Czy
na poczcie stemplują kolorowe pocztówki czy też raczej kiszą ogórki w szczycie
ich sezonu?
Niektóre dzieciaczki wyjechały na letnie kolonie. Turnusy
krótkie teraz: tydzień, dziesięć dni, rzadziej dwa tygodnie. Nie to co dawnymi
czasy, gdy dzieci zabierano spod opiekuńczych rodzicielskich skrzydeł na minimum trzy tygodnie albo nawet dłużej. Może
taka była ówczesna ekonomika, a może taki chytry zamysł wychowawczy, aby dłużej
sączyć jedynie słuszną ideologię w młodociane skorupki? Może tak, może nie, ale
dzieciaki dostawały należną sobie porcję wypoczynku i wesołej zabawy. Grupy
Kolonistów poznawano po chustach w jednolitej barwie wiązanych na szyjach jako
znak rozpoznawczy i symbol przynależności do grupy. My, harcerze, patrzyliśmy
na te grupki nieco pogardliwie bo nas wyróżniały poważniejsze /w naszym
mniemaniu/ mundury z plakietkami, oznakami i chustami /a jakże!/ rytualnie
spięte suwakiem z lilijką. A poza tym, my Harcerze, byliśmy leśnymi
twardzielami w namiotach, a Koloniści to „mięczaki” zaludniające budynki z
bieżącą ciepłą wodą w kranach. Hi, hi, hi… Już wtedy był to „obciach”.
Pomimo różnic w obyczajowości, wszystkie dzieciaki jednakowo
tęskniły za rodzinnym stadłem i słały pozdrowienia na pocztówkach w ramach
usług Poczty Polskiej. No i dlatego w Urzędach Pocztowych ruch w wakacje był jak
w ulu! Bach, bach, bach! Donośny odgłos stempli wyznaczał tempo posuwania się w
kolejce do okienka. Energiczne walnięcie pieczęcią wieńczyło załatwienie sprawy
petenta. Jeszcze mozolne wpisywanie cyferek w kilka arkuszy, podkładanie
fioletowej kalki, spinanie spinaczem, przekładka, szufladka, stempelek i już…
Następny, proszę! Kolejka zwinięta w
precel, długa jak tasiemiec, ale cóż, nie było rady. Trzeba opłacić
czynsz, rachunek za gaz i prąd, abonament za media według opłat zapisanych w książeczce
radiowo-telewizyjnej, a niektórzy szczęśliwcy nawet rachunek za telefon i
podatek drogowy! Kupić znaczek, wysłać telegram, odebrać „polecony”… Wszystko w
pocztowym okienku i gotówką, a jakże!
Panienki pracujące w okienkach bywały miłe i pomocne,
popijały wystygłe herbaty z wysokich szklanek lecz cała do nich sympatia
kończyła się w momencie wystawienia w okienku karteczki z napisem: „Przerwa do
godz…” i zniknięciu urzędniczki wraz ze szklanką. Wrrr… Kolejka staje w miejscu
– petent wściekły czeka i jest bez szans. Nadzieję na poprawę pocztowej obsługi
obudziła następująca w swoim czasie komputeryzacja urzędów. Niestety, w jej
początkowym okresie w okienkach pojawiały się ogłoszenia: „Czas obsługi klienta może ulec wydłużeniu ze względu na wprowadzenie
obsługi komputerowej. Przepraszamy”. Ostrzeżenie było prawdziwe. Urzędnicy
mozolnie uczyli się wprowadzania danych i obsługi obcych im maszyn, które
złowrogo i mało przyjaźnie migotały wypukłymi ekranami.
I tylko pocztowe stemple niezmiennie donośnie brzmiały: bach,
bach, bach! I nadal wyznaczały tempo posuwania się, niezmiennie długiej kolejki.
