niedziela, 10 kwietnia 2016

Relacja z wystawy pod tytułem "Modna i już!"



        Nie będę się wymądrzać i przytoczę oryginalną notatkę objaśniającą bieżącą wystawę w Muzeum Narodowym w Krakowie:

„Wystawa odzwierciedla niepowtarzalny charakter mody kolejnych powojennych dekad. Pokazujemy zarówno ubiory zwyczajne, codzienne, jak i kreacje wybitnych projektantów, którym przyszło pracować w Polsce lat 1945–1989.
Wystawa organizowana wspólnie przez Muzeum Narodowe w Krakowie i Muzeum Narodowe we Wrocławiu pokazuje, jak trudne i ważne było bycie modną w PRL-u. Świat mody był dla kobiet miejscem ucieczki przed nieprzychylną rzeczywistością komunistycznego państwa. Polki z determinacją podążały za modą, a inspiracje starały się czerpać przede wszystkim z Zachodu. Kobieta chciała być "modna i już!", chociaż w szarej rzeczywistości pustych półek sklepowych nie było to łatwe. Dziesiątki ubiorów zgromadzonych na wystawie dowodzą kreatywności i przedsiębiorczości mieszkanek Polski Ludowej. Dzisiaj te dwie cechy kojarzą się przede wszystkim z businesswomen lub celebrytkami, tymczasem nasze mamy i babki musiały się nimi wykazywać na co dzień.

Dzisiejsze zabawy w duchu "oldskulowym" i eksperymenty ze stylem vintage wprowadzają obiekty z tamtej przeszłości do bieżącego krwiobiegu mody i nadają im aktualne znaczenia.

Różnorodność ubiorów pokazanych na wystawie "Modna i już! Moda w PRL" jest tak wielka, że współczesne modne kobiety będą mogły pełnymi garściami czerpać z pomysłów swoich starszych koleżanek…

         Czy ja mogłam taką wystawę odpuścić? Nie mogłam, choć zacisnęły się  zęby w gorzkim stwierdzeniu: O, matko! To My i Nasze Czasy nadają się już do Muzeum? Hi, hi, hi… 

        I choć zimny deszcz zacinał ja tam byłam, zobaczyłam i oceniam. Przepraszam bardzo szacowne Muzeum Narodowe w Krakowie, ale wystawa mi się nie podobała. Krótko mówiąc: Ekspozycja była smutna i wrażenie ogólne niewesołe. Brakowało światła, dźwięku i radości choćby w uśmiechach manekinów, które na tej wystawie pozbawiono twarzy, fryzur i charakterystycznego dla epoki makijażu. Pominięto te ważne bardzo elementy mody! 

        Ale może po kolei. Trudno mi oceniać pierwszą część ekspozycji obrazującą lata tuż powojenne. Kreatywność ówczesnych kobiet zobrazowano ubraniami uszytymi ze spadochronu. 

         Dalej poprowadzono nas modowo przez kolejne etapy trwania Ludowego Państwa.



 
        Prezentowane są ubiory codzienne z właściwymi dodatkami: torebka, siatka na zakupy i torba dowcipnie nazwana „anuszką” bowiem: „A nóż coś się kupi…” -  Jedyny to element humoru jaki dostrzegłam na tej wystawie. Zresztą, z czego tu śmiać skoro taką współczesną „anuszkę” noszę obecnie zawsze w torebce bo „a nóż wpadnę na zakupy” a z powodów ekologicznych nie lubię plastikowych reklamówek. Anuszka jest ponadczasowa i już!


        Bogata ekspozycja sukien ślubnych. Niektóre inspirowane modelami światowej sławy projektantów, niektóre bardzo obyczajowo odważne. Dalej drogie koleżanki, wspominajcie jakim strojem uczciłyście Ten Swój Wielki dzień? Prosta sukienka ze stójką czy falbaniasta beza?

