sobota, 1 października 2016

U Bet jesieni początek



        Pomimo, że obudziły mnie promienie słońca, intensywne jak w minione letnie dni, zachowałam czujność i na dałam się im zwieść. Kalendarz nie kłamie i kontrolując bieżącą datę  śpiewam jak mistrz Michnikowski: „Minął sierpień, minął wrzesień, już październik wita jesień…”. Melancholię, którą owa Jesień rozpostarła jak w słowach piosenki wyraźnie stoi, pominę na razie i skupię się na rutynowych czynnościach jesiennych. 

Zaraz, zaraz, jak to było? Gromadzenie zapasów, ocieplanie /ogacanie/ domów, uszczelnianie /obciszanie/ okien, wykopki, porządkowanie ogrodów… Tak mi podpowiada ukształtowany przed /z górą/ półwiekiem biologiczny zegar! Tenże zegar nastawiały istniejące wówczas bardzo różne od siebie, wyraźne, cztery pory roku. Ponadto ten naturalny rytm życia zgodny z przyrodą utrwalały motywy i wątki przewijające się w obowiązkowych szkolnych lekturach, obrazach i melodiach prezentowanych na lekcjach plastyczno-muzycznych. Pory roku dominowały w dziecięcych bajkach i czytankach, były inspiracją tematów zajęć plastycznych i w ogóle odnosiły się do całego ludzkiego życia. Tak skorupka za młodu nasiąkła, że teraz odzywa się odruch przygotowywania do zimy jak atawizm jakiś.

        No to jedziemy po kolei, według tego co zapamiętałam z dawnych czasów:

- wizyta kontrolna w piwnicy wypadła zadawalająco. Owszem, całkiem spory zapasik słoików pełnych pomidorowych specjałów przegrodzony paskiem zieleni ogórkowej. Jest też przysłowiowa wisienka na torcie w postaci prawdziwych wiśniowych konfitur. W miniaturowych słoiczkach, ale reprezentacja domowych słodyczy jest! Acha, zamówiłam też, zgodnie z tradycją, „ziemniaki od chłopa” w oszałamiającej ilości…15 kilo. No, co? Tradycja zachowana.


Widać wisienkę?


 
- zakupy na jesiennym bazarku także w zgodzie z naturą. Coś mi w duszy gra „Addio pomidory” więc wybieram te ostatnie sztuki owoców z gatunku naturalna malinówka. To nic, że cena wysoka. Rekompensuje to aromat, smak i komplement  Sprzedawcy Pomidorowego: „Pani to się zna na pomidorach”. Hi, hi, pewnie, że się znam i dlatego wybrane owoce układam delikatnie w zakupowej torbie chroniąc przed zgnieceniem. Może już ostatni w tym sezonie raz?  Pieczołowicie dobrane pomidory, sowicie opłacone, beztrosko zapominam zabrać ze straganu bo nagle moją uwagę absorbuje przepięknej barwy dynia, którą także kupuję bo taka śliczna jest! A pomidory? Addio!

- Kontrola stanu okien doprowadza mnie nieomal do depresji. Nie ma co uszczelniać ani „obciszać”! Framugi lśnią zdrową bielą plastiku, szyby zespolone nie dają szans na żadne jesienne zabiegi. Więc chociaż je umyję? Przedzimowo…

- lustracja balkonowych i parapetowych roślin owocuje wyrokiem skazującym na wycięcie ich w przysłowiowy pień. Koniec żywota dla begonii i pelargonii. Nożyce w ruch! W kolejce stają już jesienno-zimowi zastępcy czyli fioletowe wrzosy.
 
No tak, okres świetności macie już za sobą...
Nadchodzi "zmiana warty" :))
 
Przytulone do siebie jak dwa gołąbki


 
Babie lato usiadło od razu na nowy krzaczek
                Ufff… Jesień rozpoczęta. Pod koniec dnia dynię-ślicznotkę pakuję do gara i rozgotowuję na dyniową papkę, która wraz z towarzyszącymi jej ingrediencjami tworzy całkiem sympatyczną zupę. Ku pokrzepieniu ciała oraz przedjesiennej duszy. 



Dnia 2 października
ps  Przywołana do porządku, uzupełniłam dokumentację o zdjęcie zapasów piwnicznych pomimo braku woreczka ziemniaków.