Dlatego właśnie,
znając pocztowe realia oraz brak cierpliwości u dzieci, zapobiegliwe mamusie
wyposażały wyjeżdżające na wakacje latorośle w zaadresowane koperty z
przyklejonymi znaczkami, karty pocztowe lub co najmniej zapas pocztowych
znaczków. Aby mieć wiadomość, informację i zapewnienie o wspaniałej zabawie.
Wystarczy napisać: „Kochana mamo! Jestem zdrowy i wesoły…” i wrzucić
korespondencję do pocztowej skrzynki. Gotowe! Bardziej odpowiedzialne dzieci
zaopatrywano w drobne pieniądze aby umożliwić zakup miejscowych pocztówek z
widokami wczasowej okolicy. Można było dostać radosne pozdrowienia z wesołych
wakacji ozdobione zdjęciem czołgu postawionego w hołdzie zwycięskiej Armii
Radzieckiej. A tak! Jakże inaczej?
Współczesne mamy oraz taty również oczekują wiadomości od
nieobecnych dzieci. Wpatrują się w ekrany smartfonów odczytując sms-y o treści
/cytuję autentyczne, tegoroczne/:
foto alElla & Bet |
- „Mamusiu, zaginął mój cały zapas majteczek”
-
”Tatusiu, moje butki dziś odpłynęły!”
A na poczcie lipcowy spokój… Nowoczesne komputery lśnią
sennie. Sezon ogórkowy… Chyba trzeba zaprawiać pikle.
Chociaż… Pocztówki z wakacji nadchodzą! Sprawdzajcie swoje
pocztowe skrzynki na bieżąco bo czasem tkwią tam takie skarby!
foto alElla |
Dopisek dnia 29 lipca, wieczorem
Telewizyjne Wiadomości TVP1 ogłosiły zamiar Instytutu
Pamięci Narodowej w sprawie demontażu wszystkich radzieckich czołgów stojących na
cokołach jako pamiątki zwycięstwa Armii Czerwonej w II wojnie światowej. Toż to
nadzwyczajny zbieg okoliczności, że kilka dni wcześniej, poszukując starych
widokówek z wakacji, w swojej piwnicy natknęłam się właśnie na kartkę z takim czołgiem!
Z widokówek ich nie pozdejmują więc mamy tu wszyscy wiekopomną pamiątkę.
Zastanawiam
się, co też na tych pustych cokołach stanąć wkrótce może?
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńNo właśnie! Też się zastanawiam, czy poczta ma co robić w wakacje w wydziale listowo-pocztówkowym.
Pozdrawiam serdecznie.
Właśnie się wybieram w okolicę pocztową to wstąpię i zobaczę co robią.
UsuńZaraz wracam:))
Zwraca uwagę staroświeckie "Sz.P." i "W.P." Sądząc po pocztówce z czerwca 2017 roku, nie zaginęła ta forma adresowania.
OdpowiedzUsuńOj, obawiam się, że ta forma zachowała się jedynie w naszym pokoleniu... Nie jestem pewna czy młodzież potrafi ten skrót rozszyfrować.
UsuńNajnowsze wieści z poczty: puuuustoooo... Wszyscy chyba leżą na plaży. Albo zbierają ogórki:)))
I co? Wróciłaś z niczym? Nawet nie kupiłaś sobie na poczcie patriotycznego breloczka i magnesu oraz kubka z orzełkiem albo "Sałatek siostry Anstazji" czy "Księgi patrioty"? Są też wygodne szmaciane torby z napisem "Polska", w które mogłaś to wszystko zapakować. Kupując na poczcie niektóre książki "ratujesz prześladowanych chrześcijan", jak mówi napis w okienku.
UsuńO, nie pomyliłaś poczty ze straganem na kościelnym odpuście?
UsuńNa mojej poczcie nie ma takich "bogu ojczyźnianych" artykułów.
Jest to pocztowa poczta:))
Bardzo niepoprawna ta Twoja poczta. ;) :)))
UsuńI zapewne mało rentowna:)) A ta Twoja jest zapewne powiązana z Telewizją Trwam.