        
         Jest oczywiście spora ekspozycja z lat gierkowskiego rozkwitu PRL nazwana /jak sądzę/ z nutką drwiny: „ Dobrobyt na kredyt”. W tej części manekinowe modelki bez twarzy pozują w towarzystwie Fiata 126p wystylizowanego na odkryty kabriolet. Mamy dziś prawdziwe kabriolety na ulicach, ale dobrobyty chyba jak najbardziej też „na kredyty” o czym chętnie zaświadczą „frankowicze”, jak przypuszczam.   Hmmm… Wyeksponowane kreacje z tego okresu nie zachwycają, niektóre są wręcz brzydkie. Nawet szalona „bananówka” taka jakaś mało stylowa… Moja, uszyta własnoręcznie z okiennej zasłony, miała więcej szyku. Nie zobaczyłam tu zamaszystych spódnic z falbanami, koronkowych wstawek, sukienek z tetry farbowanej w domowym garnku. Nie było dżinsowych kapeluszy i torebek dzierganych szydełkiem. 

 

       
              Awangardową projektantkę Barbarę Hoff  ukryto w kącie, a kreacje z kultowego przecież Hofflandu wyeksponowano bardzo mizernie. Może nie istnieją już lepsze egzemplarze z tej kolekcji? To, co pokazano wywołało pogardliwy komentarz jednego z oglądających: „Hmm, wczesny Egipt…” A przecież odzież z Hofflandu była atrakcyjna, rozchwytywana, oczekiwana i „wystawana” w ogromnych kolejkach! To ikona epoki!

 

        
            Prestiżowa firma odzieżowa Moda Polska – w pełni zasłużona duma naszego ludowego przemysłu tekstylnego reprezentowana jest na wystawie przez wiele różnorodnych kreacji pokazywanych na tle obrazów filmowych z tamtej epoki. Niestety niedoświetlenie tej części ekspozycji czyni ją ponurą i mało atrakcyjną. Z tego też powodu nie udało się ani jedno zdjęcie.

  
Bardzo skromny kącik  Grażyny Hase


        Wszędzie, w każdej części wystawy, brak wyrazistej ilustracji dźwiękowej. Szkoda, bo piosenki i melodie intensywnie budują nastrój, sprawiają, że wrażenie wizualne nabiera zupełnie innego wyrazu i zyskuje na intensywności. Jest wprawdzie nikły podkład muzyczny obok sukienek w stylu Maryli Rodowicz, ale tak maksymalnie wyciszony, że praktycznie niesłyszalny.

        Żal, szkoda. A może źle odczytałam zamysł artystyczny autorów wystawy, może takiego właśnie odbioru oczekiwano? Może miał to być obraz smutnego, heroicznego w wysiłkach nadążania za modą reszty świata bez osiągania większego efektu? 

        Ja mam w pamięci roześmiane dziewczęta w kolorowych falbankach, sutych krynolinkach, a z czasem w odważnych „miniówkach”. Dziewczęta i panie opatulone szalami i chustami, których barwy i wzory biły urodą po oczach. Uczennice w granatowych mundurkach i śnieżnobiałych białych kołnierzykach. Panny młode w welonach, koronkowych kapeluszach, powłóczystych sukniach z trenami. Pamiętam wybuch mody dżinsowej i farbowanych podkoszulków. Spodnie dzwony, suknie z krempliny i bistoru. Kolorowe, wytłaczane, haftowane i dziergane ubiory i tkaniny. No i Polski Len! Wielki Nieobecny tej wystawy! Legenda i kolejna duma polskiego przemysłu tekstylnego. Niezwykłe kolekcje lnianej konfekcji, ogromny wybór tekstyliów domowych. Produkt eksportowy na cały ówczesny świat! 

Taka była prawdziwa „Modna i już!” w Peerelu.  Idę otrzepać z siebie ten muzealny kurz  bo jestem prawdziwie "wkurzona" i cała czuję się jak wyjęta ze starego kufra.