51 komentarzy:

  1. Klik dobry:)
    Jesienne zegarowe czynnści starannie wykonane i opisane oraz udokumentowane fotograficznie. Rozpoczęcie jesieni zaliczam na szóstkę z plusem, o! :)

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to miło, tak szóstką dostać od samego rana:))) Nawet przed śniadaniem.

      Usuń
  2. Zaraz, zaraz...
    Obniżam ocenę za brak dokumentacji z piwnicy.:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łaał... Chyba muszę się poprawić i gnam do piwnicy. Albo lepiej poczekam na dostawę 15 kg ziemniaków:))

      Usuń
  3. Jesień rozpoczęłaś godnie! Przypomniałaś mi wstawianie kiedyś okien zimowych wkładanie między nie waty i zdobienie jej np. suszonymi kwiatkami czy innymi ozdobami. Ludzie to się musieli kiedyś napracować!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, pracy mieli więcej ale i czasu też więcej chyba. Życie toczyło się wolniej i tak zgodnie z cyklem natury. Jesienne, a potem zimowe i wiosenne rytuały nadawały jakiś porządek poczucie umiejscowienia w przyrodzie. Trochę mi tego brak.

      Usuń
  4. W dzisiejszych czasach gdy klimat zwariował, to faktycznie pozostają rutuały i zmiena kolorów w okół.... No i czasem depresje jesienne doskwierają, szczególnie jak się w Holendrowni mieszka.... Ale, że kwitną wrzosy, róże mają nowe pąki a świat zieleni nabiera soczystych barw jesieni - to wszystko wydaje się normalnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaaaa... Wreszcie zrozumiałam! Masz depresję geograficzną! No, całe szczęście na to może pomóc wzniesienie się na wyższy poziom. Może drabinka wystarczy?
      Wybacz żart, ale próbuję podnieść Cię na duchu.
      Nie tylko klimat się zmienia ale technologia też odbiera wiele czynności. Nie ma uszczelniania bo wszystko hermetyczne aż do bólu. Nie ma zakiszania i wekowania bo są zamrażarki itd...

      Usuń
    2. Ach, "depresja geograficzna" - bardzo mi odpowiada to okreslenie :-). Byc może nowy rytuał w dzisiejszych czasach? :-)

      Usuń
    3. Ten rytuał dostępny jest tylko dla mieszkańców Holandii i polskich Żuław:))) Więcej "dołków" nie pamiętam.

      Usuń
    4. Tez pamietam uszczelnianie okien. Wolno było otwierac tylko te które nie było kocyka. Dla pewności Babcia stawiała tam rosliny zimowe.
      Przetwory to inna bajka. Mielismy ogródek. Pamietam ciągłe sprawdzanie gum od słoików i w razie co szybka konsumcja. Piwnica była full wypas; 3 t. węgla, metr ziemniaków, olbrzymia beka kapuchy kiszacej sie, w skrzyni w mieszance piasku i trocin marchewka, pietruszka i jedynie cebula była w domu bo w piwnicy była duża wilgoć.
      Fajne wspominki.
      Pozdrawiam

      Usuń
    5. Piotrze, a zawiera Twoja piwnica dziś? Bekę kapusty i węgiel daruję ale słoiczki z czymś tam zapewne są.

      Usuń
  5. Jeśli o mnie chodzi to tylko kolory jesieni mi odpowiadają. Poza tym nie przepadam za rytualami. Chociaż- w tym roku popełniłem juz0 cztery zupy z dyni,usmazyla konfitury jabłkowy i z dyni również. Chyba że mną coś nie tak..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te rytuały mamy we krwi. Nie oszukasz natury i dlatego coś "popełniasz" choć wydaje się, że wbrew sobie. Hi, hi, hi...

      Usuń
  6. Październik jest chyba najładniejszym miesiącem jesiennym ze względu na kolorystykę.
    Powiem słowami Ani Shirley:
    "Jakże się cieszę, że żyję na świecie, w którym istnieje październik! Jakież to byłoby okropne, gdyby natychmiast po wrześniu następował listopad!"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pięknie powiedziane i głęboko prawdziwe. Ania Shirley to była bardzo mądra osóbka.

      Usuń
  7. Szanowne Komentatorium! Wklejam komentarz Druha Mirka, który nadszedł poprzez formularz kontaktowy bo z jakiś powodów Mirkowi nie udało się zamieścić komentarza pod notką:

    Chciałem dołączyć do Twego postu ale nie potrafię:

    Dawno, dawno temu prawie w prehistorii ale już po dinozaurach pory roku

    kalendarzowego ulegały widocznym, pienym kolorowym zmianom.
    A dziś ? Dziś są szaro, bure.

