawili europejczykom.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Honiewicz, bardzo trafnie to ująłeś. Tak jest w istocie. Wrrr... Nie lubię Jankesów! Nigdy ich nie lubiłam.

      Usuń
    2. Też ich nie trawię. Za zło jakie wyrządzają wielu narodom, państwom. Europa to toleruje, ba włącza się w tę haniebną agresję (Serbia, Ukraina), i co wyjątkowo podłe, że Polska, choć ratlerek, ujada na rozkaz jankesa.

      P.S. O, przysłowiowy włos, 70 temu lat stałbym się członkiem tego niecnego państwa. Upór matki sprawił, że do kraiku nad Wisłą wróciłem.

      Usuń
    3. To dobrze, że posłuchałeś mamusi. Przynajmniej nikt Cię nie nazwie butnym imperialistą:))

      Usuń
    4. Nie lubicie Państwo wszystkich Jankesów? Sporo ich jest, to już lepiej mają ci, którzy nie lubią np. Romów, Rumunów, Albańczyków, czy nawet Polaków, bo mają mniej do nielubienia.

      Usuń
    5. Oj, Evo70... A co z Chińczykami?

      Usuń
  6. Oj Bet,oj Bet..To przecież jasne,że imigranci powinni mieć ciemne garnitury,krawaty w kolorze blue i robić kupki do kuwety. A może my kiedyś będziemy emigrantami?..Kto to wie..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Waszku, uszczypliwość Twoja jest urocza lecz nie uzasadniona. Ja nie "czepiam" się emigrantów, ale opowiadam o tym jakie zrobiła na mnie wrażenie ta sytuacja. Szczerze im współczuję jak również współczuję gospodarzom greckiej wyspy, którzy nie mogą sobie poradzić z tym problemem. Nikt by sobie nie poradził z taką inwazją.
      Jasne, że nas także może dotknąć podobny los i dlatego trzeba mieć trochę pokory zanim wypowie się słowa krytyki.

      Usuń
  7. Oczywiście Bet..masz rację.. Ale z drugiej strony spojrzeć,to nasuwa się taka smutna refleksja:syci nigdy nie zrozumieją głodnych..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, Waszku, wiesz, patrząc na tych ludzi mam wyrzuty sumienia, że jestem tak syta...
      Naprawdę jest mi z tym nie fajnie.

      Usuń
    2. Czyli,Bet,ja i Ty jesteśmy jednej krwi..To cytat z Kiplinga-"Księga dżungli"..

      Usuń
    3. Cytatu nie kojarzę ale miło mi być z Tobą jednej krwi.

      Usuń

Dla błądzących - pomoc przy komentowaniu:

Jeśli nie masz konta w Google wybierz opcję:

- Anonimowy, ale podpisz się pod treścią komentarza, proszę.

- Nazwa/adres URL w okienku Nazwa wpisz swój nick lub imię, a w okienku adres URL wkopiuj adres swojego bloga

Za wszystkie komentarze bardzo dziękuję.