UsuńChyba nie, bo pracuje tam moja znajoma, która jest świadkiem Jehowy. Ale... Kto wie?:)))
UsuńMacki Trwama sięgają być może aż tak daleko...
UsuńAż, ....wszędzie te ogórki... ;-)
OdpowiedzUsuńSezon ogórkowy to i ogórki wszędzie wystają:))
UsuńOgórki i wakacyjne pocztówki zawsze razem!
OdpowiedzUsuńSojusz pocztowo-ogórkowy
UsuńTia... bo dzis wyślą sms o treści - pryjechałam/em, jest pięknie i rodzice - przyślijcie kochane pieniążki...
OdpowiedzUsuńKiedyś dzieci to pisały na pocztówkach. Teraz świat się nam zdigitalizował. A ile mms, memów naślą ..już nie mówiąc o zdjęciach..
No cóż widać poczta ma sezon ogórkowy a ogórki i tak się przydadzą
Do wszystkiego
A pamiętasz kolekcje pocztówek jakie niektórzy gromadzili? Wpierw przypinali je na słomianych matach nad łóżkiem, a z czasem gromadzili w albumach, pudełkach.
UsuńMoje listy i kartki pocztowe, jakie wyjmuję ze skrzynki, mają zamiast znaczka tylko jeden stempel "Opłata pocztowa zryczałtowana". I nie są to pozdrowienia z wakacji. ;)
OdpowiedzUsuńTo po co taką skrzynkę otwierasz? Nie otwieraj:)))
UsuńNie wpadłem na taki prosty pomysł. ;)
OdpowiedzUsuńGeniusz tkwi w każdym z nas, trzeba tylko wykorzystać okazję aby to pokazać:))
UsuńMiałam cały woreczek kartek, więc wnuki miały radochę, gdy wycinały do własnych celów rozmaite budowle. Teraz dostaję sms o treści:"Wszystko ok".
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam
Sms-y są bezduszne. kiedyś je uwielbiałam, a teraz pogardzam:)))
UsuńSprzątając piwnicę natknęłam się na pudełko z napisem "korespondencja". Z tego pudełka pochodzi pocztówka z czołgiem, którą prezentuję i pudełko to było inspiracją do tej notki.
Nadal nie wiem co zrobić: wyrzucić "korespondencję" czy zostawić? No i jak wyrzucić? Do kontenera "papier"? A adresy, nazwiska na tej korespondencji?
Bet,nawet sobie nie wyobrażasz,że we mnie obudziłaś demony przeszłości..Ale przecież to nie Twoja wina..Nawet nie masz pojęcia,jak ja bardzo wówczas pragnąłem takich wczasów,tj.kolonii czy obozów,o których TY Tu opowiadasz..Aż wierzgałem kopytami! Ale cóż,cena za te wczasy była mikra,ale na to moją Matulę nawet nie było stać..A ojciec..Miał swoje towarzystwo,imprezy,wódka,czort z jakąś tam rodziną..Czytałem sobie tylko o dalekich i bliskich krajach..No bo jak ustawić budżet,gdy się zarabia niespełna 1000 zł i trzeba za to wyżywić 4 osoby? A przypominam,że np. kostka masła kosztowała wówczas 17,5o lub 16zł(teraz 4-5)kilo cukru-12,50(potem łaskawie obniżyli do 10(teraz4-5). O np wędlinach to nie będę wspominał,chociaż muszę..Np kilo szynki-80złociszów(teraz ok 30)dobra kiełbasa-0k56-70zł(teraz ok25). Jak można było w takich warunkach utrzymać rodzinę rodzinę??? Bieda nie miała siły piszczeć. To o przykładowych cenach,a zarobki w zł były porównalne do tych teraz.
OdpowiedzUsuńPierwsze wczasy to miałem tuż
po tym,jak zacząłem pracować,ale powetowałem sobie wszystkie poprzednie smutki! Wesoło,prywatne,kameralne spływy kajakowe i to było to!