                         

28 komentarzy:

  1. Podobne odczucia miałem, gdy trafiłem na wystawę polskiej elektroniki z epoki PRL. Pokazano wiele eksponatów, ale głównie z t.zw. średniej półki, a przecież elektronikę mieliśmy na poziomie 6-8 miejsca na świecie. Dobrze odgadłaś zamysł "artystyczny" organizatorów - pokażemy to co chcemy, bo jeszcze by ktoś pomyślał, że było lepiej ...
    A bananówka faktycznie skromna, siostra miała dwa razy bardziej wypasioną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, jak dobrze usłyszeć słowa poparcia. Obawiałam się, że usłyszę: "Oj tam, wydziwiasz, Bet" :)))
      Te sukienki na zdjęciach jeszcze jakoś wyglądają ale "na żywo" prezentują się o wiele gorzej, wręcz tragicznie.

      Usuń
    2. Nie zgadzam się, przede wszystkim dziewczyny w PRL były znacznie młodsze, więc i ładniejsze. A ładnemu we wszsytkim ładniej
      allensteiner

      Usuń
    3. Dziewczyny w PRL były młodsze od ich współczesnych rówieśniczek? Tak należy rozumieć Twój komentarz? Bo to, ładniejsze od łysych manekinów to oczywista oczywistość!

      Usuń
  2. Nie wiem - wystawy nie widziałam i pewnie nie zobacze.Wiem jedno - kreatywność dam z PRL -zabiłaby dzisiejsze dziewczyny,
    Było smutno i szaro teoretycznie.Każda jednak chciała być trendy i zawsze coś było do wykombinowania ..Teraz w idzie się do odpowiedniego sklepu w zależności od stanu posiadania i kupuje to co koleżanka ma .
    Chociaż też pamietam takie czasy ,że była moda na niebieskie spodnie z elanobawełny. Stałam na rynku w Gliwicch i patrzyłam w dół na ul Zwycięstwa.Wszystko szło na niebiesko trzymajac w ręku banana,,,,to było lata osiemdziesiate .I chyba wtedy skończyła się kreatywność a zaczęlo sie bezmyślne naśladownictwo... .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Banany w latach osiemdziesiątych? Nie były one przydzielane dla dzieci tylko i wydawane na książeczkę zdrowia dziecka? Noooo, chyba, że ekstra przydział dla rodzin górników? Jak to z tym bananem było?

      Usuń
    2. To byly póżne lata osiemdziesiąte albo początek 90-tych? ,panoszyły się wszelkiej maści bazarki i tam można było kupić wszystko. Przędsiębiorcy leżakowi albo szczękowi sprowadzali z Niemiec i sprzedawali. Reformy Balcerowicza kwitły,ludzie radzili sobie jak mogli....

      Usuń
    3. Do tego dodać należy "import wewnętrzny" a raczej "przemyt wewnętrzny":)))

      Usuń
    4. Banany w latach 80. można było co najwyżej przewieźć z Zachodu. W latach 1988-89 czasem udawało się kupić je dla dzieci specjalnej troski, a nie dla wszystkich na zwykłą książeczkę zdrowia. Leżakowi (a właściwie polowo-łóżkowi) i szczękowi to chyba dopiero od 1990.
      allensteiner

      Usuń
    5. No właśnie. Może jednak Śląsk był uprzywilejowany w kwestii bananów?

      Usuń
  3. Nieprzychylna rzeczywistość? Może do 1955. Potem już po prosty był system ekonomicznie nieefektywny. Szczęśliwie państwowy przemysł uzupełniali biznesmeni zwani pogardliwie prywaciarzami oraz prywatny import.
    Ale widzę też dyskryminację: czy to autorzy wystawy, czy to Bet pominęła tzw. brzydszą część społeczeństwa?
    allensteiner

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wystawa była poświęcona tylko kobietom, taki jest też tytuł wystawy .
      Jedyny męski akcent to maluch-kabriolet:-)
      A wystawa jest tendencyjna i już!

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Pamięć chwalebnie zaciera niedoskonałości, a jednak popularna moda PRL-u była właśnie taka, szara bura i nijaka.
    Przy całej sympatii do własnej młodości trzeba mieć jednak tego świadomość.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Antoni,protestuję! Chyba, że masz na myśli konfekcję oferowaną w sklepach uspołecznionych. Tu masz sporo racji, ale właśnie stąd brała się popularność domowych krawcowych i własnoręcznego szycia.
      Nawet szkolne fartuszki szyte były i projektowane przez zapobiegliwe mamusie po to aby tę niedoskonałość złagodzić. Dziewczęta samodzielnie ozdabiały odzież haftem i szydełkowymi koronkami.