    Dedykuje swym Druhnom i Druhom jedną z wielu piosenek Foga:
    Gwiazdozbiór muzyki rozrywkowej - Mieczysław Fogg PŁYTA: GWIAZDOZBIÓR
    MUZYKI ROZRYWKOWEJ - MIECZYSŁAW FOGG Tekst piosenki:
    Jesienne róże - Mieczysław Fogg
    Zobacz profil artysty Mieczysław Fogg
    powrót do listy utworów
    Rozmiar tekstu: standardowyRozmiar tekstu: średniRozmiar tekstu:
    dużyDrukuj
    Jesienne róże
    Jesienne róże, róże smutne herbaciane
    Jesienne róże są jak usta twe kochane
    Drzewa w purpurze ostatni dają nam schron
    A serca biją jak dzwon, na jeden ton.

    Jesienne róże szepczą cicho o rozstaniu
    Jesienne róże mówią nam o pożegnaniu
    I w liści chmurze idziemy przez parku głusz
    Jesienne róże więdną już.

    Tak niedawno był maj, byliśmy tak szczęśliwi
    Uśmiechnięci i tkliwi, któż te dni znów ożywi.
    Chłodną rękę swą daj, spójrz mi w oczy i powiedz
    Czy mnie kochasz ja wiem, to jest złudą i snem.

    Jesienne róże...

    Ty nie kochasz mnie już tak jak dawniej to było
    Całą w uczuć swych siłą to się wczoraj skończyło
    Dzisiaj więdnie wśród róż nasza miłość gorąca
    Zanim zwiędnie jak kwiat pozwól odejść mi w świat

    Jesienne róże szepczą cicho o rozstaniu.

    CUWAJ Druhny i Druhowie:Mirek

    Pozdrawiamy,
    Mirosław Galczak | mirgal@poczta.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Mirku za tę piękna piosenkę, której słowa cytujesz jak się domyślam - z pamięci.

      Usuń
    2. Druhu Mirku, a ja zrobiłam różę z jesiennych liści. Chcę Ci podarować, ale nie mam jak. Chyba tylko wirtualnie.
      Czywaj!

      Usuń
  8. W tym zamęcie zapomnieli wszyscy o głównej idei tego bloga. Więc przypominam: "Październik miesiącem oszczędzania". A 15 kg ziemniaków (albo więcej, i nie tylko ziemniaków) to związek zawodowy powinien Ci załatwić.
    allensteiner

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak! W październiku propagowano oszczędzanie - nie pamiętam dlaczego akurat w październiku?
      Związki zawodowe nie maja teraz głowy na ziemniaki i cebulę, absorbuje ich polityka.

      Usuń
  9. Dlaczego w październiku oszczędzanie? Może z powodu uwzględnionego przez Ciebie gromadzenia zapasów. Albo dlatego, że Rewolucję Październikową świętowano w listopadzie.
    allensteiner

    OdpowiedzUsuń
  10. O! Jest wisienka na torcie, znaczy na półce. A butelka już pusta czy jeszcze pusta, ha? :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Butelkę wypatrzyła naturalnie. Sokole oko jakieś czy co?
      Butelki pełne usunięte w kąt aby wstydu nie było:))

      Usuń
    2. Naklejki z opisami na słoikach też wypatrzyłam. Widać, że porządna gospodyni te zapasy na zimę robiła. Jakaś Mrówka chyba. :)

      Usuń
    3. Faktycznie, Mrówka. No i napisy naprawdę widać i można przeczytać co w tych słojach siedzi.Ale się obnażyłam:)))

      Usuń
    4. Brak worka ziemniaków daruję, ponieważ sama nie mam ziemniaków w piwnicy. Po prostu trafiałam na niedobre, które gniły. Przestałam więc kupować na zapas, bo systematyczne ich przeglądanie i przebieranie znudziło mi się. Gaz z gnijących ziemniaków zabija!