Bet,nieprawdą jest,że wówczas życie było lepsze..Może dla różnych oficjeli i bonzów partyjnych,ale nie dla zwykłych,prostych robotników i niech mnie tu nikt nie ściemnia..A przecież to było"państwo robotników i chłopów",prawda?
Teraz sytuacja się odmieniła. Teraz tak,jak ówcześnie żyli zwykli robotnicy pracujący,teraz żyją całe rzesze bezrobotnych..
Który ustrój lepszy? Za głupi jestem,aby to rozstrzygnąć..Ale każdy medal ma dwie strony,jak wiadomo..Ahoj,Beatko,to nie atak na Ciebie,tylko tak "ku uwadze"..
Waszku, wcale nie odbieram tego komentarza jako atak. Przeciwnie, taki głos w rozmowie jest bardzo cenny bo zwraca uwagę na to, że jednak nie było "wszystkim po równo". Nigdy nie stawiałam tezy, że życie dawniej było lepsze. Było inne i jak w każdej epoce miało plusy i minusy.
UsuńDobrze, że przypomniałeś ówczesną biedę. Trzeba o tym pamiętać, że bieda istnieje zawsze, w każdym ustroju i w każdym czasie. Oby już zawsze był to jak najmniejszy margines społeczeństwa.
Jeszcze jedno..Bet..Często wspominasz,że ludzie wówczas byli dla siebie życzliwsi,mieli dla siebie więcej czasu..I to jest święta prawda! Sam tego doświadczyłem i tak się zachowywałem! Wtedy o "materię" było trudno,to człowiek kierował się w stronę"ducha". Teraz materia przeważa..
OdpowiedzUsuńTo dlaczego teraz zachowujesz się inaczej, ha? Zapomniało się, że "duch" najważniejszy?
UsuńWaszku, motyw dawniejszej przewagi "ducha" nad materią przewija się tu wciąż i w wielu komentarzach. Dowodzi to, jak za tym tęsknimy.
To nie to,Beatko..Ja zawsze jestem "duchem"..Widziałaś film"Uwierz w ducha"? A więc uwierz!!! Materializm to dla mnie pojęcie tak odległe,jak kosmiczne "Obłoki Magellana"..Sam zaznałem biedę i pomagam teraz tym,którzy tej cholery-malarii aktualnie zażywają..Nie znasz mnie z tej strony.....
OdpowiedzUsuńNo dobrze, już wierzę w Twą szlachetna duszę:))
UsuńSłyszałaś ten huk? A to właśnie serce spadło na me buty..
UsuńDzień dobry Bet!
OdpowiedzUsuńWładze niektórych miast domagają się, aby IPN pozwolił pozostawić czołgi chociaż jako elementy historyczno - dekoracyjne miasta, ponieważ przez lata wrosły w kraobraz i są lubiane przez mieszkańców.
OdpowiedzUsuńW Łodzi np. dekoracjami są peerelowskie syfony czy młynki do kawy. Ciekawe, kiedy IPN weźmie się za nie? Przecież i syfona należy usunąć z pamięci w ramach dekomunizacji. O fiacikach, które jeszcze niektórzy mają nie wspomnę ;) :) A o Twoim blogu, to już w ogóle... ciii...
Czołg i blog to jeszcze nic, a co z nami? Toż my żywe pomniki jesteśmy...
UsuńZdemontują razem z syfonem i czołgiem?
Żywym pomnikom to tylko pranie mózgu można co najwyżej zrobić. Fizycznej likwidajcji raczej nie bedzie. ;) :)
UsuńA na pranie mózgów jesteśmy już uodpornione więc nic nam nie grozi.