      Usuń
  6. Antoni Relski,
    nie i jeszcze raz nie ... :)
    Babska i dziewczyńska moda PRL-u nie była wcale smutna i nijaka. Szarości bywały w sklepach odzieżowych, ale cudeńka wyczarowywane przez zmyślne "domowe krawcowe", śledzące trendy w "Burdach" i innych zagranicznych magazynach mody (prawda, że trudno dostępnych)- to był wulkan pomysłów i kolorów!
    Młodym wówczas Polkom pomysłów nie brakowało, a ich częsty uśmiech na twarzy - w pełni zastępował najdroższą biżuterię!

    A wystawa...?
    Wystawę robili współcześni młodzi. Ludzie smutni, nieco zblazowani, nie czujący "tamtego ducha" czasów.To taki poprawny przekaz zamierzchłej dla nich przeszłości. Zabrakło atmosfery ówczesnego szaleństwa, zakręcenia, panującej- wtedy jeszcze - wszechobecnej życzliwości...
    No, i jak to? Dinozaury bez komórek? Toż to się w głowie nie mieści!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak. Jeansy tylko w Pewexie a cena przyprawiała o zawrót głowy.
      No chyba, że Odry ale to już nie to.
      T-shirty sam sobie zadrukowywałem lub farbowałem.
      Jak wygląda modne ubranie dowiedziałem się paczki od przyszywanego wujka z Francji.
      A przecież on nie kupował niczego z nowości.
      A że Stawaliśmy na głowie i wyczynialiśmy cuda to świadczy nie o modzie PRL-u a o tym że Polak sprawdza się w kryzysowych czasach.
      Poza tym co ja jako facet znam się na modzie?

      Usuń
    2. Lilko, masz 100% racji:))

      Usuń
  7. Klik dobry:)

    ... że bez komórek - to pikuś, ale... żeby łyyyyyyyyyyse i bez makijaaaaaaaaaaażu?! Uzupełniam wystawę, bo tak nie może być, o!

    https://picasaweb.google.com/114175338512708624226/PosiaduszkiUAlElli#5737493230613039266

    http://2.bp.blogspot.com/-TQoXUUOSN4Q/UIq3Tq2Q1OI/AAAAAAAAB6Q/TXjJyYwzIxQ/s1600/2+-+Kopia.JPG

    http://4.bp.blogspot.com/-w1tOOrOQ1Dc/UIq3xEfyBEI/AAAAAAAAB6Y/GeL1RqKfABM/s320/3.JPG

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też uważam, że brak makijażu i włosów /!/ to czysta złośliwość:)))

      Usuń
    2. Dzięki za uzupełnienie:) Pierwszy link nie znajduje strony:((

      Usuń
    3. U mnie otwiera zdjęcie.

      Usuń
    4. A u mnie pokazuje pustą stronę Picasa z adnotacją "nie odnaleziono strony".

      Usuń
  8. Niektóre z nich są mega gustowne

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, lotto internet, modele Hoff robiły światową karierę. A takie stroje codzienne też były ładne i miały czasem bardzo oryginalne fasony. Popatrz na spódnicę bananówkę uszytą z zakręconych klinów. Taki krój pozwalał eksponować szczuplę talie i biodra, odsłaniać kawałek brzucha i falować wielką falbaną w okolicy kostek. Kwintesencja kobiecości, czyż nie?
      Pozdrawiam ciepło i wiosennie

      Usuń

Dla błądzących - pomoc przy komentowaniu:

Jeśli nie masz konta w Google wybierz opcję:

- Anonimowy, ale podpisz się pod treścią komentarza, proszę.

- Nazwa/adres URL w okienku Nazwa wpisz swój nick lub imię, a w okienku adres URL wkopiuj adres swojego bloga

Za wszystkie komentarze bardzo dziękuję.