      Usuń
    5. Właśnie się zastanawiam nad motywem gromadzenia zapasów piwnicznych. Przecież ziemniaki i cebulę zawsze można było kupić bez problemu, nawet w peerelowskim niedostatku. A właśnie wtedy ziemniaki i cebule gromadzono workami pomimo, że bulwy gniły z powodu przenawozowania. Dziś rezygnujemy z zapasów mówiąc: "kupuję po kilogramie bo w każdej chwili można biec do sklepu". Dlaczego więc ten argument dawniej nie działał? Kwestia ceny czy tradycji?


      Usuń
    6. Pokolenie wojenne tak miało. Musiały być zapasy. A i cena wchodziła w grę, bo kupowanie na worki od chłopa było tańsze. Ale i dzisiaj małe zapasy wskazane, bo wystarczy jakakolwiek awaria i człowiek nie ma nic. Sama tego doświadczyłam podczas 1-dniowego braku prądu na osiedlu. Akurat wróciłam z podróży i nic do jedzenia nie miałam. Sklepy w tym dniu nie sprzedawały niczego, bo kasy fiskalne nieczynne. Poszłam więc na obiad do baru. Obiad mieli ugotowany na gazie, ale sprzedać poza kasą fiskalną bali się.

      Usuń
    7. Myślę, że nawyk gromadzenia zapasów sięga daleko dalej niż wojenne pokolenie. Dlatego użyłam w tekście słowa "atawizm".
      Jasne, że "żelazny zapas" żywności trzeba mieć zawsze na tzw "wszelki wypadek". Tylko czy w skład tego "żelaznego" powinny wejść konfitury oraz zawartość flaszek schowanych wstydliwie w kącie? Hi, hi, hi...

      Usuń
    8. Flaszki to była najlepsza waluta na wszelki wypadek.
      Co zaś do konfitur. A znajdź dzisiaj w sklepie prawdziwe konfitury.

      Usuń
    9. W sklepie nie kupisz konfitur,ale w mojej pomocy dostaniesz za darmo :-)

      Usuń
  11. Też okna uszczelniałam...
    Imponująca piwniczka. Wiem, ile pracy włożyłaś, by piwniczka była pełna zapasów. Jak nie zamknąć w słoikach tego lata. Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piwniczka jest może nie imponująca ale raczej podtrzymująca tradycję czyli "czego zwyczaj":)) Przetwory robię dla przyjemności i z fantazji bardziej niż z potrzeby. Ale za uznanie ślicznie dziękuję.

      Usuń
  12. Jesiennie u Was (t.j. u Ciebie i alElli) się zrobiło, więc dołożę nieco muzyki
    https://www.youtube.com/watch?v=FFbfm4Wyojs

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakże by mogło Klenczona zabraknąć w tych nastrojach! Dzięki za uzupełnienie. Ponawiam pytanie zadane u alElli: gdzież współcześni twórcy? Nie zachwyca ich jesienny nastrój i piękno przyrody? Wyszło z mody?

      Usuń
  13. BET - TY TO JESTEŚ !!!!
    aż mi oczęta do tych Twoich cudów się uśmiechnęli a na serce chałwa spłynęła niczym złoty miód ... piwniczkę masz niczym sezam

    ale, ale, Bet - gdzie ciepłe niewymowne ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jestem jestem:))) Delektuję się wiśniowymi konfiturami, które słodsze od chałwy i pachnące swojsko wiśniowo.
      Niewymowne jeszcze w szafie:))

      Usuń
  14. to ja dla Was mojego kota dedykuję :

    JESIENNY KOT

    poszedł sobie
    hen… hen …

    a za płotem liście złote
    złoty miód, zielona mgła

    za czary jesieni
    za krople czerwieni
    za mgły, welony i wrony
    i melancholię
    co pachnie jak deszcz

    miodu utoczę jak trzeba
    biedronkę poślę do nieba
    po marzenie
    co pachnie jak chleb

    wianek maliną ozdobię
    i jak kot pójdę sobie

    za mgłę
    hen … hen ...

    .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, jaki ten kot romantyczny... Pasuje do jesiennego nastroju jak ulał.

      Usuń
  15. Dla Wszystkich Gości tego bloga Druh Mirek dedykuje:

    Moim Druhnom z zastępu Mrówek wędrujących.


    Mowie wam i spiewam
    Ile razem dróg przebytych?

    Ile razem dróg przebytych?
    Ile ścieżek przedeptanych?
    Ile deszczów, ile śniegów
    wiszących nad latarniami?

    Ile listów, ile rozstań,
    ciężkich godzin w miastach wielu?
    I znów upór, żeby powstać
    i znów iść, i dojść do celu.