UsuńTrzytygodniowe wakacje to było z jednej strony fajne rozwiązanie. Ale z drugiej... dzieci, zwłaszcza mniejsze bardzo tęskniły. A nie przypominam sobie, żeby był taki zwyczaj jak teraz, że rodzice co tydzień gremialnie odwiedzali swoje pociechy. Pamiętam do dziś, jak wróciłam po 3 tygodniach z kolonii w Gdyni (chyba wakacje między 2. a 3. klasą) i nie poznałam mojej mamy, która akurat zmieniła fryzurę, miała nowe okulary i nowy własnoręcznie udziergany sweter-płaszczyk. Mam zdziwiona, że się nie rzucam w ramiona, ja zdziwiona co to za pani ku mnie biegnie. No, na szczęście trwało to krótko:)
OdpowiedzUsuńA ja pamiętam, że w turnusie był wyznaczony jeden dzień odwiedzin rodziców i był to najgorszy dzień pobytu. Zarówno dla kadry wychowawczej jak i dla uczestników. Zachwianie ustalonego rytmu dnia, niekontrolowane dokarmianie skutkujące bólami i biegunkami,rozdrażnienie emocjonalne, haos i średnio dobre samopoczucie ,do których nikt nie przyjechał. Przyjazd rodziców nie był sprawą tak łatwą jak dziś bo mało kto dysponował samochodem a autobusy i pociągi nie dojeżdżały do lasu gdzie stacjonował obóz.
UsuńPo pierwszych odwiedzinach moich rodziców na obozie zapowiedziałam kategorycznie aby już nigdy tego nie powtórzono. Na szczęście uszanowano moje życzenie i odtąd moje obozowanie przebiegało bez odwiedzinowej traumy.
A odwiedziny cotygodniowe to prawdziwy horror dezorganizacyjny dla wychowawców. Współczuję organizatorom kolonii.
UsuńPamiętam odwiedziny rodzicw na koloniach i zapychające się dzieci dobrodziejstwem, które przywiźli rodzice. Wtedy podróżowało się długo. Raczej nie samochodami z lodówkami tyrystycznymi i stąd potem zatrucia.
UsuńNo i objadanie się słodyczami, sałatkami, mięskami ze słoika.
UsuńDokładnie tak było.
Ja w PRL, oraz dla PRL przepracowałem ćwierć wieku i jakoś nie pamiętam by aż tak dużo było przedsiębiorstw nie przestrzegających podstawowych zasad pracy i jej efektów
OdpowiedzUsuńByć może dlatego, że po dyplomowo, z rozpędu ukończyłem w mieście Bety pedagogikę pracy z dorosłymi.
Nie było to trudne. Polegało to na tym (by nie dać się zwariować).
Na wysokość płacy składały się trzy elementy: płaca zasadnicza + premia + nagroda.
Premia i nagroda były uzasadnione wykonaniem przez przedsiębiorstwo przyjętego planu a ich wysokość od procentu przekroczenia.
Było to możliwe pod warunkiem, że w opracowywania brali udział wszyscy pracownicy, powinni i czuli się wtedy odpowiedzialni za realizację.
Każda nagana powodowała (w skali miesięcznej) nie wypłacenia nagrody, oraz obniżenie premii.
Ponieważ każda nagana wymagała mojego podpisu więc zapraszałem winnego lub winną do siebie. Nie przyjmowałem tej osoby przy biurku a przy stoliku przy kawie lub herbacie. Okazywało się, że oczywiście ta osoba była winna , ale przewinienie było spowodowane indywidualnymi kłopotami
To o czym m-16Waszek piszesz wynikało z nie umiejętności kierowania zespołami i było częstym przypadkiem, który ujemnie wpływał na opinię o PRL
Przepraszam, że znowu nie przestrzegam tematu. Pracownicy z tych przedsiębiorstw w których pracowałem korzystali z pobydu w domach FWP. Mogli korzystać z wycieczek, z biletów do teatru czy kina. Te zadania leżały w gestii Rad Zakładowych
Druhu Mirku, nie przejmuj się, tu wielu komentatorów nie trzyma się ściśle tematu i nikomu to nie przeszkadza. Przeciwnie, rozmowa staje się jeszcze ciekawsza:))
UsuńDobrego wieczoru:))
Druhu Mirku,znam domy wxzasowe FWP..Wiele razy tam byłem,ale już po transormacji ustrojowej. Wcześniej nie było mnie na nie stać.Patrz wyżej i porównaj ceny..Dopiero po wejściu do Unii możemy się czuć jak u siebie i kurcgalopkiekm(jak Malinka mówi) powoli równać krok..
UsuńCZUWAJ Bety, Druhny i Druhowie !
OdpowiedzUsuńNo to mamy nareszcie lato.
Jak Wiecie urodziłem się już po wyginięciu dinozaurów a przed zawitaniem pod strzechy naszych domów "nowoczesności w domu i w zagrodzie".
Wtedy były właśnie takie temperatury i była to norma.
Bety ! Zgodnie z prognozą jutro ma by u Ciebie 34 stopnie, myślę, że nie wzięto w tym pod uwagę temperatury z nagrzanych domów.
Bety ! Wydaje mi się, że masz piwniczkę. Ponieważ zawsze w piwnicach panuje taki fajny chłód to może Byś z tego skorzystała.
Pozdrawiam serdecznie i CZUWAJ Mirek
PS Postaram się w czwartek napisać w gawędach o Powstaniu Warszawskim
Super, Druhu! czekamy na gawędę!
UsuńU alElli wymyślamy sposoby na upał - zajrzyj tam jeśli możesz:))
Czuwaj druhu Mirku. No właśnie. Jak to kiedyś było z upałami? Jak harcerze radzili sobie na obozie? Już nie pamiętam. W namiocie było ciepło, czy zimno?
UsuńCzekając na odpowiedź eksperta Druha Mirka wtrącę wspomnienie swoje. Podczas upałów rolowało się boki namiotów pod sam dach i mocowało specjalnymi linkami. Dzięki temu wnętrze namiotu było wentylowane. Dotyczy to wielkich namiotów wojskowych. Małe namioty były trudne do wentylowania i wewnątrz panował gorąc i zaduch ale kto za dnia siedział w namiocie?
UsuńMateriał namiotowy natomiast dość skutecznie chronił przed zimnem.
W ciepłych krajach spotkałam wielki namiot wykonany z wielbłądziej wełny. Wewnątrz panował przyjemny chłód bo materiał świetnie chronił przed dostępem gorącego powietrza. Minusem był obecny w namiocie przygnębiający mrok co dla spragnionego egzotycznych widoków turysty było dolegliwe.
Moje pocztówki do domu podczas wakacji, najdalej w trzecim dniu były w domu.Do mnie docierały pocztówki w trzecim dniu. Obecnie list w tym samym mieście "tłucze" się ponad trzy dni.
OdpowiedzUsuńDobrze więc, że są inne środki komunikacji.
Nawet nie wiem jak długo teraz "idą" pocztówki. Ważne jednak, aby codziennie sprawdzać skrzynkę pocztową:))
UsuńNie miałam szczęścia uczestniczyć w koloniach, obozach. Zastępowały je sanatoria i szpitale, a co trzeci rok wczasy z rodzicami w WDW(Wojskowy Dom Wypoczynkowy). Z sanatorium też wysyłało się listy i kartki do rodziców, wtedy dużo było kiosków "Ruchu", w których można było kupić wszystko, co potrzebne do korespondencji. Z demontażem tych czołgów(i pomników), to przesada, bo jakby na to nie patrzeć jest to element naszej historii. Pozdrawiam harcerzy i wszystkich kolonistów oraz obozowiczów(dawnych i obecnych).
OdpowiedzUsuńDziękuję za pozdrowienia w imieniu obozowiczów:)) Słusznie wspomniałaś o kioskach Ruchu, które sprzedawały zarówno pocztówki jak i znaczki pocztowe. Obecnie znaczki można kupić jedynie na pocztach co jest niedogodnością i hamuje zapał do koresponbdencji tradycyjnej.
Usuń