    Ile w trudzie nieustannym
    wspólnych zmartwień, wspólnych dążeń?
    Ile chlebów rozkrajanych?
    Pocałunków? Schodów? Książek?

    Ile lat nad strof stworzeniem?
    Ile krzyku w poematy?
    Ile chwil przy Beethovenie?
    Przy Corellim? Przy Scarlattim?

    Twe oczy jak piękne świece,
    a w sercu źródło promienia.
    Więc ja chciałbym twoje serce
    ocalić od zapomnienia. Konstanty Ildefons Gałczyński


    z Z szacunkiem, sympatią i przywiązania Mirek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Druhu Mirku! W imieniu nas wszystkich - bardzo dziękuję za dedykację, za szacunek, za sympatię i przywiązanie. Pozdrawiamy serdecznie i z uśmiechem:)))

      Usuń
  16. Nie pozostaje mi, Bet, nic innego jak zadedykowac Ci te przeurocza piosenkę (jakem starszy pan!)w całości:
    https://www.youtube.com/watch?v=BlxelewpCY4
    Co do mnie, to jestem już po skromnych jesiennych porządkach ,bo umyłem wszystkie okna i pościerałem kurze ze wszystkich mebli.
    Co do przetworów to, ogranicze sie tylko do dżemów i galaretek, a z męskich słodyczy do... korniszonków.
    Zastanawiam się też, czy czasem nie zawekować marynowanego mięsa?!
    Przyznam się ponadto do tej mej małej słabości, że w kuchni czuję się doskonale i... odlotowo!
    ściskam i niezmiennie zapraszam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Absolutnie mistrzowskie wykonanie piosenki! Słuchając refrenu czuje jak pomidorowy sok cieknie mi po brodzie.
      Chyba już zapomnieliśmy, że w czasach Mistrza Michnikowskiego pomidory były niedostępne w czas zimowy a więc jego ówczesne "Addio" miało inny wymiar.
      ps odwiedzaliśmy się nieomal jednocześnie:)) Wirtualne spotkanie!

      Usuń
  17. Czytam, czytam i nabieram pewności, że w moich wędrówkach po blogach trafiłam w dobre miejsce. Muzyka ok, Ania Shirley - jak najbardziej. Zapasy? Niewielkie ale są: trochę jabłek na szarlotkę (moje ciasto popisowe), trochę ogórków kwaszonych wg. przepisu mamy. Mój syn uważa, że babcine najlepsze, ale moje, jak mówi, też niczego sobie. Był też dżem truskawkowy ale już wyszedł. Ach, i oczywiście przecier pomidorowy. Na balkonie - wrzosy, choć pelargonii jeszcze nie wycięłam. No i co, prawda, że wpasowałam się w waszą dyskusję? Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do siebie... Może się spodoba?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Iwono! Trafiłaś znakomicie i nawet bez dżemu truskawkowego przyjmujemy Cię do naszego grona. Czuję pokrewieństwo dusz skoro pelargonie i wrzosy nas łączą:-)Dżem truskowy także:-) U mnie jeszcze nie wyszedł bo występuje w wersji ,"bez cukru" i jest paskudny.
      Pozdrawiam i szykuję się z rewizytą.

      Usuń
  18. Dziękuję za akceptację mojej skromnej osoby i zapraszam do siebie. Wprawdzie dopiero zaczynam przygodę z blogowaniem, ale trochę do poczytania się znajdzie. Pozdrawiam ciepło i... wpadnę znowu na pewno :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się z nowego gościa:)) Chętnie odpowiadam na sugestie dotyczące poruszanych tematów. O czym by tu jeszcze pogadać...

      Usuń
  19. Piękne zapasy piwniczne! I zupa dyniowa - to jedno z nielicznych dań, w których jestem mistrzem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, jak miło widzieć nowego gościa:)) Powiedz jak robisz mistrzowską zupę dyniową. Jestem początkująca w temacie dyniowym i chętnie się douczę.

      Usuń

Dla błądzących - pomoc przy komentowaniu:

Jeśli nie masz konta w Google wybierz opcję:

- Anonimowy, ale podpisz się pod treścią komentarza, proszę.

- Nazwa/adres URL w okienku Nazwa wpisz swój nick lub imię, a w okienku adres URL wkopiuj adres swojego bloga

Za wszystkie komentarze bardzo dziękuję.